Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
W 1924 roku przyjęto Deklarację Praw Dziecka – pierwszy międzynarodowy akt w dziedzinie ochrony praw dziecka. Sto lat (i kilka dokumentów) później miliony dzieci są bite, miliony dzieci pracują, miliony dzieci głodują. Krytyczne spojrzenie na „prawa dziecka” i zderzenie deklaracji z rzeczywistością nie nastawiają optymistycznie.
Mija 100 lat, od kiedy Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów przyjęło Deklarację Praw Dziecka (zwaną deklaracją genewską). Ten krótki dokument jest uznawany za pierwszy międzynarodowy akt w dziedzinie ochrony praw dziecka (i człowieka), ale „prawa dziecka” znajdują się tylko w jego nazwie. Pierwszy akt prawny, w którego tytule znajduje się to sformułowanie, nie zawiera bowiem ani jednego prawa dziecka, a jedynie – obowiązki dorosłych. Obowiązki, z których do dzisiaj się zresztą nie wywiązują.
Deklaracja genewska zawiera tylko pięć punktów i brzmi następująco:
Niniejszą deklaracją, nazwaną Deklaracją Genewską, mężczyźni i kobiety wszystkich narodowości uznają, że ludzkość powinna dać dziecku wszystko, co posiada najlepszego, i stwierdzają, że ciążą na nich, bez względu na rasę, narodowość i wyznanie, następujące obowiązki:
Dziecku powinno się dać możność normalnego rozwoju fizycznego i duchowego.
Dziecko głodne powinno być nakarmione, dziecko chore pielęgnowane, dziecko wykolejone wrócone na właściwą drogę, sierota i dziecko opuszczone – wzięte w opiekę i wspomagane.
Dziecko powinno przed innymi otrzymać pomoc w czasie klęski.
Dziecko powinno być przygotowane do zarobkowania na życie i zabezpieczone przed wszelkim wyzyskiem.
Dziecko winno być wychowane w wierze, że jego najlepsze cechy powinny być oddane na usługi współbraci.
Nic dziwnego, że Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) skrytykował ten dokument, pisząc w wydanej w 1929 roku książce pt. Prawo dziecka do szacunku, że
Prawodawcy genewscy pomieszali obowiązki i prawa; ton deklaracji jest perswazją, nie żądaniem: apel do dobrej woli, prośba o życzliwość.
Po 100 latach i kolejnej wojnie światowej – gdy aż za dobrze wiadomo, że ludzkość nie dała dziecku wszystkiego, co posiada najlepszego, lecz udowodniła, że jest zdolna do niewyobrażalnego zła – deklaracja genewska brzmi jak ponury żart. Ten dokument nie był jednak dla państw, które go podpisały, wiążący prawnie. I również z tego względu tytułowe prawa dziecka nie były wcale prawami. Jak bowiem zauważa Elżbieta Czyż,
Jeżeli dziecko/człowiek ma określone prawo, to znaczy, że muszą istnieć procedury egzekwowania (dochodzenia) praw. Posiadanie praw oznacza możliwości roszczenia, zgodnie z obowiązującymi przepisami, w przeciwnym razie prawo staje się pustą deklaracją.
Następnym międzynarodowym aktem prawnym poświęconym prawom dziecka była jednak kolejna deklaracja – Deklaracja Praw Dziecka, uchwalona przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1959 roku. W tej deklaracji punktów (zasad) jest „aż” dziesięć, a oprócz nich Wstęp, z którego można się dowiedzieć, że Zgromadzenie Ogólne ONZ
apeluje do rodziców i indywidualnie do mężczyzn i kobiet, jak również do stowarzyszeń, władz lokalnych i rządów krajów, aby uznały te prawa i starały się zapewnić poszanowanie tych praw za pomocą środków ustawodawczych i innych.
Kolejny „apel do dobrej woli, prośba o życzliwość”. I kolejne pomieszanie praw dziecka i obowiązków dorosłych.
Polecamy: Czy feminizm jest przeciwko macierzyństwu? Obalanie mitów
Dopiero po kolejnych 30 latach powstał pierwszy wiążący prawnie dokument określający prawa dziecka (rozumiane już nie tylko jako obowiązki dorosłych) – Konwencja o prawach dziecka, przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych w 1989 roku. Polska ratyfikowała Konwencję w 1991 roku, ale nie bez zastrzeżeń. Państwa ratyfikujące Konwencję miały bowiem możliwość składania zastrzeżeń (oznaczających, że wybrane fragmenty nie są dla danego kraju obowiązujące) i deklaracji (dotyczących rozumienia fragmentów lub całości tego aktu prawnego). Polska złożyła dwa zastrzeżenia, które zostały wycofane dopiero w 2013 roku, i dwie deklaracje, które nadal obowiązują.
