Idea DEI w praktyce. Tak Polka szukała pracy w Kanadzie

Polak potrzebny do pracy! Do Kanady przyjechałam z roczną wizą pracowniczą, planując zarobić parę pensji w dolarach, utrzymać się, a za odłożone pieniądze wybrać się w kilkumiesięczną podróż po kraju. Jak w praktyce wyglądają poszukiwania pracy w kraju liścia klonowego, kiedy nie jesteś ani Kanadyjczykiem, ani członkiem mniejszości?

Czym jest DEI?

DEI, czyli Diversity, Equity, and Inclusion – Różnorodność, Równość, Inkluzywność – to zbiorcza nazwa ram nowych zasad organizacji pracy. Mają one na celu promowanie tych trzech wartości i przeciwdziałanie dyskryminacji i wszelkim nierównościom. W praktyce chodzi o to, aby promować uczestnictwo osób niepełnosprawnych czy członków mniejszości na rynku pracy. To ważne hasło dla aktywistów walczących o sprawiedliwość społeczną, a także dla ich krytyków. Ci ostatni obawiają się, że DEI wieszczy koniec gospodarki opartej na umiejętnościach i zdolnościach.

DEI opiera się na założeniu, że społeczeństwo podzielić można na grupy mniejszościowe i większościowe, z których te pierwsze podlegają dyskryminacji, a te drugie cieszą się przywilejami. Ta polityka ma więc na celu wyrównanie barier, stworzonych przez rasistowskie, ksenofobiczne czy homofobiczne postawy obecne w społeczeństwie. Korporacje są częścią światowego „ładu”, muszą więc być częścią polityki zmian. Jeżeli chcemy, by społeczeństwo stało się bardziej sprawiedliwe i różnorodne – korporacje muszą brać udział w tej walce. 

DEI wprowadza się w miejscach pracy poprzez treningi promujące różnorodność i zrozumienie ponad podziałami rasowymi czy płciowymi. Celem jest zmiana percepcji pracowników na temat członków dyskryminowanych grup oraz miejsca, które zajmują w hierarchii społecznej. Obecnie korporacje wydają miliardy na treningi i szkolenia, a w trakcie procesu rekrutacji przekonują o swoim oddaniu dla idei różnorodności. Pracodawcy są zachęcani do zatrudniania członków mniejszości. Stosuje się w tym celu premie i kary finansowe, rozporządzenia prawne, a także podkreśla kapitał społeczny, który firmy mogą zyskać dzięki dostosowaniu się do nowych zasad. Stawianie na równość i różnorodność jest modne i słuszne.

Dowiedz się więcej: Wielka Brytania: czy mizoginia będzie karana jak terroryzm? Nowa inicjatywa prawna

Idea DEI: Rozmowa rekrutacyjna o pracę, dwóch mężczyzn podaje sobie rękę na znak, że się dogadali
Fot. Tima Miroshnichenko / Pexels

Idea DEI w Kanadzie

Na miejsce przeprowadzki wybrałam Edmonton w Albercie – prowincji, która postrzegana jest jako kanadyjskie Eldorado. Dzięki piaskom bitumicznym nawet osoby bez wykształcenia mogą tutaj zgarniać rocznie sześciocyfrowe kwoty. W Fort McMurray pracownicy fizyczni harują po paręnaście godzin dziennie, często przez trzy tygodnie bez przerw, pomagając w wydobyciu ropy z bezcennych piasków. W Calgary korporacje zarabiają na obsłudze całej operacji, a Edmonton, stolica prowincji, stanowi biurokratyczne centrum.

Alberta to ziemia obiecana także dla osób ze wschodu kraju, gdzie zamknęły się kopalne i przetwórnie rybne. Gospodarka Alberty jest wrażliwa na wahania światowych cen baryłki ropy. Wciąż jednak ta prowincja oferuje więcej możliwości niż pozostałe części kraju. W internecie popularne są filmiki z młodymi ludźmi wystającymi w długiej kolejce pod nowo otwartą kawiarnią Tim Hortons gdzieś w okolicach Toronto tylko po to, aby złożyć CV. W większości są to osoby z Indii i Filipin, czyli z grup, które stanowią większość kanadyjskiej imigracji.

Osoby niewykształcone, studenci, często niemówiący płynnie w języku angielskim. Wydawałoby się – żadna konkurencja. Ich tożsamość jest jednak atutem – Kanadyjczycy dzielą się na grupy etniczne z wielką precyzją. Hindusi chętnie zatrudniają nie tylko innych Hindusów, ale zwłaszcza osoby z tego samego regionu, a najlepiej z tej samej wsi. Podobnie Filipińczycy poszukują rodaków z tej samej części rodzimej wyspy. Po wejściu do restauracji czy salonu fryzjerskiego bardzo szybko możemy zrozumieć, jakie są nasze szanse na zatrudnienie – pracownicy najczęściej mówią do siebie w tym samym dialekcie nawet w sieciówkach, takich jak Tim Hortons.

Polecamy wywiad z Różą Szafranek na naszym kanale: HOLISTIC TALK: Dlaczego kultury organizacyjnej nie tworzy się w pokoju prezesa (Róża Szafranek)

Dobrze i niedobrze jest być białym

Przez ponad dziewięć miesięcy codziennie wysyłam około dziesięciu podań o pracę – wraz z CV i napisanym specjalnie pod dane miejsce pracy i firmę listem motywacyjnym. Często muszę dołączyć dodatkowe zadanie albo nagrania audio czy wideo, w których odpowiadam na pytania rekruterów. Opracowanie materiałów może zająć długie godziny. Co miesiąc najwyżej 10 proc. moich podań, których wysyłam nawet trzysta, jest otwierane przez rekruterów.

