Humanizm
Choroba Alzheimera rozwija się w ciszy. Pierwsze objawy są subtelne
15 listopada 2024
To, że młodsze pokolenie wyznaje inne wartości niż ich rodzice, jest zjawiskiem tak starym, jak sama historia. Nawet Platonowi i Arystotelesowi przypisuje się utyskiwanie na obyczajność ówczesnej młodzieży oraz brak szacunku wobec starszyzny.
Nie brakuje podobnych opinii wyrażanych na przestrzeni ostatniego wieku, by wspomnieć zaledwie kilka zestawów stereotypów o nadwrażliwych zoomersach, zagubionych w konsumpcji milenialsach, niereformowalnych punkach, wyzwolonych, ale uzależnionych od heroiny hipisach, bikiniarzy i gitowcach oraz „wynalezionych” w latach pięćdziesiątych XX wieku nastolatkach, którzy agregują w sobie całe zło współczesności.
„Polska młodzież nie zna historii i nie chce jej znać. Dostała wszystko za darmo i jest zadowolona”. Czy powyższą diagnozę postawił współczesny konserwatywny publicysta lub polityk prawicowej partii? Otóż nie, autorem tego zdania jest Józef Piłsudski. Kim był nastolatkowie, na których żalił się Naczelnik Państwa? Było to Pokolenie Kolumbów: dokładnie tych, którzy masowo tracili życie podczas II wojny światowej.
Współcześnie starsze osoby lubią zarzucać młodym, że ci nie radzą sobie najlepiej w życiu: „młodzi są samotni i słabi psychicznie, niezadowoleni z życia, zwróceni na lewo i zapatrzeni w ekrany smartfonów” (prof. Krzysztof Koseła, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego), leniwi: „młodzi zerkają na zegarek, nie chcą pracować dłużej, niż przewiduje ustawa” (Grażyna Kulczyk) lub nie znają się na polityce: „to polityczni analfabeci. Nie znają partii, nie chodzą na wybory, o wynikach dowiadują się po kilku dniach” (Katarzyna Zuchowicz z naTemat.pl).
Skoro pokoleniowa naparzanka to stara ludzka tradycja, być może powinniśmy uznać ją za normalną? Warto prześledzić historię tego zjawiska i zastanowić się nad jej eskalacją w epoce późnego kapitalizmu i mediów społecznościowych.
„Wynalezienie młodzieży” jako osobnego pokolenia datuje się na wczesne lata czterdzieste XIX wieku, kiedy to po raz pierwszy pojawił się w druku termin „kultura młodzieżowa”. Proces ten miał wiele wspólnego z rosnącym rynkiem usług i towarów w Stanach Zjednoczonych, który postanowił skierować swoją ofertę również do młodych konsumentów, wcześniej niezauważanych przez producentów. W 1910 roku większość młodych ludzi w Stanach i Europie pracowała; tylko 14 proc. osób w wieku od czternastu do siedemnastu lat w Stanach Zjednoczonych chodziło do szkoły. Jednak w 1940 roku odsetek ten wynosił już 73 proc. Szkoła średnia, rosnąca popularność studiów wyższych oraz wydłużająca się zależność od rodziców pomogły wykreować nową grupę demograficzną – „młodzież”.
Natomiast na początku lat 70. XX wieku wszyscy mówili już o stylach, wartościach i gustach młodych ludzi i tak zostało do dziś. Branża konsultingowa szybko wyczuła pismo nosem. Eksperci zaczęli podsuwać firmom analizy młodych konsumentów, które miały pomóc w zrozumieniu ich zachowań i nawyków; tym samym zwiększając sprzedaż oraz produktywność nowych pracowników. W zrozumieniu młodych miała pomóc koncepcja pokolenia.
Termin „pokolenie” został zapożyczony z biologii. W strukturze pokrewieństwa rodzice i ich rodzeństwo tworzą „starsze pokolenie”, z kolei ich potomstwo są „młodszym pokoleniem”. Wśród ludzi czas potrzebny, aby młodsze pokolenie stało się starszym, wynosi około trzydziestu lat. Obecnie za okres kohorty pokoleniowej przyjmuje się zwykle około piętnastu lub nawet dziesięciu lat. Osoby urodzone w tym przedziale powinny posiadać koszyk cech, które odróżniają je od osób urodzonych wcześniej lub później.
