Humanizm
Samotność zmienia młode umysły. Czasem bardziej, niż myślisz
01 kwietnia 2025
Polska jest krajem wyjątkowym. Liczba ludności w Polsce rośnie w zastraszającym tempie, a dzieci rodzi się tyle, że nie nadążamy z budową nowych szkół i placów zabaw. To naprawdę niepokojące zjawisko – młode pokolenie mnoży się na potęgę. Na szczęście istnieją sprawdzone sposoby, by temu zaradzić. Oto kompleksowy poradnik: jak skutecznie zmniejszyć liczbę dzieci rodzących się w Polsce.
Gdyby zależało nam na zwiększeniu dzietności w Polsce, z pewnością robilibyśmy wszystko odwrotnie do tego, co jest napisane w niniejszym poradniku.
Jednak, jak powszechnie wiadomo, Polek i Polaków rodzi się zbyt dużo. Mamy wskaźnik dzietności znacznie powyżej poziomu zastępowalności pokoleniowej, a przedszkola, szkoły i place zabaw pękają w szwach. Nie spodziewamy się żadnych problemów na tle demograficznym. Choćby takich jak brak potencjalnych pracowników czy żołnierzy. Nie grożą nam zaburzenia struktury wieku i płci, wyludnianie wsi i miasteczek, zapaść społeczna i osłabienie rozwoju gospodarczego.
Dlatego przyjrzyjmy się temu, co zrobić, żeby spadek dzietności w Polsce był jeszcze bardziej zauważalny.
Dlaczego dla ludzi chcących zdecydować się na dziecko ważne jest poczucie bezpieczeństwa finansowego? Choćby dlatego, żeby czuć stabilność, ważną dla założenia rodziny, zapewnienia bezpieczeństwa i rozwoju dziecka. Jeśli więc mamy działać na rzecz zmniejszenia dzietności w Polsce, musimy rozregulować prawo pracy. Zamiast walczyć z szeroko pojętymi „śmieciówkami”, powinniśmy je wręcz propagować. Umowa o pracę, nie daj Boże na czas nieokreślony, sprawi, że pracownik poczuje się szanowany i zabezpieczony, co podniesie jego szanse na rozród. A tego przecież nie chcemy!
Brak poczucia bezpieczeństwa z pewnością wzrośnie również dzięki odebraniu świadczeń socjalnych, w tym 800+. Odpowiedzialny rząd chcący obniżyć dzietność musi więc podjąć ten trudny, ale konieczny ruch. Niech rodziny poczują pustkę w portfelach i na kontach. Nie można dopuścić do tego, by przyszło im do głowy decydować się na kolejne dziecko.
Warto przeczytać: Jak rozwiązać konflikty rodzinne? Mogą przynieść bolesne skutki
Jak pokazują dane, im szybciej młoda para ma własne mieszkanie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że zdecyduje się na dziecko. I to nie jedno, lecz dwoje bądź troje maluchów. Logiczne. Dlatego musimy sprawić, by ceny nieruchomości były jak najwyższe, a ich dostępność ograniczona. A także, żeby młode rodziny mogły stać się właścicielami swojego mieszkania dopiero po 30-stce, kiedy płodność kobiet jest już ograniczona, a młodzieńczy wigor mężczyzn zazwyczaj przygasa.
W tym celu konieczne jest sprawienie, by mieszkania stały się dobrem luksusowym i spekulacyjnym. Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której bogaci będą kupować wiele mieszkań i jedynie wynajmować. A najlepiej trzymać pustymi, by podbijać dodatkowo ceny na rynku. Idealnym rozwiązaniem jest pozwolenie, by mieszkania były skupowane przez większe fundusze. To jeszcze bardziej przyspieszy cały proces wzrostu cen mieszkań i pogłębi spadek dzietności w Polsce.
Jakiekolwiek ingerencje i regulacje państwa co do wielkości marż uzyskiwanych ze sprzedaży mieszkań, czy przez banki z udzielania kredytów, są niedopuszczalne, jeśli chcemy by dzietność spadała i była jak najniższa. Wysokie zyski w tych sektorach muszą nieprzyzwoicie kontrastować z brakiem możliwości kupienia własnego mieszkania przed 25. rokiem życia przez młodą parę zakładającą rodzinę.
Nie zapomnijmy też o tym, żeby przeciętne nowe mieszkania były coraz mniejsze. Na 30-40 metrach kwadratowych ciężko o wychowanie więcej niż jednego dziecka. Budowa mieszkań 60-80-metrowych powinna być jak najbardziej ograniczona.
Ponadto należy zadbać o to, żeby budowano jak najmniej nowych mieszkań w małych i średnich miastach – tak, aby dalej się wyludniały. Historycznie to właśnie one stanowiły demograficzny rezerwuar dzietnościowy. Brak warunków lokalowych zwiększy presję na migrację do wielkich miast. A w efekcie zapewni dodatkowy spadek dzietności w Polsce, a zarazem wzrost cen mieszkań w aglomeracjach. To istne perpetuum mobile osłabiania demografii.
Ciekawy temat: Kryzys rodzicielstwa. Fala hejtu przed premierą książki biologa
Żeby młodzi ludzie nie czuli, w jak złej pozycji się znajdują, kiedy nie mogą mieć własnego mieszkania, tworząc stałe związki czy zakładając rodziny, promujmy wśród nich najbardziej destrukcyjną wersję indywidualizmu. Wmawiajmy im, że liczą się tylko oni sami, ich rozwój, kariera i konsumowane przez nich dobra.
Muszą czuć, że tworzenie rodziny i wychowywanie dzieci to balast niewarty zachodu. Niech myślą, jak od sztancy, że dzietność jest dla przegrywów. Wszystkie wcześniejsze pokolenia w historii ludzkości były głupie i naiwne wkładając wysiłek w stworzenie i utrzymanie rodziny. To, co się powinno liczyć, to »ja«, a nie »my« oraz »moje«, nie »nasze«.
Badania z wielu krajów na świecie, w tym ze współudziałem polskich naukowców z SWPS, pokazały, że istnieje korelacja między indywidualizmem a spadkiem dzietności w Polsce i innych krajach. A dokładniej: im bardziej indywidualistyczne społeczeństwo, tym wyższe wypalenie rodzicielskie i mniej dzieci.
W końcu indywidualistyczne społeczeństwa nie poważają rodzicielstwa ani rodziny. W takich warunkach często nie ma co liczyć na drobną, wzajemną pomoc przy dzieciach ze strony wujków, cioć, kuzynostwa czy sąsiadów. A bardziej obciążeni rodzice prawdopodobnie nie zdecydują się już na drugie dziecko. I o to chodzi.
Przeczytaj też: Pięć powodów, dla których warto mieć dzieci. Jeden jest kluczowy
Program zmniejszania liczby dzieci u Polek i Polaków powinien też obejmować masową kampanię medialną zniechęcania obywatelom dzieci i rodziców. W związku z tym trzeba promować pogląd, że zwierzęta domowe nie są czymś, co wnosi do domu i rodziny dodatkową wartość, tylko że są zamiennikiem dzieci. Ergo: nie są razem z nimi, tylko zamiast nich. Figura matki i ojca to z kolei nudne role niezasługujące na szacunek, a przestrzeń publiczna z definicji powinna wykluczać dzieci.
Baseny, restauracje, a nawet osiedla z formalnie zaznaczoną niechęcią do obecności dzieci muszą przestać być traktowane jak patologia skrajnego indywidualizmu i egoizmu. Muszą stać się nową normą.
Do tego, by pojawiały się dzieci, konieczne są relacje i stabilne związki oraz małżeństwa. A nic tak nie ogranicza ich liczby, jak niszczenie psychiki i umiejętności komunikacji od najmłodszych lat. Trzeba zatem odrzucić idiotyczne pomysły wprowadzane na Zachodzie, gdzie zakazuje się dzieciom przynoszenia i używania smartfonów, tabletów i smartwatchy w szkołach; czasem nawet rozważa się wprowadzenie zakazu korzystania z nich (oraz mediów społecznościowych) przed 16. rokiem życia.
Niech ludzie w jak najwcześniejszym wieku izolują się społecznie i nabywają w efekcie jak najwięcej zaburzeń psychicznych. Dzięki temu gdy dorosną nie będą umieć flirtować, randkować, podrywać, tańczyć, rozmawiać, nawiązywać relacji międzyludzkich. Będą woleli scrollować ekrany smartfonów, grać w gry, siedzieć w domu i bać się spotkań z innymi ludźmi.
Ważny temat: Spadek dzietności na świecie zmieni globalne wzorce populacji do 2100 roku
Polaryzacja płci to kolejny ważny etap zmniejszania dzietności. Mężczyźni muszą uważać się za pokrzywdzone przez los „red pillowe” sieroty. Zaś kobiety za hedonistyczne nastawione tylko na siebie, wyzwolone „Julki”.
Dzięki temu przedstawiciele obu płci będą interpretować co tylko się da na niekorzyść drugiej strony. Przypisywać sobie wzajemnie złe intencje i traktować się jak konkurencję, a nie potencjalnych partnerów na resztę życia.
Do tego wszystkiego warto rozważyć zrobienie nowej normy z zachowań wynikających z zaburzeń psychicznych. Promiskuityzm i nielojalność można przecież przemianować na poliamorię. Sztywność, brak kreatywności, dziwaczność i niechęć do kontaktów i relacji, typowe dla autyzmu czy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych – na neuroróżnorodność.
Wmówmy całemu społeczeństwu, że takie wzorce są prawidłowe i cieszmy się osłabieniem więzi społecznych i rodzinnych, a w efekcie spadającym wskaźnikiem urodzeń.
Nie chcemy przecież, by nasza gospodarka rozwijała się prawidłowo. Nie zależy nam też na dobrym funkcjonowaniu społecznym. Ani na liczebnościowo wystarczającej armii. Trzeba więc dopilnować, żeby powyższe zasady były wdrażane na każdym kroku, w każdej miejscowości. I to wobec jak największej liczby obywateli, bo spadek dzietności w Polsce nie zrealizuje się sam. W ten sposób zmniejszymy dzietność i osiągniemy to, co wielu intelektualistom i elitom widzi się jako narodowy sukces.
Sprawdź, czego możesz spodziewać się w trakcie spotkania z nami na żywo. Już 5 kwietnia w Bielsku-Białej kolejna edycja konferencji Holistic Talk.
Organizowane przez redakcję Holistic News wydarzenie to możliwość wysłuchania wystąpień ze sceny. Mówcami edycji 2025 roku będą m.in.: dr Monika Wasilewska (psycholog), dr Tomasz Witkowski (psycholog), Marcin Możdżonek (sportowiec i myśliwy), Jacek Piekara (pisarz) i wielu innych. Pełny program znajdziesz TUTAJ.
Zostały już ostatnie miejsca na naszą konferencję. A bilety są w wyjątkowej cenie 209 zł. Z kodem: HNHT2 czytelnicy Holistic News otrzymują dodatkowo 33% zniżki od aktualnej ceny.
Do zobaczenia w Cavatina Hall w Bielsku-Białej!
Redakcja Holistic News