Ignoramus: czy jesteśmy gotowi przyznać się do niewiedzy?

Stare powiedzenie, które zna każdy polski uczeń, brzmi: Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz. Czy autor tego zdania, publicysta i pisarz Igor Baliński mógł przypuszczać, że zdanie to, które jest prawdziwe i słuszne przejdzie do lamusa?

Nie możemy zaprzeczać faktom. A fakty mówią, że „większości ludzi z trudem przychodzi rozeznanie się w nauce, ponieważ jej matematyczny język jest obcy naszym umysłom”. Autor światowego bestsellera „Sapiens. Od zwierząt do bogów”, Yuval Noah Harari zauważa, że spośród ośmiu miliardów ludzi na Ziemi niewielu tak naprawdę rozumie tajniki mechaniki kwantowej, biologii komórkowej czy chociażby makroekonomii. I dodaje: „Mimo to nauka nadal cieszy się olbrzymim prestiżem z uwagi na nowe możliwości, jakie przed nami otwiera”.

W 1620 roku Francis Bacon opublikował manifest naukowy „Novum Organum”, w którym przekonywał o potędze wiedzy. Harari rozwija tę myśl: „Prawdziwym testem wiedzy nie jest to, czy jest prawdziwa, ale to, czy daje nam potęgę […]. Wiedzą jest teoria, która daje nam moce i zdolności oraz umożliwia nam robienie nowych rzeczy”.

Ludzkość od zarania dziejów starała się zrozumieć wszechświat, nasi przodkowie poświęcali mnóstwo czasu na próby odkrycia zasad rządzących światem przyrody. A jak jest dzisiaj?

Wiem, że nic nie wiem

„Współczesna nauka opiera się na łacińskiej formule ignoramus, »nie wiemy«”, twierdzi Harari. Według tej zasady nasza wiedza jest ograniczona. Co więcej, zakładamy, że nowa wiedza, którą przyswoimy, może wykluczać wiedzę wcześniej zdobytą. To, co dawniej wydawało się oczywiste, może okazać się błędem. Zatem żadna wiedza nie jest na tyle mocna, by jej któregoś dnia nie podważyć. Oznacza to też, że do żadnej teorii nie należy się zbyt mocno przyzwyczajać, czy na niej polegać, bo zmieni się wtedy, gdy dojdzie do nowego odkrycia. Tak dzieje się, chociażby w medycynie, która jest bardzo dynamicznie rozwijającą się dziedziną nauki. Nowe odkrycia powodują, że stare metody leczenie idą w niepamięć.

Uniwersalne przesłanie Sokratesa mówiące o tym, że wiem, że nic nie wiem, pozostaje jak najbardziej aktualne. Mądrością starożytnego filozofa była świadomość własnej niewiedzy i pokora.

Trzeba przyznać, że w dzisiejszych czasach nie jest to zbyt popularna postawa. Raczej chcemy błyszczeć w towarzystwie wiedzą niż jej brakiem. Nikt nie chce przyznać się do tego, że czegoś nie wie, że nie przeczytał pozycji, którą wypadało poznać. Postawę taką kształtuje w nas szkoła i rodzice. Nikomu nie marzy się bycie ignorantem. Czy jednak brak wiedzy jest aż takim grzechem?

The Weight of Knowledge and Ignorance — chatGPT / Midjourney / Maciej Kochanowski

Przyznanie się do niewiedzy to akt dużej odwagi

Im więcej wiemy, tym większą mamy świadomość rzeczy, o których nie mamy pojęcia. Czy jednak warto oszukiwać samych siebie w kwestii wiedzy? Czy zdając sobie sprawę z niewiedzy, nie otwieramy pola do jej zgłębienia? Nie da się nalać do pełnej szklanki. Coś musi być najpierw puste, by można je wypełnić.

Przyznając się do niewiedzy, współczesna nauka dąży do zdobycia nowych możliwości. Jedne drzwi się zamykają, ale w tym samym czasie otwierają się inne. Współczesne rewolucje naukowe nie były rewolucjami wiedzy, lecz niewiedzy, od której się rodziły. U podstaw każdej nowej teorii leżało uświadomienie sobie tego, że nie zna się odpowiedzi na najważniejsze pytania.

