Nauka
Obniżony poziom Morza Śródziemnego. Naukowcy rozwiązali zagadkę
11 grudnia 2024
Siedzę, wiercąc się niecierpliwie w oddziale swojego banku, i czekam od ponad 20 minut, aż modnie ubrany pan przestanie wymachiwać telefonem i krzyczeć: „Ten wasz bank, ta wasza aplikacja, nic się z wami nie da zrobić!”, ignorując uprzejme sugestie kasjera, że problemem jest raczej brak aktualizacji oprogramowania i powolny internet, a nie wrogość całej instytucji wobec tego konkretnego użytkownika. Coraz więcej ludzi zmaga się z trudnościami w codziennym funkcjonowaniu z powodu braku kompetencji czytania ze zrozumieniem, obsługi komputera czy krytycznego myślenia. To rodzi poważne pytania o przyszłość edukacji i komunikacji.
Na tegorocznej mapie trendów przyszłości, wśród zjawisk niepokojących i potencjalnie społecznie szkodliwych, infuture.institute wymienia funkcjonalny analfabetyzm. Jest to „znaczne obniżenie poziomu zdolności czytania, czytania ze zrozumieniem i pisania/jasnego formułowania myśli w społeczeństwie”. Być może w pierwszym odruchu, podobnie jak ja, wzruszycie ramionami, bo przecież nie jesteśmy analfabetami. Dzięki ambitnym szeroko zakrojonym kampaniom edukacyjnym w ciągu niecałych 100 lat udało się zmniejszyć odsetek niepiśmiennych Polaków. Z 33,1 proc. w 1921 roku do 0,2 proc. w 2003 roku. W skali globalnej ponad 86 proc. z nas czyta i pisze. W czym więc tkwi problem i dlaczego od razu trąbić o groźnym trendzie?
Dzisiaj, w erze powszechnego dostępu do informacji, funkcjonalny analfabetyzm wydaje się zjawiskiem nieprawdopodobnym. Jednak jest to fenomen, który na całym świecie zyskuje na sile. Częściowo z powodu galopującej cyfryzacji i tendencji do komunikowania się w coraz krótszej i bardziej obrazkowej formie.
W 2019 roku OECD opublikowało raport Skills Matter. Powstał on na podstawie badań kompetencji dorosłych (PIAAC) przeprowadzonych w 39 krajach. Już wtedy prawie jedna piąta badanych dorosłych osiągała zaledwie pierwszy poziom lub mniej niż pierwszy poziom (w skali 0-5), jeśli chodzi o umiejętność czytania, pisania i liczenia. Około jednej czwartej dorosłych we wszystkich krajach uczestniczących w PIAAC nie miało żadnego doświadczenia w obsłudze komputera lub miało je w bardzo ograniczonym zakresie.
W tym samym dokumencie Polska uplasowała się w międzynarodowym rankingu znacznie poniżej przeciętnej, jeśli chodzi o kompetencje matematyczne i korzystanie z technologii. Elegancki pan, którego spotkałam w lokalnym oddziale swojego banku, mógłby być egzemplifikacją tych trendów.
Zjawisko analfabetyzmu funkcjonalnego dotyczy osób, które mogą mieć trudności w praktycznym, codziennym wykorzystywaniu wiedzy. Na przykład w korzystaniu z komputera, analizowaniu informacji i krytycznym myśleniu, komunikowaniu się z innymi i rozwiązywaniu codziennych życiowych problemów. Analfabetyzm funkcjonalny można, za Szkołą Biznesu Regenesys, podzielić na podkategorie:
Obejrzyj film w całości oparty na tekście: HOLISTIC NEWS: Abecadło znowu spadło. Analfabetyzm powraca, choć inny niż kiedyś #obserwacje
W życiu codziennym, jak pokazują badania OECD, podkategorie analfabetyzmu funkcjonalnego mają tendencję do łączenia się i potęgowania. Kilka lat temu, podczas pandemii COVID-19, spora część zachodnich społeczeństw miała kłopoty ze zrozumieniem sposobu działania nowego wirusa, rekomendacji lekarzy i zaleceń dotyczących bezpiecznego poruszania się w przestrzeni publicznej. Można by zaryzykować diagnozę: winowajcą był hybrydowy analfabetyzm – zdrowotny, obywatelski, cyfrowy, medialny i naukowy.
Oczywiście warto dyskutować o tym, po czyjej stronie leży odpowiedzialność za czytelność przekazu i jego zrozumienie w takich sytuacjach komunikacyjnych. Czy to nie eksperci, urzędnicy i instytucje publiczne powinni zadbać o większą przejrzystość swoich komunikatów, często pisanych zawiłym żargonem? Gdyby winni byli tylko funkcjonalni analfabeci, nie widzielibyśmy na całym świecie kampanii o prosty przekaz. Takich jak amerykańska ustawa Plain Writing Act, zobowiązująca organy rządowe do pisania zrozumiałych tekstów, brytyjska „Plain English Campaign” czy polska akcja PZU „Z oficjalnym stylem precz!”.
