Nauka
Homo sapiens i tajemniczy gatunek człowieka. Mamy jego geny
01 grudnia 2024
Pierwsze skojarzenie ze szkołą to obowiązek. Istnieją jednak także placówki demokratyczne oferujące uczniom znacznie większy poziom samodzielności niż tradycyjne szkoły. Przykładem jest założona w 2003 r. Brooklyn Free School Na przełomie lat 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych powstał ruch wolnej szkoły (ang. free school movement) postulujący wprowadzenie alternatywnej formy edukacji. Jej kamieniem węgielnym była filozofia bezpośredniego zaangażowania demokratycznego i braku przymusu. W ten […]
Na przełomie lat 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych powstał ruch wolnej szkoły (ang. free school movement) postulujący wprowadzenie alternatywnej formy edukacji. Jej kamieniem węgielnym była filozofia bezpośredniego zaangażowania demokratycznego i braku przymusu. W ten nurt wpisuje się Brooklyn Free School założona przez rodziców i nauczycieli wierzących, że uczniowie są w stanie sami pokierować swoim rozwojem.
Brooklyn Free School to instytucja prywatna. Nauka nie jest tania – roczne czesne wynosi 30 tys. dolarów, dlatego też w szkole uczą się dzieci wywodzące się głównie z klasy średniej. Placówka działa na zasadzie demokracji bezpośredniej, gdzie głos nauczycieli, rodziców i uczniów ma taką samą wagę. W każda środę odbywa się zebranie poświęcone sprawom bieżącym, istnieje także możliwość zwołania spotkania z udziałem całego szkolnego gremium.
W szkole nie ma sztywnego planu lekcji ani systemu ocen. Wyznacznikiem podziału na klasy nie są roczniki, ale kilkuletnie przedziały. Na jednego nauczyciela przypada 11 uczniów, a zajęcia odbywają się w formie konwersatoriów, praktyk, eksperymentów i badań. Nacisk jest kładziony raczej na rozumienie świata niż wiedzę o nim.
„Każde dziecko jest odpowiednio zmotywowane do nauki. Wierzymy, że jeśli pozwolimy dzieciom dążyć do rozwoju pasji i realizacji marzeń, nauczą się, jak się uczyć” – mówił Alan Berger, jeden z założycieli oraz pierwszy dyrektor szkoły.
Realia nauki w Brooklyn Free School to wizja edukacji całkowicie różna od systemu znanego choćby z Polski. Brak ocen, zadań domowych i testów, a nawet obowiązku pojawiania się na lekcjach wynika z przekonania założycieli placówki, że dzieci powinny poznawać świat samodzielnie, w swoim własnym tempie i według własnej wizji.
„W zasadzie możesz robić cokolwiek i kiedykolwiek. To jest fajne podejście, bo w zwykłej szkole zdarza się nieraz, że czasem nawet nie możesz iść na przerwę, gdy tego potrzebujesz” – podkreśla Sophia, uczennica BFS. „A tutaj, jeśli masz potrzebę poczytać albo przeznaczyć trochę czasu na zabawę, możesz to zrobić bez żadnego problemu” – dodaje.
Krytycy szkoły twierdzą jednak, że większość dzieci nie jest na tyle samodzielna bądź pewna swoich wyborów, by decydować, czego i jak się uczyć. Przy rekrutacji na poziomie 80 uczniów rocznie Brooklyn Free School pozostaje placówką dość elitarną, choć barierą dla wielu chętnych pozostaje wysokość czesnego.
Źródła: Brooklynfreeschool.org, CBS News, Voice of America