Nauka
Obniżony poziom Morza Śródziemnego. Naukowcy rozwiązali zagadkę
11 grudnia 2024
Narodziny pierwszego dziecka w Wielkiej Brytanii, które ma DNA trzech osób, było możliwe dzięki zastosowaniu nowatorskiej metody donacji mitochondrialnej. Procedura ta zapobiega nieuleczalnym chorobom i mutacjom, które mogą wystąpić u dziecka. Terapia wzbudza jednak kontrowersje natury moralnej.
Choroby mitochondrialne, to poważne schorzenia, które powodują zaburzenia gospodarki energetycznej organizmu. Innowacyjna metoda, mitochondrialna terapia zastępcza (ang. mitochondrial donation treatment), jest próbą zapobiegania chorobom genetycznym, które często występują u noworodków. Większość DNA nowo narodzonego dziecka z użyciem nowotarskiego sposobu pochodzi od jego rodziców, natomiast około 0,1 proc. to materiał genetyczny dawcy mitochondrium.
Mitochondria są jednymi z najważniejszych części komórki. Są to organelle odpowiedzialne za powstawanie ważnych dla organizmu enzymów w procesie oddychania komórkowego. Jednym słowem, są swego rodzaju elektrowniami zamkniętymi w każdej komórce organizmu. Odpowiadają one również za wiele innych procesów takich jak kontrola cyklu komórkowego czy wzrost oraz śmierć tej najmniejszej struktury organizmu.
Nieprawidłowe działanie mitochondriów prowadzi do bardzo poważanych zaburzeń. Większość dzieci, które rodzą się z chorobami mitochondrialnymi, umiera w ciągu kilku dni, a nawet godzin po urodzeniu. Uszkodzenie tych miniaturowych elektrowni prowadzi do zaniku mięśni, niewydolności serca, ślepoty, a także do zaburzenia działania mózgu.
Metoda zastosowana przez brytyjskich lekarzy jest jedyną, która może pomóc rodzinom, których potomstwo jest narażone na schorzenia związane z nieprawidłową pracą mitochondriów.
Przeczytaj również: Firmy w Unii Europejskiej rozliczane będą z troski środowiskowej i wrażliwości płciowej
Metoda zastosowana przez brytyjskich lekarzy to zmodyfikowana forma zapłodnienia in vitro i jest przeznaczona dla kobiet, które cierpią na choroby mitochondrialne. Lekarze pobierają jądra komórki jajowej od chorej (lub z zapłodnionego zarodka) i przenoszą je do komórki jajowej dawczyni, w której pozostały wyłącznie mitochondria. Ważną informacją dla rodziców jest, że dziecko urodzone z pomocą tej metody ma DNA trzech osób: matki, ojca oraz – w niewielkim stopniu dawcy. Lekarze zapewniają jednak, że materiał genetyczny osoby trzeciej nie ma wpływu na dziedziczenie takich cech jak wygląd. Dawca nie jest więc trzecim rodzicem i jego materiał ma wpływ wyłącznie na tworzenie się nowych mitochondriów.
Co ciekawe, dzięki MTD w Wielkiej Brytanii urodziło się w sumie pięcioro niemowląt, ale Urząd ds. Zapłodnienia Człowieka i Embriologii nie podaje szczegółowych informacji na temat tych dzieci, żeby uniemożliwić identyfikację ich tożsamości.
Mitochondrialna terapia zastępcza wzbudziła szerokie zainteresowanie wśród osób LGBT, które upatrują w niej rozwiązania problemu posiadania dzieci przez pary jednopłciowe. Obecnie pary te mogą starać się o potomstwo przez zatrudnienie surogatki bądź dawcy nasienia.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Czy noworodki mają szósty zmysł? O niesamowitym umyśle wcześniaków #PoLudzku
Choć metoda mitochondrialnej terapii zastępczej daje szansę tysiącom par na świecie na posiadanie zdrowego potomstwa, to wiążą się z nią obiekcje natury moralnej. Etycy zastanawiają się, czy fakt, że dziecko ma DNA trzech osób może wpływać na jego rozwój psychiczny i emocjonalny.
Środowisko naukowe krytykowało metodę mitochondrialnej terapii zastępczej, kiedy w 2016 roku amerykański lekarz John Zhang doprowadził dzięki niej do zapłodnienia. W celu ominięcia amerykańskich przepisów zabieg odbył się w Meksyku. Społeczność uczonych stwierdziła, że procedura jest nieetyczna, oraz że promuje turystykę medyczną. Lekarze zwracali też uwagę, że nieznane są długofalowe skutki eksperymentu.
W tym samym roku ukraiński lekarz Walerij Zukin zastosował trzyosobowe zapłodnienie in vitro w leczeniu ogólnej niepłodności, ale nie w celu obniżenia ryzyka wystąpienia chorób mitochondrialnych. Co ciekawe media oraz środowisko lekarskie nie krytykowały naukowca tak jak miało to miejsce w przypadku Johna Zhanga.
Przeciwnicy określają mitochondrialną terapię zastępczą „zabawą w Boga”, co w przypadku wielu współczesnych metod leczenia niepłodności nie jest niczym nowym. Czy etyka i moralność powinny w takim razie stać ponad postępem w medycynie? Postępem, który umożliwia posiadanie własnego potomstwa milionom par na całym świecie, które cierpią na bezpłodność?
Przeczytaj również: Zgubne rankingi szkół. Ich ofiarami są dzieci
Źródła: