Inni też tak mają. Kryzys wieku średniego to nie powód do wstydu

Kryzys wieku średniego nie ma najlepszej prasy. Przyjęło się uważać, że jest to czas, gdy mężczyźni zaczynają robić rzeczy, które z perspektywy ich otoczenia – mam tu na myśli głównie kobiety – są czymś dziwnym, zaskakującym. Niektórzy mówią nawet „mężczyzna się popsuł”. Za tymi stereotypowymi zachowaniami zawsze stoją potrzeby wyższego rzędu, które przez wiele lat nie były realizowane albo przynajmniej mamy poczucie, że nie były realizowane – mówi w rozmowie z Radosławem Wojtasem psychoterapeuta Marcin Grudzień.

Radosław Wojtas: Mogę zacząć od prywatnego wyznania?

Marcin Grudzień: Jasne.

W dzieciństwie miałem motorower. Całe dorosłe życie marzyłem o motocyklu, ale zawsze brakowało mi na niego czasu i pieniędzy. Wolnego czasu wciąż nie mam dużo, za to pieniędzy trochę więcej niż kiedyś, więc mógłbym spełnić to marzenie. Tylko że mam 38 lat i…

I boi się pan, jak zareaguje otoczenie?

Pewnie będą śmieszkować, że dopadł mnie kryzys wieku średniego.

Bardzo możliwe, bo statystyki i badania mówią nam, że kryzys wieku średniego pojawia się między czterdziestym a sześćdziesiątym rokiem życia i może potrwać od trzech do dziesięciu lat. Każdy podchodzi do niego inaczej. To jest moment bilansowania życia. Mężczyzna zaczyna odczuwać, że zmienił się przez ostatnie 20 lat i te zmiany nie zawsze mu się podobają. Jeszcze nie nazywa tego starzeniem się, ale zauważa ograniczenia, których nie było. Dotyczą one stanu zdrowia i możliwości fizycznych.

Marcin Grudzień. Fot. archiwum prywatne

Dlaczego boimy się tej łatki? Czy kryzys wieku średniego to powód do wstydu?

Kryzys wieku średniego nie ma najlepszej prasy. Przyjęło się uważać, że jest to czas, gdy mężczyźni zaczynają robić rzeczy, które z perspektywy ich otoczenia – mam tu na myśli głównie kobiety – są czymś dziwnym, zaskakującym. Niektórzy mówią nawet „mężczyzna się popsuł” albo „on nigdy taki nie był”. Jest to reakcja lękowa na sytuację, w której ktoś, kogo dobrze znaliśmy, z kim spędziliśmy wiele lat, nagle robi rzeczy, których wcześniej nie robił.

Otoczenie często nie wie, jak się zachować, gdy mężczyzna – na przykład – kupuje motocykl, zaczyna bardzo intensywnie dbać o swoje ciało lub wiąże się z partnerką o wiele lat młodszą od siebie, bo taki związek również jest stereotypowym wyobrażeniem tego, jak postępuje mężczyzna w kryzysie wieku średniego.

Polecamy: Piękni, zdrowi, nieaktywni – młodzi ludzie na całym świecie przestają szukać pracy

Mężczyzna zaczyna robić rzeczy, których nie robił wcześniej, ale wcale nie muszą być to rzeczy złe. To może być też postępowanie obiektywnie dobre, chociażby wspomniane przez pana dbanie o formę.

Tak, ale każdy z tych elementów może być różnie postrzegany. Partnerka może się ucieszyć, że mężczyzna, który nigdy nie ćwiczył, był „kanapowcem”, nagle zaczął chodzić na siłownię, ale równie dobrze może zacząć się niepokoić. Ja w ogóle nie chcę oceniać tych zachowań i dzielić ich na dobre i na złe. Bo najczęściej chodzi o to samo.

Zobacz też: Pracownia Rehabilitacji – Facebook

Czyli o co?

