Firmy w Unii Europejskiej rozliczane będą z troski środowiskowej i wrażliwości płciowej

Najwyższą formą kapitalizmu są rynki inwestycyjne, które rządzą się dwoma żelaznymi zasadami: maksymalizacją zysku i minimalizacją kosztów. W Unii Europejskiej powstaje prawo, które wymusi ich… łamanie. Nowa ideologia gospodarcza – ESG (Environmental Social Governance) ma potencjał, aby obalić dwustuletni paradygmat gospodarki wolnorynkowej.

W UE już wkrótce zostanie wprowadzony obowiązek raportowania przez firmy wskaźników, dotyczących troski o środowisko i wrażliwości płciowej. Prawo obejmie najpierw spółki o najwyższym poziomie zatrudnienia, a następnie będzie rozszerzane na mniejsze podmioty. Szacowana skala kosztów, które pociągnie za sobą legislacja, jest ogromna — tylko w pierwszym roku polskie firmy zapłacą wg Warsaw Enterprise Institute szacunkowo od 1,4 do 2,6 miliarda złotych. 

Troska środowiskowa i wrażliwość płciowa w prawie UE

W Unii Europejskiej powstaje nowe prawo, które będzie obowiązywało od 2024 roku. Wprowadzi konieczność uwzględnienia w strategii rozwoju spółki kryteriów ESG oraz raportowania różnych wskaźników. Zostały one zgrupowane w enigmatycznie brzmiących obszarach: 

  • BCR – Benchmark Climate Regulation,
  • SFDR – Sustainable Finance Disclosure Regulation,
  • CSRD – Corporate Sustainability Reporting Directive,
  • CSDD – Corporate Sustainable Due Diligence.

Nowe prawo zacznie obowiązywać podmioty zatrudniające powyżej 250 pracowników, a od 2025 te z dochodem powyżej 20 milionów euro. Od 2028 zasady obejmą firmy spoza Unii i mniejsze spółki. 

Szacunki przeprowadzone przez ekonomistę Damiana Olko z Warsaw Enterprise Institute mówią, że dostosowanie się do regulacji i spełnianie jej wymogów będzie kosztowało polskie firmy miliardy złotych. Same roczne koszty dostarczania danych przez małe i średnie firmy podlegające obowiązkowi raportowania wyniosą nawet 8 miliardów zł. Nie licząc tego, że będą musiały ponieść jednorazowy koszt dostosowania się do prawa – łącznie około 1,4 miliarda zł.

Gdyby rozszerzyć wymogi na wszystkie małe i średnie firmy z wyłączeniem JDG, roczne koszty sięgnęłyby od 23 do 40 miliardów złotych. To kwota porównywalna do budżetu na program 500+.

Przeczytaj także: Krąży nad nami widmo samotności. Samotność to zagrożenie dla demokracji

troski środowiskowej i wrażliwości płciowej
Midjourney / Maciej Kochanowski

O co chodzi z tym ESG?

ESG to nowa koncepcja ukuta przez postępowe środowiska ekonomiczne. Skrót jest używany do określenia wpływu finansowych interesów korporacji na zrównoważony rozwój i etykę pracy. W myśl ESG powinno się używać niefinansowych kryteriów do oceny kondycji firmy. Jakie to kryteria? Oto one:

Environmental – jak firma dba o środowisko w zakresie:

  • zmian klimatu,
  • bioróżnorodności,
  • wydajności energetycznej,
  • jakość wody i powietrza,
  • wyczerpywania zasobów naturalnych.

Social – jak firma dba o ludzi pod kątem:

  • relacji z globalną i lokalną społecznością;
  • satysfakcji klienta;
  • różnorodności, sprawiedliwości i integracji pracowników;
  • zaangażowania kadr i relacji między nimi;
  • praw człowieka;
  • działania na rzecz instytucji charytatywnych.

Governance – jak firma dba o swoją kondycję pod względem:

  • przywództwa,
  • selekcji zarządu,
  • ochrony sygnalistów,
  • polityki płacowej,
  • strategii podatkowej,
  • darowizn i lobbingu politycznego.

Proponowane prawo pojawia się w momencie, kiedy Unia Europejska tonie w regulacjach. Chęć zmierzenia i sprawdzenia coraz to nowych aspektów działalności gospodarczej sprawia, że przedsiębiorcy, zamiast zarabiać – wypełniają kolejne druczki. Odbija się to wprost na konkurencyjności wspólnego rynku europejskiego wobec zagranicznych partnerów handlowych. 

Co się zmienia na poziomie idei?

Postępowi kapitaliści promujący ESG twierdzą, że ustępując politycznie poprawnym hasłom woke można poprawiać świat i zarazem zwiększać zyski. Ale dotychczasowa praktyka amerykańskiego rynku pokazuje, że jednak nie można. Fundusze inwestujące wyłącznie w spółki ESG notują wyniki nawet do -6,3% poniżej średniej indeksu. Z kolei te skupiające się na spółkach ideologicznie neutralnych radzą sobie ponadprzeciętnie.  

Skąd taka różnica? Przyczyn należy szukać w przemianach, które mają miejsce w pokoleniu obecnych 30- i 40-latków. To od nich wychodzi większość inicjatyw i postulatów ideologicznych. Dyrektorzy wyższego szczebla ulegają żądaniom, gdyż opór często prowadzi do sabotażu wizerunkowego. W przeszłości zdarzało się to w takich firmach jak Amazon, Hachette, Disney czy Netflix. Kadra średniego szczebla podburzała młodszych i aktywistów zewnętrznych przeciwko własnej organizacji, aby wymusić na zarządzie zgodę. 

Wskaźniki tożsamościowe i środowiskowe są względne i trudno przełożyć je wprost na pieniądze. To bardzo wygodne, gdyż pozwala tłumaczyć gorsze wyniki finansowe. Stwarza też dużą przestrzeń do manipulacji i nadużyć. Podejście biznesowe stawiające ideologię przed ekonomią nieuchronnie doprowadzi do erozji kapitalizmu, przynajmniej kształcie znanym od dwóch wieków. 

Źródło: 

Tomasz Wróblewski, „Wolność w Remoncie” 

Może cię również zainteresować:

Opublikowano przez

Maciej Kochanowski

Autor


Wychowany w Sanoku, absolwent stosunków międzynarodowych na krakowskim UJ. Od ogólniaka w stałym związku z klawiaturą. Pisał dla mediów, marketingu, sprzedaży i przyjaciół. Od 2012 stoicki obserwator świata dyplomacji, geopolityki i ekonomii, skupiony na Europie i krajach anglosaskich. Pasjonuje się handlem — szczególnie z innymi plemionami. Zainspirowany technologią blockchain, web 3.0 i algorytmami sztucznej inteligencji. Wolne chwile spędza w Skyrim albo przy Warhammerze.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.