Jak powinna wyglądać szkoła marzeń? Holistyczna edukacja może zmienić świat

Przedstawiciele Holistic Think Tank (HTT) spotkali się z zaangażowanymi nauczycielami i aktywistami edukacyjnymi, by porozmawiać o holistycznej edukacji i Programie Edukacyjnym IDS.

Dr Justyna Kopczyńska, dyrektorka Holistic Think Tank: Jak zmienić edukację tak, żeby w szkole była przekazywana nie tylko wiedza przedmiotowa, ale również – najcenniejsze dla rozwoju młodego człowieka wartości? Jak sprawić, żeby dzieci darzyły się szacunkiem, potrafiły ze sobą współpracować, by nie było między nimi przemocy i nieporozumień? 

Piotr Walda, nauczyciel historii ze szkoły publicznej w Warszawie: Zacząć od siebie. Ja w pierwszej kolejności uważam się za wychowawcę, dopiero potem za nauczyciela. Spójrzmy na dziecko jak na partnera – nie na kogoś, na kogo możemy pokrzyczeć albo którego możemy do czegoś zmusić.

Michał Dziuda, pomysłodawca i inicjator Holistic Think Tank: To prawda: trzeba wymagać przede wszystkim od siebie. Bez względu na to, czy jest się nauczycielem, czy biznesmenem. Nadrzędnym celem przedsiębiorstwa, które reprezentuję, jest działalność społeczna. Nie biznes. Nie zyski. Zyski są jedynie środkiem do realizacji celów społecznych. Jeśli mówimy o działalności społecznej i biznesowej, zmiana powinna zacząć się od samych przedsiębiorców, a jeśli mówimy o edukacji – analogicznie, od nauczycieli.

Aleksandra Kujawska z Fundacji Kościuszkowskiej, nauczycielka z Saskiej Szkoły Realnej w Warszawie: W szkole, w której pracuję, realizujemy specjalizację społeczno-biznesową. Czasem ktoś się dziwi: Co ma działalność społeczna do biznesu? Odpowiadam wtedy: Jeśli ktoś chce iść do biznesu, musi wiedzieć, czym żyje świat, musi być wrażliwy społecznie. Dobry przedsiębiorca to taki, który zna potrzeby społeczne. Całkowicie się zgadzam: wymagać powinniśmy przede wszystkim od siebie.

Dr Joanna Górecka ze szkoły No Bell w Konstancinie-Jeziornej, polonistka, działaczka edukacyjna, twórczyni programów edukacyjnych: Jeżdżę po różnych szkołach i czasem słyszę: Tobie łatwo mówić, bo pracujesz w szkole prywatnej, u nas się nie da. Owszem, reprezentuję szkołę prywatną, ale wcześniej 12 lat przepracowałam w szkole publicznej. Znam ograniczenia takich placówek. Ale wiem też, że najważniejsza zmiana – to ta, która zachodzi w podejściu nauczyciela. To jest najważniejsze. Jeśli będzie nas więcej, to nam się uda. Uda nam się stworzyć lepszą szkołę.

Nauczyciel mistrzem

Justyna Kopczyńska: Ta tradycyjna jest budowana na hierarchicznej relacji nauczyciel-uczeń. Autorytet nauczyciela przez lata był oparty na wiedzy, do której dostęp przestaje być dzisiaj unikatowy. Teraz każdy uczeń jest w stanie w ciągu kilku sekund wyszukać dowolne hasło w internecie. Dlatego Holistic Think Tank zwraca uwagę na potrzebę kształtowania kompetencji krytycznego myślenia, analizowania źródeł, odpowiedzialnego szukania informacji. 

Michał Dziuda: Nauczyciel powinien być mistrzem, ale nie takim, który sam siebie nim mianuje, budując swój autorytet na rzekomej nieomylności i wszechwiedzy. Autorytet mistrza płynie z czegoś innego: z charyzmy, z umiejętności komunikacji i prowadzenia lekcji w taki sposób, by uczniowie czerpali z nich radość i satysfakcję. Niestety, nauczycieli z charyzmą jest mało. Za mało.

