Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
Rodzice osób transseksualnych mogą uratować je przed depresją, wykluczeniem i samobójstwem. W Międzynarodowy Dzień Pamięci o Osobach Transpłciowych dzielą się doświadczeniami walki z uprzedzeniami
Wyzywali mnie od kastratek, mówili, że mam syna eunucha, że wstyd, że patologia i rodzina dysfunkcyjna. Usłyszałam też, że widocznie molestowałam swoje dziecko, skoro mu wyszły takie zboczenia. Na początku, kiedy sama nie miałam pewności, czy dobrze robię, takie słowa mnie pogrążały. Opieka społeczna, nasyłana przez sąsiadów, pukała do drzwi. „Pani się dobrze zastanowi, czy lepiej nie wyjechać” – radził dobroduszny urzędnik. Zasypiałam nad ranem i śniło mi się, że kilku łysych zabija córkę w parku. Wstawałam wyczerpana. A matka dziecka transseksualnego nie może sobie pozwolić na chwilę słabości. Musimy walczyć o szczęście naszych dzieci.
Najgorzej, gdy trzeba je chronić przed własną rodziną. Mój mąż nie zaakceptował faktu, że syn jest tak naprawdę córką. Powiedział mi kiedyś, że gdyby było na odwrót, gdyby chodziło o dziewczynkę, która chce zostać chłopcem, to jeszcze by to przyjął. Ale „syn nie dość, że pedał, to jeszcze baba”. Na szczęście już go nie ma przy nas. Na koniec poprosił, żebyśmy oddały mu nazwisko. Z przyjemnością wróciłam do panieńskiego, córce też zmieniłam. To była zresztą intratna umowa: eksmąż obiecał, że w zamian nie będzie robić problemów w sądzie. A to kluczowa sprawa dla psychiki i bezpieczeństwa dziecka. Osoba transpłciowa, by zmienić płeć w dokumentach, musi pozwać swoich rodziców. To wszystko jest naprawdę bardzo trudne, nawet dla rodziców, którzy wspierają swoje dzieci.
Rodzice osób transpłciowych często nie mogą pogodzić się z informacją o konieczności korekty płci dziecka, często już dorosłego. Julia Kata, wiceprezeska, psycholożka i trenerka w Fundacji Trans-Fuzja, od lat pracuje z transpłciowymi osobami pokrzywdzonymi przez najbliższą rodzinę. „Jedną z najbardziej popularnych form przemocy jest negowanie transpłciowości dziecka. Są to wszystkie reakcje: ubzdurałeś coś sobie; to pewnie jakaś głupia moda; urodziłam córkę, a nie popaprańca. Brak zaufania sprawia, że osoby transpłciowe tracą poczucie bezpieczeństwa” – mówi Kata.
Psycholożka dostrzega też inne rodzaje odrzucenia przez bliskich. Jest to choćby przemoc ekonomiczna („Nie za moje pieniądze”, „Póki jesteś na moim utrzymaniu, nie będzie żadnego seksuologa”) czy stawianie wyimaginowanych warunków („Jak skończysz 18 lat, to będziesz robić, co chcesz”) i szantaż emocjonalny („Nie mów babci, bo ją zabijesz”).
„Takie słowa wyniszczają psychicznie. A bez akceptacji najbliższych transpłciowi Polacy są narażeni na przemoc praktycznie wszędzie. W internecie widzą szambo nienawiści na swój temat. W szkole brakuje edukacji seksualnej. Jak w takiej sytuacji zachować dobrostan psychiczny i stabilność? Jeśli ciągle otrzymujemy informację, że coś z nami jest nie w porządku, zaczynamy tak myśleć” – podkreśla Julia Kata.
Według danych Fundacji Trans-Fuzja osoby transpłciowe są w Polsce grupą najbardziej narażoną na samobójstwa (aż 69,7 proc.). Na całym świecie zamordowano w zeszłym roku 331 osób transpłciowych – tylko ze względu na ich transpłciowość. „Ta liczba jest oczywiście skrajnie zaniżona, bo dane pochodzą tylko z krajów, które prowadzą takie badania. Polska, choć jest w UE, nie prowadzi takich klasyfikacji” – komentuje trenerka Trans-Fuzji.
Od kogo ma pan ten numer? Myli się pan, wręcz przeciwnie, chętnie udzielę wywiadu w tej sprawie. Będzie krótki: nie mam już syna. W pracy powiedziałem, że syn umarł w wypadku. Tak, to prawda, jego imię jest na nagrobku. Syn sam powiedział, że go już nie ma. No to go pochowałem. Przeszedłem żałobę. Mam nową rodzinę. Dzieci. Kocham je. Nie jestem złym człowiekiem. Chciałem tylko normalnego życia. Nie robiłem nikomu pod górę. Mnie też było przykro. Proszę już nie dzwonić. Do widzenia.
W Polsce osoby transpłciowe, jeśli chcą zmienić płeć w znaczeniu prawnym, muszą pozwać swoich rodziców. Dr hab. Maciej Zachariasiewicz, prawnik cywilista z Akademii Leona Koźmińskiego, uważa, że ten rodzaj przepisów jest przestarzały i upokarzający dla obu stron: „Kiedy omawiam ze studentami znaczenie aktu cywilnego na tym przykładzie, widać, że jako młodzi ludzie czują, że to nie powinno tak wyglądać. Pełnoletni obywatel powinien mieć możliwość samodzielnego decydowania o sobie, bez konieczności wchodzenia w spór z rodzicami. Mieliśmy dobrą ustawę uchwaloną przez parlament, którą zaproponowała m.in. Anna Grodzka. Niestety zawetował ją prezydent Andrzej Duda. To była jedna z jego pierwszych decyzji”.
Ustawa z 2015 r. zmieniała procedurę w postępowaniu procesowym w procedurę nieprocesową, tzn. bez konieczności udziału rodziców lub innych osób trzecich. Gwarantowała prawne ustalenie płci na podstawie dowodów, m.in. w postaci opinii biegłych.
„W obecnej sytuacji politycznej na poziomie parlamentarnym nie widzę szans na zmianę przepisów ” – mówi dr hab. Zachariasiewicz . „Istnieje ryzyko, że gdyby posłowie opozycji wrócili do tej sprawy, to przeciwnicy swoimi komentarzami mogliby jeszcze bardziej zaszkodzić transpłciowym Polakom i Polkom, wzbudzając sensację wokół nich. Wydaje mi się, że sensowniejszą ścieżką byłaby próba walki o ich prawa przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu” – sugeruje prawnik.
Jak twierdzi, trybunał mógłby stwierdzić, że przyjmowana w Polsce procedura i praktyka jej stosowania naruszają Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka. Z orzecznictwa jasno wynika, że prawo do decydowania o własnej płci stanowi jeden z najbardziej podstawowych elementów prawa do samostanowienia. Państwa członkowskie muszą to prawo zapewnić. „Można, jak sądzę, twierdzić, że nadmiernie utrudniając osobom transpłciowym prawne ustalenie płci (poprzez konieczność przechodzenia przez proces przeciwko własnym rodzicom), Polska narusza art. 8 Konwencji – prawo do prywatności. Gdyby taki wyrok trybunału zapadł, skutkiem powinny być zmiany w prawie krajowym” – dodaje cywilista.
Jak wyglądała rozprawa? Była straszna. Na sali sądowej ustawiają się strony – rodzice jako pozwani, dzieci jako ich powodzi. Brakuje tylko aresztanckich dresów. Żeby w papierach się zgadzało, muszą nas formalnie obwinić o złe ustalenie płci dziecka. Okropne. „Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej…”. Ale nie ma nic gorszego, niż patrzeć bezsilnie na krzywdę swojego dziecka. Widzisz, jak je atakują na Facebooku, jak Danuta Holecka piekli się z nienawiści, zapowiadając materiał o zboczeńcach. Słyszysz od abpa Jędraszewskiego, że twoje dziecko to „zaraza”, od Ziemkiewicza, że do takich „trzeba strzelać”. Tacy wspaniali chrześcijanie. Teraz jest lepiej, ale kilka lat temu mieszkałyśmy na osiedlu z wielkiej płyty. Ilekroć szłam z córką, chłopcy pod klatkami śpiewali za nami: „Trudne sprawyyyy”. Nie powiem, co jednemu z nich zrobiłam. Przestali ją wyzywać.