O realizację różnego rodzaju potrzeb odkładanych przez lata. Wracamy do naszych marzeń, planów, które na przestrzeni całego dorosłego życia zostały z różnych powodów – bo nie miałem czasu, nie miałem pieniędzy, bo zajmowałem się potrzebami moich dzieci, partnerki i tak dalej – zaniedbane. Przecież tak naprawdę nie chodzi panu o motocykl.

Nie? A o co?

Za każdą taką potrzebą, do której mężczyźni wracają w okresie kryzysu wieku średniego, stoi tak zwana duża potrzeba. Można się zastanawiać, po co panu motocykl. Pan odpowie, że oczywiście po to, żeby jeździć. Ale właśnie, czy jeździć po to, żeby mieć poczucie wolności, poczucie, że poznaje pan świat, a może chodzi o święty spokój, bo kiedy wsiądzie pan na motor i pojedzie z dużą prędkością, to nie będzie pan w tym czasie załatwiał różnych rzeczy, nie będzie pan odbierał telefonów, nie będzie pan musiał reagować na potrzeby innych osób. Zawsze za tymi stereotypowymi zachowaniami stoją potrzeby wyższego rzędu, które przez wiele lat nie były realizowane albo przynajmniej mamy poczucie, że nie były realizowane.

A dlaczego wracamy do nich akurat w okolicach czterdziestki?

Jest to moment, kiedy dociera do nas, że jesteśmy na półmetku życia. To świetna okazja do tego, żeby je bilansować. A dlaczego akurat wtedy? Jest to związane z różnymi okolicznościami zewnętrznymi. W tym czasie zaczynają umierać koledzy, odchodzą rodzice, albo są już w bardzo zaawansowanym wieku, i uświadamiamy sobie, że jesteśmy najstarszym pokoleniem. Często emocjonalnie powracamy do dzieciństwa, przyglądamy się naszym relacjom z rodzicami, temu, jak nasze potrzeby były przez nich realizowane, co tam działało, a co nie.

To jest też czas, w którym nasze dzieci zaczynają wchodzić w dorosłe życie. Często pojawia się syndrom pustego gniazda, a nie wiąże się on tylko z tym, że dzieci przestają być w centrum naszej uwagi. Redefiniujemy wtedy naszą relację z partnerką. Jeśli partnerzy są w podobnym wieku, to oboje przechodzą fazę pytań o tożsamość.

Taki moment bilansowania dotyczy chyba wszystkich, ale czy każdego mężczyznę dotyka kryzys wieku średniego?

W zasadzie każdego, ale w bardzo różny sposób. Potwierdza to moje doświadczenie terapeutyczne. Bardzo duża część mężczyzn, która rozpoczyna u mnie terapię, to mężczyźni w kryzysie wieku średniego.

Polecamy: Między młodością a starością. Strach może nas sparaliżować

Przychodzą i mówią „mam kryzys wieku średniego”, czy wolą nie nazywać rzeczy po imieniu?

Raczej przychodzą z opisem różnych trudności, a jeżeli mówią o kryzysie wieku średniego, mówią to często w kontekście prześmiewczym, na zasadzie: „Ha, ha, ha! Chyba mam kryzys wieku średniego”. Ale trudności, z którymi się zgłaszają, dotyczą właśnie tego, o czym tutaj rozmawiamy. Odeszli rodzice, przeżywamy stratę, zaczynamy się zastanawiać nad tym, jacy ci rodzice byli, jak wpłynęli na nasze życie, jak determinowało to różne życiowe wybory. I dalej, zaczynamy się zastanawiać, czego teraz potrzebujemy. Dopiero wtedy nawiązujemy kontakt z potrzebami, bo najpierw rodzice mówili „my ci powiemy, czego ty potrzebujesz”, potem mówiła to kobieta, no i się okazuje, że czterdziestoletni i starsi mężczyźni przez całe życie albo nie wiedzieli, czego potrzebują, albo ich potrzeby były unieważniane.

Fot. Abhinav Kumar Sharma / Pexels

Polecamy: Bezwzględna branża hazardowa. Flirtują z nią celebryci, traci społeczeństwo

To też czas, gdy przyglądamy się relacjom poza najbliższą rodziną?

Co gorsza, dostrzegamy, że poza domem nie mamy żadnych głębszych relacji. Mamy kolegów w pracy, ale to są bardzo powierzchowne znajomości. Pojawia się wtedy tęsknota, żeby mieć głębokie relacje z innymi mężczyznami, z którymi możemy realizować nasze potrzeby, dzielić pasje, rozmawiać o problemach, szukać wsparcia.

Takich relacji potrzebujemy w zasadzie przez całe życie, a jednak często ich nie budujemy. Dlaczego? Nie umiemy? Nie jesteśmy w tym tak dobrzy jak kobiety?

To bardzo złożony problem. Jesteśmy zaprogramowani, by zaspokajać potrzeby innych. Głównie naszej partnerki i naszych dzieci. Przez wiele lat nie mamy przestrzeni na to, by realizować inne potrzeby, albo robimy to w bardzo niewielkim stopniu. I do pewnego momentu nie zauważamy, że brakuje nam relacji z innymi mężczyznami.

Czy potrafimy je budować? Najczęściej budujemy je dopiero w momentach kryzysowych. Poza tymi sytuacjami pewne elementy utrudniają, by nie powiedzieć wykluczają, budowanie głębokich relacji. Mam tu na myśli właśnie zaprogramowanie na realizowanie potrzeb innych oraz fakt, że bycie w męskim świecie kojarzy nam się z rywalizacją, z tym, że zawsze powinniśmy mieć rację. Musimy opuścić gardę, bo tylko wtedy mamy szansę na zbudowanie głębokich relacji. Często to się dzieje dopiero w sprzyjających okolicznościach.

Na przykład jakich?

Na przykład wtedy, gdy mężczyźni spotykają się na specjalnych warsztatach, w męskich kręgach. W takich okolicznościach łatwiej wyjść ze swojego bunkra, otworzyć się, zbudować relacje.

Fot. BingAI

I tu znowu wjeżdżają stereotypy. „Warsztaty? Mam się zwierzać obcym facetom? Pisać listy do samego siebie z przeszłości lub przyszłości? To głupie, to nie dla mnie”!

To wymaga przełamania. Na takie warsztaty przychodzą mężczyźni, którzy już wiedzą, że tego potrzebują. Czasem motywowani ciekawością, czasem jakąś potrzebą, a czasem zachęceni do tego przez swoje partnerki. Wartością takich spotkań jest to, że kiedy opowiemy o swoich problemach i usłyszymy o podobnych trudnościach w życiu innych mężczyzn, to poczujemy się lepiej. To przynosi ulgę. Widzimy, że nie jesteśmy sami ze swoimi kłopotami, że nie jesteśmy dziwnymi odludkami, że nie tylko nas to dotyka. Okazuje się, że pula problemów jest bardzo podobna i paradoksalnie – daje nam to siłę i przynosi ulgę.

Polecamy: Moda na rozwój osobisty. Szalonym dążeniem do doskonałości możemy zrobić sobie krzywdę


Marcin Grudzień – psychoterapeuta, socjolog, trener. Od dziewięciu lat współtworzy Fundację Masculinum i Instytut Psychoterapii Masculinum Warszawie. Prowadzi autorskie warsztaty poświęcone relacjom ojców z córkami, męskie kręgi oraz spotkania dla ojców. Współpracownik tygodnika „Polityka”, w którym pisze o sprawach mężczyzn i o relacjach.

Polecamy: Tajemnica ludzkiej egzystencji – jaki jest sens życia?

Opublikowano przez

Radosław Wojtas

Redaktor prowadzący


Redaktor, dziennikarz, autor tekstów. Od lat w mediach. Aktywny uczestnik kultury. Miłośnik muzealnych wystaw, zamków, a także nowych technologii i gier wideo. Mól książkowy.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.