Pierwsza deklaracja dotyczy poradnictwa dla rodziców i wychowania w zakresie planowania rodziny, które „powinno pozostawać w zgodzie z zasadami moralności” (sic!). Z kolei druga deklaracja to w praktyce bardziej zastrzeżenie całej treści Konwencji niż oświadczenie o sposobie jej rozumienia. Brzmi ona bowiem tak:
Rzeczpospolita Polska uważa, że wykonania przez dziecko jego praw określonych w konwencji, w szczególności praw określonych w artykułach od 12 do 16, dokonuje się z poszanowaniem władzy rodzicielskiej, zgodnie z polskimi zwyczajami i tradycjami dotyczącymi miejsca dziecka w rodzinie i poza rodziną.
Wymienione artykuły 12–16 konwencji dotyczą dziecięcej podmiotowości, między innymi prawa do wyrażania własnych poglądów, do prywatności, a także do swobody myśli, sumienia i wyznania. „Zgodnie z polskimi zwyczajami i tradycjami” dziecko tych praw posiadać nie może, bo przecież „dzieci i ryby głosu nie mają”. „Poszanowanie władzy rodzicielskiej” natomiast sprawiło, że całkowity zakaz bicia dzieci został wprowadzony w naszym kraju dopiero w 2010 roku, niemal 20 lat po ratyfikowaniu konwencji o prawach dziecka, która teoretycznie nie jest „pustą deklaracją”.
Przez te 20 lat tysiące polskich dzieci doświadczały przemocy fizycznej w majestacie prawa, bo wprawdzie Konwencja nakazywała Państwom-Stronom podejmowanie kroków w celu „ochrony dziecka przed wszelkimi formami przemocy fizycznej bądź psychicznej, krzywdy lub zaniedbania bądź złego traktowania”, ale kar cielesnych nie uważano za przemoc, krzywdę ani złe traktowanie, lecz za metodę wychowawczą.
Mijają kolejne lata, kolejne zapisane w Konwencji prawa dziecka czekają na dostrzeżenie i przestrzeganie. W dobie sharentingu – bezrefleksyjnego upubliczniania przez rodziców życia rodziny w mediach społecznościowych – coraz bardziej palący wydaje się problem niedostrzegania i nieprzestrzegania prawa dziecka do prywatności. Przynajmniej w naszym kraju. Jeśli bowiem spojrzymy na problem globalnie, okaże się, że Konwencja o prawach dziecka to również ponury żart.
Polecamy: Alicja w Krainie Koszmarów. Książki dla dzieci są… dla dorosłych
Konwencja ta została podpisana i ratyfikowana przez prawie wszystkie kraje na świecie. Jedyny wyjątek to Stany Zjednoczone, które podpisały dokument, ale go nie ratyfikowały. Pozostałe 196 państw ma jednak obowiązek dostosowania prawa krajowego do przepisów Konwencji i oczywiście respektowania ich. Jak to wygląda w praktyce? Na przykład całkowity zakaz bicia dzieci obowiązuje w zaledwie 66 krajach. We wszystkich innych (130!) natomiast nadal można bić dzieci. W wielu z nich dzieci mogą być bite nie tylko w domach przez rodziców, ale też przez opiekunów w rodzinach zastępczych i domach dziecka, a także przez nauczycieli i wychowawców w szkołach, przedszkolach i ośrodkach wychowawczych. Taka sytuacja ma miejsce nie tylko o krajach tak zwanego Globalnego Południa (zamieszkiwanych przez większą część ludności świata), ale też na przykład w Stanach Zjednoczonych (we wszystkich stanach dozwolone jest bicie dzieci w domach, a w wielu ponadto w szkołach i innych miejscach).
Miliony dzieci są bite. Miliony dzieci pracują. Miliony dzieci głodują. Miliony żyją w miejscach, gdzie trwają konflikty zbrojne. W 2015 roku na obszarach konfliktów żyło 250 mln dzieci, w zeszłym roku – 460 mln. Te liczby są coraz większe nie tylko dlatego, że ludzi na świecie jest coraz więcej, ale też dlatego, że ludzkość nadal nie potrafi dać dziecku tego, co posiada najlepszego. Ani sobie samej.
Każdego roku miliony dzieci stają się dorosłymi, którzy traktują innych tak, jak umieją. Tak, jak się nauczyli. Tak, jak sami byli traktowani. Nie najlepiej.
Polecamy:
M. Balcerek, Prawa dziecka, Warszawa 1986.
E. Czyż, Prawa dziecka, Warszawa 2002.
Global Progress towards Prohibiting All Corporal Punishment, April 2024, End Corporal Punishment [online].
Konwencja o prawach dziecka, Dz.U. z 1991 r. Nr 120 poz. 526.
J. Korczak, Prawo dziecka do szacunku, Warszawa 1929.
Kryzysy humanitarne i sytuacja dzieci w 2023 roku, 23.12.2023, UNICEF Polska [online].
UNICEF: W 2015 r. ponad 16 mln dzieci urodziło się na obszarach dotkniętych konfliktami zbrojnymi, 17.12.2015, UNICEF Polska [online].
Może Cię także zainteresować: Syndrom dziecka osamotnionego