Prawda i Dobro
Uniwersytet w kagańcu. Dwie rzeczy ograniczają akademicką wolność
03 września 2025
Czy wiesz, co naprawdę oznacza wysłany przez Ciebie kciuk w górę? Pewnie uważasz, że to tylko mało znaczące „OK” lub „Rozumiem”. Dla sądu może to być podpis pod umową wartą dziesiątki tysięcy dolarów.
Internet zmienił sposób, w jaki się komunikujemy. Jednym z elementów tej zmiany są emoji – charakterystyczne dla sieciowych komunikatów obrazkowe znaki. Przedstawiają różne wyrazy twarzy, gesty, zwierzęta, rośliny czy przedmioty, a ich rozpowszechnienie się na początku XXI wieku ukształtowało komunikację internetową. Pozbawieni możliwości niewerbalnego kontaktu z innymi uczestnikami konwersacji podczas czatowania używamy „emotek”, aby skuteczniej przekazać znaczenie słów i towarzyszące im emocje. Emoji są dla nas ważne i prawo nie pozostaje na ten fakt obojętne.
Jak wskazuje prof. Jennifer McKay, która na Uniwersytecie Australii Południowej zajmuje się prawem w biznesie, w ostatnich kilku latach emoji znalazły się w aktach co najmniej 240 spraw sądowych. A mowa tu tylko o prawie australijskim. Jeśli przejdziemy od innych krajów, dużym echem w mediach odbiła się sprawa z Kanady z 2023 roku. Kent Mickleborough skontaktował się wówczas z rolnikiem Chrisem Achterem w celu dokonania zakupu lnu. Mickleborough w wiadomości prywatnej wysłał Achterowi umowę. Rolnik odpowiedział emotką z kciukiem uniesionym w górę. Ostatecznie transakcja nie doszła do skutku. Achter nie chciał sprzedać lnu w zaproponowanej przez Mickleborougha cenie.
Jakże wielkie musiało więc być zdziwienie kanadyjskiego rolnika, gdy sprzedawca oskarżył go o niedopełnienie umowy. Mickleborough uznał emoji kciuka w górę za podpisanie dokumentu. Argumentował, że wcześniej wysyłanie takiego komunikatu prowadziło do właściwego zawiązania kontraktu z Achterem. Rolnik z kolei twierdził, że emoji kciuka w górę było jedynie potwierdzeniem, że otrzymał on dokument. Samej umowy nie przejrzał i nie podpisał.
Zdanie sądu było inne. Achter musiał wypłacić niespełna 61,5 tys. dolarów amerykańskich. Prowadzący sprawę sędzia Timothy Keene przyznał, że emoji to niestandardowy sposób zatwierdzenia umowy. Stwierdził jednocześnie, iż sąd „nie może (i nie powinien) próbować powstrzymać przepływu technologii i powszechnego użytkowania emotek”. Sprawa miała swój finał lipcu 2025 roku. Wtedy Sąd Najwyższy w Kanadzie oddalił apelację Achtera. Wyrok stał się prawomocny.
Więcej materiałów o wpływie technologii na nasze życie znajdziesz na naszym kanale na YouTubie.
Prof. McKay przywołuje jeszcze jeden przykład – ciągnący się przez cztery lata spór między dwiema brytyjskimi firmami z branży transportu morskiego. Jedna ze spółek oskarżyła drugą o niewywiązanie się z umowy wynajęcia dużego tankowca do przewozu ropy. W tym przypadku do podpisania dokumentu nie doszło jednak poprzez emoji. Akta sprawy zawierały jednak również przesyłane przez internetowy komunikator WhatsApp wiadomości, w których znalazły się „emotki”. W ramach uzasadnienia wyroku sąd wskazał, że tego typu wiadomości mają w kontekście prawnym równie dużą wagę, co właściwe dokumenty lub komunikacja mailowa.
Jak zwraca uwagę prof. McKay, w ramach kontaktów biznesowych w internecie warto mieć się na baczności, jeśli chodzi o wysyłanie emoji. Australijska prawniczka radzi, aby w tym kontekście nie używać wyłącznie „emotek”, ale poświęcić czas na napisanie przynajmniej kilku słów („Jutro dam znać”, „Zapoznam się z umową”). Odradza też używanie emoji uściśniętych dłoni. Kciuk w górę może w zależności od sytuacji być rozumiany jako podpisanie umowy lub potwierdzenie jej otrzymania, ale ściśnięte dłonie dają już jednoznaczny sygnał, że mamy do czynienia ze zgodą na proponowane warunki.
Jak zmienia się prawo w dobie internetu? Sprawdź artykuł: Dożywocie za post na Facebooku. Kanada zaostrza prawo. Czy Unia zrobi to samo?