Nauka
Największa turbina wiatrowa już działa. Wpływa na mikroklimat
28 października 2024
„Kowal zawinił, a Cygana powiesili” - niby zwykłe polskie przysłowie odnoszące się do sytuacji, gdy ktoś zostaje niewinnie i niesprawiedliwie ukarany za winy kogoś innego. Ale patrząc na przykłady różnych wojen i konfliktów to właśnie Romowie, lub też szerzej Cyganie, są bardzo często uniwersalnymi ofiarami. Nieważne, kto z kim, gdzie, kiedy i o co walczył, to oni prawie zawsze przy okazji obrywali po głowach od wszystkich stron konfliktu. Bo nie mając własnego państwa, ani nawet jednego, wspólnego skodyfikowanego języka, zawsze byli tymi obcymi. A brak wpływowego lobby sprawiał, że o ich cierpieniach nie mówiło się głośno.
Kwiecień 2005 roku, jestem jako dziennikarka tygodnika Wprost z pierwszą wizytą w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Przypadkowo, jak zwykle zresztą, trafiam nie na to wydarzenie, na które się wybierałam. Ale skoro już jestem, to interesuję się miejscem i ludźmi. Wystawa poświęcona obozowi koncentracyjnemu dla Cyganów w środkowych Czechach i propozycji rezolucji Europarlamentu w tej sprawie. Tematu kompletnie nie znam, więc zaczynam rozmawiać z organizatorami i przedstawicielami potomków ofiar. Zapraszają mnie na specjalne wydarzenie, które ma się odbyć kilka tygodni później w środkowych Czechach.
W efekcie, w połowie maja docieram do Pragi, gdzie spotykam się z organizatorami. Razem jedziemy autobusem na uroczystości. Jestem jedyną obcą wśród Romów, czyli Gadja. Ledwo ruszamy, natychmiast ktoś otwiera alkohol, ktoś inny wyciąga skrzypce. Podróż mija szybko, samogon w dużych ilościach, muzyka, śmiechy i płacz. Brakuje tylko tańców. Sama uroczystość także daleka od powagi, która towarzyszy Polakom w tego typu sytuacjach. Jest część religijna, z udziałem księdza katolickiego, rabina, pastora i popa
Po niej zaczyna opowiadać niewysoka starsza kobieta, pani Ruzicka, która jako dziecko trafiła do obozu w Letach i straciła tu prawie całą rodzinę. Na przemian krzyczy i płacze, mówi całym ciałem, jej ekspresja i emocje udzielają się pozostałym, którzy też płaczą i krzyczą. Po raz pierwszy w tym miejscu mają do tego okazję. A historia, szczególnie historia Romów związana z tym miejscem, jest bardzo smutna.
Obóz w Letach miał być teoretycznie obozem pracy i jednocześnie przejściowym. Tymczasem, według różnych statystyk, zmarło w nim ponad 300 osób z przebywających tu około 1300 osób, głównie kobiet i dzieci, często wskutek chorób i niedożywienia. Zostali pochowani na miejscu. Reszta została deportowana do Auschwitz. Przeżyła tylko garstka.
W pamięci romskiej czescy oprawcy byli równie okrutni jak niemieccy. Najgorsze jest jednak to, co stało się po wojnie. Dokładnie na terenie obozu, w miejscu, gdzie umarli i zostali pochowani ludzie, utworzono fermę ze świniami, chlewnię.
Ofiar nie upamiętniała nawet żadna tablica, nie mówiąc o pomniku czy grobie. Całe lata rodziny ofiar walczyły o upamiętnienie tego miejsca. Udało się, dopiero gdy Czechy starały się o wejście do NATO, pod naciskiem administracji amerykańskiej.
Kilka lat temu władze czeskie wykupiły to miejsce od prywatnego już właściciela chlewni z zamiarem upamiętnienia ofiar. Kilkadziesiąt lat starań o choćby skromne upamiętnienie.
To się czyta: Kraina trzech religii. Tu wiara miesza się z przesądami
Ale to nie odosobniony przypadek. Romski Holocaust do dziś jest w cieniu tego żydowskiego. A przecież Cyganie już od 1935 r. byli objęci ustawami norymberskimi, na równi z Żydami skazani byli na eksterminację. Uznano ich za zagrożenie dla czystości krwi aryjskiej, choć przecież przywędrowawszy z Indii, mieli aryjskie korzenie. Ba, bardziej aryjskie od samych Niemców, dlatego sprytni hitlerowcy wymyślili teorię, że Cyganie są tym gorszym rodzajem Aryjczyków.
