Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Wszyscy gerontolodzy na pierwszym miejscu wśród predyktorów pomyślnego starzenia się wymieniają świętowanie życia. To znaczy wykonywanie codziennych czynności z przyjemnością. Z dr Walentyną Wnuk, animatorką, andragogiem, 78-latką, która od ponad 40 lat zajmuje się wspieraniem osób starszych, rozmawia Radosław Wojtas.
Radosław Wojtas: „Tendencja, by traktować starość jako przywilej, a nie karę nabiera obecnie rozmiarów masowego ruchu”, zauważa kanadyjski dziennikarz i publicysta Carl Honore w książce Siła wieku. A więc – kara czy przywilej?
Dr Walentyna Wnuk: Zawsze istniały dwa nurty: były i są ludzie, którzy pomyślnie się starzeją, którzy nie rezygnują z siebie, chcą ten etap życia przeżyć jak najlepiej oraz były i są osoby, w wypadku których starość się Panu Bogu nie udała. Osoby, które się poddały. Uważają, że wszystko, co najlepsze do przeżycia jest już za nimi. Nie mają oczekiwań od życia, zamykają się w sobie. To prawda, że starość dużo nam zabiera, ale również dużo nam daje. Ludzie najczęściej mówią o tym, co zabiera, a rzadziej – co daje.
Inaczej starość będą przeżywały osoby zdrowe i sprawne, inaczej ludzie, którzy chorują, są mniej mobilni itp.
Podchodzę do człowieka holistycznie, to znaczy całościowo. W potocznym myśleniu, szczególnie medycznym, zwraca się uwagę tylko na ciało. A przecież człowiek nie składa się wyłącznie z ciała, lecz także z psychiki i ducha. Jest też istotą społeczną. Takie podejście w literaturze przedmiotu to model bio-psycho-społeczny, konieczny w opiece, leczeniu i rehabilitacji człowieka starszego. Takie traktowanie człowieka buduje jego dobrostan psychiczny, który przekłada się na nasz stan fizyczny. A jeśli ktoś ma gorsze zdrowie, cóż – trzeba się z tym pogodzić. Zaakceptować swoją chorobę, zrozumieć jej istotę i nauczyć się z nią żyć.
Warto przeczytać: Naukowcy wiedzą, jak tworzymy wspomnienia
Nie rozmawiajmy o chorobach z przyjaciółmi, bo to nie jest dobry temat do dyskusji. Zdrowia od tego nie przybywa i nie wprowadza nas to w dobry stan psychiczny. O chorobach rozmawia się z lekarzem. Wśród znajomych sięgajmy po inne tematy. To ważne, bo relacje międzyludzkie są dziś pierwszoplanowe jeśli chodzi o jakość życia, zadowolenie z życia i długość życia.
Człowiek, który nie ma kontaktów społecznych umiera od środka. Senior powinien mieć obok rodziny grono znajomych, którzy budują jego asystę społeczną – tak to się nazywa w socjologii starości – czyli ludzi, na których może liczyć, którzy dzwonią, mailują, odwiedzają.
Nie tylko najbliższą rodzinę…
Rodzina jest ważna, ale nie możemy przesadzać w oczekiwaniach, jeśli chodzi o kontakt z dziećmi czy wnukami. Oni żyją już własnym życiem, muszą być dyspozycyjni w pracy, mają swoje kłopoty, swoich znajomych. Nie narzucajmy się, szukajmy innych relacji. Dzisiaj często zwraca się uwagę na to, że najpoważniejszym problemem osób starszych jest samotność.
Ludzie tak mówią, ale nie rozumieją jej istoty, różnicy między samotnością a osamotnieniem. Samotność jest wynikiem braku satysfakcjonujących kontaktów z ludźmi. Osamotnienie jest wtedy, gdy do tego dodamy jeszcze brak dobrego kontaktu z samym sobą. Kiedy nie kochamy i nie akceptujemy siebie. Wtedy taki człowiek się izoluje, źle się czuje w towarzystwie, jest smutny, nieufny, zapadnięty w siebie. Wycofuje się z relacji międzyludzkich i z życia.
Gorący temat: Znajome zapachy z dzieciństwa. Jak węch wpływa na nasze wspomnienia
Co jeszcze jest warunkiem pomyślnego starzenia się?
Wszyscy gerontolodzy na pierwszym miejscu wśród predyktorów pomyślnego starzenia się wymieniają celebrację codzienności – świętowanie życia. To znaczy wykonywanie codziennych czynności z przyjemnością. Dla mnie celebrować codzienność to pięknie niespiesznie żyć, to doceniać codzienność.
Nawet jeśli na kolację zjadam kromkę chleba i plaster chudego sera, to ważne jest, jak to sobie przygotowałam, jak to podałam. Wyjmuję porcelanę, robię herbatę, zasiadam za stołem. Mój dom jest moją świątynią. Kiedy do niego przychodzę, zapalam świeczki, włączam boczne oświetlenie, robię ciepłą atmosferę i od razu zaczynam się lepiej czuć. Zapraszam do siebie sąsiadów, znajomych i wspólnie świętujemy na co dzień.
Oprócz tego, by żyć uważnie i pięknie, ważne jest, aby wiedzieć, po co się żyje. Aby mieć w życiu cel.
To niezmiernie ważne. I to wcale nie musi być coś wielkiego. Odwiedzam pewną 90-letnią panią, która przez całe życie była ogrodniczką. Dziś jej ogród stanowią kwiaty na dwóch parapetach. Ale jak ona o nie dba! Pierwszą czynnością, którą podejmuje po przebudzeniu się jest rozmowa z tymi kwiatami. Mówi do nich, obraca doniczki, ogląda czy wypuściły listki… Żyje ogrodem i dla ogrodu, który zmieści się w najmniejszym mieszkaniu. To jeden z wielu przykładów. Życiowe cele mogą być przeróżne. Bo starość jest bardzo różnorodna, choć społeczeństwo postrzega nas jak monolit. Moim zdaniem starość jest najbardziej zindywidualizowanym etapem życia. Determinuje to biografia człowieka i jego dotychczasowy styl życia.
A co z ludźmi, którzy nie widzą już żadnego celu w życiu?
Łatwiej jest żyć ludziom z pasją. Wszystko jedno, czy jest to rękodzielnictwo, malowanie czy pisanie pamiętników. Ostatnio wśród seniorów popularna jest genealogia. Wielu moich znajomych zabrało się za pisanie kronik rodzinnych. Szukają korzeni, mailują do parafii, przeszukują archiwa. To wspaniałe zajęcie, które ich pochłania.
Mnie fascynuje starość, którą zajmuję się zawodowo. Mój zawód zawsze był moją pasją i będąc na emeryturze dalej nim żyję, właśnie piszę kolejną książkę. Ale pasją może być również życie towarzyskie. Na przykład mamy coś takiego jak czwartki u Walentyny. I dziewczyny wiedzą, że mogą wpaść do mnie w czwartek, że zawsze jestem przygotowana na gości, mam coś ciepłego do zjedzenia, dobrą kawę, metaxę na stole. Piątki są u Toli, a soboty jeszcze u kogoś innego. Zapraszajmy do siebie ludzi i dawajmy wyraz temu, że cieszymy się z ich odwiedzin. To wszystko przyczynia się do szczęśliwej starości.
To warto przeczytać: Jak starzenie się wpływa na mózg? Przełomowe badania dzięki muzyce
Jest pani inicjatorką i propagatorką uniwersytetów trzeciego wieku na Dolnym Śląsku. Jaka jest ich rola w życiu osób starszych?
Ogromna. Trafiają tu ludzie potwierdzający zasadność stylu życia jako uczenia się nowych rzeczy, ale również doświadczający osobistej traumy. Bo kto dzisiaj leczy, pomaga w przeżywaniu żałoby, samotności, złej diagnozy lekarskiej, nabytego inwalidztwa itp.? To są ukryte cele UTW, one dzieją się niemal same i nie muszą być wyartykułowane w programie. Często ludzie odbudowują tam sens życia, znajdują nowe cele.
Dobry kierownik uniwersytetu potrafi dla większości znaleźć jego miejsce, jego poletko, które on tam będzie uprawiał. Czują się wówczas potrzebni i użyteczni. Wiele osób, które mogłyby trafić do domów pomocy społecznej tam nie trafia, bo na uniwersytetach trzeciego wieku znajduje przyjaciół, drugą rodzinę. Ludzie odzyskują tam poczucie wartości, odnajdują akceptację. Ale aby tak się stało, musi być spełniony jeden podstawowy warunek.
Jaki?
Trzeba zaakceptować swoją starość. Przejawia się to także poprzez przygotowanie się do odejścia, porządkowanie swojego życia, spraw majątkowych. Jeśli człowiek nie akceptuje swojej starości – a dotyczy to zwłaszcza kobiet – to znaczy, że ma poważny problem psychologiczny i nie będzie się pomyślnie starzeć.
Jeśli ktoś nie akceptuje siebie w starości, to znaczy, że ma zaburzone poczucie własnej wartości. A jeśli ma zaburzone poczucie własnej wartości, to nie jest w stanie zbudować dobrej relacji z drugim człowiekiem, bo ma zburzoną relację z samym sobą. Mam 78 lat i czuję się wartościowa jako kobieta, jako matka, jako babcia, jako edukator.
Niepokojące informacje: Bezdomność dotyka coraz więcej młodych ludzi.
Zaburzone poczucie własnej wartości demoluje życie w każdym wieku.
Tak, starość nie jest tu wyjątkiem. Tak samo ważny w każdym wieku jest kolejny predykator pomyślnego starzenia się, czyli poczucie humoru, a najlepiej kiedy ono łączy się z umiejętnością śmiania się z samego siebie.
Niedawno amerykańska prasa opisywała historię pewnego 76-latka, który dokończył studia doktoranckie rozpoczęte w 1970 r. Świeżo upieczony pan doktor – Nick Axten – powiedział, że potrzebował „długiego, intensywnego przemyślenia”. Jak widać nigdy nie jest za późno na realizację także tych wielkich marzeń i planów, które z jakichś powodów przez całe życie odkładaliśmy.
Oczywiście! Miałam koleżankę – była ode mnie 10 lat starsza, niestety już odeszła – która powiedziała mi kiedyś: „Walu, mam trzy marzenia, które chciałabym spełnić. Chciałabym polecieć samolotem. Chciałabym wypłynąć w rejs, by oglądać fiordy. I chciałabym zapalić fajeczkę”. Przy czym nie miała na myśli fajeczki z tytoniem. Fajeczkę zorganizowałam, lot odbyłyśmy, nie zdążyłyśmy tylko zobaczyć fiordów. Starość to również czas na realizację tych ekstremalnych marzeń. Bo – jak już mówiłam – jest to najbardziej zindywidualizowany okres życia człowieka. Nie należy śmiać się ze śmiałych marzeń, trzeba je realizować. Ale jeśli to będą marzenia przyziemne i banalne, to też dobrze. Najważniejsze, aby je mieć. Bo jeśli nie marzymy, to co ma się spełnić?
Czy ludzie żyjący w coraz bardziej szalonym tempie nie tracą z oczu potrzeb i ograniczeń starszych osób?
Ludzie są nieprzygotowani do własnej starości i do opieki nad seniorami w rodzinie. A co gorsza, pracę z osobami starszymi podejmują ludzie do tego nieprzygotowani. Na przykład w domach pomocy społecznej. Ale nie tylko. Spotykam się z tym na co dzień. To przede wszystkim brak umiejętności komunikowania się z osobami starszymi. To widoczne jest w przestrzeni publicznej, wszędzie: w urzędzie, w banku w sklepach itp. Postępująca informatyzacja usług wyklucza osoby starsze. Perspektywa ta będzie się zmieniać, bo zmiana pokoleniowa zrobi swoje.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Drugie życie. Jak się żyje po przeszczepie serce? #PoLudzku
Jak to przyspieszyć?
Widzę potrzebę edukacji na czterech poziomach. Edukację do starości, która byłaby prowadzona w szkołach, a nawet już w przedszkolach i polegałaby na oswajaniu ze starością. Edukacja w starości, czyli kontynuacja własnego rozwoju, zgodnie z ideą całożyciowego rozwoju (uniwersytety trzeciego wieku). Edukacja dla starości, czyli kształcenie i dokształcanie ludzi, którzy pracują z osobami starszymi. Wreszcie – edukacja przez starość – która wykorzysta potencjał relacyjny, społeczny, psychologiczny, mistrzostwa w zawodzie osób starszych.
Jeśli chcemy, by w przyszłości rosła grupa ludzi pozytywnie się starzejących, a malała liczba seniorów, którzy wycofują się z życia, powinniśmy pracować już dziś i zacząć edukację społeczeństwa. Przecież każdy będzie kiedyś stary. Społeczeństwa się starzeją, odsetek seniorów rośnie. To jest wyzwanie współczesności.
Często mówię, że spełniam teraz swoje marzenia. Obecnie moim marzeniem jest powołanie do życia akademii wielowymiarowej edukacji gerontologicznej we Wrocławiu. Złożyłam w kancelarii prezydenta miasta projekt powołania do życia takiej akademii, która byłaby realizacją wymienionych wyżej czterech obszarów edukacji.
Przeczytaj inny tekst Autora: Inni też tak mają. Kryzys wieku średniego to nie powód do wstydu