Ja od tego wszystkiego to się Polski brzydzę. Powtarzam sobie w kółko: doceniaj, co jest, mogłaś urodzić się w Rosji. Ale nie zawsze działa.
Rodzice mogą pełnić tarczę ochronną dla transpłciowego dziecka. Jak zaznaczają działaczki Trans-Fuzji, jest spora grupa polskich rodziców, którzy mimo początkowej niechęci lub niezrozumienia wobec transpłciowości dziecka dochodzą do wniosku, że ich dobro jest sprawą nadrzędną. Ostatnio przy Trans-Fuzji rozwija się ruch rodziców osób transpłciowych.
„To głównie matki, które wykonują nieprawdopodobną robotę. Biorą udział m.in. w założonych przez Trans-Fuzję grupach wsparcia rodziców działających w wielu miastach. Chcą pomagać wszystkim tym pogubionym dzieciom i dorosłym, którzy nie zaznali akceptacji od swoich rodziców” – tłumaczy psycholog Julia Kata.
Robią to m.in. poprzez dyżury na portalach społecznościowych. Odpowiadają na pytania kobiet i mężczyzn, którzy czują, że urodzili się w niewłaściwym ciele. Okazują im troskę, organizują spotkania, otaczają matczyną opieką. W tegoroczny Dzień Dziecka premierę miała broszura informacyjna wykonana przez matki osób transpłciowych dla innych rodziców takich dzieci. Nosiła tytuł Ale po co ty sobie to robisz?. To pytanie, które rodzice często zadają transpłciowym dzieciom. Kompleksowa odpowiedź miała być dla nich prezentem.
Chyba nigdy nie ma dobrego momentu na to, żeby powiedzieć rodzicom o transpłciowości. Ja ujawniłam się dość późno. Miałam ponad 40 lat, więc nie potrzebowałam takiego wsparcia od matki i ojca, jak w przypadku nastolatków. To, co mi okazują, nazwałabym akceptacją, choć bez większego entuzjazmu. Z drugiej strony po czterech dekadach posiadania syna trudno im było przestawić się i zrozumieć, że ten syn jest kobietą.
Jak zareagowali? Dla nich to był szok. To w końcu inne pokolenie, dziś są po osiemdziesiątce. Nie powiedziałabym, że pomogli mi psychicznie, jednak kiedy po ujawnieniu transpłciowości straciłam dom, w którym żyłam z żoną (jako mężczyzna), mama z tatą przygarnęli mnie pod swój dach. Ale to i tak niezwykle ważne. Bezdomność to częsty motyw w biografii transpłciowych dzieci. Po ujawnieniu przez dziecko odczuwanej płci rodzice po prostu wyrzucają nas z domów.
Ale nie mogę mówić tylko o złych rzeczach. Jest coraz więcej matek i ojców wspierających własne dzieci w tym trudnym procesie. Znam wiele przypadków rodziców, którzy chodzą z dziećmi na badania, pomagają finansowo w procesie tranzycji, ale nikomu o tym nie mówią, by chronić je przed przemocą otoczenia. I to także jest zrozumiałe. My, społeczność osób transpłciowych, musimy pamiętać, że wiadomość o transpłciowości jest dla naszych rodziców czymś niewyobrażalnym. Nie kwestionujmy emocji rodzica w przeżywaniu ujawnienia transpłciowości dziecka. Potrzebują czasu, żeby to przepracować.
W Polsce wiedza o transpłciowości jest znikoma. Dziecko staje się więc przymusowym informatorem rodzica. Pyta pan, dlaczego tak późno się ujawniłam. Właśnie z powodu braku informacji. Dziś mamy internet i dzięki niemu ujawnień transpłciowości jest coraz więcej. Ja już w wieku czterech–pięciu lat czułam, że nie jestem mężczyzną. Ale w moich czasach źródłem wiedzy była biblioteka. Mało tego, potrzebowałam wiedzieć, jakiego hasła chcę szukać w katalogu czy w encyklopedii i nie mogłam sprawdzić po prostu pod „chcę być kobietą”, jak dziś w internecie. A ja przecież nie znałam słowa „transpłciowość” – w tym zasługa polskiej szkoły i braku edukacji seksualnej. I tak po długich i żmudnych poszukiwaniach dopiero w wieku ok. 20 lat znalazłam pierwsze informacje o tym problemie.
Osoby transpłciowe spotykają się z niezrozumieniem, niechęcią, a często – po prostu z nienawiścią. W 2019 r. jedna z nich, Milo Mazurkiewicz, popełniła samobójstwo, skacząc z Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Pod jednym z jej ostatnich wpisów w mediach społecznościowych, potraktowanym jako pożegnalny manifest, zawrzało od komentarzy.
Julia Kata z Trans-Fuzji spędziła tydzień na zgłaszaniu wypowiedzi z mową nienawiści na Facebooku. „Po wszystkim potrzebowałam pomocy psychologicznej, a przecież sama jestem psychologiem. Jak mają sobie z tym poradzić młode osoby, które właśnie zdały sobie sprawę, że czeka je korekta płci?” – mówi.
Transfobia przyjmuje różne formy. Oprócz „tradycyjnych” metod przemocy i agresji są te bardziej uśpione. Na przykład deadnaming, czyli publikowanie danych sprzed prawnej korekty płci, albo missgendering, czyli zwracanie się do osób transpłciowych z imieniem nadanym podczas narodzin i używanie złych form zaimkowych. „To bardzo destrukcyjne dla psychiki. Naukowcy dowiedli, że w grupie młodych osób transpłciowych, do których zwracano się w taki sposób, w jaki sobie życzyły, ryzyko samobójstw zmniejszyło się o 65 proc. niż w grupie, która padła ofiarą missgenderingu” – mówi Julia Kata.
„Hejt” to łatwe słowo. Ugłaskane. Tak naprawdę to jest robienie krzywdy innym. Siedziałem w domu, bo bałem się, że na zewnątrz ktoś znów podważy moją męskość. To w Polsce ciekawe zjawisko, że obcy ludzie potrafią podejść i cię obrazić dla czystej przyjemności. Zawsze się zastanawiałem, co wtedy czują. Na początku myślałem, że to nienawiść, strach przed innością. Potem zobaczyłem satysfakcję. Czy wiesz, jak to jest zobaczyć radość na twarzy człowieka, który cię gnoi?
Ale dobra, już starczy. Nie będę mówić o lęku, o poczuciu zaszczucia, nienawiści. Obiecałem sobie, że z tym koniec. To nasze narzekanie jest już powtarzalne. Jak to jakie? No że jak mówi transa to od razu smutna historia. Nic tylko wziąć sznurek, wsiąść w metro i pójść się wieszać do Lasu Kabackiego. Z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci Osób Transpłciowych kończę z użalaniem się nad sobą. Przeszedłem pełną tranzycję. Jestem mężczyzną! To już ten etap, że kiedy przypadkiem zobaczę siebie w lustrze, nie ma efektu zaskoczenia ani niechęci. Patrzy na mnie twarz mężczyzny. To taki mój nerwowy tik, ale uwielbiam głaskać brodę.
Mnie się udało, bo rodzice mi pomogli. Potrafię żyć w zgodzie ze sobą, w dużej mierze dzięki nim. Dlatego apeluję do każdego, nie tylko do opiekunów: jeśli będziecie świadkami mowy nienawiści czy przemocy wobec nas – reagujcie. Zgłaszajcie te głupie komentarze na fejsie, wstawiajcie się za nami, to naprawdę pomaga. Może uratujecie czyjeś życie.
* Imię ojca osoby transpłciowej zostało zmienione.