Nauka
Badania Wenus. Sonda NASA odkryła najnowsze szczegóły
14 listopada 2024
Z jednej strony prognozy całkowitego wyniszczenia gatunku ludzkiego, a z drugiej – błogie życie bez zbędnej harówki. Pomiędzy skrajnościami znajdziemy masowe halucynacje AI, utratę prawa do prywatności, wojny dezinformacyjne oraz demontaż demokracji. Jaką przyszłość wieszczą nam eksperci i czy mamy powody do obaw?
„Podróże koleją są niemożliwe, ponieważ przy takich prędkościach pasażerowie umrą z braku tlenu” – przewidywał Dionysius Lardner, popularyzator nowych technologii. Pół wieku później, w 1904 roku, „New York Times” relacjonował debatę między lekarzem a specjalistą od mózgu na temat niebezpieczeństwa jazdy samochodem: „Trzeba jeszcze udowodnić, jak szybko mózg jest w stanie podróżować. Jeśli nie osiągnie prędkości 80 mil na godzinę, to samochód jadący 80 mil na godzinę porusza się bez nadzoru mózgu”.
Telewizja miała zniszczyć radio. Internet skrajnie ogłupić młode pokolenia i zdemontować system edukacji. Katastrofizowanie towarzyszyło nawet tak niewinnym wynalazkom jak gramofon. Kompozytor John Philip Sousa przewidywał, że zniweczy on ludzką chęć do uczenia się gry na instrumentach i zabierze pracę profesjonalnym muzykom. Teraz, wraz z rozwojem AI, obawy ludzi o ich przyszłość, zwłaszcza zawodową, znacznie wzrosły. Jednak czy słusznie?
Serwis willrobotstakemyjob.com prognozuje, że do 2032 roku popyt na doradztwo zawodowe wzrośnie o 9,6 proc. Trudno się temu dziwić. W dynamicznie zmieniającym się i złożonym świecie moi klienci mają prawo czuć się niepewnie i szukać wsparcia. Coraz częściej i poważniej poruszamy temat AI. Korektorka tekstów z dnia na dzień traci zlecenia i zastanawia się, czy to już koniec całej branży (ryzyko automatyzacji: 51 proc.). Na znajomych tłumaczy padł blady strach (ryzyko: 70 proc.). Zaprzyjaźniona firma szkoleniowa pokazuje mi awatara jednego z trenerów, bynajmniej nie poligloty, który prowadzi webinar po japońsku (ryzyko przejęcia pracy trenera biznesu przez awatary: 20 proc.).
W 2023 roku KPMG wraz z Uniwersytetem w Queensland przeprowadziło ankietę wśród 17 tys. respondentów z 17 krajów. Co prawda 85 proc. ankietowanych (pytanych o przyszłość z wykorzystaniem AI) stwierdziło, że sztuczna inteligencja przynosi szereg korzyści. Jednak tylko połowa respondentów uznała, że korzyści ze sztucznej inteligencji przewyższają ryzyko.
Czytaj również: Sztuczna inteligencja ma cechy psychopaty
Niepewność, bezradność, frustracja, zagubienie, nieufność – to emocje, które często towarzyszą rozmowom na temat przyszłości rynku pracy. Nie tak dawno pytanie „Gdzie się widzisz za 5 lat?” było klasykiem rozmów rekrutacyjnych. Dziś wywołuje wesołość lub konsternację.
W świetnej książce Nie wiedzieć Steven D’Souza i Diana Renner cytują buddyjską nauczycielkę Pemę Chödrön. Tak ona opisuje doświadczenie niepewności: „To uczucie, jakby ktoś wyciągnął dywan spod naszych stóp. Nie mając niczego, na czym moglibyśmy się oprzeć, czujemy się zdezorientowani, skołowani, wręcz przerażeni”.
W atmosferze niepewności lukratywnym zajęciem staje się wszelkiego rodzaju „eksperctwo” związane z przyszłością AI. Zagubieni i bezradni szukamy jasnych, prostych, konkretnych recept. Ale przecież co ekspert to odmienna metodologia, odmienna diagnoza, odmienna prognoza i w związku z tym równie sprzeczne rekomendacje.
Rok temu amerykański Pew Research Center przeprowadził ankietę wśród 305 ekspertów: innowatorów technologicznych, programistów, liderów biznesu i polityki, badaczy i naukowców. Wszystkim zadano następujące pytania: „Patrząc w przyszłość, na rok 2035, jakie NAJLEPSZE I NAJKORZYSTNIEJSZE zmiany prawdopodobnie nastąpią w technologii cyfrowej i sposobie korzystania z systemów cyfrowych przez ludzi? A jakie są NAJBARDZIEJ SZKODLIWE LUB GROŹNE zmiany, które mogą wystąpić?”.
Oto, jakie otrzymano wyniki:
Polecamy: Sztuczna inteligencja w chirurgii. Czy dasz się leczyć maszynie?
