Nauka
Bezpieczna stymulacja mózgu. Rewolucja w neurologii
04 grudnia 2024
Zakodowany język barw odgrywał w przeszłości szczególną i na pewno ważniejszą niż dziś rolę społeczną, a nawet ideologiczną. Poprzez kolory społeczeństwo uczyło się lub tłumaczyło, nakazywało i zakazywało. Barwy ustanawiały hierarchię w przyjętym porządku, choć ich kod nie był jednolity, a wielokrotnie zmieniana symbolika różniła się od dzisiejszej.
Co to jest tak naprawdę język barw? Czarno-białe zdjęcia nie przeszkadzają, przynajmniej części widzów, w odbiorze filmu. Niemniej język takiego przekazu musi wynagradzać w inny sposób brakującą symbolikę kolorów, dzięki której można się porozumiewać.
Ten niepisany kod istniał niezależnie od czasu oraz obszaru. Ciężko nazwać go jednolitym, bo dynamika jego znaczeń często ewoluowała szybciej niż tradycyjny język. Co więcej, na przestrzeni wieków kariera poszczególnych kolorów była również zmienna. Dziś oprócz umownych znaczeń wykorzystywanych, na przykład w sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu, generalnie kolorom przypisuje się rolę estetyczną, a skojarzenia polityczne czy ideologiczne znikają, gdy usuniemy kontekst. Jednak w przeszłości kolor mógł być przypisany, nakazany lub zakazany w danej społeczności.
Francuski historyk dr Michele Pastoureau znalazł nawet klucz do opowiedzenia historii poprzez kody zawarte w barwach i ich kombinacjach. Przy czym nie była to przeszłość świata opowiedziana poprzez historię sztuki. W tomach poświęconych kolejnym kolorom opisywał epoki, w których wyjątkową rolę odgrywał błękit, czerwień, czerń, biel, kolor żółty czy zielony, a przekroczenie zasad ich użycia mogło być złamaniem pewnego tabu i wiązać się z konsekwencjami.
Zależności w postrzeganiu kolorów były mocno związane z możliwościami ich otrzymania z naturalnych składników. Starożytni Grecy i Rzymianie tkaniny farbowali głównie na czerwono, nawet określenia „barwiony” i „czerwony” były wówczas synonimami. Kolor niebieski był przez nich rzadko używany, w przeciwieństwie do zwyczajów Celtów czy Germanów, którzy wykorzystywali w tym celu rośliny rosnące powszechnie na ich glebach. Dla Rzymian był to jednak kolor ekscentryczny, a przez wielu – patrząc na to w kontekście języka barw – uznawany nawet jako niepożądany, barbarzyński.
Mogło to wynikać stąd, że wojownicy celtyccy czy germański malowali sobie skórę na niebiesko, by przerazić przeciwnika. W ogóle niebieski kolor ubioru był w starożytnym Rzymie czymś niezręcznym. W ciemnych tonacjach kojarzył się z żałobą, w jaśniejszych odcieniach u kobiet wskazywał na rozwiązłość, a niebieski kolor oczu był wręcz uważany za fizyczny defekt. Wśród mężczyzn błękit też nie cieszył się szczególnym wzięciem, bo świadczył o zniewieściałości. Dla starożytnych Greków i Rzymian niebieski był też niezauważalny w tęczy.
We wczesnym średniowieczu niewiele się zmieniło. Życie społeczne i religijne organizują głównie trzy kolory: biały, czarny i czerwony. Zielony, mimo że najczęściej występuje w przyrodzie, ma mniejsze znaczenie, chyba że połączony z czerwonym. To zaskakujące, biorąc pod uwagę znaczenie religii w tych czasach i choćby błękitny kolor nieba. Natomiast w obrzędach religijnych tamtych czasów tej barwy praktycznie nie ma. I długo nie będzie, choć po drodze do głosu dojdzie zieleń, żółć, złoto czy fiolet. Ten ostatni bliższy czarnemu, nie ma wiele wspólnego z dzisiejszym połączeniem czerwonego z niebieskim.
Początkowo dominuje biel, symbolizująca, podobnie jak dziś, niewinność, czystość, chrzest, odrodzenie. Dlatego potem kolor ten będzie się kojarzył przede wszystkim z Wielkanocą. Jednak ówczesna biel nigdy nie była całkiem biała. Nie pozwalała na to technologia farbowania. Biel przyjmował głównie len, a i to z trudem. Natomiast farbowanie wełny na biało nie było do końca możliwe.
To się czyta: O krok do zguby Kuby. Jak rewolucja Castro zjada własny ogon
Jednocześnie do XII w. w Kościele ścierają się dwa poglądy na temat podejścia do koloru jako takiego. Ma to niebagatelne znaczenie, bo stawia pod znakiem zapytania użycie bogatszej palety barw w obrzędach religijnych. Pierwsza z tez, jakże bliska odległej jeszcze erze Newtona, głosi, że kolor to pochodna światła. Druga, że to tylko materia. Idea związana ze światłem nadaje kolorowi szczególne znaczenie, bo światło to jasność, nieskończoność, duchowość, słowem Bóg. Barwa jako materia to tylko próżność, powłoka przykrywająca czystą powierzchnię, a więc coś, coś zwodzi, słowem piekło.
Stąd opactwa w zachodniej Europie z tamtych wieków przyjmowały formę surową i jednolitą lub bogatszą i barwniejszą. W końcu przynajmniej na dłuższy czas wygrała idea światła. Kolory szerzej weszły w życie religijne, a co więcej do znaczącego głosu doszedł błękit.
Przełomowym momentem był wiek XII i zwycięstwo niebieskiego w pokazywaniu szat Najświętszej Marii Panny. Jej stroje nie były wcześniej błękitne. Matka Boska była w rozpaczy po utracie Syna, stąd jej strój był zwykle w ciemnych tonacjach od czarnego, poprzez szarość, odcienie brunatne po ciemny fiolet lub ciemną zieleń. Jednak wraz ze zwycięstwem koncepcji światła kolory jaśnieją i intensywnieją. Technologia szybko podąża za nowymi trendami. Powstają witraże z niebieskim tłem, a wizerunek Matki Boskiej w szatach o tej barwie, wraz z szybko rozszerzającym się kultem, sprawia, że błękit staje się najmodniejszym kolorem i do dziś pozostaje barwą maryjną.
W literaturze dworskiej kolory również miały swoje wyjątkowe znaczenie. Rycerze stający w szranki mogli pochwalić się nie tylko pochodzeniem, ale wyrażali też swój charakter poprzez jednolitą, dominującą barwę swojego stroju. Do XIII w. był zatem rycerz biały, czarny, czerwony, zielony i nieco później błękitny.
Czarny, jak polski Zawisza, nie kojarzył się początkowo ze złem. Była to raczej postać tajemnicza, posiadająca w sobie jakąś zagadkę. Dopiero później, gdzieś w połowie wieku XV, czerń zaczęła powoli nasuwać jednoznacznie złe konotacje. Początkowo ze złem kojarzono bardziej rycerza czerwonego, to był ktoś nie z tego świata. Jednak wraz z narastaniem negatywnych odniesień do czerni, czerwień traciła na pejoratywnym charakterze.
Biały rycerz to postać na ogół pozytywna, zwykle człowiek starszy, godny zaufania, choć w późniejszych dziełach mógł też kojarzyć się duchami. Rycerz zielony, to najczęściej zadziorny młokos, brak doświadczenia nadrabiający bezczelnością i odwagą. Zwykle robi dużo bałaganu, ale może być tak samo zły, jak dobry. I wreszcie błękitny rycerz, który pojawił się nieco później, symbolizował odwagę, skromność i dobro.
Ciekawy temat: Coraz większa samotność seniorów
Wraz z kończącym się średniowieczem maleje popularność kolorów. Ma to różne podłoże. W Kościele do głosu wracają stronnicy koncepcji, że barwa to zbytek, próżność i materia. Przypominano również o chrześcijańskiej skromności.
Na dworach z kolei odchodzenie od żywszych barw bardziej związane jest z ekonomią. Wydatki na bogate, pięknie zdobione i barwione ubiory sięgały szalonych cen. W powieści Józefa Hena „Królewskie sny”, o schyłkowym panowaniu Władysława Jagiełły, jest fragment o wypożyczeniu przez króla płaszcza na uroczystość przywitania cesarza Zygmunta Luksemburskiego. Sam Jagiełło słynął bowiem z tego, że nie przepadał za przesadną elegancją i poprzestawał na skromnym, może nawet zbyt surowym ubiorze. Jednak za płaszcz, sprowadzany z dalekich krajów, musiał dać w zastaw parę wsi.
Na zachodnich dworach magnateria wydawała na podobne zbytki kosmiczne kwoty, proporcjonalnie nie ustępowała jej w tym szlachta i bogaci mieszczanie. Stąd w kolejnych miastach pojawiało się prawo zakazujące przepychu, bo zbyt duże wydatki były nieproduktywne, nakręcały jedynie import z krajów orientalnych, gdy brakowało rozwoju lokalnej gospodarki. W ochłodzeniu nastrojów rozpasania pomagała skromna czerń, przypominająca o głębszych, duchowych wartościach.
Zresztą w wielu miejscach prawo nie dyskredytowało koloru z powodów jego żywotnych odcieni. Problem był w cenie drogich barwników, która nie zrażała bogatych patrycjuszy czy zamożniejszych mieszczan. Nie chodziło zatem tylko o kolor, ale o jakość produktu. We Włoszech szkarłatną czerwień uzyskiwano za pomocą kermesu przeznaczonego tylko dla książąt i dygnitarzy, w niektórych księstwach niemieckich, ograniczana do podobnych klas społecznych, była polska koszenila, barwiąca również na czerwono.
W języku barw kolory mogły być dyskryminujące, nakazane i przypisane do odpowiedniej grupy. Wszelkie kolory jaskrawe nie przystawały do osób, które z definicji miały wyglądać godnie. Oczywiście w pierwszym rzędzie należały do takich osoby duchowne, a w ślad za nimi szły wdowy, adwokaci czy dostojni urzędnicy. Ubiory pstrokate, w paski lub inne szachownice nie przystawały prawdziwym chrześcijanom.
Kolory żywe były nie tyle zakazane, co nakazane danej społeczności lub profesji, głównie w środowisku mieszczańskim. Chodziło o to, by łatwo odróżnić obywateli godnych od mniej poważanych lub w ogóle wyrzutków. Do takiej grup należeli zarówno kobiety, jak i mężczyźni zajmujący się fachem niebezpiecznym, nieprzystojnym lub choćby nie do końca przeniknionym. Wśród nich byli kaci, prostytutki, lichwiarze, grajkowie i żonglerzy, włóczędzy i żebracy, ale też medycy i chirurdzy. Kolorem odróżniało się chrześcijan od niechrześcijan, co miało również praktyczne znaczenie i pomagało zawczasu uniknąć nieszczęśliwej miłości.
Jak zatem kolory na swój sposób piętnowały konkretne grupy społeczne? Biel, ale także czerń (oczywiście w najgorszym gatunku) była przypisana nędzarzom, żebrakom, ale też osobom kalekim i widocznie chorym, co wówczas było oznaką braku łaski boskiej.
Barwa żółta wyróżniała fałszerzy, heretyków i Żydów. Zieleń lub połączenie zieleni z żółcią przypisywano kuglarzom, muzykantom, błaznom i wariatom. Czerwień stygmatyzowała katów i prostytutki. Przy czym wyróżniki stroju tych ostatnich znacznie różniły się w zależności od regionu. Mogły to być też kolorowe elementy stroju, jak czerwono-białe sznurówki przy sukni, czerwony lub biały płaszcz z kapturem, suknie w paski lub ich zielono-żółte rękawy. Ważne było, by w danej społeczności wszyscy znali określony kod i nie mylili panien upadłych z cnotliwymi.
Przeczytaj też: Za starzy na pracę, za młodzi na emeryturę.
Wiek reformacji przyniósł dalsze odejście od koloru w szanujących się kręgach. Luteranie i kalwiniści brzydzili się jakimkolwiek przepychem, a barwy w świątyniach były dla nich wyrazem próżności. W połowie XVI w. dominuje zatem w dalszym ciągu czerń z pozostającym u boku niebieskim w ciemnych tonacjach. Z czasem jednak błękit staje się najmniej inwazyjnym, ale też najpopularniejszym i najbardziej lubianym kolorem w Europie, co według sondaży pozostało Europejczykom do dziś.
Jednak wówczas, generalnie, kolor to marność, a przebieranie się to wręcz sprośność. W końcu „być jest ważniejsze niż wydawać się”. Przy czym krąg tzw. kolorów moralnych, sprawiedliwych był nieco szerszy. Oprócz czerni i niebieskiego należały do nich również biel i coraz częstsza szarość.
Warto przeczytać: Fantastyczne czasy, czyli jak nas widzieli w zeszłym wieku
Odkrycie widma optycznego przez Izaaka Newtona i rozszczepienie światła białego w drugiej połowie XVII w. gruntownie zmieniło spojrzenie na kolory. Czerwień nie jest już kolorem pośrednim między bielą a czernią, zieleń jest mieszanką żółtego i niebieskiego, kształtuje się też pojęcie kolorów pierwszych, a także barw zimnych i ciepłych. W epoce baroku wnętrza zachodnich świątyń pokryły się złotem, które bardziej odnosiło się do światła i zapewne odreagowania surowej „reformacji”.
W XVIII w. ciekawą rolę w przestrzeni społecznej , w języku barw, odegrała czerwień, później przypisana rewolucjom, socjalistom i komunistom. Jednak we Francji początkowo czerwony sztandar miał praktyczne zastosowanie i kojarzył się z ostrzeżeniem ludności przed zagrożeniem. W 1789 r. czerwona flaga staje się groźniejsza. Konstytuanta używa jej w dalszym ciągu jako sygnału ostrzegawczego, ale zawężonego do informacji o bliskim szturmie, jakbyśmy to dziś nazwali, służb porządkowych, by rozproszyć zgromadzenie.
Czerwone płachty wywieszano na ratuszu i skrzyżowaniach. Od tej pory każde zgromadzenie, które zlekceważyło ten sygnał miało świadomość, że spotka się z konkretnym działaniem wojska.
W lipcu 1791 r. mer Paryża w obawie przed napiętą atmosferą na ulicach i możliwością zamieszek, kazał wywiesić czerwone flagi. Zanim jednak obywatele zdążyli się rozejść, wojsko oddało salwy w stronę zgromadzonych. Zginęło 50 osób. Od tej pory czerwony sztandar przestał być ostrzeżeniem, a stał się symbolem zdrady i przelanej krwi ludu.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Czy istnieją granice w sporcie wyczynowym?
W drugiej połowie XIX w. i w kolejnych dekadach wieku XX zawrotną karierę zrobił kolor granatowy. Ciemne, ale nie żałobne barwy przysposobiło większość armii. W granatowych uniformach chodzili marynarze, listonosze i policjanci. Wreszcie granat trafił do wszystkich wraz z jeansem. Próbowano wprawdzie ten materiał farbować na inne kolory, ale ostatecznie, klasyczną jego barwą pozostał niebieski i granat. Kolory przez wieki pozostawały jako niekonfliktowe i pojednawcze.
Czym są zatem kolory? Mogą być jedynie marketingowym dodatkiem, pomagającym sprzedać dany produkt. Ale dla historyka są czymś więcej. Jak pisał Michele Pastoureau, kolory to skomplikowana konstrukcja kulturowa, której nie da się uogólnić i podporządkować jednemu sposobowi myślenia.
Polecamy również: Koloroterapia, czyli jak barwy mogą leczyć choroby psychiczne