Przeżyć mieli tylko ci, których krew była w 100 proc. czysta – czyli raptem 10 proc. całości populacji – ale tylko po to, by można było na nich prowadzić badania, eksperymenty genetyczne i medyczne. Co Niemcy zresztą z upodobaniem czynili.
W efekcie wymordowano około 70 proc. europejskich Romów. W przełożeniu na liczby od 220 tysięcy do ponad 1,200 tysięcy. Nikt nie jest w stanie podać dokładnej liczby, bo często ofiary nie miały dokumentów. Co ciekawe, podczas prac trybunału w Norymberdze żadnego Roma nie poproszono o składanie zeznań, historia Romów i ich cierpienia nikogo nie interesowały.
Przez całe lata po zakończeniu II wojny światowej o ludobójstwie na nich bardzo mało mówiono. Dopiero od 40 lat temat zaczął się powoli pojawiać w dyskursie publicznym. Od kilku lat, 2 sierpnia, obchodzony jest Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. W rocznicę likwidacji tzw. obozu cygańskiego w Auschwitz, kiedy to w 1944 roku Niemcy zagazowali podczas jednej tylko nocy ponad 4 tysiące Romów. Krematoria były wtedy zajęte, więc palono ciała w specjalnych dołach wykopanych w ziemi.
Gorący temat: Król, piwo i polityka. Belgia na rozdrożu
To nie koniec dramatu Cyganów. Kolejna tragiczna odsłona ich losów miała miejsce podczas wojen w byłej Jugosławii. Cyganie mieszkali we wszystkich byłych republikach, gdzie na ogół mieli niższy status społeczny i różnie się integrowali. Albo i nie integrowali, żyjąc w swoich enklawach. Padali ofiarą wszystkich stron konfliktu. Najbardziej dramatyczna, ale i tragikomiczna sytuacja była w Kosowie.
Najpierw jeszcze w czasie Jugosławii Cyganie, podobnie jak Albańczycy, byli tą mniej uprzywilejowaną grupą etniczną, najgorzej wykształconą, wykonującą najmniej prestiżowe i najgorzej płatne prace. Serbowie nie dawali im specjalnych forów, delikatnie mówiąc.
Podczas nalotów NATO w 1999 roku również Cyganie byli wśród ofiar bombardowań. Po zakończeniu operacji NATO, Albańczycy rozpoczęli czystki etniczne na Serbach i… Cyganach, których oskarżali o kolaborowanie z Serbami. Zatem dostali ponownie po głowie, za nic. Ale nie byłoby Bałkanów bez pomieszania tragedii z komedią.
Cyganie w którymś momencie zwrócili się tłumnie do ambasady egipskiej z prośbą o przyznanie im wiz i azylu w Egipcie. Prośbę uzasadniali swoim rzekomym egipskim pochodzeniem, tłumacząc, że przecież nawet ich nazwa Gypsy wzięła się od nazwy Egypt, a oni sami wraz z Matką Boską, świętym Józefem i Jezusem uciekali z Egiptu przed prześladowaniami ze strony Heroda. Tylko że Cyganie nie zatrzymali się w ucieczce i dotarli aż na Bałkany. I tu się osiedlili, a teraz po wiekach chcą wrócić do ojczyzny.
Żeby było jeszcze bardziej surrealistycznie, zaczęli im w tym wtórować serbscy naukowcy, popierając tę wersję niby naukowymi dowodami. Cel był polityczny – dzięki temu w statystykach ludności Cyganów nie przypisano by do populacji albańskiej i dominacja liczebna Albańczyków byłaby nieco mniejsza.
O tym sie mówi: Czwarty wymiar już tu jest. Technologia z filmów s.f. jest realna
Brzmi to śmiesznie, ale jest przykładem cygańskiego losu. Losu ludności bez jednego języka, bez jednej silnej narodowości, bez swojego własnego kraju, bez wpływowego lobby, która zawsze i wszędzie była trochę obca. Cyganie od wieków żyli na marginesie innych narodów. Jako lud koczowniczy ciągle się przemieszczali, specjalizowali się i chwytali dorywczych prac. Jako grupa hermetyczna budzili zaciekawienie, strach, fascynację i nienawiść. Tryb życia nie pomagał w przełamywaniu negatywnych stereotypów.
A te kobietom przypisywały rolę uwodzicielek – ikona Cyganek w sztuce, czyli Carmen, tudzież Esmeralda w Dzwonniku z Notre Dame, a nawet Cyganka Aza w Chacie za wsią Kraszewskiego – i wiedźm, wróżek, ale też złodziejek i oszustek. Zresztą skąd niby w polskim wzięło się określenie „ocyganić”? Mężczyznom zaś w pozytywnym przypadku przypisywano rolę skrzypków i kowali, w negatywnym złodziei i rzezimieszków, koniokradów.
Do dziś, zwłaszcza na Bałkanach czy Węgrzech, cygańscy muzycy są częścią folkloru, nieodzownym elementem ślubów i pogrzebów. W mowie potocznej używa się określenia „zaprosić Cyganów” (w domyśle, żeby zagrali i zaśpiewali). Nie tylko Emir Kusturica z upodobaniem portretuje ich w swoich filmach (zwłaszcza Czarny kot, biały kot czy nawet poniekąd Underground). Jeden z jego najsłynniejszych filmów, czyli Czas Cyganów, to przecież w pewnym sensie remake kultowego filmu Aleksandra Petrovicia z lat 60. Spotkałem nawet szczęśliwych Cyganów.
Ale nawet te poetyckie filmy pokazują konflikty wynikające z niedostosowania się Cyganów do norm społecznych. Konflikty prowadzące do śmierci. To nie tylko rzeczywistość filmowa i nie tylko specyfika Bałkanów. Do pogromów Cyganów dochodziło i wciąż dochodzi wszędzie tam, gdzie oni mieszkają – w Hiszpanii, na Słowacji czy nawet w Polsce.
Ważny temat: Projekt amerykańskich naukowców. Badanie oczu wykryje Alzheimera
Zazwyczaj zaczyna się od bójki i zabójstwa. Często sprawca jest faktycznie Cyganem, ale pozostałymi ofiarami padają inni Cyganie, na których jest dokonywany samosąd. Zdarzało się jednak, że nawet pierwotny sprawca nie był wcale Cyganem – padały fałszywe oskarżenia, mające odwrócić uwagę od prawdziwego winnego. W przypadku Polski po wojnie były to między innymi incydenty z Oławy czy Oświęcimia. Czemu Cyganie? Bo są i byli łatwym celem.
Zawsze byli tym obcym elementem, mimo że czasem mieszkali już od wielu lat. Bo są społecznością hermetyczną – swoją drogą w przypadku małżeństw mieszanych odrzucenie następowało po obu stronach. Nie tylko np. Polacy czy Niemcy traktowali związki z Cyganami jako rodzaj mezaliansu. Także sami Cyganie tak podchodzili do związków swoich z obcymi, czyli Gadja. Taka osoba była wyklęta przez rodzinę i społeczność. Ale oczywiście sytuacja nie jest czarno-biała i sami Cyganie też się do tego przyczyniali. Zamiast iść do pracy czy szkoły, często woleli żebrać, zamiast mieszkać w blokach, woleli żyć w szałasach.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Czy podróże mogą zapobiegać wojnom? | Elżbieta i Andrzej Lisowscy | #PoLudzku
I tu dochodzimy do innego przykładu braku wzajemnego zrozumienia. Ponad 20 lat temu, w ramach jednej z akcji integracyjnych, próbowano osiedlić wędrownych Romów z okolic Krakowa w blokach mieszkalnych. To, co budziło zdziwienie to fakt, że Cyganie, mimo że mieli w mieszkaniach łazienki i toalety, wychodzili na zewnątrz, by załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne. Odbierano to jako przejaw prymitywizmu i braku higieny.
Tymczasem to Cyganie patrzyli na sąsiadów jak na barbarzyńców, bo w romskiej mentalności wszystko, łącznie z ciałem ludzkim i mieszkaniem, dzieli się na strefę sacrum i profanum, czystą i nieczystą. W przypadku ciała ludzkiego czysta jest górna część ciała, brudna dolna, a granicą jest pępek. W przypadku mieszkania czysta jest np. kuchnia, gdzie się sporządza i je posiłki, nieczysta toaleta, która nie powinna być na tym samym poziomie co kuchnia. Bo wówczas jest to rodzaj profanacji. Zatem dla Cyganów układ typowego mieszkania w bloku, gdzie kuchnia była obok toalety, był czymś nie do zaakceptowania. To drobny przykład, ale pokazujący to niezrozumienie.
Na koniec coś, co powinno być na samym początku. W dobie poprawności politycznej wiele osób zżyma się na używanie określenia „Cyganie” jako rzekomo rasistowskiego, a na pewno dyskryminującego. Problem w tym, że po pierwsze, sami zainteresowani często się tym właśnie określeniem posługują, a po drugie, jest to określenie o wiele szersze. Bo Cyganie to nie tylko Romowie, ale też Sinti, Kałderasze czy Manusze. Tych grup jest o wiele więcej i nazywanie ich wszystkich Romami niektóre mniejsze grupy po prostu irytuje.
Przeczytaj inny tekst Autorki: Od łez do śmiechu, od życia do śmierci. Czym jest bałkańska dusza