Prawda i Dobro
Żony są wspólne. Tak bolszewicy przynieśli kobietom rewolucję
06 listopada 2024
W Kanadzie procedowana jest ustawa C-63 (Online Harms Act), której głównym założeniem jest ochrona dzieci przed niewłaściwymi treściami w mediach społecznościowych. Na jej marginesie wprowadza się bardzo restrykcyjną regulację treści w sieci oraz surowe kary (nawet dożywotniego pozbawienia wolności!) za wszelkie czyny motywowane nienawiścią. O tym, czy kryminalizowanie mowy nienawiści jest współczesną formą cenzury, z dr Magdaleną Grzyb – kryminologiem z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego – rozmawia Dominika Tworek.
Dominika Tworek: To świetnie, że państwo podejmuje próbę walki z hejtem w internecie.
Magdalena Grzyb*: Oczywiście, natomiast zawsze pozostają wątpliwości co do wybranych środków. Kanadyjski ustawodawca wprowadza między innymi zasadę odpowiedzialności platform społecznościowych za moderowane treści. Przewiduje ogromnie wysokie kary finansowe (do 8 proc. ich rocznych obrotów) za nieusuwanie pewnych materiałów czy komentarzy. Mamy więc do czynienia z pewnym rodzajem cenzury.
Ostatnio zarzucono mi, że mój reportaż o uzależnieniach jest stygmatyzujący, ponieważ pada w nim słowo „seksoholizm”. Według pewnych środowisk nie wolno już używać „krzywdzących” określeń, takich jak narkomania, nałóg czy narkotyk.
Nowe wytyczne Polskiej Agencji Prasowej określają również słowo „prostytucja” jako stygmatyzujące. Spotkałam się nawet z tezami, że takie wyrażenie samo w sobie stanowi mowę nienawiści. Dlaczego? Bo powinno się zawsze mówić „pracownica seksualna”. U podstaw takiego „stygmatyzowania słów” leży przekonanie, że to stygmatyzacja złymi określeniami jest źródłem cierpienia jednostek.
Polecamy: Stowarzyszenie Bez ostrzega: prostytucja to nie jest zwyczajna praca
C-63 kryminalizuje właśnie mowę nienawiści. W ustawie nienawiść zdefiniowana jest jako „emocja, która wiąże się z obrzydzeniem lub oczernianiem i jest silniejsza niż pogarda lub niechęć”.
Pojawia się też zastrzeżenie, że wypowiedzi, które „tylko” dyskredytują, poniżają, ranią lub obrażają nie stanowią nienawiści. Przede wszystkim ta definicja nie broni się przed głównym zarzutem krytyków kryminalizacji mowy nienawiści, że ona w dużym stopniu składa się z synonimów. Generalnie nienawiść to emocja, a więc trudno ją konkretnie zdefiniować. Natomiast kanadyjski ustawodawca wychodzi temu naprzeciw i teraz sędziowie będą stwierdzać, czy w danym przypadku mamy do czynienia z mocną niechęcią, czy jednak z obrzydzeniem.
Sędziowie mają więc wchodzić w rolę semantyków, każdorazowo rozstrzygając, jakie znaczenie niesie ze sobą dane słowo.
Co stawia pod znakiem zapytania zasadę określoności ustawy karnej, wedle której przepis musi być wystarczająco jasno i zrozumiale sformułowany, żeby można było się do niego zastosować. Innym zarzutem jest to, czy my w ogóle powinniśmy kryminalizować emocje odczuwane przez ludzi. Być może uczucia określane jako nienawiść są uzasadnione, więc dlaczego mamy za nie karać?
Przecież nie chodzi stricte o karanie ludzi za ich emocje.
Ale za słowa, które są manifestacją ich emocji. U źródeł tego podejścia leży postmodernistyczne przekonanie, że słowa to przemoc. Jeżeli słowa to przemoc (a przemoc zabija), to słowa też zabijają, tak samo jak sztylety i broń palna. Więc należy się za nie najwyższa kara.
Polecamy:
Według tej ustawy przestępstwa motywowane nienawiścią (ze względu na: rasę, pochodzenie narodowe lub etniczne, język, kolor skóry, religię, płeć, wiek, niepełnosprawność umysłową lub fizyczną, orientację seksualną, tożsamość płciową lub ekspresję płciową) zagrożone są karą dożywotniego pozbawienia wolności. W praktyce chodzi o to, że jeśli ktoś kogoś pobije, a sąd uzna, że pobudką tego zachowania była nienawiść, może dożywotnio trafić za kratki?
