Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
Adolf Hitler przez pewien czas był bożyszczem tłumów. Zwykle ktoś, kto dociera tak wysoko, próbuje upamiętnić samego siebie w spisanych wspomnieniach, może nawet pokazać trochę prywatnego życia. Führer postępował odwrotnie. Jakie miał zatem tajemnice? Nie chciał przecież ukryć swojego okrucieństwa, bo był z niego dumny. Skrywał raczej swoje słabości, choroby i lęki. Dlatego do dziś lekarzom, w tym psychiatrom, tak trudno zgłębić jego zbrodniczą naturę.
O potencjalnych chorobach Hitlera napisano wiele książek i rozpraw. Zdecydowanej większości zawartych w nich diagnoz dotąd nie udało się potwierdzić, a osobisty lekarz führera, Theodor Morell, jeszcze w 1945 r., siedząc w amerykańskim więzieniu, oświadczył, że Hitler właściwie nigdy nie był chory. Czy to prawda? Czy może zbrodniarzowi i jego wyznawcom udało się zatrzeć wszystkie ślady skrywanej tajemnicy Adolfa Hitlera – choroby psychicznej?
Niemiecki dyktator nie pozostawił świadectw, na których można by się solidnie oprzeć i zrekonstruować jego dzieciństwo i młodość. To do dziś skrywana tajemnica Adolfa Hitlera. Co więcej, bezwzględnie zabiegał on, by jego przeszłość pozostawała w głębokim mroku. Jak piszą Hans-Joachim Neumann i Henrik Eberle w książce pt. Czy Hitler był chory?: „Będąc u władzy, polecił skonfiskować wszystkie pisane świadectwa dotyczące swojej młodości i rodziny i zabronił ich rozpowszechniania. Skąpe informacje o swoim zdrowiu i samopoczuciu, jakich udzielał w nocnych monologach, mają raczej charakter uwag na marginesie”.
Stąd wiele diagnoz i udawanych psychoanaliz zostało opartych o dowolność interpretacji i domysły bez powoływania się na źródła. W lekturach o zdrowiu psychicznym i fizycznym młodego Adolfa i dorosłego wodza III Rzeszy można spotkać wiele mało wiarygodnych opisów zboczeń seksualnych, zmagań o psychogennym podłożu czy cielesnych ułomności. Nie znaczy to jednak, że każda z tych koncepcji była pozbawiona sensu i naukowego podejścia.
Blisko ćwierć wieku temu ukazało się na przykład komplementarne opracowanie autorstwa psychoterapeuty Paula Matyska, historyka Petera Matusska oraz socjologa Jana Marbacha pt. Hitler. Kariera pewnego obłędu. Ostatecznie, po żmudnej analizie dostępnej literatury i dokumentacji, zdiagnozowali u führera „schizofreniczny obłęd” połączony z „narcystycznym zafiksowaniem na swoim publicznym ja”. To miało doprowadzić do „paranoidalnego programu eksterminacji”.
Zachowanie Hitlera, na zlecenie OSS (Office of Strategic Services – Biura Służb Strategicznych), poprzednika CIA, na bieżąco analizował już w 1943 r. Walter C. Langer. Amerykański psychoanalityk oparł swoje badania o rozmowy z osobami znającymi Hitlera, do których miał dostęp amerykański wywiad. Langer bazował na materiałach operacyjnych z tego samego źródła, wraz ze swoim zespołem analizował też pisma, które wyszły spod ręki führera.
Profil psychologiczny, jaki z tego powstał, obejmował zarówno słabe, jak i mocne strony przywódcy III Rzeszy. Pierwsze z nich tłumaczyłyby, dlaczego pospolity psychopata zdołał się wybić ponad innych jemu podobnych, których przecież nie brakowało. Jeśli mocne cechy Hitlera nie były decydujące, to na pewno były pomocne przynajmniej w początkowej fazie kariery.
Według Langera Hitler potrafił w naturalny sposób zagłębić się w psychologię zwykłego człowieka. Umiał się też wczuć w jego potrzeby. Co więcej, dzięki opanowanym środkom retorycznym i pasji, z jaką ich używał, potrafił te potrzeby opisać. A to precyzyjnie trafiało do mas przeciętnych Niemców. Szybko też zrozumiał, że najłatwiej poruszyć najniższe instynkty. Wiedział też, że aby uśpić sumienie adresatów swojej retoryki, trzeba osłodzić ją wzniosłymi słowami. W ten sposób, według Langera, Hitler sprawiał, że ludzie „przestawali słuchać własnego sumienia”. Umiał też trafić z wrażliwym tematem. Zazwyczaj była to klęska Niemiec, a więc podrażniona duma i poczucie krzywdy, oraz podany na tacy wróg, czyli Żydzi, a z czasem też inne nacje.
To się czyta: Librus do lamusa. Dlaczego powinniście go odinstalować
Hitler był zatem przeciwnikiem, z którym należało się liczyć. Jednak miał też swoje głęboko skrywane ułomności. Okryte tajemnicą, bo jak wiadomo, prawdziwy Niemiec brzydzi się słabości. By spróbować rozwiązać tajemnicę Adolfa Hitlera, która może tkwić u korzeni jego ewentualnej choroby, warto sięgnąć do 14 października 1918 r. Wówczas w pobliżu Wervik w Belgii przeciwko oddziałowi Hitlera Brytyjczycy użyli gazu musztardowego. Młody Adolf doznał wówczas przejściowej ślepoty.
Niektórzy z biografów Hitlera uważają, że był to efekt działania gazu bojowego. Diagnoza nie jest jednak jednoznaczna. Podobny objaw, tj. czasowa ślepota, może mieć podłoże psychogenne i wynikać z dużego szoku i histerii. Hitler po ataku był w końcu leczony na oddziale neurologiczno-psychiatrycznym w Pasłęku.
Działanie gazu musztardowego, zwanego też iperytem, może prowadzić do trwałej lub czasowej ślepoty. Nie rozstrzygniemy więc dziś, czy tamten incydent miał podłoże psychiczne, czy fizyczne. Z dzisiejszej perspektywy nie miałoby to większego znaczenia, bo syndrom pola walki został już powszechnie zaakceptowany.
Jednak w tamtych czasach przypisanie żołnierzowi szoku lub histerii po ataku wroga było czymś absolutnie dyskredytującym. Żołnierz doznający szoku psychicznego po ostrzale artyleryjskim nie spotykał się ze współczuciem, jak każdy inny ranny, uznawano go raczej za tchórza. Czy na podobną niesławę mógł sobie pozwolić przyszły wódz Tysiącletniej Rzeszy? Wszak dla niego jedną z czołowych wartości była pogarda dla słabości i litości?
Odpowiedzią na wątpliwości w sprawie wydarzeń z października 1918 roku byłaby z pewnością karta chorobowa ze szpitala w Pasłęku. Jednak wszelka dokumentacja zaginęła w tajemniczy sposób, pociągając za sobą śmierć kilku osób. W jej posiadanie, jak piszą Neumann i Eberle, początkowo wszedł gen. Kurt von Schleicher, przedostatni kanclerz Niemiec w okresie Republiki Weimarskiej. Nie chciał jednak niszczyć Hitlera, bo uznał, że jego rosnąca popularność i wspomniane mocne cechy przydałyby mu się w jego własnym rządzie.
Ostatecznie gen. von Schleicher został zamordowany podczas „nocy długich noży”. Podobnie jak jego człowiek, gen. Ferdinand von Bredow, szef Abwehry w latach 1930-1932, który również miał wgląd w kartę chorobową Hitlera.
Kolejną ofiarą „klątwy” tych dokumentów był psychiatra Edmund Foster. Leczył on podczas wojny Hitlera, a później pełnił funkcję profesora na jednym z uniwersytetów. W 1933 r., jak twierdzą historycy, został doprowadzony do samobójstwa. Służby Hitlera czyściły ten wątek do końca.
Wiedział o tym Ernst Weiss, lekarz żydowskiego pochodzenia, mieszkający w Paryżu, któremu Foster udostępnił notatki z przebiegu kuracji młodego Adolfa. Weiss popełnił samobójstwo, gdy niemieckie oddziały wkroczyły do stolicy Francji. Zdążył jednak napisać powieść pt. Naoczny świadek, którą opublikowano dopiero blisko dwie dekady po wojnie. Narrator w fabularyzowanej formie opisuje przypadek pacjenta z Pasłęka, nazwanego A.H. Czy to odsłania trochę tajemnicę Adolfa Hitlera?
Zbeletryzowana forma nie przeszkadzała, jak chcą niektórzy, przekazaniu wielu historycznych faktów, które potwierdzili świadkowie tamtych czasów. W taki sposób przekazuje się m.in. leczenie Hitlera za pomocą hipnozy, podczas której będącemu w transie pacjentowi narrator sugerował: „Wprawdzie cudów już nie ma, ale możliwe, że w wypadku »wybranych osób« zdarzają się jednak cuda”. W wyniku hipnozy pacjent w Pasłęku miał odzyskać wzrok. Zgodnie z powieścią, nie wybudzono go ze stanu hipnotycznego bytu i co zatem idzie, ze snu o misji „osoby wybranej”.
Ciężko uwierzyć, że to właśnie z powodu hipnozy Hitler przez resztę życia był pod ogromnym wrażeniem swojej „wielkości”. Tak czy inaczej, w tym „stanie” pozostał do końca życia. Potwierdzają to choćby wspomnienia jego sekretarki Traudl Junge, która mówiła o zapatrywaniach wodza na posiadanie rodziny i dzieci. Dlaczego zatem sam nie miał potomstwa, choć promował ten styl życia? „Nie byłbym dobrym ojcem i uważam, że zakładanie rodziny byłoby nieodpowiedzialne, skoro nie mógłbym poświęcić wystarczająco dużo czasu mojej żonie” – twierdził.
Brak dzieci tłumaczył wprost: „Nie chcę mieć własnych dzieci. Myślę, że potomstwo geniuszy ma zazwyczaj bardzo ciężko na świecie. Ludzie oczekują, że będą tego samego kalibru co ich słynny przodek i nie wybaczają im przeciętności. Co więcej, zwykle są kretynami”.
To wyjaśnienie mogłoby być też w jakiś sposób odpowiedzią na krążące mniej lub bardziej wiarygodne, a w sumie mgliste informacje dotyczące jego męskości i preferencji seksualnych.
Warto przeczytać: Trudny temat ADHD – brak leczenia może niszczyć życie.
Wiadomo, że Hitler cenił sobie siłę i zdrowie. Sam starał się prowadzić zdrowy tryb życia. Nie pił, do palenia czuł wręcz wstręt i wreszcie był wegetarianinem. Swoją dbałość o zdrowie wspomagał jednak znaczną ilością lekarstw, które brawurowo aplikował mu przyboczny lekarz Theodor Morell.
Właściwie można powiedzieć, że Adolf Hitler był chodzącą apteką. Według różnych historyków przyjmował od 30 do nawet 90 różnych leków, odżywek i suplementów diety. Od środków pobudzających, po wiele środków uspokajających i nasennych, po przeczyszczające. Różnego typu medykamenty zacierały również obraz jego stanu psychicznego.
Przeczytaj także: Jak radzić sobie z porażką? Chociaż boli, może nas wiele nauczyć
Czy jednak zły stan psychiczny i fizyczny wodza nie byłyby na rękę jego wyznawcom? Szczególnie przydatna byłaby teza o chorobie rozwojowej, która ujawniłaby się na dobre, najlepiej pod koniec kariery wodza. To wtedy jego koncepcje prowadzenia wojny sypały się jedna po drugiej.
Ewentualni spadkobiercy jego zbrodniczych idei, mogliby wówczas powiedzieć, że początki jego działań były udane. Gdy jednak zawładnęła nim choroba, a jeszcze lepiej, gdy wpędził go w nią lekarz, faszerujący führera niewłaściwymi lekami, a może i narkotykami, wówczas idea zaczęła się wykoślawiać.
To mechanizm znany również z innych zbrodniczych totalitaryzmów. Do dziś można usłyszeć w niektórych środowiskach absurdalne twierdzenia, że w założeniach komunizm był dobry, tylko wypaczyli go tacy ludzie jak psychopatyczny Józef Stalin, a „prawdziwi komuniści dopiero przyjdą”.
To jest ciekawe: Kim tak naprawdę jest psychopata? „Pod tym pojęciem kryje się wiele stereotypów”