Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Wikipedia definiuje Jediizmm, czyli religię Jedi, jako jeden z tak zwanych nowych ruchów religijnych, którego źródła odnajdujemy w uniwersum Gwiezdnych Wojen. To jednak dość wątpliwa prawda. Mitologiczne credo Jedi jest tak stare, jak najstarsze mitologie świata i to za ich sprawą znalazło wyraz w trylogii Georga Lucasa. Poszukajmy tych źródeł.
George Lucas to człowiek, który w 1977 roku zawładnął zbiorową wyobraźnią światowej pop-kultury. W tym właśnie roku na ekranach kin pojawiła się – jak już dziś wiemy – czwarta część sagi „Gwiezdne Wojny”. Do starć ciemnej z jasną stroną mocy i do pojawienia się w tej kultowej serii mitologicznych postaci zapewne by wcale nie doszło, gdyby nie Joseph Campbell. To jeden z najwybitniejszych teoretyków mitu, światowej sławy amerykański religioznawca, badacz i antropolog kultury.
Lucas nigdy nie krył, że zaciągnął ogromny intelektualny dług wobec Campbella, którego mitoznawcze prace stanowiły podstawę stworzenia uniwersum Gwiezdnych Wojen. Reżyser zaprosił amerykańskiego antropologa na specjalny pokaz gwiezdnej sagi.
W książce „Potęga mitu: rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem” czytamy, że ten wręcz rozkoszował się odkrywaniem starożytnych tematów i wątków mitologicznych w filmie. Podczas tych właśnie odwiedzin Joe, zachwycając się wyczynami i niebezpiecznymi przygodami Luke Skywalkera, ze szczególnym ożywieniem mówił o tym, że Lucas „tchnął zupełnie nowego i potężnego ducha” w klasyczną opowieść o bohaterze.
Skywalker, Darth Vader, Han Solo, Obi-Wana Kenobi oraz bez mała wszystkie postacie przedstawione w „Gwiezdnych Wojnach” to współczesne emanacje toposów bohatera wytworzonych przez wyobraźnię mitologiczną. Kosmiczna saga Lucasa to właściwie opowieść wpisująca się w formułę drogi, podróży, niebezpieczeństwa i wyzwania walki samego z sobą.
Łatwo znaleźć analogie między przygodami bohaterów Star Wars a wyzwaniami, z którymi zmierzyli się dzielni mężowie opisani przez Homera w Iliadzie i Odysei. Śmiałość i porywczość Achillesa, czy spryt Odyseusza przywodzi na myśl zawadiackość Hana Solo, czy przenikliwość Obi-Wana. Luke Skywalker niczym skandynawski heros Sigurd, zabójca smoka Fanira, mści się na swoich prześladowcach, sługach „ciemnej strony mocy”.
Polecamy: Które postacie fikcyjne najbardziej wpłynęły na dzieje świata i dlaczego?
Odwaga, brawura, chęć rewanżu, obrona pokrzywdzonych, ukaranie złych – to podstawowy i zarazem obowiązkowy pakiet bohaterów wszechczasów. Na wszystkich szerokościach geograficznych oraz we wszystkich kulturach. Jednak zanim śmiałek stanie się nadczłowiekiem, musi zmierzyć się z sam ze sobą, pokonując wewnętrzne zło. W godzinie próby nie wolno zawieść przyjaciół. Tak jak też nie zawodzi Han Solo w finałowym ataku na Gwiazdę Śmierci z Nowej Nadziei, kiedy to przychodzi z pomocą Lukowi.
Do tego kwestia kluczowa dla mitologicznego toposu: upadek i odrodzenie herosa. W gwiezdnej sadze to nikt inny jak postać Lorda Dartha Vadera.
Główną osią narracji w uniwersum Gwiezdnych Wojen jest temat antytezy „światła” i „ciemności”. Jest to topos regularnie występujący w kosmopolitycznym ruchu gnostyckim, który zorganizowany był za sprawą przejawów synkretycznej duchowości świata starożytnego. Tak powstawały sekty religijne przedchrześcijańsko-żydowskie i hellenistyczno-pogańskie.
Centralną ideą tej wrażliwości było poszukiwanie wiedzy (od greckiego słowa gnosis – wiedza). Miała ona umożliwić uwolnienie i odrodzenia człowieka w pełnym spektrum doświadczenia duchowego.
Przypomnijmy sobie Anakina Skywalkera, dziecko odnalezione na planecie Tatooine, który miał być potencjalnym zbawcą Galaktyki. Tym, który przywróci równowagę mocy. To on jest bohaterem tragicznym. Poznajemy go jako „nadzieję na zbawienie”, obserwujemy jego duchowy rozwój i podziwiamy heroiczne wyczyny. Ostatecznie jesteśmy świadkami upadku w ciemność i odrodzenia w postaci złowieszczego Dartha Vadera. Bohater Lucasa niczym Odyseusz jest zabawką w rękach nadprzyrodzony sił, jest rozdzierany przez jasną i ciemną stronę mocy – zaryzykujmy gnozę.
