Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
W ostatnich latach w przestrzeni publicznej brylują postacie, których zachowanie możemy uznać za amoralne czy nieprzyzwoite. Lansowanie niegodziwego stylu życia może stanowić dla niektórych – zwłaszcza młodych – zachętę.
Przykładem może być celebrytka znana z występów w wielu programach telewizyjnych – Dagmara Kaźmierska. Karierę w show-biznesie rozpoczęła w 2016 roku występując w reality-show „Królowe życia”. W czasie jego emisji wyszło na jaw, że celebrytka spędziła czternaście miesięcy w więzieniu. Skazano ją prawomocnym wyrokiem za „działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji”.
Mimo kryminalnej przeszłości Kaźmierska dorobiła się ogromnej rzeszy fanów (ma ponad milion obserwujących na Instagramie), dostała własny reality-show „Dagmara szuka męża” i została twarzą popularnego programu „Taniec z Gwiazdami”.
Podobnych przykładów jest wiele. Weźmy na przykład przedsiębiorcę i byłego polityka Janusza Palikota. Do zainwestowania w swoje alkoholowe firmy „Manufaktura Piwa, Wódki i Wina” oraz „Tenczynek” zachęcił setki większych i mniejszych akcjonariuszy. Aktualnie jego przedsiębiorstwa toną w długach. Jak informował w lutym tego roku serwis parkiet.com – „Manufaktura Piwa, Wódki i Wina” ma 237 mln zł długów u 1383 wierzycieli. Wierzyciele, którzy czują się oszukani, dochodzą dziś swych praw na drodze sądowej.
Palikot został także ukarany za nielegalną reklamę alkoholu, co wcale nie powstrzymało go od dalszego promowania napojów wyskokowych. Wiele lat wcześniej prokuratura uznała, że wpisał nieprawdę w swoim oświadczeniu majątkowym, ale sprawę umorzyła, dość kuriozalnie uznając, że „ma on filozoficzny stosunek do wartości materialnych”. Biznesmen wciąż zbiera pod swoimi filmami na Facebooku tysiące lajków i funkcjonuje w życiu publicznym.
Promowanie nikczemnych postaw nie jest naszym rodzimym fenomenem. W Stanach Zjednoczonych celebrytkami z milionowymi zasięgami w mediach społecznościowych zostają byłe gwiazdy przemysłu pornograficznego, jak Sasha Grey czy Mia Khalifa. Jenna Jameson – jedna z najbardziej popularnych gwiazd filmów pornograficznych z końca lat 90. – prowadziła własne reality-show i stała się ważnym głosem w publicznej debacie zabierając często głos przeciwko szkodliwości pornografii. Z kolei były premier Włoch i medialny magnat Silvio Berlusconi, zamieszany w seksaferę z udziałem nieletnich określaną mianem „bunga-bunga”, bynajmniej nie wycofał się ze sceny publicznej.
Powyższe przykłady mogą świadczyć o moralnej entropii i zaniku przyzwoitości jako istotnej społecznie wartości.
Polecamy: Jak być humanistą na miarę XXI wieku? W poszukiwaniu istoty idei łatwo się zagubić
Przyzwoitość – rozumiana jako definiowane kulturowo standardy moralne, które budujemy w procesie socjalizacji – nakazuje nam uważać określone czynności za dobre, a inne za złe. Owe moralne przepisy postępowania rozwijają się w człowieku stopniowo i według koncepcji amerykańskiego psychologa Lawrence’a Kohlberga przechodzą przez trzy główne etapy. Pierwszy z nich – przedkonwencjonalny – to postępowanie zgodnie z oczekiwaniami ze względu na strach przed karą, na przykład policyjnym mandatem.
Z kolei faza konwencjonalna wymaga negatywnych konsekwencji towarzyskich. Mowa o niepisanych umowach społecznych, kiedy to drugi człowiek jest dla nas lustrem przyzwoitości. Natomiast w fazie postkonwencjonalnej źródłem moralnego postępowania jest przekonanie o słuszności pewnej idei – a więc samouzasadniająca się wartość.
Polacy rozsypani są pomiędzy pierwszym a drugim etapem. Uważa się, że w rozwoju moralnym do etapu postkonwencjonalnego dociera jedynie kilka procent ludzi
– mówi psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki.
Polecamy: Dajemy się podstępnie wykorzystywać. Czy można ochronić się przed manipulacją?
