Prawda i Dobro
Powódź 2024. Zalew wzajemnych oskarżeń i hipokryzji
12 listopada 2024
Rosja zaostrza retorykę w kwestii rywalizacji o Arktykę. O ile na Ukrainie Moskwa pokazuje głównie słabość, o tyle na dalekiej Północy NATO ma się czego obawiać.
„Widzimy, że NATO intensyfikuje ćwiczenia związane z możliwymi kryzysami w Arktyce” – powiedział we wrześniu Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. „Nasz kraj jest w pełni gotowy do obrony swoich interesów militarnie, politycznie i z punktu widzenia technologii obronnych”. Ławrow podkreślił przy tym, że „Arktyka nie jest terytorium Sojuszu Północnoatlantyckiego”.
Za kraje arktyczne uważane są: Norwegia, Szwecja, Finlandia, Dania, Kanada, Stany Zjednoczone, Islandia i Rosja. Od marca tego roku, gdy Szwecja dołączyła do NATO, wszystkie kraje arktyczne, z wyjątkiem Rosji, są członkami tego sojuszu. W związku ze zmianami klimatycznymi, które coraz bardziej „otwierają” Arktykę, NATO zwiększa swoje zainteresowanie tym rejonem świata, przeprowadzając na północy ćwiczenia. Szykując się przy tym na czasy, gdy Arktyka będzie względnie łatwo dostępna nie tylko dla okrętów wojennych, ale również dla statków handlowych. To oznacza, że ten dość zapomniany region tylko zyska na znaczeniu. A pól sporu z Rosją będzie więcej.
„Wbrew pozorom w Arktyce jest mnóstwo geopolityki i – wraz z cofającym się lodem – ten temat robi się coraz ciekawszy. Jeszcze niedawno dyskusja o bogactwie i skarbach Arktyki była czysto teoretyczna. Teraz jednak, wraz z postępującym cofaniem się lodu oraz rewolucją technologiczną, to wszystko wydaje się być na wyciągnięcie ręki. To z kolei podbija stawkę wyścigu” – powiedział w rozmowie ze mną Tim Marshall, brytyjski publicysta, analityk spraw międzynarodowych, autor bestsellerowej książki Więźniowie geografii. Czyli wszystko, co chciałbyś wiedzieć o globalnej polityce. „Dość powiedzieć, że amerykańska agencja badawcza US Geological Survey szacuje, że Arktyka kryje w sobie minimum 90 mld baryłek ropy naftowej. Poza surowcami energetycznymi obficie występuje tam m.in. złoto, cynk, nikiel i żelazo…”
A to oznacza, że bogactwa i skarby Arktyki są niemałe. W kwestiach gospodarczych kluczowy jest też czas, który dzięki stale kurczącym się połaciom lodu można zaoszczędzić przewożąc towary między Azją a północną Europą.
„Okres dostępności tamtejszych szlaków wodnych staje się coraz dłuższy. Dzięki temu kontenerowce są w stanie zaoszczędzić w ten sposób na trasie Europa-Chiny nawet tydzień” – mówi Tim Marshall. „Po raz pierwszy wielki statek towarowy przepłynął tzw. Przejście Północno-Zachodnie (wzdłuż wybrzeży Kandy) bez asysty lodołamacza w 2014 roku. Prognozy mówią, że w 2040 roku ta droga będzie otwarta nawet przez dwa miesiące w ciągu roku. Jeżeli obecne tempo zostanie utrzymane, to w dalszej perspektywie latem w Arktyce lód będzie całkowicie zanikał”.
Warto przeczytać: O krok do zguby Kuby. Jak rewolucja Castro zjada własny ogon
Dziś rosyjskie bazy na Dalekiej Północy zamknięto dla zachodnich dziennikarzy. Jednak tuż przed pełnoskalową inwazją na Ukrainę w lutym 2022 r., Rosjanie postanowili zabrać grupę przedstawicieli czołowych zachodnich mediów do swojej bazy na Ziemi Franciszka Józefa.
Jednym z wybranych dziennikarzy, którzy odwiedzili ten arktyczny archipelag na Morzu Barentsa był Andrew A. Kramer, reporter The New York Timesa, który zajmuje się w tym dzienniku tematyką bezpieczeństwa. Rosjanie pokazali swoim gościom bazę Arctic Trefoil – futurystycznie wyglądającą placówkę z trzema wielkimi kopułami, gdzie stacjonują żołnierze. Dodatkowo gospodarze pochwalili się mobilnymi wyrzutniami rakiet przeciwokrętowych Bastion.
Kramer był świadomy, że to pokazówka. A cała wyprawa to prężenie muskułów przez Rosjan, którzy chcieli, by w świat poszedł przekaz o rosyjskiej twierdzy w Arktyce. Jednak dane wyraźnie pokazują, że jak na razie to Rosjanie przygotowują się lepiej niż Zachód do konfliktu o ten lodowaty region świata i naturalne skarby Arktyki.
„W miarę jak topi się lód, Rosja wysyła na Daleką Północ coraz więcej żołnierzy i sprzętu, stając się w zasadzie pierwszymi siłami zbrojnymi, które szykują się do strategicznych przesunięć, jakie przyniosą dla tego regionu zmiany klimatyczne” – pisał w swoim tekście Andrew A. Kramer. „Przez całą swoją historię Rosja była chroniona od północy przez zamarznięty Ocean Arktyczny. Ale w ostatnich latach minimalna letnia pokrywa lodowa jest na tym oceanie o ok. 1/3 mniejsza niż jeszcze w latach 80., gdy rozpoczęło się monitorowanie tego regionu. Ocean stracił niemal milion mil kwadratowych lodu (ok. 2,5 mln km2 – obszar porównywalny do powierzchni całej Grenlandii – przyp. red.) i szacuje się, że do połowy tego stulecia będzie latem w większości wolny od lodu, wliczając w to Biegun Północny”.
Moskwa stworzyła specjalny Arktyczny Plan, w którym snuje wizje ogromnych zysków, jakie może czerpać ze skarbów Arktyki. Co ciekawe, Kreml w oficjalnych dokumentach zupełnie wprost pisze o „zmianach klimatycznych”. Tymczasem jeszcze nie tak dawno temu Rosjanie twierdzili, że jest to zachodni wymysł.
Oprócz pozyskiwania surowców, w które tak bogata jest Arktyka, oraz perspektywy otwarcia się zupełnie nowych łowisk, Rosja wprost sygnalizuje chęć monopolizacji szlaków wodnych wzdłuż swoich wybrzeży. Krótko mówiąc, Moskwa planuje, że jej flota lodołamaczy będzie zapewniała możliwość komercyjnej żeglugi północną trasą. Dzięki temu Rosja będzie zarabiała ogromne pieniądze na „arktycznym mycie”. To jednak może być jeden z głównych punktów zapalnych w relacjach z USA. Trzeba wspomnieć, że Amerykanie od czasów II wojny światowej czują się gwarantem swobody żeglugi na świecie. Na razie jednak to Waszyngton jest gorzej przygotowany do rywalizacji o Daleką Północ.
Obejrzyj film w całości oparty na tekście: HOLISTIC NEWS: Spór o skarby Arktyki. Kto zgarnie fortunę ukrytą pod lodem #obserwacje
„Amerykanie, póki co nie mają tu nic do powiedzenia. W tym wyścigu bezapelacyjnie prowadzą Rosjanie. Nikt inny nie jest tak mocno obecny w tym regionie ani nie jest tak dobrze przygotowany do zawładnięcia nim i sięgnięcia po bogactwa Arktyki. Północ to daleki temat dla Amerykanów, nie rozbudza tak bardzo ich wyobraźni, jak ma to miejsce u Rosjan. Dla Amerykanów to kompletnie obcy świat tymczasem dla Rosji jest to dom” – podkreśla Tim Marshall.
„Władimir Putin powiedział wprost: „Nie jest przesadą, że podmorskie pola naftowe leżące wzdłuż naszych wybrzeży, w szczególności te w Arktyce, stanowią naszą rezerwę strategiczną na XXI wiek”. Rosjanie wprowadzają te słowa w życie. Zacznijmy od tego, że mają oni 32 lodołamacze, w tym sześć gigantów o napędzie atomowym. Nikt inny nie ma takich jednostek. A jak to wygląda u Amerykanów? Do dyspozycji mają dwa ciężkie lodołamacze… z czego tylko jeden z nich jest zdolny do służby” – dodaje
Amerykańska Straż Przybrzeżna zamówiła wprawdzie nowe ciężkie lodołamacze (US Navy nie dysponuje takimi jednostkami). Jednak w zeszłym roku okazało się, że pierwszy z nich wejdzie do służby nie w 2024 roku, jak pierwotnie przewidywano, ale dopiero za trzy lata. Będzie to pierwsza taka nowa jednostka od 25 lat! Tymczasem Rosja buduje już kolejne cztery atomowe lodołamacze „wagi ciężkiej”.