Tak, jak w piekielnym Lucyferze, który niósł światło, tak w młodym Anakinie pokładano wielkie oczekiwania. Książę ciemności, zgubiony swoją pychą upada i nie ma dla niego nadziei na odkupienie. A przede wszystkim on sam jej nie pragnie. Jednak Lucas sięga tutaj po element mitologii wschodu, eksploatowany także przez Karla Gustawa Junga w jego antologii filozoficznej.
To motyw, w którym nie ma czystego zła i czystego dobra. Wbrew skrajnemu dualizmowi gnostyckiemu Lord Vader nie jest pogrążony w bezgranicznej ciemności. Na dnie jego serca tli się iskra dobra, którą jego syn Luke w nim roznieca, dając mu możliwość odkupienia. Ten motyw to dobrze zinternalizowana przez kulturę zachodu komplementarność Yin i Yang. To centralne pojęcie filozofii chińskiej i taoizmu dla euro-atlantyckiego świata wyraża przekonanie, że w każdym czynie złym jest trochę dobra, a w dobrym obecne jest ziarno zła. Życie polega na budowaniu balansu pomiędzy tymi przeciwstawnymi siłami.
To nic innego jak credo Zakonu Jedi – równowaga. Nie ma wątpliwości, że Lucas pełnymi garściami czerpał z filozofii Dalekiego Wschodu. Mistrz Yoda to przecież buddyjski mnich pogrążony w ciągłej kontemplacji.
Galaktyka, w której przeżywają swoje przygody postacie z uniwersum Star Wars, jest przesycona Mocą. Źródeł takiego scenariusza możemy szukać nie tylko w mitologicznych wyobrażeniach, ale to także nieodzowny element filozofii przyrody – od starożytności aż po epokę romantyzmu. W myśl tej idei natura istnieje dzięki obecnej w niej żywotnej sile, która ją spaja i podtrzymuje w trwaniu. To starożytna koncepcja filozoficzna nazywana hylozoizmem.
Zobacz też: Czy potrafimy jeszcze oglądać filmy?
Lucas dodaje do niej możliwość panowania nad Mocą i za jej sprawą zarządzania światem materialnym. Jednak sięgnięcie po takie narzędzie wymaga przejścia przemiany duchowej, treningu, koncentracji, samodyscypliny i czystego serca. To elitarna ścieżka wtajemniczenia, której wymogiem jest zanegowanie tego, co oczywiste dla przeciętnego człowieka.
Można to odczytać jako ukłon w stronę „mitu jaskini” Platona, który paradoksalnie wyznaczył w filozofii początek epoki, w której porzucono styl myślenia mitologicznego. W myśl podtrzymania komplementarności dobra i zła kandydat na oświeconego, czyli w Star Wars rycerza Jedi, można wybrać łatwiejszą drogę osiągnięcia Mocy poprzez przejście na ciemną stronę.
To już znamy, upadek superbohatera, bunt Lucyfera wobec Boga, uczynienie z mroku źródła mocy. Jak powiedział Fryderyk Nietzsche:
Chcenie stania się silniejszym w każdym centrum siły jest jedyną rzeczywistością – nie samo zachowanie, lecz przyswajanie, chcenie stania się panem, stania się czymś więcej, stania się silniejszym.
Potęga mitów polega między innymi na tym, że dostarczają uniwersalnych toposów, które nie tylko działają na wyobraźnię człowieka, ale dają się też doskonale adaptować do różnych kontekstów i sytuacji. Gwiezdna saga Lucasa jest wspaniałym dowodem na to, jak te prastare uniwersa wciąż pozostają w doskonałej kondycji.
Współczesny człowiek odmienia mitologiczne schematy na różne sposoby. Aktualizując ich formułę do czasu, w którym żyje, szukając w micie pocieszenia, wyjaśnienia, usprawiedliwienia i zabawy. Czasem w swojej ignorancji wyważamy otwarte drzwi, opowiadając o współczesnych herosach tak, jakby ich historie nie zostały już opowiedziane.
Jedna z prac Campbella nosi tytuł „Bohater o tysiącu twarzy”, w której analizuje wielowymiarowość eposów bohaterskich, ukazując ponadczasowość tych wizji. Nic dziwnego, że te mityczne figury przebrane w rycerzy Jedi mają swoich współczesnych wyznawców i fanów. Palingeneza mitu sama w sobie jest gwiezdną sagą, wędrówką bohaterów, których twarze się nie starzeją i ciągle są aktualne.
Dowiedz się więcej: