Lajki na wagę złota. Politycy walczą o „serduszka”

Internauci potrafią docenić walkę o względy w sieci. Kto jest najbardziej kochanym politykiem świata?

Politycy zrobią wszystko, by rządzić – także w internecie. A internauci potrafią walkę o ich względy w sieci. Kto jest najbardziej kochanym politykiem świata?

„Właśnie otrzymaliśmy telefon od prezydenta USA Donalda Trumpa, który gratulował nam tych historycznych wyborów! Wyrażamy pragnienie zbliżenia dwóch wielkich narodów i rozwoju na drodze wolności i dobrobytu!” – taki wpis na Facebooku opublikował po wyborczym triumfie Jair Bolsonaro – radykał, który od listopada rządzi Brazylią.

Oznaczył w nim amerykańskiego prezydenta i zgarnął 693 tys. lajków. W ten sposób informacja o rozmowie obu przywódców stała się jednym z najbardziej popularnych wpisów w serwisach społecznościowych w ubiegłym roku.

Politykę w ten sposób uprawia większość światowych liderów. Wśród nich brakuje tylko przywódców Nikaragui, Korei Północnej i Turkmenistanu oraz przedstawicieli małych, wyspiarskich państw na Oceanie Spokojnym. Poza tym na Facebooku są wszyscy, garściami czerpiąc z możliwości oferowanych przez to medium do uprawiania polityki.

Liderzy z największą liczbą lajków

Według raportu opublikowanego przez globalną agencję komunikacyjną Burson Cohn & Wolfe najbardziej lubiani na Facebooku liderzy to premier Indii Narendra Modi, Donald Trump oraz jordańska królowa Rania.

Autorzy raportu podają liczbę polubień fanpage’ów przywódców, co wiąże się z pewnymi dysproporcjami. Indie i Stany Zjednoczone, zaraz za Chinami, są w pierwszej trójce najludniejszych krajów świata. W Jordanii, wciśniętej pomiędzy Syrię i Izrael, mieszka ok. 10 mln ludzi. Jednak konto uwielbianej królowej zasięgiem daleko wykracza poza świat arabski. Rania to również jedyna kobieta, która znalazła się w pierwszej dziesiątce najbardziej popularnych liderów.

Królowa Rania, niezwykle popularna w social mediach, podczas wizyty w 
muzeum dla dzieci w Ammanie. Jordania, styczeń 2019 r.
(FACE TO FACE / REPORTER)

Ale rekordy bije także premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Z raportu BWC wynika, że 20 proc. jej interakcji na Facebooku to „serduszka”, w związku z czym oceniono ją jako „najbardziej kochanego” światowego polityka. Liberalna przywódczyni stawia często na improwizowane transmisje live – wyborcom o najnowszych decyzjach rządu opowiada np. z samochodu. Prawie milion ludzi śledziło, jak po urodzeniu córeczki opuszczała szpital.

Szpitalne transmisje live

Szpitale zresztą mogłyby być pewną wskazówką, bo autorem najczęściej oglądanej transmisji live był Jair Bolsonaro przemawiający ze szpitalnego łóżka. We wrześniu 2018 r., w trakcie kampanii wyborczej, został dźgnięty nożem. W pamiętnej 20-minutowej transmisji poruszył nie tylko kwestię stanu zdrowia, lecz także zaatakował politycznych przeciwników.

Bolsonaro dzięki zamachowi zyskał na popularności, a okres wyborów przyniósł mu 78-procentowy wzrost liczby obserwujących na Facebooku. Obecnie zajmuje szóste miejsce w pierwszej dziesiątce światowych liderów – obserwuje go ponad 9 mln osób. 

Prawie połowa uwzględnionych w raporcie przywódców wykorzystuje transmisje na żywo do pokazywania konferencji prasowych, wieców wyborczych czy oficjalnych ceremonii. „W ciągu ostatnich kilku miesięcy działamy w formule 70/20/10, co oznacza: 70 proc. treści wideo, 20 proc. zdjęć z tekstem i 10 proc. wiadomości tekstowych” – wyjaśnia Alexandr Roitman, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Mołdawii.

Spada liczba interakcji

Prezydenci USA i Brazylii publikują średnio cztery posty dziennie. To dwa razy więcej niż Narendra Modi, który ma jednak tylko połowę interakcji w porównaniu z prezydentem Trumpem, chociaż dwa razy tyle zwolenników. Do najbardziej aktywnych na Facebooku należą: rząd Botswany, który przez ostatni rok udostępniał średnio 37 postów dziennie, oraz prezydenckie administracje Dominikany i Ghany – po 20 postów dziennie.

Premier Kanady Justin Trudeau, burmistrz Londynu Sadiq Khan oraz premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern w trakcie robienia selfie w ratuszu w Londynie, kwiecień 2018 r. (EAST NEWS)

Liczba publikowanych postów nie zawsze przekłada się jednak zaangażowanie odbiorców. Interakcje na portalu w ostatnich 12 miesiącach znacząco spadły. W 2016 r. światowi liderzy zarejestrowali ich 1,1 mld, dwa lata później liczba ta zmniejszyła się o prawie jedną trzecią. Eksperci zajmujący się mediami społecznościowymi za ten stan rzeczy obwiniają nowy facebookowy algorytm, który faworyzuje posty przyjaciół, rodziny i grup. Stronom rządów i światowych liderów trudniej jest więc dotrzeć do odbiorców.

W celu ograniczenia „strat”, wielu polityków płaci za promowanie postów. Jak podaje BCW, facebookowy profil Donalda Trumpa od chwili powstania opublikował ponad 50 tys. reklam, podczas gdy strona Theresy May, premier Wielkiej Brytanii, tylko w grudniu 2018 r. wypuściła 74 płatne treści promujące jej plan brexitu.

Kto rządzi w Europie?

Mimo że list wysłany przez Trumpa do przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi zwyciężył w rankingu na najbardziej popularne zdjęcie, amerykańskiego prezydenta goni brytyjska rodzina królewska – w ubiegłym roku internet podbiły zwłaszcza fotografie ze ślubu księcia Harry’ego i Meghan Markle. Brytyjska dynastia dzierży zresztą palmę pierwszeństwa wśród europejskich liderów. Dużo gorzej idzie premier May, która wylądowała dopiero na 10. miejscu zestawienia, a w facebookowym wyścigu przeskoczyli ją Viktor Orbán i Andrzej Duda.

Jednym z najważniejszych wydarzeń w mediach społecznościowych było w ostatnich miesiącach opuszczenie Facebooka przez Angelę Merkel. Niemiecka kanclerz decyzję podjęła po tym, jak rozstała się z funkcją przewodniczącej CDU. Przed usunięciem profilu miała ponad 2,5 mln obserwujących, będąc najbardziej popularnym unijnym liderem na portalu.

W Niemczech postawa Merkel wzbudziła gorącą dyskusję. Zastanawiano się, czy światowy lider może na własne życzenie opuścić media społecznościowe, bo nie jest to powszechna strategia – stroną byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana czy Facebookiem Nelsona Mandeli zarządzają nadal ich fundacje.

Niemiecka prasa argumentowała, że cyfrowe dziedzictwo kanclerz powinno być archiwizowane. Następne pokolenia mają przecież prawo wiedzieć, jak Angela Merkel komunikowała się w internecie.

Źródła: twiplomacy.com, Spiegel, New York Times

Opublikowano przez

Karolina Anna Kuta


Reporterka i dokumentalistka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wyborczą i Krytyką Polityczną. Pracuje nad debiutem dokumentalnym. Bałkany, polityka, mniejszości.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.