Nauka
Kolonizacja Marsa wymaga rolnictwa. Naukowcy mają ciekawy pomysł
06 listopada 2024
Nie każda forma aktywności fizycznej wpływa korzystnie na nasz stan zdrowia. Włoscy naukowcy stwierdzili, że ryzyko nagłego zgonu młodego sportowca jest trzyipółkrotnie wyższe niż w przypadku jego rówieśnika nieuprawiającego sportu. Do początku lat 90. XX wieku na boisku zmarło 33 piłkarzy, w ostatnich 20 latach takich zgonów odnotowano ponad 50.
„Najlepszy jest umiar” – radził grecki poeta Kleobulos z Lindos, zaliczany przez Platona do siedmiu największych mędrców starożytności. Trudno mu nie przyznać racji, szczególnie patrząc na statystyki urazów związanych z przetrenowaniem uprawiających sport – zarówno amatorów, jak i zawodowców. Spośród dwóch trzecich Polaków, którzy deklarują uprawianie jakiegokolwiek sportu, ok. 37 proc. potwierdziło, że przynajmniej raz w życiu doznało kontuzji, co poskutkowało nieobecnością w pracy, szkole czy na uczelni oraz nieprzewidzianymi wydatkami. Najbardziej urazowym powszechnie uprawianym sportem jest piłka nożna, na dalszych miejscach plasują się siatkówka i koszykówka. Znacząco niższe ryzyko urazu niesie pływanie, bieganie, jazda na rowerze (najpowszechniejsza aktywność fizyczna) i fitness.
Zaznaczę na początku, że nie zaprzeczam pozytywnej roli, którą odgrywa sport w zachowaniu zdrowia. Liczne badania dowodzą, że aktywność fizyczna jest jak najbardziej wskazana i ma dobroczynny wpływ w różnych aspektach ludzkiego życia. Poprawia i wydłuża sprawność narządów ruchu, dobrze działa na organizm – nie tylko na ciało, ale też na psychikę.
Liczne publikacje potwierdzają, że codzienna aktywność fizyczna powoduje dodatkowe spalanie 2000–3000 kcal tygodniowo lub 300–400 kcal na dobę. Nawet niewielki, ale regularny wysiłek – ok. 15 minut dziennie – zmniejsza ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, cukrzycy, chorób nowotworowych i wydłuża życie, korzystnie wpływa na kondycję i sprawność, poprawia odporność organizmu i opóźnia jego starzenie. Ruch sprawia, że produkowane są specjalne substancje aktywujące układ immunologiczny. Mięśnie wydzielają tak zwane miokiny, które zapobiegają infekcjom i łagodzą negatywne skutki działania substancji wydzielanych przez komórki tłuszczowe. Trening pozwala lepiej kontrolować poziom glukozy, której nadmiar jest ważnym czynnikiem ryzyka, narażającym organizm na schorzenia. Gdzie zatem pojawia się ta granica, poza którą wzrasta niebezpieczeństwo wystąpienia skutków niepożądanych: urazów czy poważniejszych kontuzji?
Przeczytaj także: Pokolenie Z zawstydza starszych od siebie. Wydaje się mądrzejsze od własnych rodziców
Ryzyko wypadku podczas treningu istnieje zawsze, jednak można je ograniczyć.
Nasze możliwości fizyczne to wypadkowa wieku i stylu życia, jaki prowadziliśmy. Aktywność sportowa powinna być szyta na miarę. W innym przypadku możemy sobie bardziej zaszkodzić
– mówi dr Michał Chudzik, internista i kardiolog, członek Polskiego i Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Nadmierny wysiłek to niepotrzebny stres dla organizmu. Ilość wysiłku musi być proporcjonalna do ilości wypoczynku, a najlepszym sposobem regeneracji jest sen
– dodaje.
Kontuzje związane z uprawianiem sportu nie omijają największych zawodowych sportowców. Czasem kończą się happy endem. Tak było w przypadku brazylijskiego piłkarza – Ronaldo, jednego z najlepszych napastników świata, który po 1998 roku dwa razy zerwał więzadło w prawym kolanie i zawiesił karierę na ponad 2 lata. Nie przeszkodziło mu to wrócić w wielkim stylu, zdobyć mistrzostwo z Brazylią i przy okazji zgarnąć tytuł króla strzelców. Innym przykładem jest szwajcarski skoczek narciarski Simon Ammann, który w 2002 roku upadł, uderzając twarzą o zeskok. Mimo początkowych złych rokowań poddał się skutecznej rehabilitacji, pojechał na igrzyska olimpijskie w Salt Lake City i… zdobył dwa złote medale.
Statystyki pokazują jednak, że ryzyko nagłego zgonu wśród sportowców wyczynowych jest znacznie wyższe niż w populacji ludzi uprawiających sport amatorsko lub wcale. W ostatnich latach obserwujemy znaczący wzrost przypadków śmierci podczas zawodów lub ćwiczeń.
Przeczytaj: Gadżety monitorujące zdrowie wspierają motywację. To najlepszy pomysł na prezent dla aktywnych
Do początku lat 90. XX wieku na boisku zmarło 33 piłkarzy, w ostatnich 20 latach takich zgonów odnotowano ponad 50. Tak odeszli między innymi Kameruńczyk Marc-Vivien Foé (w 2003 roku), Węgier Miklós Fehér (w 2004 roku) oraz Hiszpanie Antonio Puerta (w 2007 roku) i Daniel Jarque (w 2009 roku), a w Polsce napastnik trzecioligowej Wissy Szczuczyn Emil Świderski (w 2010 roku).