Aleksandra Kujawska: Podkreśliłabym, że szkołę tworzą też rodzice. Dla mnie szkoła to trójkąt: uczniowie, nauczyciele, rodzice. Relacje między nimi są niezwykle ważne. Byłoby optymalnie, gdyby wszyscy – rodzice, uczniowie, nauczyciele – spotykali się czasem, żeby porozmawiać. Nie tylko wtedy, gdy pojawia się problem. Niestety, w polskiej szkole bardzo rzadko można zaobserwować dialog, a już szczególnie trójstronny. Brałam udział w rozmowach w takich trójkątach – na przykład dotyczących wyboru studiów, przed maturą – i bywało, że podczas nich rodzic pierwszy raz słyszał, że jego dziecko tak naprawdę nie chce iść na medycynę, że ma inne pomysły na życie, że najchętniej zrobiłoby sobie rok przerwy i boi się o tym powiedzieć w domu, bo wszyscy mają wobec niego oczekiwania. Szkoła powinna być miejscem dialogu, miejscem relacji.

Trójstronny dialog

Justyna Kopczyńska: A jak to wygląda w szkole, w której Ty pracujesz? Czy ten trójstronny dialog ma miejsce?

Aleksandra Kujawska: Tak. W naszej szkole raz w miesiącu organizujemy śniadania z uczniami i rodzicami. Mamy zasadę, że podczas tych nieformalnych spotkań rozmawiamy o wszystkim, ale nie o ocenach. Rozmawiamy o tym, kto co lubi jeść, kto upiekł pyszny chleb, jakie znamy przepisy na udany pasztet czy bułeczki cynamonowe. Czy to jest szkoła? W moim przekonaniu tak. To są małe kroki, by budować więź, by ludzie czuli się odpowiedzialni za to, co wspólnie tworzą.

Justyna Kopczyńska: A przecież właśnie tych wartości powinna uczyć szkoła. W opracowanej przez Holistic Think Tank liście – ale również w scenariuszach IDS-u, które w tym momencie są już pilotażowo implementowane – silnie wybrzmiewa potrzeba budowania przez szkołę wspólnotowości, odpowiedzialności społecznej, wzajemnego szacunku i zaufania.

Michał Dziuda: W naszym przekonaniu celem szkoły jest to, aby dzieci nauczyły się jak najwięcej o sobie samych. Nie o równaniach różniczkowych, nie o biologii komórki. To są rzeczy, które można łatwo sprawdzić. Dużo trudniej jest poznać siebie. Chcemy zmienić szkołę w tym kierunku. W przyszłym roku bardzo mocno będziemy pracować nad promowaniem i rozpowszechnianiem naszej idei. Chcemy przyciągnąć jak najwięcej charyzmatycznych, zaangażowanych nauczycieli, którzy myślą podobnie jak my. Musimy się zjednoczyć i wyznaczyć wspólny cel, a potem wprowadzać go w życie.

Małgorzata Nowakowska z fundacji Life Skills, nauczycielka fizyki: Moją uwagę przykuło sformułowanie: wspólny cel. Każdy nauczyciel ma trochę inne cele, inne priorytety, dla każdego z nas różne rzeczy są ważne. Ale wszyscy, jak tu siedzimy, marzymy o szkole, która w centrum stawia ucznia. Nie oceny, nie rankingi, nie testy, a człowieka. O szkole, która uczy współpracy, ciekawości, umiejętności komunikacji. Wierzę, że uda się sformułować wspólny cel, który będzie w zgodzie z wartościami i celami poszczególnych nauczycieli.

Michał Dziuda: Tak, to kluczowe. Jeśli będziemy szli pod jednym sztandarem – oczywiście na bardzo różne sposoby i w różnych okolicznościach – możemy osiągnąć to, o co nam chodzi.

Zmiany już zachodzą

Justyna Kopczyńska: To brzmi jak utopia, ale ta zmiana już zachodzi. Joasiu, widzieliśmy Twoje scenariusze IDS-u, braliśmy udział w prowadzonych przez Ciebie lekcjach. Jesteś nauczycielką języka polskiego, ale podczas zajęć przekazujesz wszystkie wartości z listy CPUS. Jak to robić? Jak uczyć holistycznie?   

Joanna Górecka: Zapomnieć o wszystkim, czego uczyliśmy się do tej pory. Przede wszystkim: zrezygnować z podręczników. Spalić. Wyrzucić. Podeptać. Podręcznik to proteza, którą dostają i nauczyciele, i uczniowie. Potem wszyscy siedzą, otwierają go na stronie 34, patrzą na zadanie numer trzy. Wiemy z neurobiologii – która przecież mocno się rozwija – że każdy człowiek po 10–15 minutach wykonywania monotonnej, powtarzalnej czynności traci koncentrację. Dziecko czy dorosły, nie ma znaczenia. Nasz mózg zwyczajnie się „wyłącza”. Kolejna sprawa: zrezygnować z oceny sumującej. Oceny działają stygmatyzująco: uczeń, który raz znajdzie się w szufladce, najpewniej już nigdy się z niej nie wydostanie. Wiem po sobie: przez problemy z matematyką nauczyciele przez całą szkołę podstawową uważali mnie za głupią. Kiedy zrobiłam doktorat, wróciłam do swojej szkoły, żeby zapytać: To ja, pamiętacie, jaka byłam głupia?

Piotr Walda: Ja od lat walczę w swojej szkole o to, by nie stawiać ocen. Walczę i przegrywam. Gdy zaproponowałem innym nauczycielom z mojej szkoły odejście od ocen cząstkowych, to odpowiedzieli, że nie chce mi się pracować, bo nie chce mi się stawiać ocen. Przegrywam zresztą nie tylko z kolegami z pracy. Przegrywam też z rodzicami. Czasem długo tłumaczę rodzicom, czego dziecko się nauczyło, co umie, nad czym powinno popracować. Na koniec i tak pada pytanie: No, ale jaką będzie mieć ocenę?

Aleksandra Kujawska: A przecież bardziej precyzyjna, niestygmatyzująca i motywująca jest informacja zwrotna. My w naszej szkole z nią pracujemy.

Polecamy:

Informacja zwrotna

Justyna Kopczyńska: W jaki sposób?

Aleksandra Kujawska: Informacja zwrotna wskazuje, co potrzeba, żeby iść dalej. Nauczyciel pisze: tu widzę efekty, to jest opanowane, ale nad tym tematem przydałoby się jeszcze popracować. Jeśli dziecko przyswoi konkretny zakres materiału, nauczyciel potem zaznacza, że widzi efekty. Informacja zwrotna, w przeciwieństwie do oceny, jest dialogiem. Moje dziecko przez cztery lata pracowało w ten sposób. Na koniec wydrukowaliśmy wszystkie informacje zwrotne, które dostało przez ten czas. To była dosłownie książka o jego rozwoju. Piękna opowieść o młodym człowieku rozwijającym się w szkole i nauczycielach, którzy go obserwują i wspierają. Informacja zwrotna jest czymś, co obejmuje również pedagogów, nie tylko uczniów. My, jako kadra nauczycielska, mocno się szkoliliśmy, jak z nią pracować. Również jak pracować z rodzicami – właśnie po to, żeby uniknąć niezrozumienia czy wątpliwości z ich strony.  

Justyna Kopczyńska: Joasiu, czy jest jeszcze jakiś obszar w holistycznej edukacji, na który chciałabyś zwrócić uwagę?

Joanna Górecka: Oddanie władzy i odpowiedzialności uczniowi. Nauczyciel tworzy przestrzeń, ale równocześnie jest partnerem. Staramy się uniezależnić dziecko od nauczyciela – tak, żeby mogło samo się sprawdzić lub żeby pomagały mu w tym starsze dzieciaki. Nauczyciel powinien być ostatnią instancją, do której zwraca się uczeń, mając trudności np. z wykonaniem zadania.

Przyjechali do nas nauczyciele ze szkoły publicznej w Elblągu, aby przyjrzeć się, w jaki sposób pracujemy. Byli zdziwieni: Przecież to proste. Trzeba tylko zmienić nawyki, wyzwolić się z nich. Nawet małe zmiany przynoszą bardzo korzystne efekty. Weźmy układ ławek w klasie. Jeśli młody człowiek przez kilkanaście lat siedział w ławce, oglądając plecy kolegów, to jak on ma samodzielnie myśleć? O jakiej współpracy my mówimy? A przecież to bardzo łatwo zmienić. Wszystko da się zmienić.

Oceny – samo zło?

Edyta Kłeczek, historyczka i nauczycielka języka angielskiego ze szkoły podstawowej w Brzeźnicy: Nie tylko w szkołach publicznych – jeszcze w szkołach takich, w jakiej uczę ja, wiejskich – to bywa trudne. Moja walka przenosi się więc na pole projektów i zajęć dodatkowych, zajęć kreatywnych. Natomiast jeśli chodzi o zwykłe lekcje, to niestety muszę uczyć „pod testy”. Jeśli miałabym znaleźć sposób, który umożliwiłby zmianę na większą skalę, to usunęłabym rankingi. Rankingi, testy, oceny – to dla mnie samo zło. Mam też przeświadczenie, że zmiana musi wydarzyć się u podstaw, a przynajmniej być wzmacniana przez oddolne inicjatywy, takie jak nasza.  

Justyna Kopczyńska: Ale ty, jak widziałyśmy, uczysz bardzo interdyscyplinarnie.

Edyta Kłeczek: Bardzo się staram. Weźmy miniony tydzień, on był bardzo interdyscyplinarny. Mieliśmy u siebie szkołę partnerską ze Słowenii. Prowadziłam zajęcia po angielsku o Powstaniu Warszawskim, uczyliśmy się na podstawie piosenki Sabatonu, przygotowałam słowniczek polsko-słoweńsko-angielski, była masa interdyscyplinarnych rzeczy. Wczoraj był outdoor learning; nasi podopieczni przygotowali Drogę Królewską dla uczniów ze Słowenii, zorganizowaliśmy wspólne gotowanie. Uczniowie, zaangażowani w takie projekty, sami uczą się w domach, mimo że ja ich o to nie proszę. Ich rodzice są w szoku. Podczas innych zajęć, z podstaw zakładania biznesu, moi uczniowie pracowali z botem ChatGPT, tworząc menu do „zakładanej przez siebie” restauracji sałatkowej. Potem z własnej inicjatywy chcieli te sałatki przygotować. To był ich pomysł.

Aleksandra Kujawska: To jest świetne podejście. Pięknie oddajesz uczniom sprawczość. A kiedy oni widzą, że za coś odpowiadają – bardziej im zależy, a rozwój staje się przyjemnością.

Edyta Kłeczek: Widzę, jak to podejście działa, jakie czyni cuda. Tylko to wszystko robię w ramach zajęć kreatywnych. To są przerywniki, nie norma. Chciałabym, żeby tak wyglądała codzienność szkolna, żebyśmy każdego dnia mogli skupić się właśnie na tych kompetencjach, kreatywnie uczyć się ciekawości, sprawczości, współpracy, odpowiedzialności.

Skąd czerpać inspiracje?

Justyna Kopczyńska: Skąd czerpiesz inspiracje do prowadzenia tych zajęć?

Edyta Kłeczek: Uczę się od innych, podglądam, zastanawiam się, co warto wdrożyć do swojej pracy. Interesuję się, jak działają inne szkoły, również za granicą. Dużą inspiracją jest dla mnie nasza szkoła partnerska ze Słowenii. Malutka, wiejska szkoła, która kilka lat temu całkowicie zmieniła swoje podejście do edukacji. Oddali odpowiedzialność uczniom. Początkowo było im trudno: rodzice i dzieci nie chcieli tego zaakceptować. Wszyscy boją się zmian, wyjścia ze swoich stref komfortu – to tkwi głęboko w nas, taka jest ludzka natura. Ale przecież edukacja to zmiana. Wieczne budowanie siebie na nowo. Próbowanie nowych rzeczy, poszerzanie perspektyw.

Po początkowych trudnościach ta słoweńska szkoła zaczęła działać świetnie. Każda lekcja jest przygotowana w taki sposób, aby nauczyciel nie przeznaczał na mówienie więcej niż 20 procent czasu. Jeśli uczniowie mają z czymś problem, nauczyciel nie jest pierwszą instancją, najpierw pytają rówieśników. Początkowo rodzicom wydawało się, że jeśli nauczyciel nie mówi w trakcie lekcji, to znaczy, że nic nie robi, nie pracuje. Teraz widzą, że to kompletnie nie tak. Nauczyciel starannie przygotowuje lekcje, ale oddaje uczniom sprawczość, bo w ten sposób oni się rozwijają.

Michał Dziuda: Jeśli nauczyciel oddaje dzieciom głos, to one są aktywne, zaciekawione. I to one decydują, co z tej lekcji wyniosą.

Piotr Walda: To jest świetne podejście. Nauczyciel, być może wbrew powszechnemu postrzeganiu, musi do takiej lekcji przygotować się jeszcze dokładniej. Przygotowanie do lekcji jest kluczowe. Ja zawsze zadaję sobie pytanie: Czy ja na swojej lekcji będę się nudził? Bo jeśli ja będę się nudził, to tym bardziej uczniowie. A tego chcemy uniknąć. Chcemy pogrzebać szkołę, która zanudza. Kolejna rzecz: świetnie sprawdza się podsumowanie lekcji przez same dzieci.

Kampus z Pszczyny

Justyna Kopczyńska: Zwrócę się teraz do reprezentantek placówki Kampus z Pszczyny, która jest dość nietypowym miejscem. Jak ono powstało i czy udaje się Wam budować w nim te wartości, o których dzisiaj mówimy?

Anna Ochman-Pasternak, jedna z dyrektorek placówki Kampus z Pszczyny: Tak. Może zacznę od początku: nie jestem nauczycielem. Jestem rodzicem, w którym w pewnym momencie narosło wzburzenie i niezgoda na to, co dzieje się w szkole. Patrzyłam, jak w moich dzieciach umiera ciekawość świata. Jak przestają lubić szkołę, mimo że zaczynały ją pełne zapału i radości. Zabrałam je wtedy na edukację domową, ale też zaczęłam budować społeczność ludzi edukujących dzieci w domach, chcących od szkolnictwa czegoś innego. W trakcie lockdownu założyliśmy kooperatywę, rodzaj pracowni, w której wspólnie zajmowaliśmy się dziećmi i uczyliśmy je.

Ponieważ chciałam, żeby prowadzenie zajęć było bardzo interdyscyplinarne i bazujące na wartościach, zaczęłam szukać ludzi z okolic Pszczyny, którzy są wariatami edukacyjnymi, ale też: potrafią dzieci uczyć. Tak trafiłam na szaloną Anię, nauczycielkę języka polskiego i filozofii. Ania bardzo pomagała w pracowni, tworzyła z dziećmi teatr, uczyła języka polskiego w kreatywny sposób. Tak zaczęła się nasza droga. Kampus stworzyłyśmy wspólnie: mamy przedszkole Montessori, szkołę podstawową, gdzie dzieci są w klasach mieszanych wiekowo, a od tego roku zaczęłyśmy prowadzić też liceum. Nie uczymy na bazie podręczników. Nie mamy ocen cząstkowych.