Według eksperta obecnie granice przyzwoitości stają się coraz bardziej zrelatywizowane głównie ze względu na kryzys autorytetów, z jakim borykają się zachodnie społeczeństwa. Bowiem to właśnie osoby na świeczniku budują w nas przekonanie o wartościach moralnych. Owo kruszenie się autorytetów odnosi się do kilku wymiarów, jak kompromitacja władz państwowych (bo ryba psuje się od głowy), kryzys instytucji prawa (stanowiącego kręgosłup społeczny) czy autorytetu nauczycieli i księży, a także wartości ogólnokulturowych. Do tych ostatnich odnosi się prof. Nęcki:
W tym momencie mamy do czynienia z nadmiernym eksponowaniem postaw hedonistycznych. Hasło „używaj życia” stało się niemalże symbolem życiowego sukcesu. Środki masowego przekazu doprowadzają też do seksualizacji życia. A seks jest jedną z największych potęg popędowych. To otwarcie na swobodę erotyczną odbywa się pod tytułem „dogadzaj sobie”, „masz prawo do orgazmu i do pornografii, a nawet do prostytucji”.
Według psychologa, do społecznego przyzwolenia na niegodziwość prowadzi właśnie kulturowe promowanie egoizmu i hedonizmu. Odbywa się ono pod szyldem modelu wartości zwanego „ciemną triadą”, którego pierwszym czynnikiem jest kultura narcyzmu. Jej narzędziem są wrzucane w mediach społecznościowych zdjęcia selfie, zawierające nasze mikro-sukcesy. Pokazywanie się wyłącznie od pozytywnej strony służy uzyskaniu oklasków i społecznego uznania.
Druga determinanta to manipulacje dla korzyści, czyli traktowanie ludzi przez pryzmat przydatności – różnego rodzaju nieuczciwe działania służą tu do wykorzystywania, realizacji innych. Kontynuacją manipulacji jest psychopatyzacja psychiki, czyli coraz większe zobojętnienie na stany innych osób, z nieustannym podkreślaniem swoich własnych potrzeb. Mówimy więc stopniowym zaniku empatii.
Dziś funkcjonujemy w totalnym bałaganie, wynikającym z kryzysu autorytetów i społecznego zachwiania porządku idei. Ci, którzy mają nam pokazywać normy moralne, wcale tego nie robią. Tymczasem przyzwoitość wymagałaby jasnej struktury poglądów i partnerskich relacji międzyludzkich: ja szanuję ciebie, ty szanujesz mnie
– konstatuje prof. Nęcki.
Polecamy: Sumienie – głos przyzwoitości. Czy aby na pewno dobrze je rozumiemy?
Promowanie w mediach zachowań nieprzyzwoitych związane jest również z podstawowym rynkowym mechanizmem popytu i podaży. Społeczeństwa od stuleci żądne są sensacji, w myśl zasady: „Chleba i igrzysk”.
Chcemy podglądać coś, do czego nie mamy dostępu, jak życie ludzi z wyższych sfer. Ja to nazywam syndromem „dziurki od klucza”. Natomiast dzisiaj doszliśmy do bardzo dziwnej sytuacji, że to podglądactwo jednocześnie ma nam w czymś pomóc, na przykład podnieść naszą samoocenę. Ten trend jest szkodliwy, ponieważ sprzyja propagowaniu produkcji, ukazujących nam zdrady, walki, ludzi z marginesu społecznego zamiast pozytywnych wartości, jak miłość, zdrowie, heroizm czy przebaczenie
– diagnozuje psycholog dr Ireneusz Siudem.
Z badań wynika również, że przeciętny człowiek chce, aby osoby na świeczniku byli ludźmi przebojowymi i sprytnymi, ponieważ upatruje w tym szansy, że wtedy będą oni coś w stanie dla niego załatwić.
Sęk w tym, że współcześnie spryt niekoniecznie kojarzony jest uczciwością. Elitom przypisuje się też takie cechy jak agresywność, brak opanowania, bezpośredniość w komunikacji, czyli stosowanie inwektyw. Wiemy, że życie polityczne czy medialne często polega na brutalnej walce i dlatego nie wybieramy do niego osób wrażliwych, czy uległych, bo one mogą sobie nie poradzić
– tłumaczy dr Siudem.
Według psychologa, społeczeństwo przymyka oczy na negatywne zachowania również z poczucia własnej bezradności:
Bardzo wielu osobom wydaje się, że ich zasięg jest ograniczony. Że mają „za krótkie ręce”, żeby móc na coś wpłynąć. Tymczasem powinniśmy odwracać się od ludzi niegodziwych i wyrzucać ich poza margines społeczny, ponieważ każda forma wykorzystania władzy i oszustwa, w tym akceptacji przemocy, jest działaniem, które społeczeństwu szkodzi.
Polecamy: