Szkodliwe reklamy leków. Pytamy, kto za to odpowiada

Ból wątroby? Tabletka. Wysoki cholesterol? Suplement. Ból głowy? Kolejna kapsułka. W świecie, w którym reklamy zastępują diagnozy, a leki bez recepty sprzedaje się niczym słodycze, troska o zdrowie schodzi na dalszy plan. Reklamodawcy narzucili nam szkodliwy model dbania o siebie; szybki, powierzchowny, a często także niebezpieczny. Holistic News zwrócił się z interwencją w tej sprawie do szeregu instytucji państwowych, pytając o działania, które podjęły, by chronić zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. W odpowiedzi usłyszeliśmy głównie banały i raczej obietnice niż konkrety. #NaszaInterwencja

#Interwencje

Jest problem, a państwo udaje, że go nie widzi

Gdyby reklamy sprzedawały wyłącznie produkt, prawdopodobnie mało kto by się nim zainteresował. Dlatego wiele z nich, bazując na emocjach, sprzedaje nam przede wszystkim obietnice bez pokrycia i złudzenia. Pal licho, gdy chodzi o absurdalnie drogi smartfon, cudowny krem odmładzający czy łyk słodzonego napoju, który ma nas przenieść z biura na rajską imprezę.

Problem zaczyna się wtedy, gdy za reklamowym sloganem kryje się realne ryzyko utraty zdrowia. A przynajmniej bagatelizowanie objawów, które powinny nas skłonić do wizyty u lekarza, a nie leczenie się na chybił trafił.

Coraz wyraźniej piętnujemy niezdrowe nawyki związane z używkami, a świadomość społeczna w zakresie profilaktyki zdrowotnej rośnie. Dlaczego więc inna gałąź zdrowia – reklamy leków bez recepty i suplementów – pozostaje poza skuteczną kontrolą? Dlaczego wciąż pozwalamy, by ten obszar, równie istotny dla zdrowia publicznego, był kształtowany głównie przez interesy komercyjne, a nie realną troskę o pacjentów?

Szkodliwe reklamy leków. Holistic News pyta, urzędnicy się wymigują

Z żądaniem udzielenia informacji w tej sprawie zwróciliśmy się do szeregu instytucji państwowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i zdrowie obywateli. Głównego Inspektora Farmaceutycznego, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także Ministerstwa Zdrowia. 

Większość z nich nie potrafiła odpowiedzieć na pytania zadane w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej i prawa prasowego, uciekała w banały lub cytowała powszechnie znane przepisy prawne. Unikali wskazania realnych działań, które zamierzają podjąć, by przeciwdziałać takiemu zjawisku. Pozytywnie wyłamał się z tego grona Główny Inspektorat Farmaceutyczny, organ sprawujący nadzór nad przestrzeganiem przepisów ustawy w zakresie reklamy produktów leczniczych. Ale i w tym przypadku otrzymaliśmy ogólniki, brak konkretów i raczej obietnice niż zapowiedzi faktycznych posunięć w tej materii.

„W Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym trwają prace legislacyjne na podstawie udzielonego w listopadzie 2024 r. upoważnienia, m.in. w obszarze reklamy produktów leczniczych, niemniej jednak na tym etapie nie jest możliwe udzielenie bardziej szczegółowych informacji w tym zakresie” – czytamy w przesłanym do redakcji komunikacie (niepodpisanym nazwiskiem). Inne instytucje po prostu odsyłały do… innych instytucji. Pani Teresa Brykczyńska, Rzecznik Prasowy KRRiT, zasugerowała, aby „zwrócić z tymi pytaniami do GIF (leki) i GIS (suplementy)”. Pan Maciej Chmielowski z Biura prasowego UOKiK wysłał nawet przydatną „ściągawkę […], która ułatwia podział kompetencji”. Z linkami do urzędów oraz między innymi uwagą, że „W przypadkach dotyczących oszustwa, np. zapewnień o »magicznych« możliwościach preparatów czy usług, właściwymi instytucjami do zajęcia się sprawą będą organy ścigania”.

Dlaczego w ogóle zwróciliśmy się do państwowych instytucji z interwencją w tej sprawie i dziennikarskimi pytaniami? 

Polecamy: Stosowanie suplementów diety może szkodzić. 6 ryzykownych składników

Nie każdy ból to problem do zagłuszenia

Schemat typowej reklamy leku bez recepty lub suplementu diety jest prosty. Na początku jakiś problem – ból, ograniczenie fizyczne lub zdrowotne. Następnie pojawia się obietnica w postaci „cudownej” pastylki, która ma natychmiast usunąć nasze dolegliwości. W finałowej scenie widzimy szczęśliwego człowieka, który – rzecz jasna dzięki reklamowanemu preparatowi – cieszy się życiem bez bólu i ograniczeń.

Przykładowa reklama wygląda tak: rodzinne spotkanie, stół zastawiony ciężkostrawnymi potrawami, a wokół niego grupa osób w wieku podwyższonego ryzyka. Narażonych na wysoki cholesterol, nadciśnienie, problemy z krążeniem. W pewnym momencie żona upomina męża: „Nie jedz, bo ci zaszkodzi”. Ale ten, po wymienieniu nazwy magicznej tabletki, z uśmiechem sięga po kolejną porcję. Jest przekonany, że dzięki „cudownemu” preparatowi może jeść, co tylko zechce, bez żadnych konsekwencji.

Szkodliwe reklamy leków: mężczyzna trzyma w jednej ręce telefon, a w drugiej trzyma opakowanie na leki
Fot. DC Studio / Freepik

Poważne następstwa niepoważnych reklam

Dlaczego taki przekaz jest szkodliwy? 

Polskie Towarzystwo Kardiologiczne alarmuje, że choroby układu sercowo-naczyniowego odpowiadają za 43 proc. zgonów w Polsce. Co więcej, zaburzenia gospodarki lipidowej, czyli podwyższony poziom cholesterolu, ma co drugi z nas. „Weź tabletkę i dalej jedz tłuste kotlety”? Taki przekaz może prowadzić do zgubnych nawyków. Zamiast tego warto ograniczyć tłuszcze zwierzęce i wybrać lżejszy posiłek. A po obiedzie – zamiast siedzieć przed telewizorem – pójść z bliskimi na spacer.

Inny przykład: bohater reklamy spędza czas na łonie natury w towarzystwie znajomych. Nagle odczuwa ból w okolicy wątroby. Sygnał alarmowy? Oczywiście, że nie. Bierze tabletkę, dolegliwości mijają, a on z uśmiechem dołącza do zabawy. Przełączamy kanał i trafiamy na kolejną reklamę, tym razem o cholesterolu. „Weź naszą margarynę, posmaruj kromkę, a problem zniknie” – przekonuje nas spot.

Nie każdy ból to problem do zagłuszenia. Często jest to sposób, w jaki organizm alarmuje nas o poważniejszych schorzeniach. Niestety, reklamy często bagatelizują takie sygnały, przedstawiając leki bez recepty jako szybkie i łatwe rozwiązanie wszelkich dolegliwości.

Takie podejście może mieć poważne konsekwencje. Prowadzi do ignorowania chorób wymagających specjalistycznej diagnozy i leczenia oraz do opóźnień w wykrywaniu poważnych problemów zdrowotnych. Zamiast zająć się przyczyną bólu, pacjenci sięgają po środki, które jedynie maskują objawy. Takie praktyki zwiększają ryzyko rozwoju powikłań i odsuwają w czasie moment niezbędnej – a czasem ratującej życie – wizyty u lekarza i pełnej diagnostyki.

Przeczytaj także: Leki są za drogie. Pacjenci potrzebują pomocy

Szkodliwe reklamy leków. Leki bez recepty i suplementy dobre na wszystko

Rynek farmaceutyczny to potężny, dochodowy biznes. Jak podaje serwis Alert Medyczny, polski rynek farmaceutyczny to największy rynek w Europie Środkowej i Wschodniej, a pod względem wartości piąty w Unii Europejskiej. W 2023 roku jego wartość przekroczyła 50 mld złotych, co oznacza wzrost o 9,5 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

Autorzy raportu Pozaapteczny obrót lekami OTC stowarzyszenia Leki Tylko z Apteki, podają, że Polacy przeznaczają na leki bez recepty najwięcej w Europie. Jednocześnie całkowite wydatki na leczenie w przeliczeniu na osobę są jednymi z najniższych na kontynencie. Ponadto Polska to jedyny kraj w Unii, w którym wartość rynku leków OTC (dostępnych bez recepty) jest wyższa niż wartość rynku leków na receptę. To niepokojący trend, który pokazuje, jak łatwo dostępne preparaty zastępują profesjonalną opiekę medyczną.

„Udział kategorii OTC (leki OTC, suplementy diety) w całościowym rynku leków w Polsce szybko rośnie, podczas gdy spada udział leków przepisywanych przez lekarza. Samoleczenie jest ważne i powinno być dla pacjenta maksymalnie bezpieczne. Dlatego trzeba nad nim czuwać, a jego zasady modyfikować zgodnie z wiedzą medyczną i możliwościami systemu” – tłumaczy na łamach raportu Paweł Bernat, prezes stowarzyszenia.

Apteki jak sklepy spożywcze

Popularność leków dostępnych bez recepty w Polsce rośnie. Jednym z powodów są intensywne kampanie reklamowe prowadzone przez największe koncerny farmaceutyczne, które skutecznie przyciągają uwagę klientów. Jednak to tylko część odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się tak wysoka sprzedaż.

Wiele osób traktuje apteki jak sklepy spożywcze. Wchodzi po leki na przeziębienie, ból głowy, zgagę. Przy okazji dokłada do koszyka suplementy diety, witaminy, środki na „poprawę odporności” czy „lepsze samopoczucie”. Łatwość zakupu, brak konieczności konsultacji z lekarzem, a także rosnąca presja społeczna, by być zawsze zdrowym, aktywnym i „na chodzie”, sprzyjają nadmiernemu stosowaniu leków dostępnych bez recepty.

Jak zauważają autorzy monografii Nadmierne przyjmowanie leków bez recepty problemem współczesnego społeczeństwa z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, na wzrost wydatków na leki wpływają nie tylko łatwiejszy dostęp do farmaceutyków, lecz także starzejące się społeczeństwo, rosnąca liczba chorób cywilizacyjnych oraz moda na suplementy diety.

Najwyższa Izba Kontroli poinformowała w listopadzie 2024 roku, że dopuszczanie na rynek leków bez recepty (OTC) oraz nadzór nad ich jakością, obrotem i reklamą w latach 2019–2023 nie zawsze gwarantowały bezpieczeństwo pacjentów.

Szkodliwe reklamy leków: farmaceuta i farmaceutka w aptece przy półce z lekami
Fot. zinkevych / Freepik

Szkodliwe reklamy leków. Zdrowia nie kupisz na ekranie

Reklama powinna leczyć, a nie szkodzić, zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy zdrowia. Czas na zmiany: być może potrzebujemy ograniczeń godzinowych emitowania reklam, ograniczenia ich liczby, dodatkowych ostrzeżeń zdrowotnych przy reklamach leków, a przede wszystkim kampanii edukacyjnych o lekomanii. 

Nie każdy bowiem produkt, który obiecuje zdrowie, naprawdę je przynosi. Zamiast promować zdrowy styl życia, reklamy często podsuwają szybkie rozwiązania, które maskują objawy, a nie rozwiązują problemów. Reklamy leków, farmaceutyków i suplementów bez odpowiedniej kontroli mogą być tak samo szkodliwe społecznie jak promocja alkoholu i papierosów.

Zdrowia nie poprawisz, zawierzając pełnej uśmiechów półminutowej reklamie na ekranie telewizora czy telefonu. Ale czasami możesz je stracić, jeśli jej uwierzysz.

Może Cię także zainteresować: Farmakologia robi krok naprzód. Indywidualne leki coraz bliżej

Opublikowano przez

Dariusz Jaroń

Autor


Pisze od 20 lat. Z wykształcenia ekonomista, z zamiłowania reporter i tłumacz języka angielskiego, a na co dzień specjalista content marketingu. Autor kilku książek non-fiction, w tym jednej nagrodzonej na Festiwalu Górskim im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju. Fanatyk sportu, hard rocka i włoskiej kuchni.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.