Bałkańskie życie jak z telenoweli

Polityka oraz opery mydlane mają więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Seriale to „miękka siła” prezydenta Turcji Recepa Erdoğana

Można je podzielić na dwie kategorie – gloryfikujące pamięć imperium osmańskiego oraz pokazujące nowoczesną, demokratyczną Turcję. Czyli – jak to w operach mydlanych i Ankarze – granica wiarygodności jest niezwykle elastyczna

Według organizacji Balkan Investigative Reporting Network (BIRN) seriale to „miękka siła” prezydenta Turcji Recepa Erdoğana. Mają ocieplać, nienajlepszy ostatnio, wizerunek kraju. Tureckie opery mydlane cieszą się ogromną popularnością nie tylko w Bośni i Hercegowinie, lecz także w Serbii, Kosowie, Macedonii Północnej i Czarnogórze.

Nie od dzisiaj wiadomo, że Unia Europejska o Bałkanach zapomniała już dawno – gdzieś w okolicach 2008 r., gdy zajęła się poważnym kryzysem gospodarczym. Różnych dróg do bałkańskich serc próbują za to szukać Turcja, Rosja, Chiny oraz państwa arabskie. Zazwyczaj przez finansowanie – nowych autostrad, muzeów czy meczetów.

Ale potencjał tureckich seriali w nawiązywaniu więzi z lokalnymi społecznościami, szczególnie sekularnymi muzułmanami, jest spory. „Opowiadają o ludziach, którzy są bardzo podobni do nas. To ta sama historia, religia, obyczaje. Oraz szacunek do innych” – komentuje Denisa, muzułmanka mieszkająca w Bośni i Hercegowinie.

„Seriale przepisują historię”

Czy istnieją bezpośrednie związki między rządem w Ankarze i telewizyjnym przemysłem? Wiadomo, że politycy pomagają w popularyzacji niektórych produkcji, a inne – historyczne – nawet finansują. „W wielu przypadkach [turecki – red.] rząd oferuje bezpłatne emisje lokalnym stacjom telewizyjnym w regionie. Tak dzieje się w przypadku Bośni i Hercegowiny. Seriale przepisują historię” – twierdzi BIRN. 

Polityka oraz opery mydlane mają zatem więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Erdoğan odnosił się na przykład do produkcji „Ostatni Cesarz”, który opowiada o sułtanie Abdülhamidzie II, podkreślając, że serialowa rzeczywistość bardzo przypomina dzisiejszą sytuację w Turcji, ciągle atakowaną przez zewnętrznych wrogów.

Dziennik „Washington Times” zauważył, że wspomniany serial promuje światopogląd niesłychanie podobny do przekonań tureckiego prezydenta. Wolna prasa, sekularyzm i demokracja są dziełem obcych potęg, mniejszości religijnych i bezbożnych liberałów. Ostatecznym celem ma być doprowadzenie do erozji tożsamości narodowej, honoru i bezpieczeństwa Turcji.

Wspaniałe stulecie i bałkańska nostalgia

Zdaniem komentatorów opery mydlane wywołują u niektórych grup także nostalgię. W Bośni, której historia jest epopeją o walce o wpływy Imperium Osmańskiego i innych państw, „Wspaniałe stulecie” widzieli chyba wszyscy. To kolejny „historyczny” serial opowiadający o życiu dworu w okresie rządów sułtana Sulejmana Wspaniałego. Imperium Osmańskie było wtedy u szczytu swojej potęgi.

„Obejrzałam ze względu na fakty związane z historią naszego kraju” – wyjaśnia Denisa. „Pamiętam kobiety gromadzące się podczas wojny (w Bośni – red.), by oglądać tureckie seriale. Siedziały i płakały. Ze względu na fabułę, nie wojnę” – mówi Daniela, jej serbska sąsiadka.

Tureckie opery mydlane na Bałkanach trafiają do podobnej grupy docelowej, co w innych krajach. „Zgroza. Ale moja babcia jest fanką” – komentują młodzi Serbowie i Bośniacy. „Oglądałam je kiedyś z mamą, to był po prostu nasz czas na kawę. Moja szwagierka, matka czwórki dzieci, jest na bieżąco” – opowiadają.

Pozytywne efekty serialowej fikcji

Boom na rynku tureckich oper mydlanych miał miejsce ok. 2000 r. Od tej pory kraj stoi na światowym podium, jeśli chodzi o eksport lekkich fabuł za granicę. Są krytykowane za brak historycznej dokładności, uproszczone scenariusze, poleganie na wyglądzie, a nie umiejętnościach aktorów, czy powierzchowne przedstawianie rzeczywistości.

„Wszystkie są o tym samym. Zazwyczaj bohaterka to piękna dziewczyna z biednej rodziny lub innego kraju. Nie jest akceptowana przez rodzinę swojego wybranka – zwykle bardzo bogatą. Prowadzi to do gierek pomiędzy nimi” – relacjonuje Denisa.

Pokazywana w serialach równowaga pomiędzy islamem, nowoczesnością, tradycjonalizmem i demokracją być może w Turcji istnieje. Ale serialowa fikcja ma szansę przynieść sporo pozytywnych efektów. Kobiety na ekranach noszą zazwyczaj hidżaby, tylko wtedy gdy mają taką ochotę. Są niezależne, żyją w szczęśliwych związkach i walczą o swoje prawa.

Głośny film dokumentalny „Kismet – turecka telenowela zmienia świat” pokazuje historie kobiet muzułmanek. Pod wpływem tureckich seriali zrozumiały one, że nie muszą trwać w toksycznych, patriarchalnych związkach, gdzie spotykała je przemoc.

„Z seriali dowiedziałam się, że żona może domagać się swoich praw” – powiedziała jedna z bohaterek dokumentu, Libanka. Wystąpiła o rozwód po 14 latach małżeństwa, w którym była bita, poniżana i kontrolowana. Wzorowała się na serialowej bohaterce.

Źródła: BIRN, Washington Times, Gazeta Wyborcza

Opublikowano przez

Karolina Anna Kuta


Reporterka i dokumentalistka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wyborczą i Krytyką Polityczną. Pracuje nad debiutem dokumentalnym. Bałkany, polityka, mniejszości.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.