Chodzi o każde przestępstwo. Czyli równie dobrze ktoś może nam zrabować 5 dolarów. Pamiętajmy, że znieważenie też jest przestępstwem. Teoretycznie za napisanie komentarza na Facebooku, którym ktoś poczuje się urażony, Kanadyjczykom również grozi kara dożywocia.
Może perspektywa tak radykalnej kary sprawi, że osoby wylewające swoją frustrację w internecie, powstrzymają się od pisania hejterskich komentarzy?
Od zawsze najwyższą karą penalizowane są zabójstwa – czy to je wyeliminowało? Czy w ogóle kiedykolwiek zagrożenie karą wyeliminowało jakieś zachowanie? Po pierwsze, większość badań wskazuje, że nie tyle sama surowość sankcji karnej, a raczej jej nieuchronność (połączona z szybkim, niezwłocznym ujęciem) powstrzymuje jednostki od popełniania przestępstw. Po drugie, internet jest w dużym stopniu anonimowy, więc taki sprawca może sobie myśleć, że kara go ominie. Ponadto nie wszyscy zachowujemy się w sposób racjonalny, nie zawsze potrafimy przewidywać konsekwencje swoich zachowań i kontrolować impulsy. Wątpię więc, że wysoka kara wyeliminuje tego typu zachowania.
Jeżeli przyjrzymy się zaś drugiej stronie medalu, od wszczęcia postępowania do jego finalizacji może upłynąć kilka lat. Zanim taki oskarżony zostanie uniewinniony z zarzutów, prawdopodobnie będzie doświadczać ogromnego stresu i wielu kłopotów z powodu oskarżenia o takie przestępstwo.
O tym, jak w praktyce będzie wyglądała realizacja tego prawa, zadecydują precedensowe sprawy?
Tak, Kanada to w dużym stopniu system precedensowy. To będzie więc zależało od aktywności pewnych aktorów społecznych w zgłaszaniu tego typu czynów organom ścigania i sposobu, w jaki sądy będą na nie reagowały. Kiedy w Szkocji kilka miesięcy temu wchodziła w życie ustawa dotycząca mowy nienawiści, panowała duża społeczna obawa, czy tak zwany misgendering będzie uznany za mowę nienawiści ze względu na tożsamość płciową. Chodzi o zwrócenie się do osoby identyfikującej się jako transpłciowa formami językowymi charakterystycznymi dla jej płci biologicznej.
Pochodząca ze Szkocji pisarka J.K. Rowling prowokowała wtedy na Twitterze: „Aresztujcie mnie”.
Jej prowokacja zyskała olbrzymi rozgłos, w wyniku którego uznano, że misgendering nie będzie obejmował zakresem tej ustawy. Natomiast to zostało stwierdzone w odniesieniu do słynnej osoby, więc dopiero zobaczymy, jak będzie wyglądała przyszłość. Przykład ten pokazuje, że takie problemy rozstrzygane są też w debacie publicznej. I to w nie do końca przewidywalny sposób.
W kanadyjskiej ustawie napisane jest wprost, że dotyczy ona także przestępstw motywowanych nienawiścią ze względu na tożsamość płciową lub ekspresję płciową, cokolwiek to znaczy.
Chodzi o – jak mniemam – wygląd i sposób ubierania się charakterystyczny dla mężczyzn lub kobiet w danym czasie. Rok temu w hiszpańskiej Maladze miała miejsce pewna sytuacja. Pracownica Lidla zwróciła się do klienta formą grzecznościową „proszę pana”, ponieważ zobaczyła przed sobą bardzo wysokiego szczupłego 40-kilkuletniego mężczyznę. Ale ten mężczyzna od jakiegoś czasu identyfikował się jako kobieta i zmienił sobie urzędowo płeć. On twierdził, że miał bransoletkę na dłoni i spódnicę, co wskazywało na to, że jest przecież kobietą. Zwrócił uwagę sprzedawczyni, a ta później odruchowo znowu użyła określenia „proszę pana”. On złożył więc skargę na całą sieć Lidl o mowę nienawiści. Zagrożenie karą wynosiło do 150 tys. euro. Wspomniana pracownica doświadczyła takiego stresu, że poszła na zwolnienie lekarskie. Sieć oficjalnie stanęła po jej stronie.
Nie wiem jak ta sytuacja się rozwiązała, ponieważ media już o tym więcej nie pisały. Jednak sam fakt, że coś takiego miało miejsce, wystarczająco wyraźnie pokazuje, w którą stronę mogą pójść tego typu sprawy. Zwrócenie się do osoby trans formami językowymi charakterystycznymi dla jej płci biologicznej (czyli zgodnie z rzeczywistością) może być uznane za mowę nienawiści.
Ustawa C-63 wprowadza też możliwość zastosowania środków karnych i ograniczenia wolności (jak noszenie „bransoletki”, zakaz opuszczania miejsca pobytu, zażywania środków odurzających czy kontaktowania się z określoną osobą), jeśli istnieją podstawy, by sądzić, że ktoś w przyszłości popełni przestępstwo motywowane nienawiścią.
Tak zwany motyw przedstępstwa został już poniekąd wprowadzony i znormalizowany w naszych ustawodawstwach prawnych. Przykładem świeci tu detencja postpenalna sprawców szczególnie niebezpiecznych w polskim ośrodku w Gostyninie. Główną przesłanką do stosowania izolacji jest ryzyko, że osoby, które już odsiedziały swoją karę, ponownie popełnią poważne przestępstwo, gdy wyjdą na wolność. W Polsce ta ustawa to „lex Trynkiewicz”. Idea przedstępstwa była dotychczas zarezerwowana dla najcięższych przestępstw, jak zabójstwa czy zbrodnie na tle seksualnym. Natomiast w Kanadzie ma ona obejmować także komentarze w internecie.
Jak to może wyglądać w praktyce?
Jeżeli boję się, że mój sąsiad może popełnić w internecie przestępstwo z nienawiści, mogę – nawet anonimowo – zgłosić to na policję. To oczywiście musi być uprawdopodobnione. Czyli muszę udowodnić, że taka osoba już wcześniej coś pisała (wychodzimy z założenia, że powiedziała A, więc zapewne powie też B) albo lajkuje strony, które wzbudzają niepokój co do jej poglądów.
Może Cię także zainteresować: Cenzura jest dziś podobna do tej z czasów komuny. Jedna znacząca różnica
Kanada pełni dziś funkcję poligonu eksperymentalnego różnych progresywnych pomysłów?
Tak, zwłaszcza rozwiązań prawnych o – można powiedzieć – naturze totalitarnej. Świat patrzy na ten kraj i widzi uśmiechniętą twarz przystojnego premiera Justina Trudeau, ojczyznę wielokulturowości – takie trochę lepsze Stany Zjednoczone. Tymczasem od dekad wprowadzane są tam antyliberalne rozwiązania. Przypomnę, że świat usłyszał o Jordanie Petersonie przy okazji procedowania tam ustawy, która w teorii miała wzmacniać ochronę przed dyskryminacją. Psycholog sprzeciwił się wtedy obligatoryjnemu używaniu preferowanych zaimków wobec osób trans – czyli de facto stanął w obronie wolności słowa.
Inna sprawa: w czasie pandemii COVID-19 kanadyjscy tirowcy organizowali duże blokady drogowe, bo sprzeciwiali się bardzo surowym obostrzeniom pandemicznym. Oni utrzymywali się wtedy ze zbiórek publicznych. Rząd w pewnym momencie zablokował konta bankowe nie tylko kierowcom, ale też wszystkim, którzy ich poparli, wpłacając pieniądze na zbiórkę.
To, co się dzieje za wielką wodą, może mieć jakikolwiek wpływ na nasze polskie poletko? Wydaje się, że Polacy z natury buntują się przeciwko wszelkiemu zamordyzmowi.
Tego typu rozwiązania mogą być nam narzucone przez Unię Europejską. UE już zapowiedziała, że bierze się za walkę z mową nienawiści. Patrząc na stopień restrykcyjności proponowanych rozwiązań w takich krajach jak Irlandia, Szkocja czy właśnie Kanada (i niedający się ukryć ich polityczny wydźwięk), możemy założyć, że prawo to będzie uprzywilejowywało wyłącznie grupy mniejszościowe, które wykazują się pewną cechą chronioną. A członków grupy dominującej – na przykład Polaków w Polsce – może wręcz dyskryminować. Dlatego, że obrażanie czy krytykowanie grup nieposiadających cechy chronionej będzie dozwolone.
* Magdalena Grzyb – doktor nauk prawnych z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, kryminolożka, bada przemoc wobec kobiet, zabójstwa i kryminalno-polityczne aspekty prawa karnego.
Polecamy: