Nauka
Roboty sprzątające AI i ChatGPT. Sztuczna inteligencja na co dzień
20 listopada 2024
Drony nie zastąpią żołnierzy na polu walki, ale sprawią, że stanie się ono jeszcze bardziej zabójcze. Najważniejszą lekcją, jaką siły zbrojne wyciągnęły z konfliktu na Ukrainie, jest to, że od tej pory wojny będą toczone za pomocą tysięcy tanich, bardzo mobilnych i jednorazowych małych dronów – mówi prof. Michael Boyle, amerykański ekspert ds. dronów, doradca ds. walki z terroryzmem w kampanii prezydenckiej Baracka Obamy oraz wykładowca na Rutgers University – Camden w New Jersey, w rozmowie z Piotrem Włoczykiem.
Piotr Włoczyk: Era dronów – tak brzmi tytuł pańskiej książki. Ta era jest jeszcze przed nami, czy starcie dronów już się na dobre rozpoczęło w sferze militarnej?
Prof. Michael Boyle: Według mnie będziemy w przyszłości patrzyli na ostatnie dwadzieścia lat, a tak naprawdę na okres od 2001 roku, jako na początek „ery dronów”. Ta technologia nie jest całkowicie nowa, bo przecież prekursory dzisiejszych dronów pojawiły się już kilka dekad temu. Ameryka i inne potężne machiny wojskowe tak naprawdę od II wojny światowej zajmują się wdrażaniem maszyn tego typu. Teraz jednak ta technologia stała się tańsza. Zyskała też możliwość podłączenia do globalnej infrastruktury komunikacyjnej i w związku z tym stała się powszechnie dostępna. W ciągu ostatnich 20 lat właściwie wszystkie największe armie świata na wyścigi rozwijają swoje zdolności dronowe.
Co się zmieniło w tej sprawie w ciągu czterech lat, które upłynęły odkąd pańska książka ukazała się na rynku?
Najbardziej oczywistą zmianą jest to, jak drony wykorzystywane są na Ukrainie i wiążące się z tym innowacje. Nie jest żadną przesadą stwierdzenie, że konflikt na Ukrainie to prawdziwa wojna dronów. To właśnie ta technologia wydaje się być tam najważniejsza. Widzimy też jednak pojawianie się dronów w innych konfliktach, przede wszystkim w Gazie, ale także na wojnie w Sudanie czy w Etiopii. Ta technologia staje się głównym punktem w rozgrywkach między państwami.
Drugą wielką zmianą jest coraz większa rola amunicji krążącej, zwanej też niekiedy „dronami kamikaze”. Ten typ dronów może być kierowany bezpośrednio na cele przeznaczone do zniszczenia i różni się znacząco od dronów, które są wielokrotnego użytku. Możemy je wręcz uważać za małe pociski manewrujące. Ten typ dronów stał się bardzo powszechny i jest widocznym znakiem ewolucji w technologii dronowej na przestrzeni ostatnich dwóch dekad.
Gorący temat: Spór o skarby Arktyki. Kto zgarnie fortunę ukrytą pod lodem
Potrafi pan sobie wyobrazić przyszłość, gdy na polach walki niemal nie będzie żołnierzy?
Oczywiście możemy to sobie wyobrazić, ale nie powiedziałbym, że ta przyszłość jest za rogiem. W rzeczywistości bowiem drony pozwalają na lepsze wykorzystywanie innych narzędzi dostępnych w arsenałach wojskowych, jak choćby artyleria. Na razie nic nie wskazuje na to, by drony miały wypchnąć żołnierzy z pola walki. Widzimy natomiast, że za ich sprawą pole walki staje się bardziej zabójcze, co ma miejsce na Ukrainie. W kręgach dowódczych widać dużą niechęć do oddawania maszynom kontroli nad prowadzeniem walk. Jesteśmy więc daleko od takiego dystopijnego scenariusza.
Który kraj jest obecnie najbardziej zaawansowany pod kątem wdrażania technologii dronowej do swojego wojska?
Stany Zjednoczone zachowują pierwsze miejsce w technologii dronowej, ale już nie dominują na tym polu tak bardzo jak wcześniej. Dziś widzimy natomiast, że szereg państw opanowało sztukę budowy dronów, które są „jako-takie”, przez co ten typ maszyn stał się bardzo łatwo dostępny. Kraje takie jak Chiny czy Turcja gotowe są sprzedawać je właściwie każdemu, kto wyrazi chęć kupna. To poważne wyzwanie, nawet jeżeli to, co oferują nie równa się z wyrafinowanymi, ale drogimi amerykańskim dronami.
Warto przeczytać: Upadek Secret Service. Jak stawianie na „różnorodność” zabija profesjonalizm służb
Niemal każdego dnia jesteśmy bombardowani doniesieniami o skutecznych atakach dronów w wojnie na Ukrainie. Jak bardzo ten konflikt wpłynął na rozwój technologii dronowej?
Wojna na Ukrainie to prawdziwe laboratorium dla wojskowego wykorzystania dronów. Zarówno Ukraina jak i Rosja niezwykle rozwinęły się w tym kontekście, wprowadzając wiele innowacji, budując zupełnie nowe modele – m.in. dalekiego zasięgu – oraz integrując je z własnymi systemami zarządzania polem walki. Ale widzimy też na Ukrainie wprowadzanie nowych rodzajów taktyki użycia dronów. Te innowacje nie skończą się wraz z zakończeniem tej wojny. Inne kraje przyglądają się sytuacji na Ukrainie i kopiują technologię i taktykę obu wojujących stron. Bez wątpienia zarówno Ukraina, jak i Rosja, będą po zakończeniu wojny eksporterami dronów. Wygląda więc na to, że ten konflikt jest zapowiedzią tego, jak będą wyglądały wojny w przewidywalnej przyszłości.
Drony używane są w trzech domenach: w powietrzu, na lądzie i na morzu. Najczęściej słyszymy o wykorzystywaniu ich w tej pierwszej, ale przecież pozostałe dwie również są rozwijane…
Obecnie drony są najczęściej spotykane w domenie powietrznej, ale ulega to właśnie bardzo szybkiej zmianie. Wszystko wskazuje na to, że najwięcej innowacji będziemy widzieli w przyszłości w domenie morskiej. Obecnie mamy już wiele sprawdzonych w boju podwodnych dronów. Wojna na Ukrainie pokazuje, jak takie maszyny operujące w powietrzu i pod wodą mogą wspólnie dokonywać śmiertelnie groźnych ataków na okręty.
Natomiast jeżeli chodzi o trzecią ze wspomnianych przez pana domen, czyli lądową, to jest ona stosunkowo najmniej obiecująca. Dlaczego? Poruszanie się w terenie jest dużo trudniejsze niż moglibyśmy wywnioskować oglądając filmiki pokazujące testy prototypów dronów lądowych.
Ciekawy temat: Marsjańska gorączka złota. Po co Ziemianom Czerwona Planeta?
Z czego wynikają problemy w opracowaniu dronów poruszających się po ziemi? Co jest tu największą przeszkodą?
To sam teren jest największym problemem. Pokonywanie nierówności, wspinanie się i utrzymanie równowagi jest dużo trudniejsze niż może się to nam wydawać. Niemałym problemem jest też osiągnięcie większej prędkości w takim terenie. Jedna rzecz to testy w laboratorium z robotami, a zupełnie inna kwestia to osiągnięcie tego samego w warunkach bojowych. I właśnie dlatego ten rodzaj dronów wojskowych jest sporo w tyle za dronami powietrznymi i morskimi.
Przyglądając się rozwojowi technologii dronowej w sferze cywilnej i wojskowej, nie mamy chyba żadnych wątpliwości, gdzie jest ona bardziej zaawansowana?
Oczywiście to drony wojskowe są dużo bardziej zaawansowane. Mnie jednak szczególnie fascynuje to, jak wojsko używa komercyjnych dronów, by „załatać” dziury we własnym potencjale. Warto wiedzieć, że wojskowi coraz częściej sięgają po drony dostępne na rynku cywilnym i wykorzystują je do ulepszania taktyki.
Coraz więcej cywili posiada drony. Jak dużo problemów sprawia to służbom i wojsku?
To jest istotny problem i dlatego widzimy towarzyszący temu zjawisku prawdziwy wysyp różnego rodzaju aktów prawnych regulujących używanie dronów w sferze cywilnej. Obserwujemy również rozwijanie nowych technologii służących do unieszkodliwiania bezzałogowych statków powietrznych wykorzystywanych przez terrorystów lub organizacje przestępcze. Wraz z upowszechnianiem tej technologii policja i służby specjalne będą wyposażane w systemy antydronowe. Chodzi o to, by chronić duże zgromadzenia ludzi, jak choćby imprezy sportowe.
O tym się mówi: Badania genetyczne pozwolą na wybór IQ. Staniemy się nadludźmi
Wiele osób martwi się łączeniem dwóch technologii: dronów i AI. Jakie widać tu zagrożenia?
Obie te technologie oferują ogromne możliwości, ale jednak wiąże się z tym ryzyko. Firmy zajmujące się sztuczną inteligencją współpracują z producentami dronów, by znaleźć sposoby na zautomatyzowanie reakcji maszyn m.in. na niekorzystne warunki pogodowe i podmuchy wiatru. I oczywiście nie ma niczego złego w sprawianiu, że drony są bardziej stabilne i efektywne dzięki sztucznej inteligencji, która automatyzuje podstawowe procesy nawigacyjne.
Prawdziwe niebezpieczeństwo pojawia się w momencie, gdy AI wykorzystywana jest do tego, by umożliwić dronom wojskowym identyfikowanie celów i atakowanie ich. Różne armie mogą czuć tu niemałą pokusę. Jednak trudno wyobrazić sobie, jak można zadbać o to, by taka automatyzacja gwarantowała przestrzeganie prawa oraz norm etycznych regulujących używanie siły w czasie działań wojennych. Trzeba więc zachować ostrożność w kwestii tego, co sztuczna inteligencja może zaoferować wojsku. Trzeba nie tylko być sceptycznym wobec huraoptymistycznych zapowiedzi w kwestii możliwości AI, ale również należy ją wprowadzać do dronów stopniowo i bardzo ostrożnie.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Wyjście z rosyjskiego cienia. Rozwód Ukrainy z przeszłością będzie trudny #OBSERWACJE
Jakie lekcje z wojny na Ukrainie wyciągnęły siły zbrojne USA? Widać w tym kontekście jakieś konkretne zmiany, np. pojawienie się większej liczby dronów kamikaze albo lepsze zabezpieczenie pojazdów opancerzonych?
Najważniejszą lekcją, jaką nasze siły zbrojne wyciągnęły z tego konfliktu jest to, że od tej pory wojny będą toczone za pomocą tysięcy tanich, bardzo mobilnych i jednorazowych małych dronów. Wojsko, które opiera się jedynie o większe platformy, będzie miało w takim starciu gorszą pozycję wyjściową. I dlatego Stany Zjednoczone wdrażają już te lekcje w życie m.in. poprzez tzw. inicjatywę Replikator. Jej celem jest nasycenie pola walki tysiącami tanich, małych, jednorazowych dronów bojowych.
Coraz więcej słyszymy o chińskich dronach morskich – zarówno nawodnych, jak i podwodnych, które mają odstraszać US Navy. Czy to oznacza, że amerykańskie lotniskowce i okręty podwodne nie będą odgrywały tak dużej roli w potencjalnym konflikcie na zachodnim Pacyfiku? Czy US Navy bierze to poważnie pod uwagę?
Nie wydaje mi się, że sam fakt, iż Chiny posiadają drony nawodne i podwodne sprawi, że lotniskowce i okręty podwodne będą miały mniejsze znaczenie w takim starciu. Po prostu będą działały w przestrzeni, która będzie dla nich mniej bezpieczna, przez co same będą bardziej zagrożone. Teraz kluczową sprawą jest to, czy amerykańskie siły zbrojne będą w stanie znaleźć odpowiednie sposoby, by zneutralizować te drony. Szczególnie na tak ważnych obszarach jak Morze Południowochińskie. A tu głównym problemem jest przede wszystkim wykrycie takiego zagrożenia. To w tym momencie największe wyzwanie.
Przeczytaj inny tekst Autora: O krok do zguby Kuby. Jak rewolucja Castro zjada własny ogon