Prawda i Dobro
Ogień, rakija i tajemniczy wędrowiec. Wieczór Badnjaka na Bałkanach
20 grudnia 2024
„Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę” – to jeden z najbardziej znanych cytatów z kultowego „Misia” Stanisława Barei, prześmiewczo wyszydzający ideę narodzin nowej świeckiej tradycji. W sytuacji kiedy tradycji na gwałt trzeba, gdyż społeczność szuka swojej tożsamości, dobrym rozwiązaniem okazuje się samodzielne jej wynalezienie. Swoista inżynieria kulturowa sprawi, że będziemy mieli dąb bez czekania na niego parę wieków.
Termin „tradycja wymyślona” lub „wynaleziona” został wprowadzony do dyskursu humanistycznego w 1983 roku wraz z opublikowaniem pracy zbiorowej pod redakcją Erica Hobsbawma i Terenca Rengera pt. Invention of Tradition. Ten tandem brytyjskich historyków zaryzykował postawienie tezy, że współczesnemu śmiertelnikowi, określanemu przez wielu jako człowiek bez właściwości, podsuwa się tożsamość, która nie jest wywiedziona z prastarej tradycji, tylko jest produktem na zamówienie.
Hobsbawm stwierdza, że tradycja wynaleziona może być ujmowana w dwóch horyzontach czasowych. W pierwszym jest wytworem typu tu i teraz, który jest wymyślony od podstaw i wprowadzony w życie z pełną świadomością i determinacją. W drugiej perspektywie, badania antropologów kultury, historyków i kulturoznawców pozwalają odkryć fakt, że dana tradycja jest swoistym konstruktem, ale jej źródło mimo wszystko pozostaje nieuchwytne.
„Tradycję wymyśloną” definiuje w następujący sposób:
to zespół działań o charakterze rytualnym i symbolicznym, rządzonych zazwyczaj przez jawne bądź milcząco przyjęte reguły; działania te mają wpajać ludziom pewne wartości i normy zachowania przez ciągłe repetycje – co siłą rzeczy sugeruje kontynuowanie przeszłości.
Istotą zjawiska „tradycji wymyślonej” jest to, że projektuje się iluzorycznie jej związek z zamierzchłą przeszłością.
Jest to zręczne wykorzystanie naszej ludzkiej skłonności do wiary w to, że to, co starożytne, prastare i długowieczne z natury jest nośnikiem ważnych wartości. To figury biblijnego Matuzalema, którego wiek legitymizował jego mądrość, a tym samym świadczył o doświadczeniu życiowym. W tym sensie niezbędne dla „tradycji wynalezionej” jest wskazanie jej korzeni, które raczej są postulowane niż historycznie potwierdzone.
Utrwalenie nowej tradycji dokonuje się poprzez systematyczne jej ugruntowywanie w przestrzeni życia danej społeczności, poprzez szczególne jej pielęgnowanie. Każda tradycja ma swoich strażników, ale ta całkiem świeża wymaga oczywiście większej pracy u podstaw, aby je głęboko zakorzenić.
Odpowiedź na postawione powyżej pytanie nie jest trudna. Wynajdujemy tradycję z tych samych względów, z których cenimy kultywowanie kultury. Jest ona czynnikiem spajającym z natury rozproszone i zindywidualizowane postawy wobec świata. Daje nam poczucie przynależności do wspólnoty, a tym samym poczucie tożsamości. Partycypując w określonej kulturze, możemy się określić, wskazać i nazwać swoje korzenie. Odwołanie do tradycji sprawia, że jednostki i społeczności mogą się utożsamiać z wartościami wiązanymi z danym stylem życia i określoną obyczajowością.
Polecamy: Tradycja w wersji pop. Rewolucja w kulturze współczesnej dzieje się na naszych oczach
Zasadniczo „tradycje wynalezione” spełniają trzy funkcje. Po pierwsze, wzmacniają poczucie więzi w grupie i konsolidują te społeczności, które dopiero rozpoczynają tworzyć swoją tożsamość kulturową. Po drugie, są doskonałym narzędziem sprawowania i umacniania władzy instytucjonalnej, ale może przede wszystkim symbolicznej. Mówiąc ogólnie, pozwalają objąć rząd dusz. Po trzecie, „tradycja wynaleziona” umożliwia propagowanie i wpajanie, oczekiwanych przez jej pomysłodawców, systemów wartości.
Kiedy założymy, że mamy nieograniczone możliwości patrzenia daleko w przeszłość i sytuację idealnego dostępu do całego kontekstu formowania się danego fenomenu kulturowego, to możemy przyjąć, że każda tradycja kiedyś zakiełkowała, zatem istniał czas kiedy została wynaleziona. Jednakże nie oznacza to, że między „starą tradycją” a „nową tradycją” nie ma różnic. W przypadku świeżo upieczonej obyczajowości, wartości ją określające są ujmowane w bardzo szeroki sposób. Taka tradycja nie wyznacza sztywnego gorsetu kulturowego. Nie wymaga od jej uczestników precyzyjnego identyfikowania aksjologicznej tożsamości.
Przykładowo środowiska kibiców sportowych tworząc swoje rytuały, szczególnie na gruncie polskim, ale i nie tylko, często odwołują się do wartości patriotycznych i deklarują swoje przywiązanie do nurtów myślenia niepodległościowego, a nawet martyrologicznego. Dobrze fakt ten ilustruje oprawa meczu Legi Warszawa z FK Astana upamiętniająca rocznicę wybuchu powstania warszawskiego przygotowana przez kibiców stołecznego klubu. Społeczność deklaruje przywiązanie do określonego zbioru wartości, ale nie stoi za tą manifestacją wyraźne sprecyzowanie tego, w jaki sposób wartość daną chcemy realizować.
W przypadku „tradycji wynalezionej” chcemy, aby każdy znalazł w niej swoje miejsce, nie pytamy o szczegół, nie piętrzymy subtelnych rozróżnień. Tradycję ujmujemy instrumentalnie, przede wszystkim jako narzędzie łączące ludzi w grupę.
Polecamy: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Czym są słowiańskie dziady?
Przywołane oprawy meczowe, chóralne śpiewy kibiców, ikony klubowe, wspomnienia wspólnych zwycięstw, niesprawiedliwych porażek i sromotnych klęsk, to elementy tworzące tożsamość społeczności kibiców sportowych.
Dla przykładu – noworoczny trening Cracovii, który po raz pierwszy miał się odbyć w latach 20. XX wieku. Jak przekazuje legenda, piłkarze Pasów po sylwestrowej zabawie wracając do domu, zdecydowali rozbiegać kaca i tak zrodziła się tradycja noworocznego treningu. „You’ll Never Walk Alone” śpiewane przed meczami Liverpoolu, to kolejny przykład konstruowania łączności kibica i klubu.
Polecamy: Aktywiści a nauka. Czym może skończyć się promowanie kontrowersyjnych teorii?
Nie tylko popkultura karmi się „tradycją wynalezioną”. Oprócz przykładów wskazanych w przywoływanej pracy Erica Hobsbawma i Terenca Rengera, czyli współczesnych rytuałów monarchii brytyjskiej, czy szkockiego tartanu i kiltu, można wskazać na „Pieśni Osjana” Jamesa Macphersona, które miały być zabytkiem kultury celtyckiej, a okazały się zręczną mistyfikacją. Ten zbiór tekstów nie tylko wykreował osjanizm jako nurt literacko-kulturowy, ale dał podwaliny do odrodzenia, odnalezienia, a właściwie skonstruowania celtyckich korzeni nacji szukających innej tożsamości, niż związek z koroną Brytyjską. Ten przykład pokazuje, że „tradycja wynaleziona” dobrze się sprawdza w sytuacji powstawania nowej państwowości i narodu, który odzyskuje niepodległość.
W przypadku Polski takim źródłem kreowania „świeżej tradycji” było niewątpliwie malarstwo historyczne. „Bitwa pod Grunwaldem”, czy „Mikołaj Kopernik” Jana Matejki, to źródło wielu mitów założycielskich dążącej do suwerenności Polski.
Kolejne przykłady łatwo odnaleźć. Warto rozejrzeć się wokół siebie, a z łatwości znajdziemy wiele znaków naszych lokalnych tradycji, które sami stworzyliśmy. Każdy chce mieć swoje gniazdo. Gdy go brakuje, zabiera się do tworzenia go. Wszystko miało kiedyś swój początek, także tradycja.
Polecamy:
Źródła