„Nie możesz znaleźć pracy? No tak, a dodatkowo jesteś biała” – bez zdziwienia stwierdza Natalie. Rasizm? Nie, tylko pragmatyzm. Aplikując do instytucji publicznych, muszę za każdym razem wypełnić ankietę na temat mojej tożsamości: czy jestem częścią społeczności 2SLGBTQ+? Czy identyfikuję się jako część rasowej mniejszości albo jako osoba niepełnosprawna? Czy jestem osobą rdzenną? Zwłaszcza ta ostatnia kategoria otwiera drzwi. Tak przynajmniej twierdzi inna znajoma, Erin.

Erin przez lata pracowała w organizacji Metis Nation of Alberta, zrzeszającej rdzennych mieszkańców Kanady z grupy Metysów. Na co dzień zmagała się z mobbingiem, ponieważ nie jest Metyską – nie zasłużyła więc na miejsce w organizacji ich zrzeszającej. „Jasne, problem w tym, że nie ma Metysów na moje stanowisko. Zostałam zatrudniona, bo nikogo nie udało się znaleźć”, wzrusza ramionami. I wspomina coroczną galę, na którą napisała przemówienie. „Zbierałam cięgi za to, że przecież mógł je napisać ktoś rdzenny. Bardzo cieszyłabym się, gdyby ktoś wykonał tę pracę za mnie, ale nie było chętnych”. Erin codziennie wyzywana była od kolonizatorek. Osoby rdzenne, które trafiały do biura, wychodziły urażone tym, że ma im pomóc Europejka. W końcu zrezygnowała z pracy. Od pół roku jej posada pozostaje nieobsadzona.

Polecamy: Parada nierówności. Święto tolerancji czy parodia emancypacji

Wymagane doświadczenie kanadyjskie

A więc proste – wystarczy być białym, żeby otrzymać dobrą pracę, tak? Nie do końca. Tak samo jak Hindusi czy Filipińczycy lubią pracować ze „swoimi”, tak samo zatrudniają Kanadyjczycy. Większość przyznaje, że pracę najłatwiej dostać przez kontakt oraz networking. Kiedy opowiadam o setkach wysłanych listów motywacyjnych, zwykle dostaję tę samą radę – pracę trzeba znaleźć przez polecenie, nie przez CV. Dopiero po dłuższej rozmowie twarzą w twarz można ocenić, czy kandydat posiada to, co najważniejsze – „kanadyjskość”.

„Kanadyjskie doświadczenie” to kod pozwalający na dyskryminację wobec obcokrajowców, którzy posiadają wykształcenie i doświadczenie w pracy – ale poza Kanadą. Dzięki temu hasłu pracodawca może otwarcie odrzucić CV cudzoziemca bez dalszych wyjaśnień. Angelika, znajoma, która pracuje w urzędzie, przyznaje, że rząd prowincji zatrudnia wyłącznie osoby z „kanadyjskim doświadczeniem”. Kluczem do wygranej są dodatkowe punkty za rdzenne pochodzenie albo tożsamość płciowa.

Jessica dobrze wie, jak grać w tę grę. W ciągu dwóch miesięcy udaje jej się otrzymać paręnaście propozycji, mimo że nie pracowała od ponad pięciu lat. Jej sekret? Jest po prostu bardzo dobra w tym, co robi. No, i jeszcze jedna dodatkowa zaleta – jest niepełnosprawna. W jaki sposób? Tego wolałaby nie zdradzać. „Kiedy pracodawca pyta, czy moja niepełnosprawność wymaga jakiegoś rodzaju usprawnień w miejscu pracy, odpowiadam, że wolałabym o tym nie mówić, bo nie chcę zdradzać, o jakim rodzaju niepełnosprawności mówimy”. Niepotrzebne są żadne zaświadczenia, wystarczy się odpowiednio identyfikować.

Idea DEI: kobieta w bluze w kolorach tęczy LGBT na tle ściany pomalowanie w takie same barwy
Fot. Isi Parente / Unsplash

Do pracy, rodacy

Krytycy polityki DEI twierdzą, że zatrudnianie oparte na płci czy pochodzeniu jest nie tylko rodzajem dyskryminacji, ale może być też po prostu niebezpieczne. Na stanowisku chirurga czy pilota samolotu wolelibyśmy widzieć kogoś, kto najlepiej nadaje się do tej pracy, a niekoniecznie osobę o najciekawszej tożsamości.

Aplikując jako biała, nudna, heteroseksualna Polka, wpadłam w szarą strefę kanadyjskiego systemu rekrutacji – bez kanadyjskiego doświadczenia, ale również bez statusu mniejszości. Przeciwnicy podejścia DEI zauważają, że według tych założeń płeć czy rasa równają się statusowi społecznemu. Oprah Winfrey staje się tym samym osobą dyskryminowaną i pozbawioną przywilejów, które posiada biały Rumun pracujący w fabryce. Rzeczywistość nie jest jednak tak czarno-biała.

Może Cię zainteresować: Jak radzić sobie z porażką? Chociaż boli, może nas wiele nauczyć

Opublikowano przez

Małgorzata Sidz

Autorka


Japonistka, filmoznawczyni, magister studiów o Azji Wschodniej. Autorka reportaży „Mądre matki, Dobre żony. Kobiety w Korei Południowej” i „Kocie Chrzciny. Lato i zima w Finlandii” oraz powieści „Pół roku na Saturnie”. Lubi przeprowadzki międzykontynentalne i jedzenie lokalne, uczy się stu języków, tańczy taniec brzucha i ratuje bezdomne króliki.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.