Prognozowane przez badanych ekspertów scenariusze rozwoju technologii i jej wpływu na człowieka można by umieścić na spektrum, którego jedna skrajność to całkowite wyniszczenie gatunku ludzkiego, a druga to błogie życie bez zbędnej harówki.
Pomiędzy skrajnościami znajdziemy masowe halucynacje AI, utratę prawa do prywatności, wojny dezinformacyjne oraz demontaż demokracji, rosnące nierówności i epidemię chorób psychicznych. Po optymistycznej stronie spektrum mamy lepszy dostęp do wiedzy, świadome cyfrowo społeczeństwo, mądre regulacje dotyczące cyberbezpieczeństwa, zindywidualizowaną opiekę zdrowotną i szyte na miarę usługi edukacyjne, a także inteligentny, zintegrowany internet rzeczy, który radykalnie umili i ułatwi nam życie.
Eksperci skupieni na rynku pracy po pierwsze wspominają o konieczności przyswojenia nowych, związanych z automatyzacją umiejętności. Tak, aby poprawić swoją konkurencyjność i perspektywy zawodowe. Po drugie mówią o powstawaniu nowych stanowisk. Takich jak inżynier promptów, twórca treści wspomaganych przez AI czy też prawnik specjalizujący się w regulacjach związanych z technologią.
World Economic Forum szacuje, że nowe technologie przyczynią się do likwidacji milionów miejsc pracy. Równolegle, w ciągu najbliższej dekady, powstanie dzięki nim 133 mln wakatów na całym świecie. Parafrazując często cytowane słowa profesora ekonomii Richarda Baldwina – sztuczna inteligencja najprawdopodobniej nas nie zastąpi, ale zrobi to człowiek, który potrafi z niej korzystać.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Czy sztuczna inteligencja nam zagraża? O AI rozmawiamy #PoLudzku
Czy podejmując życiowe i zawodowe decyzje, powinniśmy zatem w tym całym technologicznym wielogłosie ufać ekspertom? Tak, ale nie bezkrytycznie. Weryfikując czyjąś wiedzę, w większości przypadków, najpierw sprawdzilibyśmy jego/jej wykształcenie i przebieg pracy zawodowej. Prawda jest jednak taka, że poruszamy się w świeżej materii i wciąż trudno znaleźć specjalistów uzbrojonych w dekady doświadczenia. Brakuje ich też na rynku pracy.
Tam, gdzie nie wystarcza CV eksperta albo takiego CV nie ma, Erasmus Institute for Business Economics radzi, żeby sprawdzać wiarygodność. Tak, jak to robią sądy w przypadku biegłych – zweryfikować, jaki procent ich dotychczasowych opinii rzeczywiście się sprawdził. Weryfikujemy więc nie tyle wiedzę specjalistyczną na temat AI czy robotyzacji, ile umiejętność zdyscyplinowanego, rzetelnego kalkulowania związków przyczynowo-skutkowych.
Już w latach 50. XX wieku naukowcy z US Weather Bureau obliczali tak trafność synoptyków prognozujących pogodę. Z kolei w ramach projektu Good Judgement, kierowanego przez Philipa Tetlocka i Barbarę Mellers z Uniwersytetu Pensylwanii, od 10 lat ocenia się i śledzi przewidywania dużej grupy prognostów wydarzeń geopolitycznych, które trudno oprzeć na modelach statystycznych. Wśród badanych prognostów Tetlock i Mellers zidentyfikowali tak zwanych superprzewidywaczy: ludzi szczególnie dokładnych i konsekwentnych w swoich wyliczeniach.
Może Cię także zainteresować: Czy inteligentne roboty humanoidalne zabiorą nam pracę?
Dodatkowo warto zadać sobie pytanie, czyje i jakie interesy reprezentuje ekspert. Przyszłości telefonu zupełnie nie widzieli jego konkurenci – szefowie amerykańskiej poczty państwowej i Western Union, wówczas firmy telegraficznej. Szybką śmierć telewizji wieszczył założyciel wytwórni 20th Century Fox. Niegdysiejszy dyrektor generalny firmy Microsoft upierał się, że „nie ma szans, aby iPhone zdobył znaczący udział w rynku”.
Co z tego wynika dla przeciętnego zjadacza chleba? Czy wierzyć ekspertom bezwarunkowo, czy nie wierzyć wcale? Z mojej perspektywy na pewno warto nauczyć się odróżniać hochsztaplerów od superprzewidywaczy i marketingowców od merytorycznych specjalistów. Ufać, ale sprawdzać. Stawką jest często nasza własna zawodowa przyszłość. To, jak się do niej przygotujemy i jak wyposażeni w nią wejdziemy, jakie podejmiemy decyzje i jak będą ich skutki.
Polecamy: Cenzura w Chinach. Partia chce, żeby AI było wierne komunizmowi