Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Nie ma wolności i szczęścia bez przedsiębiorców. Dziwne pytanie: „Czy przedsiębiorstwa mogą wnosić prawdziwą wartość w życie społeczeństwa”? Pojęcie „prawdziwa wartość” jeszcze dziwniejsze. Co znaczy „prawdziwa” - realna, obiektywna, czy tylko taka, którą ktoś (a nawet większość) za „prawdziwą” uważa?
Nie wiem, co to „prawda”. Każdy pewnie ma swoją prawdę i każdy uważa, że ma rację. Wiem, że przedsiębiorstwa wnoszą wartość (wartości) w moje życie, a jako że jestem częścią społeczeństwa, to zapewne wnoszą i w życie społeczeństwa. Jakby nie było, to społeczeństwo to zbiór jednostek, indywidualności. Każdy z nas ma własne wartości – pewnie jedne lepsze, a inne gorsze. Społeczeństwo, w reakcji obronnej, narzuca, które są które.
Po pierwsze – jako miejsce, gdzie zarabiam na codzienny chleb, a czasami to nawet na bułkę z masłem. A więc przedsiębiorstwa wnoszą w moje życie element niezależności i stabilizacji, ratują mi życie, bo dzięki pracy, którą mi dają, mam środki do życia. Niech tą „prawdziwą wartością” będzie więc „zapewnienie życia i przetrwania”. Nawet jeśli nie jest to ich celem podstawowym, bo ich celem jest, jak najbardziej słusznie, zysk, ale dzięki temu, że łaskawie dopuszczają mnie do tworzenia tego zysku na jakimś etapie, również ja coś z tego zysku mam. Dzięki kasie wypłacanej przez przedsiębiorstwa mam siłę i ochotę na pisanie wierszy, muzyki albo na tęskne, leniwe i nieproduktywne wyglądanie przez okno. Można więc słusznie wywnioskować, że przedsiębiorstwa ratują mi moje życie każdego dnia. Spraw życia i śmierci nie wolno lekceważyć.
Po drugie – przedsiębiorstwa to ruch, energia, wieczna zmiana, wzrost, upadek, klęska, spektakularne zwycięstwo, kryzys, śmiech, płacz. Nic nie jest pewne, nic nie jest dane. Wszystko jest nieprzewidywalne. Dzisiaj przegrywasz. Jutro jesteś na szczycie. Sukces w zakłamanym tłumie pochlebców. Przegrana w samotnej, dzikiej rozpaczy i smrodzie klęski. (Tej okropnej samotności nie niweluje stała obecność wierzycieli czy komorników.) Prawdziwą wartością jest to, że przedsiębiorstwa ciągle przypominają, jaka jest ludzka dola. W tej dynamice, które zapewniają, widać jak człowiek nic nie znaczy, bez względu na to jak bardzo się wysila. Może naturalistyczne opisy w literaturze XIX wieku osiągnęły artystyczny szczyt w pokazywaniu takich dramatów, ale i współczesne nam upadki wielkich rynkowych graczy i ludzkich tragedii, w których uczestniczymy „on-line” przemawiają do wyobraźni.
Przeczytaj eseje innych zwycięzców: Czy przedsiębiorstwa mogą wnosić prawdziwą wartość w życie społeczeństwa?
Po trzecie – właśnie ten wysiłek, tę ciągłą walkę, żeby nie być śmieciem, życiowym popychadłem, żeby wywalczyć choć odrobinę więcej życiowej wolności czy choćby pozory znaczenia, żeby wywalczyć i samemu zabezpieczyć swój kawałek podłogi zawdzięczamy przedsiębiorstwom. Dają poczucie, że żyje się bardziej, bardziej prawdziwie. Nazwijmy to iluzją „indywidualizmu” czy możliwości „kierowania swoim własnym losem” czy jeszcze bardziej pretensjonalnie – „pisaniem scenariusza własnego życia”. Nawet, jeśli nam się to nie uda, to tylko ci, którzy sami są „przedsiębiorcami” (nawet jednoosobowymi firemkami) i nawet jeśli są nimi tylko „przez chwilę”, to stają się ludźmi bardziej wolnymi. Jeśli po przegranej wracają do statusu korporacyjnego pionka, to jest w ich pamięci to inne „ja”, ten głos z przeszłości, te doświadczenia, które szepczą, że poza codzienną pracowniczą frustracją jest inny świat. A jeśli już nigdy do tego kręgu przedsiębiorców już nigdy nie wrócą, to już nieodwracalnie zmniejszył się w nich poziom wewnętrznego niewolnictwa.