Kolektywne nienadążanie za galopującą cywilizacją pogłębia się na skutek braku szeroko zakrojonych programów dokształcania dorosłych. Mogłyby one uzupełnić luki edukacyjne, odpowiadając na realne, życiowe potrzeby starszych pokoleń dotkniętych funkcjonalnym analfabetyzmem. Takie osoby zderzają się z murem ograniczonych możliwości zatrudnienia i są bardziej narażone na pracę w niskopłatnych, niestabilnych zawodach. Często dotyka je także często wykluczenie społeczne i stygmatyzacja. Analfabetyzm funkcjonalny ma tendencję do tragicznego w skutkach kumulowania problemów. Osoby, które go doświadczają, w związku z ekonomicznym, społecznym czy zdrowotnym wykluczeniem mogą mieć niższe poczucie własnej wartości, a co za tym idzie – słabszą motywację, by szukać wsparcia. Spirala narastających barier jest szczególnie wyraźna w marginalizowanych społecznościach, gdzie dostęp do zasobów jest ograniczony już na dzień dobry.
Polecamy: Nie czas umierać. Machina medycyny i zarządzanie życiem
„Historia ludzkości zaczęła się od obrazków (rysunki naskalne w Australii, w Altamirze, w Lascaux, na Saharze) i kończy się obrazkami (telewizja, Internet). Wnet okaże się, że pismo literowe, druk i książka były krótkim epizodem w historii kultury” – pisał Ryszard Kapuściński (Lapidarium).
Choć w smartfonach mamy dostęp do kursów prestiżowych uczelni, bibliotek i muzeów całego świata – jak mówi dziennikarka Justyna Suchecka w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” – „Obcujemy tylko z takimi treściami, z którymi się zgadzamy i które potrafimy przyswoić. Nie podważamy ich, nie weryfikujemy, nie stawiamy sobie wyżej poprzeczki”.
Uczestnicy tradycyjnych programów wyrównawczych dla dorosłych zbyt często rezygnują z udziału w doszkalaniu po zderzeniu z koniecznością czytania i analizowania zbyt abstrakcyjnych, odległych od ich codziennych potrzeb dokumentów. Być może, pracując z osobami dotkniętymi funkcjonalnym analfabetyzmem, warto pochylić się nad maksymalnie „życiowymi” wyzwaniami? Takimi jak na przykład regulamin korzystania z wersji premium YouTube’a (do czego się zobowiązuję?), ulotka dołączona do leku przeciwbólowego (jakie efekty uboczne mi grożą?) czy roczna deklaracja PIT (jakie przysługują mi ulgi?).
„Szkoła nie radzi sobie z rozdźwiękiem między poziomem edukacji a tym, co dzieje się w codziennej rzeczywistości” – powiedziała w rozmowie z TOK FM prof. Małgorzata Żytko z wydziału pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Nie chodzi tylko o zawartość programu nauczania, ale także o rolę nauczycieli. Żeby realnie wyposażać uczniów w funkcjonalne umiejętności, trzeba pójść w pracy z edukacyjnej w stronę facylitacji albo coachingu. Wspierania w samodzielnym szukaniu, weryfikowaniu, analizowaniu informacji i – przede wszystkim – stosowaniu zdobytej wiedzy w praktycznych sytuacjach.
Drugim rozwiązaniem – obok szytych na miarę, maksymalnie praktycznych programów nauczania – mogłoby być „odobrażenie się” na cywilizację obrazkową. W moim najbliższym otoczeniu nastolatki nie czytają dużo, za to dużo oglądają. Możemy na to zjawisko pomstować, ale wtedy przegapimy szansę, żeby nawiązać dialog. Co oglądają? Co o tym myślą? Jak to się ma do ich własnych doświadczeń? Czego ich uczy i do czego się przyda? Warto im pomóc poddać refleksji to, co dociera do nich z internetu.
Warto też docenić moc obrazkowych przekazów. Większość z nas korzystała z rysunkowych instrukcji składania mebli IKEA. Spróbujmy sobie teraz wyobrazić instrukcję składania tego samego łóżka czy stołu, ale w formie czysto tekstowej, bez ilustracji. Czy preferencja, żeby coś obejrzeć, a nie przeczytać, to na pewno ustępstwo na rzecz analfabetyzmu? Czy po prostu ukłon w stronę prostszej, bardziej przystępnej i przyjaznej użytkownikowi komunikacji? ZUS bardzo by nam wszystkim pomógł w obsłudze formularzy DRA, nagrywając filmik instruktażowy, tworząc czytelną infografikę lub rysunkowy schemat postępowania.
Może Cię także zainteresować: Z nosem w smartfonie. Uzależnienie rodziców odciska się na dzieciach