Histeria wywołana dezinformacją? W Chińczykach narasta gniew

Rząd w Pekinie manipuluje własnymi obywatelami, aby nastawić ich przeciwko Japonii i krajom Zachodu. Wiadomości o uwalnianiu do oceanu ścieków z uszkodzonej elektrowni atomowej w Fukushimie rozzłościły Chińczyków tak bardzo, że w ostatnich dniach doszło do protestów, aktów wandalizmu i bojkotu towarów z Kraju Kwitnącej Wiśni. To kolejny przykład zastosowania dezinformacji jako broni.

Fałszywe wiadomości regularnie ukazują się w mediach Państwa Środka. Niedawno opisywaliśmy akcję dyskredytowania krajów demokratycznych. Wywieranie „cyfrowego wpływu” służy rządowi w Pekinie do utrzymania władzy oraz poparcia społecznego. Może też oddziaływać na gospodarkę. Dezinformacja to potężna broń.

Debata na temat ekologicznych konsekwencji japońskiego przedsięwzięcia jest konieczna, ale chińska akcja dezinformacyjna może ją spowolnić. Kolejne kłamstwa stają się sposobem na zarabianie pieniędzy, a zamiast rzeczowej rozmowy szerzą się nienawiść, niezrozumienie i gniew. Chaos przynosi korzyści tylko władzom w Pekinie. Warto zaznaczyć, że Fukushima jest tylko jednym z przykładów wiadomości, które mają zniechęcić Chińczyków do Japończyków. Społeczeństwo i środowisko nie mają żadnego znaczenia.

Polecamy:

Co stało się w Fukushimie?

Elektrownia atomowa w Fukushimie uległa awarii w marcu 2011 roku. Na skutek trzęsienia ziemi i tsunami doszło do stopienia się rdzeni trzech reaktorów i emisji pierwiastków promieniotwórczych do środowiska. I choć reaktory pozostają wyłączone, to i tak muszą być chłodzone. Japonia stosuje w tym celu wodę morską, która wewnątrz uszkodzonego zakładu energetycznego ulega silnemu skażeniu radioaktywnemu, a następnie jest składowana w ogromnych zbiornikach. Jednak kończy się w nich miejsce. 

Dlatego opracowano plan, który zakłada rozcieńczanie ścieków, oczyszczanie ich metodą ALPS (Advanced Liquid Processing System, zaawansowany system przetwarzania cieczy) oraz stopniowe uwalnianie tak przygotowanej wody do oceanu. Operacja ma potrwać dziesiątki lat i zdaniem części ekspertów (m.in. z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej) jest bezpieczna dla środowiska.

Problem w tym, że za pomocą ALPS nie można usunąć cząstek radioaktywnego trytu. Więcej dowiesz się z filmiku poniżej:

Japończycy chcą pozbyć się skażonej wody i będą twierdzić, że ich sposób na jej oczyszczanie i uwalnianie jest bezpieczny dla środowiska. Jednak nie ma co do tego pewności. Chińczycy będą grać tym tematem i przekonywać, że woda z Fukushimy jest toksyczna. Wpisuje się to w antyzachodnią narrację władz w Pekinie, które jednak same nie dbają o środowisko.

Japończycy nie mogą czuć się w Chinach bezpieczni?

Dwudziestego czwartego sierpnia Japonia rozpoczęła uwalniane do Oceanu Spokojnego ponad miliona ton rozcieńczonej i oczyszczonej metodą ALPS wody, która wcześniej służyła do chłodzenia reaktorów. Rozwścieczyło to Chińczyków, którzy regularnie otrzymują fałszywe informacje o akcji. Taka sytuacja jest na rękę władzom Państwa Środka.

Od stycznia tego roku rząd w Pekinie i zależne od niego media państwowe prowadzą skoordynowaną kampanię dezinformacyjną na temat ścieków z Fukushimy – wynika z raportu brytyjskiej firmy Logically, która zajmuje się analizą danych i walką z fake newsami. Antyjapońska retoryka ostatnio się nasiliła.

Propagandowe wiadomości doprowadziły m.in. do ataków na ambasadę Kraju Kwitnącej Wiśni i na japońskie szkoły znajdujące się na terenie Chin. Tokio zażądało, aby władze Państwa Środka podjęły stanowcze kroki i zapewniły bezpieczeństwo Japończykom.

Reklamy w mediach społecznościowych

Logically informuje, że na Facebooku i Instagramie pojawiły się sponsorowane posty (m.in. w językach angielskim i niemieckim) o zagrożeniach związanych z uwalnianiem ścieków do oceanów. Zapłacił za nie chiński rząd.

„Akcja jest motywowana politycznie. Treści wprowadzające w błąd nasilają oburzenie społeczne”

– twierdzi Hamsini Hariharan, która koordynuje kwestie dotyczące Chin w Logical.

Ekspertka przekonuje, że władzom w Pekinie nie chodzi o bezpieczeństwo żywności, ale o kreowanie się na światowego lidera w dziedzinie ochrony środowiska i przedstawienie krajów demokratycznych jako „trucicieli”. To hipokryzja.

„W Państwie Środka dochodziło do licznych skandali związanych z ekologią i skażonym jedzeniem”

– mówi Hariharan.

Fake newsy wywołują panikę, na której można zarobić

W chińskich mediach społecznościowych pojawiły się setki postów, które zawierały fałszywe informacje na temat uwolnienia oczyszczonej wody do oceanu. Wiele osób postanowiło zarobić na dezinformacji.

Na zdjęciach i nagraniach w sieci widzimy Chińczyków, którzy w panice kupują ogromne ilości soli. Powód? Fake newsy o tym, że sól może chronić przed promieniowaniem, lub że przyszłe dostawy będą niezdatne do spożycia.

Jedna z restauracji w Szanghaju zaczęła serwować posiłki, które miały rzekomo „zmniejszać uszkodzenia skóry” wywołane skażeniem radioaktywnym. Jest to oczywiście niemożliwe.

Chińczycy zachęcają się wzajemnie do ignorowania produktów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Skażone ma być niemal wszystko, nie tylko cała żywność, ale też kosmetyki, wyroby chemiczne, metalurgiczne i z tworzyw sztucznych.

Panika związana z akcją w Fukushimie doprowadziła do zakazu importu japońskich owoców morza. Gospodarka kraju mocno na tym ucierpi.

Wątpliwości są uzasadnione, ale dezinformacja tylko szkodzi

Przez trzydzieści lat do Pacyfiku trafi około 1,3 mln ton uzdatnionych ścieków z Fukushimy. Taka ilość wody wystarczyłaby na napełnienie pięciuset basenów o wymiarach olimpijskich. Akcja budzi wątpliwości na całym świecie, także w samej Japonii.

Podzieleni są również naukowcy. Część sądzi, że plan jest dobry i nie dojdzie do skażenia środowiska. Jest też grupa, która wzywa do prowadzenia dalszych badań, regularnych kontroli skutków przedsięwzięcia i poszukiwania innych metod oczyszczania wody.

Dezinformacja nie służy rzeczowej debacie o problemie. Rodzi za to niepotrzebne emocje, które wywołują społeczną histerię oraz prowadzą do agresji. Fake newsy mogą zaszkodzić bardziej, niż niewielkie ilości oczyszczonych ścieków, które w ciągu kilkudziesięciu lat będą trafiać do oceanu.

Zobacz też:

Czy elektrownie atomowe są bezpieczne? Debata trwa. Fot. Pixabay / Pexels

Źródło: BBC

Opublikowano przez

Rafał Cieniek

Author


Idealista wierzący w miłość, prawdę i dobro, których szuka na świecie i wokół siebie. Mimo to starający się racjonalnie patrzeć na człowieka i rzeczywistość. Od kilkunastu lat związany z mediami elektronicznymi, gdzie był autorem, redaktorem i wydawcą. Lubi być zaskakiwany nowymi odkryciami naukowców, czytać i pisać o rozwoju technologii, historii, społeczeństwie, etyce i filozofii. Ma doktorat z nauk o mediach.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.