Po czwarte – bez przedsiębiorstw nie ma wolności, żadnej wolności. Ani tej wielkiej, globalnej, ani tej ograniczonej tylko do czyjegoś umysłu czy duszy. To nie przedsiębiorstwa jako takie, ale przedsiębiorcy – czyli poszczególni ludzie tworzą te sfery wolności. Ich przedsiębiorstwa są takie jak ci przedsiębiorcy. I dzięki Bogu są to ludzie ze wszystkimi ludzkimi zaletami i wadami. Ale mają to, czego nie mają inni – są w stanie spowodować, że ktoś chce dla nich pracować czy z nimi pracować. Mają ten dar, że inni wolą zrezygnować z części swojej osobistej wolności i podporządkować się danemu przedsiębiorstwu czy przedsiębiorcy. Nazwijmy ten dar „wizją” i odwagą, żeby tę wizję wprowadzać w życie. Posiadanie wizji nie oznacza obowiązkowego posiadania statusu intelektualisty. Intelektualne rozterki mogą hamować podejmowanie decyzji, zmniejszać dynamikę, a w konsekwencji sprowadzić ogrom nieszczęścia na wszystkich wokół.
Polecmy inny nagrodzony esej: Czy prawda, dobro i miłość obronią się same… przed AI?
Po piąte – no dobrze, ale czy za wiele nie oczekujemy od przedsiębiorstw? Czy oczekiwanie od przedsiębiorstw aktywnej promocji „prawdziwych wartości” nie jest dowodem na to, że nie mamy pojęcia, czym są przedsiębiorstwa, po co powstały i jaki jest podstawowy cel ich działalności? Przecież chodzi o zarabianie, o maksymalizację zysków, z wykorzystywaniem wszystkich prawnie możliwych rozwiązań, przy możliwie jak najszerszym stosowaniu kreatywnego myślenia. Czy oczekiwanie od przedsiębiorców „wnoszenia prawdziwych wartości w życie społeczeństwa” nie może być potraktowane jak jeszcze jeden zabieg podpowiedziany przez ekspertów od PR? A ci, którzy w to „wnoszenie prawdziwych wartości” wierzą, można by nazwać niepoprawnymi utopistami, nie mającymi pojęcia jak wygląda prawdziwe życie. Pisząc o zabiegach specjalistów od PR w kreacji pozytywnego wizerunku nie wolno zapominać o wszystkich akcjach charytatywnych organizowanych przez przedsiębiorców na rzecz ludzi ciężko doświadczonych przez los. Zawsze można powstać wątpliwość, czy taka działalność charytatywna, nagłośniona przez zaprzyjaźnione media jest jeszcze „charytatywna”, czy może to jest po prostu część biznesu jako element PR właśnie. Do tego nie taka znowu szlachetna, za jaką chciałaby uchodzić, bo co jest szlachetnego w wykorzystywaniu ludzi chorych czy starych do zwiększania zysków? Na takie zarzuty chciałoby się zapytać: „A kogo to obchodzi”? Liczy się efekt końcowy. Ważne jest to, że ktoś potrzebujący dostał wsparcie, o którym nikt inny, poza danym przedsiębiorcą nie pamiętał. A to, że ten przedsiębiorca otrzyma nagrodę w postaci pozytywnego PR czy choćby osobistego samozadowolenia trwającego nawet tylko dni parę, jest wpisane w samą konwencję działalności charytatywnej. Proponuję skierować krytykę wobec niewydolnego systemu opieki socjalnej, która stwarza warunki dla działań pomocowych organizowanych przez biznes.