Holistyczne podejście

Anna Masny, jedna z dyrektorek i nauczycielka placówki Kampus w Pszczynie: Bazujemy na holistycznym ujęciu edukacji, o którym wszyscy dziś tu mówimy. Dziecko musi być w centrum. Osoby, które z dziećmi przebywają, muszą to lubić, muszą od dzieci czerpać, nie tylko coś im przekazywać. Ja jestem idealistką, stąd zwróciło moją uwagę słowo „walka”. Ja nie walczę. Robię swoje: to, co czuję, że jest dobre i co widzę, że działa. Co pozwala wzrastać i dzieciom, i nam. Długo z Anią myślałyśmy, jak pogodzić wsparcie emocjonalne z rozwojem intelektualnym dzieci, żeby znajdowały swoje mocne strony, widziały, w jakim kierunku podążać – ale też, żeby rozwijały się jako ludzie, uczyły się wrażliwości, były wierne, umiały rozpoznawać siebie. Nasze dzieci są często konfrontowane ze sobą, z nami, uczymy je sztuki dialogu, pracujemy na wartościach „Porozumienia bez Przemocy”.

Szukając ludzi, którzy będą w naszej szkole pracować, założyłyśmy, że muszą mieć podobny system wartości do naszego. I przede wszystkim, że my musimy ich wykształcić, dać im podwaliny, narzędzia – bo ci ludzie często mieli podobny system wartości, ale wcześniej nie uczyli w ten sposób lub robili to intuicyjnie. My inwestujemy, edukujemy siebie jako środowisko, jako zespół. Dużo od siebie wymagamy. Pracujemy w kulturze superwizji, żeby uczyć dzieci wglądu w siebie i oceniania swoich kompetencji: gdzie jestem, dokąd zmierzam, co mi wychodzi, a co nie, jakie przeszkody napotykam. Dużym wsparciem jest dla nas tutoring szkolny.

Czym jest tutoring?

Dr Justyna Kopczyńska: Na czym on polega?

Anna Ochman-Pasternak: Każde dziecko ma u nas swojego tutora. Tutor opiekuje się czworgiem, maksymalnie pięciorgiem uczniów, z którymi pracuje przez cały rok. Uczniowie sami wybierają tutora, ale mogą go po roku zmienić, do czego ich zresztą zachęcamy.

Anna Masny: Cudowne jest, że nauczyciele też są w tym procesie, mają wgląd w siebie, uczą się innej roli, trudnej sztuki słuchania i dawania przestrzeni uczniowi. Dziecko musi mieć możliwość podążania w swoim kierunku, korzystać ze swoich mocnych stron, a nie uczyć się wszystkiego. Lekcja to przestrzeń, gdzie uczeń znajduje swoją ścieżkę.

Anna Ochman-Pasternak: Pracujemy projektowo, żeby uczyć dzieci pracy zespołowej. W tych projektach zawsze ktoś inny jest liderem, zespoły się zmieniają, więc dzieci uczą się pracować z różnymi osobami. Plan jest tak ułożony, że niektóre zajęcia są dłuższe, inne krótsze, są projekty, łączymy przedmioty. Np. klasy 4–5 (dwa roczniki połączone) przez dwa tygodnie mają projekt historyczny, a np. 6–7 przyrodniczy. Uczniowie, po dwóch tygodniach zanurzenia się w danej dziedzinie, pamiętają więcej, ale też mogą się rozwinąć, odkryć, czy dany temat ich interesuje.

Michał Dziuda: Zazdroszczę Wam. Ja chodziłem do innej szkoły.

Aleksandra Kujawska: Chyba wszyscy myślimy o szkole, do której sami chcielibyśmy chodzić.

Dowiedz się więcej:

Fot.: Anastasiya Gepp / Pexels

Opublikowano przez

Maria Mazurek

Autorka


Jest dziennikarką z wieloletnim doświadczeniem. Wielokrotnie zajmowała się na łamach prasy tematami naukowymi. Autorka publikacji popularnonaukowych (pisanych m.in. z prof. Jerzym Vetulanim) i edukacyjnej serii książek dla dzieci. Od 2021 roku pracuje dla Holistic Think Tank.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.