Nagle umierają też przedstawiciele innych dyscyplin; 37-letni siatkarz Vigor Bovolenta, były reprezentant Włoch, upadł na parkiet, oznajmiając, że kręci mu się w głowie – nie udało się przywrócić temu zawodnikowi czynności życiowych. Polska mistrzyni olimpijska w rzucie młotem – Kamila Skolimowska – zmarła w 2009 roku, podczas treningu, w wielu 27 lat. Doznała zatoru tętnicy płucnej i zawału serca.
Naukowcy wielokrotnie badali grupy zawodowców pod kątem zagrożenia nieoczekiwanym zgonem. Włosi przez wiele lat obserwowali osoby trenujące w 4-milionowej prowincji Veneto (Wenecja Euganejska). Na podstawie historii 40 tys. osób stwierdzili, że ryzyko nagłego zgonu młodego sportowca jest trzyipółkrotnie wyższe niż w przypadku jego rówieśnika nieuprawiającego sportu.
Śmiertelność na boisku sportowym szacowana na podstawie badań amerykańskich wynosi od jednej do dwóch na 100 tys. trenujących osób, co oznacza jeden nagły zgon co trzy dni w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze bardziej dramatyczne wyniki podano w publikacji francuskiej z 2011 roku, według tych ustaleń ryzyko nagłego zgonu u sportowców wyczynowych było czteroipółkrotnie wyższe niż u ludzi w tym samym wieku, którzy uprawiali sport rekreacyjnie. Znacznie częściej umierają mężczyźni niż kobiety (nawet dziesięciokrotnie).
Najczęstszą przyczyną nagłego zgonu u sportowców było nagłe zatrzymanie krążenia, u którego podłoża leżała niewykryta wcześniej choroba serca lub naczyń. Inne przyczyny (na przykład neurologiczne lub powikłania po urazach) występowały tak samo często u zawodowców jak u amatorów. Co ciekawe, nagłe zgony występowały dwukrotnie częściej w trakcie treningu niż w czasie zawodów.
O ile powyższe dane powinny skłonić wszystkich trenujących do regularnych badań, to nie należy popadać w panikę. Zwłaszcza że sport amatorski różni się od zawodowego (choć czasem różnice bywają płynne). Zasady wśród zawodowców są inne, dominuje presja wyniku, rygor treningowy, wielomiesięczne budowanie formy, bicie rekordów, reżim żywieniowy, biologiczny i medyczny itp. Upraszczając: sport wyczynowy służy wynikowi, sport amatorski – człowiekowi.
Aby trening był możliwie korzystny dla naszego zdrowia, należy pamiętać o podstawowych zasadach. Po pierwsze – bierzmy pod uwagę nasz wiek. Po 25 roku życia coraz intensywniej postępuje proces starzenia i rośnie ryzyko kontuzji. Należy zatem stosować rozgrzewkę – im jesteśmy starsi, tym dłuższą. Po drugie – jeśli cierpimy na choroby przewlekłe, na przykład nadciśnienie tętnicze czy cukrzycę, musimy je mieć pod kontrolą, zanim w ogóle przystąpimy do treningu (najlepiej skonsultować się z lekarzem). Wówczas ruch wspomoże leczenie. Wystarczy 40–60 minut wysiłku fizycznego dziennie, 4–5 dni w tygodniu – może to być przebiegnięcie 10 kilometrów czy przejechanie na rowerze 25 kilometrów (najlepiej regularnie zmieniać rodzaj ćwiczeń).
Polecamy podcast:
Po trzecie – jeśli mamy nadwagę, przed intensywnym treningiem powinniśmy schudnąć, inaczej ryzykujemy, że nabawimy się kontuzji. Na intensywniejsze uprawianie sportu waga pozwala dopiero wtedy, gdy nasze BMI wynosi poniżej 28. Warto też wiedzieć, że zdrowe tempo gubienia wagi to ok. 0,5 kilograma tygodniowo. Po czwarte – mierzmy siły na zamiary. Stawianie sobie zbyt trudnych celów, zbyt duże obciążenie organizmu, używanie środków wspomagających to czynniki, które stanowią potencjalne zagrożenie zdrowia.
Liczne kontuzje są domeną pewnej grupy społecznej zwanej „weekend warriors”. Są to zwykle ambitni mężczyźni, w średnim wieku, aktywni życiowo, mocno zajęci pracą zawodową, którzy w młodości uprawiali sport, a potem zaprzestali i teraz wracają do aktywności fizycznej. Drzemiąca w nich potrzeba rywalizacji sprawia, że w wolne dni rzucają się w wir jakiejś dyscypliny sportowej, na przykład biegają, jeżdżą na rowerze, chodzą na siłownię, uprawiają triatlon, grają w tenisa albo w piłkę. Ponieważ robią to w sposób impulsywny, chcąc podświadomie dorównać swoim wyczynom z młodości, często ulegają kontuzjom. To najczęstsi pacjenci chirurgów i ortopedów.
Pytany o receptę na długie zdrowie brytyjski premier Winston Churchill, który przeżył ponad 90 lat, odpowiadał krótko: „no sports”. Nawet biorąc pod uwagę zawarty w tej wypowiedzi angielski sarkazm, warto pamiętać, że w tej dziedzinie – jak niemal każdej innej – najlepszy jest umiar.
Przeczytaj także: