Zmyślone badania, fałszywe wyniki. Nauka padła ofiarą oszustów

Psycholog Diederik Stapel latami okłamywał swoją uczelnię i współpracowników. Chirurg Paolo Macchiarini ogłosił opracowanie rewolucyjnej metody przeszczepu. W kłamstwo uwierzyli eksperci z Instytutu Karolinska. Niekiedy na podstawie badania naukowego jesteśmy bardziej skłonni dokonać zmian w naszej diecie, nawykach czy stylu życia. Jednak ile z nich rzeczywiście jest prawdziwych?

Oszustwa naukowe. Konfabulator Diederik Stapel

W 2011 roku prestiżowe czasopismo naukowe „Science” opublikowało artykuł Coping with Chaos (Poradzić sobie z chaosem) autorstwa Diederika Stapela. Holenderski psycholog opisał w nim serię badań, z których wynikało, że ludzie wykazywali więcej uprzedzeń w zdezorganizowanym lub brudnym otoczeniu. „Śmieci sprzyjają rasizmowi!” – temat szybko podchwyciły media głównego nurtu, a sam Stapel zyskał na popularności i stał się niekwestionowanym ekspertem z zakresu psychologii społecznej.

Jednak po publikacji artykułu niektórzy współpracownicy Stapela nabrali podejrzeń, czy badania zostały przez niego przeprowadzone rzetelnie. Przedstawione wyniki wydawały się im zbyt idealne, aby mogły być prawdziwe. Zachodziły w nich dziwne zależności – „mechaniczne” powtarzanie się danych, nieprawdopodobne korelacje między nimi, brak jakichkolwiek nietypowych danych. Wyglądało to tak, jakby Stapel odgórnie „sterował” swoimi badaniami, aby potwierdzały wszystkie postawione przez niego hipotezy.

Poinformowany o podejrzeniach rektor Uniwersytetu w Tilburgu zorganizował dochodzenie. W toku śledztwa okazało się, że Diederik Stapel tak naprawdę na przestrzeni wielu lat nie przeprowadzał żadnych badań. Wszelkie dane fabrykował, modyfikował lub kompletnie zmyślał. Aby uwiarygodnić swoją pracę, przygotowywał „rekwizyty” – kwestionariusze, które zamiast do ankietowanych trafiały do niszczarki, czy też słodycze dla szkół, których nigdy nie odwiedził. Po latach od skandalu Stapel w swojej autobiografii wprost przyznał się do licznych oszustw. „Wymyśliłem całe szkoły, w których przeprowadziłem badania, nauczycieli, z którymi omawiałem eksperymenty, wykłady, które prowadziłem […]. Nic nie czułem, ani wstrętu, ani wstydu, ani żalu” – pisał.

Zapewne gdyby nie determinacja kilku naukowców oszustwa Stapela nigdy nie wyszłyby na jaw, a on sam nadal czerpałby korzyści z kolejnych grantów badawczych. Dlaczego przez tyle lat jego badania nie wzbudziły żadnych podejrzeń? Przechodziły one przez ręce różnych doktorantów, recenzentów i redaktorów, lecz żaden z nich nie podjął nawet próby przeanalizowania danych.

Polecamy: Największy problem nauki. Jego źródłem są sami naukowcy

Oszustwa naukowe: naukowiec wstrzykuje płyn ze strzykawki do probówki
Fot. National Cancer Institute / Unsplash

Zbrodnia nie tylko przeciwko prawdzie

Przypadek Diederika Stapela jest bulwersujący, ale całe szczęście – dla świata nauki – że zajmował się on „tylko” psychologią społeczną, a nie medycyną. W 2008 roku renomowane czasopismo medyczne „Lancet” opublikowało artykuł Paola Macchiariniego na temat udanego przeszczepu tchawicy. Włoski chirurg przekonywał w tekście, że wcześniejszy przeszczep komórek macierzystych biorcy do narządu dawcy zmniejsza ryzyko odrzutu podczas późniejszego przeszczepu tchawicy. Komórki macierzyste miały niejako „przyzwyczajać” tchawicę do nowego właściciela. Niedługo po publikacji Macchiarini został okrzyknięty geniuszem. W 2010 roku zwerbowano go do Instytutu Karolinska, gdzie w przynależącym do niego szpitalu zaczął przeprowadzać przeszczepy swoją rewolucyjną metodą.

Macchiarini miał same dobre wieści. O sukcesach przeprowadzonych operacji informował na bieżąco w artykułach w „Lancecie” oraz „Biomaterials”. Jednak rzeczywistość znacznie odbiegała od optymistycznych doniesień chirurga. Lekarze opiekujący się jego pacjentami nie mogli uwierzyć w to, co czytali. Przecież stan tych ludzi był tragiczny. Część zmarła w niedługim czasie od operacji, a ci, którzy przeżyli, mieli ciężkie powikłania. Lekarze postanowili zgłosić nieprawidłowości do dyrekcji Instytutu, lecz spotkali się jedynie z próbami uciszenia. Część z nich została nawet zgłoszona na policję za to, że nielegalnie przeglądali dokumentację medyczną nieswoich pacjentów.

Minęło pięć lat, zanim Instytut pod presją opinii publicznej postanowił zająć się sprawą Macchiariniego. Wybuchł ogromny skandal. Znaleziono materiał filmowy z bronchoskopii pierwszego pacjenta, na którym widać liczne blizny i zatory w drogach oddechowych, które chirurg określał jako nieodbiegające od normy. Fałszował okresy obserwacji, aby udowodnić dobry stan pacjentów. Nie dokumentował żadnych powikłań. Zorganizował tak naprawdę nieludzki eksperyment przy oklaskach Instytutu, naukowców i redakcji czasopism naukowych. Dlaczego oni wszyscy byli w stanie wziąć twierdzenia Macchiariniego za prawdę bez żadnego sprawdzania wiarygodności jego wyników?

Obejrzyj film na podstawie tekstu: HOLISTIC NEWS: Zmyślone badania, fałszywe wyniki. Nauka padła ofiarą oszustów #OBSERWACJE

Oszustwa naukowe i presja publikowania tekstów

Przypadki zarówno Stapela, jak i Macchiariniego udowadniają, że uprawianie nauki nie sprowadza się wyłącznie do sceptycyzmu. Prowadzenie badań, choćby w pewnej części, zawsze będzie opierać się na zaufaniu i autorytecie naukowca. Doktoranci Stapela ufali mu, że dostarcza im rzetelne dane. Zeznawali, że byli mu po prostu wdzięczni za to, że nie muszą prowadzić samodzielnie badań. Współpracownicy uważali go za świetnego kolegę, a władze uczelni za dobrego wykładowcę. Oszustwa po prostu do niego nie pasowały. Natomiast Macchiarini był prawdziwą gwiazdą medycyny. Jego renoma i sława miały stanowić siłę napędową dla rozwoju Instytutu Karolinska. Upadek jego autorytetu oznaczałby utratę reputacji przez placówkę.

Obydwie sprawy obnażają przede wszystkim wadliwość systemu publikacji artykułów. Badania z zerowymi lub niepewnymi wynikami mają mniejsze szanse na pojawienie się w prestiżowych czasopismach naukowych. W rezultacie naukowcy dostarczają to, czego wymaga od nich uniwersytecki rynek pracy. Szansę na utrzymanie się w świecie nauki mają wyłącznie ci, których badania potwierdzają lub całkowicie zaprzeczają stawianym hipotezom. Dane nie mogą być niepewne, niejasne czy też monotonne. Jeśli naukowiec nie ma atrakcyjnych i intrygujących wyników, redaktorzy będą mniej zainteresowani publikacją jego artykułów.

Usprawiedliwiając swoje postępowanie, sam Stapel przyznał: „nie potrafiłem oprzeć się presji ciągłego publikowania i osiągania coraz lepszych wyników. Chciałem zbyt dużo i zbyt szybko. Poszedłem złą drogą w systemie, w którym jest mało kontroli…”. Jego rozterki moralne nie są odosobnione. Anonimowy sondaż z 2011 roku przeprowadzony z udziałem ponad dwóch tysięcy amerykańskich psychologów wykazał, że 70 proc. z nich wygładza swoje wyniki, aby miały szansę na publikację. Jedna trzecia manipuluje nieoczekiwanymi rezultatami, żeby potwierdzały hipotezy. Natomiast 1 proc. ankietowanych wprost przyznało się do fałszowania badań.

Oszustwa naukowe: naukowiec przygląda się przez mikroskop próbce laboratoryjnej
Fot. National Cancer Institute / Unsplash

Oszustwa naukowe a kryzys replikacji

Jednym z głównych powodów niepewności współczesnych badań jest to, że prawie nikt nie jest zainteresowany ich replikacją. Choć praktyka powtarzania badań w celu sprawdzenia ich wiarygodności powinna być obowiązkiem metodologicznym, to czasopisma naukowe nie są zainteresowane publikacją takich tekstów. Wyniki muszą być nowe, oryginalne i stanowić znaczący wkład do danej dyscypliny naukowej. W związku z tym mało kto podejmuje się odtwarzania czyjejś pracy. Na przykład w psychologii replikacje stanowią 1,07 proc. wszystkich artykułów. Natomiast w ekonomii wskaźnik wynosi jedynie 0,1 proc.

Po wybuchu skandalu z udziałem Stapela wielu psychologów zaczęło się zastanawiać nad kondycją swojej dziedziny. Postanowiono przeprowadzić na szeroką skalę replikacje 100 badań z trzech renomowanych czasopism psychologicznych. Opublikowane w 2015 roku wyniki w „Science” wywołały ogólne oburzenie. Tylko 39 proc. powtórzonych badań zakończyło się z sukcesem. Wiarygodność artykułów z innych dziedzin również wzbudziła niepokój. Na przykład opublikowana w tym samym roku analiza artykułów z ekonomii wykazała, że wskaźnik replikacji wynosi tylko 33 proc.

Bez replikacji nauka staje się grą pozorów. Choć nie istnieje jeden prosty sposób rozwiązania współczesnego kryzysu wiarygodności badań, to jedno jest pewne. Weryfikacja wyłącznie nowych hipotez nie powinna stanowić głównego kryterium publikacji. Może warto dać szansę „nudnym” badaniom i „nudnej” prawdzie dla dobra nauki.

Może Cię także zainteresować: Dezinformacja w internecie. Czy możemy ufać cyfrowej sieci?

Opublikowano przez

Klaudia Łysiak

Autor


Z wykształcenia historyk i germanista, z zawodu copywriter, z zamiłowania amator filozofii. Na co dzień prowadząca szczęśliwe życie nudnego człowieka.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.