Jednak istnieje wiele zastrzeżeń do tak pojmowanej typologii. Po pierwsze, badacze zarzucają jej amerykanocentryczność, która nie uwzględnia różnic historycznych i społecznych obecnych w innych regionach świata. Po drugie, nie ma empirycznych podstaw do twierdzenia, że odmienności w obrębie pokolenia są mniejsze niż między pokoleniami. Teoria ta zdaje się postulować, że osoba urodzona w 1965 roku, pierwszym roku pokolenia X, miała podobne wartości, gusta i doświadczenia życiowe jak ktoś urodzony w ostatnim roku generacji X (1980).
Bobby Duffy, autor książki „The generation myth”, twierdzi, że próba wyjaśniania wszystkiego odwołaniem do typologii pokolenia więcej zamazuje niż tłumaczy. Według brytyjskiego socjologa pokolenia są tylko jednym z trzech czynników wyjaśniających zmiany w postawach, przekonaniach i zachowaniach. Pozostałe to wydarzenia historyczne i tzw. cykl życia, czyli to, jak ludzie zmieniają się wraz z wiekiem.
Duffy stwierdza, że większość różnic między pokoleniami to wyssane z palca narracje produkowane na potrzeby mediów i korporacji. Nie ma dowodów na „epidemię samotności” wśród młodych ludzi ani na wzrost liczby samobójstw. Z kolei spadek aktywności seksualnej w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii dotyczy całej populacji, a nie tylko młodych ludzi.
Większość tzw. opinii i przekonań na temat światopoglądu danego pokolenia opiera się na ogromnej generalizacji. Dziś większość z nas uważa, że nastolatkowie i studenci w latach sześćdziesiątych XX wieku wyróżniali się szczególnie liberalnym i progresywnym światopoglądem. Jednak prawda jest taka, że kiedy w latach 1966–1968, zostały one zapytane, którego kandydata wolały widzieć na fotelu prezydenckim w 1968 roku, 53 proc. z nich odpowiedziało, że Richarda Nixona lub George’a Wallace’a, czyli kandydatów zorientowanych konserwatywnie.
Efektem rosnącej popularności debatowania i typologizowania kolejnych pokoleń jest ciągła panika nad szybkością zmian zachodzących w społeczeństwie. Kultura wykluczenia (ang. cancel culture) lub wartości uważane za „przebudzone” („woke”) wydają się w takiej perspektywie wymyślonymi straszakami lub reakcją obronną przed szybko zachodzącymi zmianami. Mniej więcej od początku XX wieku młodzież stwierdziła, że są rzeczy, których po prostu nie chcą konsumować, czy to ze względu na własne wartości lub gust.
Ale w przeszłości osoby w średnim lub starszym wieku mogły żyć bez świadomości istnienia osobnej kultury młodych ludzi z ich specyficznymi nawykami: wegetarianizmem, dowolnością w posługiwaniu się zaimkami. Dziś osoby starsze mogą poznać i doświadczyć ich poglądów za każdym razem, gdy spojrzą w swoje telefony; spiralę niezrozumienia napędzają również negatywne komentarze na temat tego, jak bardzo zestaw poglądów młodych osób jest głupi i bezwartościowy.
Jak zauważa Jonn Elledge w artykule dla serwisu New statesman: „Przeszliśmy od hierarchicznego świata, w którym starzy przemawiali do młodych, do rzeczywistości usieciowionej, w którym wszyscy mówią równie głośno, a starsi ludzie, którzy pamiętają dawny sposób komunikacji, są zdezorientowani”. Przepaść pokoleniowa istniała od zawsze, jednak nie była przeżywana z tak wielką intensywnością. Być może ta komunikacyjna kakofonia między młodymi a starszymi rodzi dziwne przeświadczenie, że żyjemy w samym środku wojny pokoleń – wojny między starym a nowym. W tym zamieszaniu warto przypomnieć, że to jednak młodsza część obywateli boryka się z prawdziwymi problemami na przykład w zetknięciu rynkiem nieruchomości, na co wskazują najnowsze badania Eurostatu, według których ponad połowa młodych Polaków między 25. a 35. rokiem życia wciąż mieszka z rodzicami, a perspektywa zakupu własnego mieszkania staje się coraz bardziej niewyraźna.
Źródła: