Nauka
Topnienie lodowców na Antarktydzie. Wulkany mogą się obudzić
29 grudnia 2024
We wszystkich krajach europejskich całkowity współczynnik dzietności spadł obecnie poniżej 2,1, co jest poziomem niezbędnym do utrzymania stabilnej populacji bez imigracji. To samo dotyczy wielu krajów rozwijających się, w tym Chin i Indii. Niektóre modele sugerują, że im bogatsze jest społeczeństwo, tym mniej dzieci się rodzi.
W najbardziej znanym modelu płodności, spopularyzowanym przez noblistę Gary’ego Beckera, centralną rolę odgrywa kompromis między liczbą dzieci a ich edukacją. W miarę bogacenia się krajów i wzrostu zysków z edukacji oczekuje się, że rodziny będą inwestować więcej w mniejszą liczbę dzieci. Czy to zasadniczy powód, który tłumaczy niż demograficzny? Ponadto, wraz z rozszerzaniem się możliwości pracy dla kobiet, koszt alternatywny ich czasu będzie wzrastał. Według Beckera utrudni to pogodzenie życia rodzinnego z karierą. Zgodnie z tą teorią wiele krajów już przeszło przez ten proces, stając się z biednych państw o wysokiej płodności bogatymi krajami o niższej liczbie narodzin.
W niektórych z tych krajów metamorfoza była tak dramatyczna, że ich populacje zaczęły spadać. Na przykład w Japonii liczba mieszkańców spadła o około 3 mln od czasu osiągnięcia szczytu na poziomie 128 mln w 2008 roku. Wielu demografów podejrzewa, że populacja Chin również maleje, niezależnie od tego, co mówią oficjalne dane tego kraju.
Jednak nowe badania sugerują, że płodność może przejść kolejną zmianę na późniejszym etapie rozwoju. Niedawna analiza dokonana przez Matthiasa Doepke z Uniwersytetu Northwestern dowodzi, że w bogatych krajach płodność może rosnąć lub przynajmniej spadać wolniej. Może się tak stać, jeśli normy społeczne, polityka oraz rynek opieki nad dziećmi ułatwiają kobietom łączenie posiadania potomstwa z karierą. Badacze twierdzą, że kraje powinny wspierać ojców w przejmowaniu większej części obowiązków, związanych z opieką nad pociechami. Dzięki temu pracujące kobiety będą mogły mieć więcej dzieci w przyszłości.
Polecamy: Małżeństwo i posiadanie dzieci nie jest dziś najważniejsze dla współczesnych dorosłych
Jednym ze sposobów sprawdzenia, czy powyższe tezy są prawdziwe, jest porównanie wskaźników dzietności w krajach o różnych poziomach dochodów i aktywności zawodowej kobiet. W 1980 roku kraje OECD z wyższymi wskaźnikami aktywności zawodowej kobiet miały niższe wskaźniki dzietności. Do 2000 roku relacja ta uległa odwróceniu. Kraje z wyższymi wskaźnikami aktywności zawodowej kobiet miały wyższe wskaźniki dzietności.
Od tego czasu obraz nieco się zmienił. Do 2019 roku korelacja ta osłabła i stała się mniej stabilna, zwłaszcza gdy uwzględni się PKB na osobę. Jednak patrząc na poszczególne państwa, nowy wzorzec płodności staje się bardziej klarowny.
Artykuł opublikowany w 2018 roku przez Michaela Bara z Uniwersytetu Stanowego w San Francisco pokazuje, że w USA związek między wykształceniem a płodnością, który wcześniej był trendem spadkowym, uległ zmianie. Kobiety z wyższym wykształceniem mają obecnie nieco więcej dzieci niż absolwentki college’ów. Podobny wzorzec dotyczy dochodów.
Warto przeczytać: Koszulka bogactwa. Czy Polska stała się już krajem, z którego cudzoziemcy mogą wrócić zamożniejsi?
Autorzy badania twierdzą, że rosnąca dostępność opieki nad dziećmi zmniejszyła trudności związane z kompromisem między rodziną a pracą. Spadająca dzietność nie została jednak zatrzymana w sposób wystarczający. Rządy również próbują zmienić ten obraz. W ubiegłym roku współczynnik dzietności w Korei Południowej spadł do rekordowo niskiego poziomu 0,81. W 2019 roku kraj ten zmienił politykę urlopową, umożliwiając rodzicom wzięcie dodatkowego roku urlopu od pracy. Efekt? Odsetek rodziców korzystających z urlopu w Korei Południowej podwoił się w ciągu ostatniej dekady, z 12 do 24 proc.
W międzyczasie Węgry dożywotnio zwolniły matki czwórki lub więcej dzieci z podatku dochodowego, co jest bardziej kontrowersyjnym podejściem. Viktor Orban uzasadnił to jako sposób na zwiększenie populacji bez wzrostu imigracji. Raport opublikowany w ubiegłym roku przez ONZ wskazał, że odsetek krajów stosujących politykę pronatalistyczną wzrósł z 20 proc. w 2005 roku do 28 proc. w 2019 roku.
Demografowie zastanawiają się, dlaczego starania bogatych krajów o podniesienie płodności często nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Matthias Doepke twierdzi, że największy wzrost płodności występuje wtedy, gdy interwencje są zgodne ze sposobem funkcjonowania społeczeństw.
Ciekawym przykładem jest Dania, gdzie ojcowie przejmują większą część obowiązków związanych z opieką nad dziećmi. W tym kraju wprowadzenie dotowanej przez państwo opieki nad dziećmi przyniosło znaczące efekty. Współczynnik dzietności wzrósł z 1,38 w 1983 roku do 1,72 w 2021 roku. Wiele zależy od tego, czy ta zmiana w płodności okaże się trwała. Być może pewnym rozwiązaniem jest praca zdalna przynajmniej dla jednego z rodziców. Niektórzy badacze sugerują, że w przyszłości pomocne mogą być roboty-nianie. Jedno jest pewne: jeśli opieka nad dziećmi pozostanie przywilejem bogatych, dzietność nadal będzie niska.