Po szóste – nie oczekujmy, że przedsiębiorcy, po to, żeby wnosić „prawdziwe wartości” powinni być zawsze rycerzami bez skazy i szlachetnymi damami. Paradoksalnie, naiwność jest często błędnie określana jako uczciwość. Pamiętajmy o głównej cnocie przedsiębiorców, jaką jest właśnie „przedsiębiorczość”. Naiwny przedsiębiorca przyniesie zgubę nie tylko sobie, ale również wszystkim tym, którzy związali z nim swój los jako pracownicy czy kontrahenci. Przedsiębiorczość jest właśnie jedną z tych wartości (miejmy nadzieję, że „prawdziwych”), które każdy przedsiębiorca, i duży, i średni, i mały, wnosi w społeczeństwo. Przedsiębiorczość – pomysły, kontrowersje, rywalizacja, twórcze napięcie i to wieczne pragnienie, żeby na nowo wynaleźć coś na miarę koła albo chociaż zwycięskiego rywala Coca-Coli. Przecież alternatywa przedsiębiorczości – codzienna stagnacja przy zakurzonym biurku i jeszcze bardziej zakurzonym laptopie doprowadzi nas wszystkich do głodu i nędzy. Przedsiębiorcy to ludzie, którzy zabierają nam część naszych wolności, po to, żeby oni, przejmując z nas wszystkie ryzyka związane z przedsiębiorczością, mogli się delektować „bezpieczeństwem socjalnym” i „umową o pracę” oraz „wczasami pod gruszą”. My – nie przedsiębiorcy uderzmy się w piersi, przyznajmy, że jeżeli przedsiębiorcy powinie się noga, to my nie będziemy mieć oporów, żeby go zniszczyć, dochodzić wszystkich naszych bardziej lub mniej wirtualnych praw, bo „on jest zły i nieudolny”, a my jesteśmy „biedni i wiecznie pokrzywdzeni, i dlatego nam się należy”. Będziemy się również z takiego przedsiębiorcy śmiać. Wstaniemy od tego swojego zakurzonego biurka, będziemy odczuwać chorą satysfakcję oglądając „komornika w akcji” przejmującego samochód wczorajszego przedsiębiorcy. Ba, nawet poczujemy się lepsi i mądrzejsi. Rzucimy teksty w stylu: „Sam sobie winien”. I przez jakieś kolejne dwie godziny, będziemy uniesieni tą naszą moralną wyższością i przekonani o słuszności naszych życiowych wyborów.
Warto przeczytać zwycięski esej: W poszukiwaniu straconego sensu
Po siódme – tyle tylko, że to nasze podłe i jakże typowe zadowolenie z tego, że „wrednemu kapitaliście się nie udało” będzie trwać relatywnie krótko. A przedsiębiorca, jeśli rzeczywiście ma w sobie taką siłę, której nie zniszczą niepowodzenia i wrogie zewnętrzne siły, to po jakimś okresie załamania, na nowo podejmie próbę prowadzenia działalności gospodarczej. Prawdziwy przedsiębiorca nigdy nie odnajdzie się w charakterze „pracownika najemnego”. Będzie próbować, od zera. Nie wiadomo, czy dojdzie na szczyt. Ale sama droga na szczyt daje ogromną satysfakcję. Czy przedsiębiorca, poprzez swoje przedsiębiorstwo, to współczesne ucieleśnienie idei/mitu „człowieka wolnego”, „niezwyciężonego”?
To właśnie przedsiębiorcom zawdzięczamy to, że ten mit trwa i ciągle przyciąga nowych kandydatów do sukcesu.
Refleksja osobista – obecnie pracuję na etacie jako dumny pracownik, ale wcześniej prowadziłam własną firmę jako „jednoosobowy podmiot gospodarczy” (a więc jakby nie było pełnoprawny przedsiębiorca – i nikt mi tego miana nie odbierze). Tych prawie 10 lat, kiedy prowadziłam swoją własną niedużą firmę, to były najszczęśliwsze, najlepsze lata mojego zawodowego życia. Teraz każdy dzień jest ucieczką przed beznadzieją, a wtedy każdy dzień dawał tyle energii (co nie znaczy, że zawsze radości – bo to by była nieprawda). Energia to dla mnie wehikuł szczęścia.
Tak więc tą „najważniejszą, prawdziwą wartością wnoszoną przez przedsiębiorstwa w życie społeczeństwa” jest zwiększanie poziomu wolności i szczęścia.
Powyższy esej zdobył wyróżnienie w kategorii Ekonomia w konkursie Holistic News.
Tekst publikujemy w wersji oryginalnej, bez redakcyjnych ingerencji.
Wszystkie eseje konkursowe znajdziesz TUTAJ.
Polecamy: Odwieczni adwersarze. Ten konflikt jest nie do rozstrzygnięcia?