Gorący temat: Uważaj, o czym myślisz. To może być karalne
Podczas zorganizowanej rok temu w norweskim mieście Tromsø konferencji Arktyczne Granice, republikańska senator z Alaski Lisa Murkowski nie szczędziła gorzkich słów pod adresem własnego rządu. Wytknęła, że ten przez dwie ostatnie dekady przeznaczał ogromne środki na prowadzenie walk w gorącym klimacie. Tymczasem zepchnięto daleko w tył rozbudowę sił zdolnych do działania w mrozie i wśród lodu.
„Od dekad jeżdżę na różne konferencje na temat Arktyki i gdy zaczynałam to robić, marzyliśmy o nowym amerykańskim lodołamaczu. Teraz zamówiliśmy sześć takich jednostek, z czego trzy są w budowie. Chciałabym wam powiedzieć, że ich budowa przebiega zgodnie z planem i budżet nie zostanie przekroczony. Jednak nie byłoby to zgodne z prawdą” – powiedziała podczas konferencji senator z Alaski.
Autor poleca również: Marsjańska gorączka złota. Po co Ziemianom Czerwona Planeta
Amerykanie starają się nadrobić zapóźnienia względem Rosji, rozbudowując swoje siły na Alasce. Budują m.in. port głębokowodny w Nome nad Morzem Beringa, niemal naprzeciw najbardziej na wschód wysuniętego portu kontynentalnej Rosji.
Mając na względzie wzrost rosyjskiego potencjału wojskowego na Dalekiej Północy, US Air Force przeniosło na Alaskę dziesiątki supernowoczesnych myśliwców F-35. Amerykanie ogłosili, że na terytorium tego największego amerykańskiego stanu będzie bazowało „więcej zaawansowanych maszyn niż gdziekolwiek indziej na świecie”. Z kolei US Army ogłosiła w 2021 r. plan „Odzyskania Dominacji w Arktyce”. Jak widać, nawet w oficjalnych dokumentach Amerykanie przyznają, że dali się na tym polu wyprzedzić Rosji.
Dan Sullivan, drugi republikański senator z Alaski, również sygnalizuje, że Ameryka musi naprężyć na północy swoje muskuły. Dlaczego? Bo Rosja zachowuje się w tym regionie coraz bardziej agresywnie. „Wojna na Ukrainie pokazała nam, że Rosjanom imponuje tylko naga siła – powiedział senator Sullivan. – Musimy budować porty i zamawiać kolejne lodołamacze, wzmacniać tu obecność naszej marynarki wojennej i ściągnąć na Alaskę ponad sto myśliwców piątej generacji. Dopiero wtedy będziemy mówili językiem zrozumiałym dla Putina”.
Gorący temat: Nauka na tropie ciemnej materii. Mars może być kluczem do zagadki
Prestiżowy niemiecki ośrodek analityczny Fundacja Nauka i Polityka (Stiftung Wissenschaft und Politik) przygotował raport na temat rozbudowy rosyjskich zdolności wojskowych na Dalekiej Północy. Podkreśla w nim, że Moskwa, dzięki infrastrukturze z czasów sowieckich, ma w tym kontekście łatwiejsze zadanie. Niemieccy analitycy zwrócili uwagę na fakt, że Rosja ma w tym regionie najdłuższą granicę spośród wszystkich państw arktycznych. W związku z tym, poza kwestiami gospodarczymi, Moskwa ogromną rolę przykłada także do spraw bezpieczeństwa.
„Zmniejszanie się zasięgu lodu sprawia, że pojawia się więcej czułych miejsc, które są podatne na atak. Z rosyjskiej perspektywy, terminale ropy naftowej i gazu są priorytetowymi instalacjami, które należy bronić. W odpowiedzi wiele baz z czasów ZSRR, który były zamknięte po 1990 r., jest teraz reaktywowanych. A także budowane są nowe – m.in. 10 baz do działań ratunkowych, 16 portów głębokowodnych, 10 nowych baz lotniczych, a także 10 instalacji obrony przeciwlotniczej” – czytamy w raporcie Fundacji Nauka i Polityka.
Jeszcze do niedawna wszelkie palące spory można było próbować rozwiązać na forum działającej od 1996 r. Rady Arktycznej. Pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła jednak, że reszta krajów arktycznych (przypomnijmy – należących do NATO) w znacznej mierze „zamroziła” współpracę z Moskwą. Teraz w Arktyce liczy się głównie naga siła.
Przeczytaj inny tekst tego Autora: Upadek Secret Service. Jak stawianie na „różnorodność” zabija profesjonalizm służb