W dawnych kulturach, jeśli ktoś czegoś nie wiedział, wystarczyło, by udał się do najstarszego z rodu uznanego za najmądrzejszego, zadał mu pytanie i w ten sposób otrzymywał odpowiedź. Nie było ani miejsca na odkrywanie czegoś zupełnie nowego. Odpowiedzi na wiele pytań udzielała też ludziom religia, którą wyznawano. Obowiązywała też zasada, że to, czego nie wiemy, nie jest dla nas istotne i z tego właśnie powodu nie powinniśmy o to pytać. Wszystko wydawało się więc o wiele prostsze niż dzisiaj. Człowiek nie wstydził się więc do przyznania niewiedzy, bo miał na to doskonałe wytłumaczenie. Nie musiał wiedzieć, skoro nie było mu to do niczego potrzebne. Każdy wiedział wszystko, czyli w zasadzie niewiele.

Nauka nie ma problemu z przyznaniem się do ogólnej niewiedzy. Gorzej jest z przypadkami poszczególnych naukowców. Już Darwin nie krył się ze swoją niewiedzą i podkreślał, że wcale nie jest pewien, czy ostatecznie rozwiązał zagadkę życia. I miał rację, bo chociaż jego badania były krokiem milowym w biologii, to jednak współcześni biolodzy nadal nie potrafią wyjaśnić, jak mózg tworzy świadomość. Z kolei fizycy twierdzą, że nie znają przyczyny wielkiego wybuchu ani tym bardziej nie wiedzą, jak pogodzić mechanikę kwantową z ogólną teorią względności. Politycy cały czas spierają się o to, jaki rodzaj gospodarki jest najkorzystniejszy dla państw. Chociaż żaden z nich nie przyzna się do niewiedzy, to jednak większość obywateli, oceniając ich działania, zdaje sobie sprawę z tego, że nie wiedzą, co robią i błądzą.

Zobacz też:

Niewiedza jest niezbędna dla dalszego rozwoju

Tylko świadomość braku odpowiedzi na niektóre pytania zwiększa naszą zdolność do zgłębiania zasad rządzących i wymyślania nowych teorii czy technologii.

W miarę jak naukowcy uświadamiali sobie brak odpowiedzi na fundamentalne pytania, konieczne stawało się szukanie całkiem nowej wiedzy. Zamiast więc studiować stare tradycje, nacisk kładzie się dziś na nowe obserwacje i eksperymenty.

„Aż do rewolucji przemysłowej większość ludzkich kultur nie wierzyła w postęp”, konstatuje Harari. Ludzkość była przekonana, że pewnego dnia nadejdzie obiecany mesjasz, który położy kres wszystkim wojnom i głodowi, a nawet śmierci. Potrzeba jest matką wynalazku. Skoro potrzebujemy, to mamy świadomość braku. A brak często wynika właśnie z niewiedzy. I świadomość tego jest największą motywacją do szukania odpowiedzi.

Gdyby nie przyznanie się do braku wiedzy na temat rozwoju bakterii, szkocki bakteriolog, Alexander Fleming nie wymyśliłby w 1928 roku penicyliny, która uratowała wiele istnień ludzkich.

Na przestrzeni ostatnich lat nowoczesna nauka dokonała cudów głównie dzięki gotowości rządów i ludzi interesów do łożenia ogromnych sum na badania naukowe. Nie znajdziemy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, ale możemy szukać na te dla nas najbardziej kluczowe. Poszukiwanie, a nie samo znajdowanie odpowiedzi powinno być celem. 

Ignoramus to według definicji słownika Cambridge Dictionary: a person who knows nothing, czyli ktoś, kto nic nie wie. Ignorantem nazywamy kogoś, kto nie ma podstawowej lub żadnej wiedzy w danej dziedzinie. Określenie to używane jest w znaczeniu pejoratywnym.Wiem, że nic nie wiem. Pod tym względem ignoramus ma się dobrze. I całe szczęście! Dobrze jest wiedzieć, ale dobrze jest też nie wiedzieć, przy założeniu, że brak wiedzy motywuje nas do dalszego działania.


Może cię również zainteresować:

Opublikowano przez

Małgorzata Mroczkowska

Autor


Pisarka i dziennikarka, od 2004 w Londynie. Autorka powieści obyczajowych, reportaży o Polakach mieszkających poza krajem i rozmów z emigrantami, które od lat publikuje w prasie polonijnej. Matka dwójki dzieci, posiadaczka psa rasy labrador i kota dachowca.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.