Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Mniejszości etniczne i narodowe dopominają się o swoje prawa i możliwość zachowania tożsamości, co jest zrozumiałe. Ale co w sytuacji, gdy tradycja przybyszów jest sprzeczna z wartościami i prawem państw goszczących? To w Europie realny problem.
Muzułmanie w Europie Zachodniej stanowią ok. 5 proc. populacji, ale proporcja ta różnicuje się zależnie od kraju. Jak czytamy w książce Janusza Balickiego pt. Imigranci z krajów muzułmańskich w Unii Europejskiej, są miasta, w których ich odsetek przekracza nawet 10 proc. Do takich aglomeracji zaliczamy Marsylię, Brukselę, Berlin czy brytyjskie Birmingham. Według prognoz socjologicznych liczba muzułmanów w tej części świata będzie rosnąć.
Pochodzenie muzułmanów mieszkających dziś w krajach europejskich wiąże się często z historią kolonialną danego kraju. W Wielkiej Brytanii największy procent muzułmanów pochodzi z Indii, Pakistanu i Bangladeszu. Brytyjscy muzułmanie przybyli tam już w latach 60. XX wieku. Obecnie mamy do czynienia z drugim i trzecim pokoleniem, które szukają swojej tożsamości i miejsca w świecie. Dodatkowo młodzi muzułmanie brytyjscy są szczególnie wrażliwi na punkcie obrony swoich praw.
Asymilacja zakłada unifikację kulturową imigrantów ze społeczeństwem goszczącym. Taki model przyjęto w Wielkiej Brytanii we wczesnych latach powojennych. Wówczas większość imigrantów przybywających do Zjednoczonego Królestwa pochodziła z Wysp Karaibskich, gdzie Anglicy panowali przez trzy wieki, a miejscowa ludność była potomkami niewolników. Migranci ci zachowali niewiele ze swojej tradycji.
W latach 60. sytuacja uległa zmianie w miarę przybywania dużej liczby muzułmanów, hindusów i sikhów z subkontynentu indyjskiego. Ich religie, odmienne tradycje kulturowe i inny język znacznie odróżniały ich od miejscowej ludności. Próba asymilowania tych imigrantów odniosła odwrotny skutek do zamierzonego i imigranci zaczęli zwracać się w kierunku swojej kultury i tożsamości etnicznej, które wcześniej nie były dla nich aż tak istotne. Często tak właśnie się dzieje na emigracji, że dopiero próba wtargnięcia w tożsamość i zawłaszczania jej powodują, że ludzie stają się zagorzałymi patriotami, chociaż wcześniej nie mieli takich zapędów.
Od połowy lat 60. polityka Wielkiej Brytanii zaczęła odchodzić od modelu asymilacji i przesunęła się w kierunku wielokulturowości. Zaczęto akcentować szacunek dla odmiennych kultur, zgodny z duchem liberalizmu.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak wielki wpływ na muzułmanów wywarła publikacja Szatańskich wersetów Salmana Rushdiego. Oburzenie tą książką pomogło zorganizować się muzułmanom we wspólnym proteście. Wielu pasywnych, czy nawet niereligijnych muzułmanów poczuło solidarność ze swoją wspólnotą. To właśnie od tamtej pory zaczęto zwracać szczególną uwagę na równe traktowanie i dbać o to, by mniejszości narodowe miały swoich przedstawicieli politycznych.
Wzywano także do szerokiej akceptacji praktyk i zwyczajów islamskich, znacznie różniących się od tradycji brytyjskiej. Powstało wiele lokalnych organizacji mających na celu obronę praw muzułmanów. Za ich sprawą do szkolnych stołówek zaczęło trafiać mięso halal, czyli z uboju rytualnego. Ten typ potraw do tej pory jest dostępny we wszystkich brytyjskich publicznych jednostkach, takich jak szpitale, więzienia itd.
Może Cię także zainteresować: Asymilacja czy wielokulturowość? Tylko jeden model działa
Obrońcy mniejszości wywalczyli także prawo pracowników do przerw w pracy przeznaczonych na modlitwę. Jeśli pracodawca odmówi takiej przerwy, może zostać postawiony przed sądem pracy za łamanie praw pracowniczych. Muzułmanie chcieli pójść jeszcze dalej i na przykład wprowadzić dni wolne od pracy dla uczczenia największych męczenników islamskich. Próbowali także doprowadzić do tego, by w miejscach publicznych nadawano przez głośniki wezwania do modlitwy. Największe meczety w Europie buduje się dzisiaj ze znaczącym wsparciem finansowym krajów islamskich. Ogromny meczet w Londynie przy Regent’s Park wzniesiono za pieniądze z krajów Zatoki Perskiej.
Media publiczne zaczęły zwracać coraz większą uwagę na obecność muzułmanów w brytyjskim społeczeństwie. W czasie ramadanu w tytułach takich jak „The Guardian” czy „The Times” regularnie pojawiają się artykuły poruszające tę tematykę. Ponadto powstało kilkanaście stacji radiowych Ramadan Radio w takich miastach jak Birmingham, Bradford, Glasgow, Luton i Manchester.
Polecamy: HOLISTIC TALK: Feminizm jako humanizm (Katarzyna Szumlewicz)
Krytyka polityki wielokulturowości nasiliła się szczególnie po ataku terrorystycznym w londyńskiej komunikacji publicznej 7 lipca 2005 roku. Fakt, że większość członków grupy terrorystycznej urodziła się w Wielkiej Brytanii, czyli w kraju, który dał schronienie ich rodzicom, był niezwykle trudny do zrozumienia i akceptacji przez brytyjskie społeczeństwo.
Szacuje się, że aż przeszło cztery tysiące muzułmanów mieszkających w Wielkiej Brytanii żyje w związkach poligamicznych. Wykorzystują oni luki prawne w przepisach przeciw bigamii. Zawierają małżeństwo w meczecie i nie rejestrują go w urzędzie. W ten sposób wielu z nich uniknęło wydatków i zobowiązań związanych z rozwodem. Mężczyźni, zgodnie z Koranem, pragną skorzystać ze swojego prawa do posiadania czterech żon. Takie związki islam uznaje za małżeństwa w oczach Boga.
Według prawa brytyjskiego są one oczywiście nielegalne i nieważne. Kobiety zawierające tego typu związki nie są chronione prawem brytyjskim. Kiedy związek się rozpada, żony pozostają bez prawa do alimentów, emerytury po mężu czy części mieszkania. Zdarza się, że muzułmanie sprowadzają żonę z zagranicy, by odesłać ją tam z powrotem po rozstaniu. Takie kobiety w swojej ojczyźnie padają ofiarami tak zwanych honorowych zabójstw ze strony swoich rodzin. Nie dość, że muzułmańscy mężczyźni mogą obejść prawo, to jeszcze otrzymują od rządu brytyjskiego mieszkania socjalne, a także spore zasiłki na utrzymanie żon i dzieci.
Z tymi problemami zmaga się między innymi Irlandia. Kraj ten już zaczął wymagać złożenia oświadczenia o poligamii od wszystkich mężczyzn z krajów muzułmańskich ubiegających się o prawo stałego pobytu. Prawo irlandzkie zakazuje także sprowadzenie drugiej i kolejnej żony w ramach tak zwanego łączenia rodzin.
Czytaj także: Imigranci we Francji: znacząca porażka francuskich elit
Kolejną kwestią powszechnie nieakceptowaną w Europie Zachodniej są małżeństwa nieletnich, które są powszechne w Afryce Zachodniej i Azji Południowej. Trudno jednak przytoczyć dokładną liczbę małżeństw młodocianych ze względu na fakt, że nie są rejestrowane. W krajach Azji Południowej około 48 proc. kobiet zawierało małżeństwo przed ukończeniem 18. roku życia. Przeciętny wiek zawarcia małżeństwa w Nepalu wynosi dla kobiet 16 lat. Przeszło połowa kobiet w tym kraju rodzi pierwsze dziecko przed ukończeniem 20 lat. Cóż z tego, że małżeństwa dzieci są prawnie zakazane w Pakistanie i Indiach, skoro połowa kobiet wychodzi tam za mąż przed ukończeniem 18 roku życia. Dane te są alarmujące i dają wiele do myślenia.
Najwyższy wskaźnik małżeństw zawieranych wśród dzieci ma Niger. 76 proc. tamtejszych małżeństw zawieranych jest z 13-letnimi dziewczynkami. Najmłodsze z nich mają po 10 lat.
W Szwecji obowiązywało prawo, na mocy którego imigranci pochodzący z kraju, gdzie małżeństwo jest dozwolone przed pełnoletnością, mogli zawierać je powyżej 15. roku życia. Prawo to jednak zmodyfikowano, przesuwając granicę do 16. roku życia. Przypomnijmy, że młodociane małżeństwa grożą nie tylko przerwaniem edukacji, ale są też sprzeczne z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka.
Polecamy: Zyski i koszty migracji. Czy musimy przyjmować imigrantów?
O ile możliwość zachowania własnych szkół językowych na terenie kraju osiedlenia jest naturalnym prawem każdego imigranta, o tyle wprowadzanie prawa niezgodnego z tym, które obowiązuje w Europie, wydaje się dużym nadużyciem ze strony imigrantów muzułmańskich. Brytyjczycy coraz głośniej zaczynają okazywać swoją niechęć do tolerowania i akceptowania zwyczajów, które nie są zgodne z kulturą, w której zostali wychowani.
Polecamy: Islam zdominuje Europę? Wiele czynników może na to wpłynąć