Wojna się nie kończy, turystyka kwitnie. Podróżowanie po Ukrainie

Miliony ludzi ze wschodu i centrum Ukrainy znajdują ukojenie i spokój w zachodniej części kraju. Liczba turystów krajowych jest wyższa niż tuż przed wojną. Zagranicznych gości przybywa znacznie wolniej, ale na lwowskich ulicach słychać język polski.

Miasto w kwiatach

Kiedy w maju 2023 roku odwiedzałem Lwów, był on cały w tulipanach. Sto tysięcy tulipanów posadzonych w 79 punktach przekształciło Lwów w kwiatowe miasto. Słońce nieosłonięte chmurami odbijało się w kroplach wody z fontann, a ładna pogoda zachęcała do spacerów. Tłumy ludzi na ulicach, pełne kawiarniane ogródki. Przyjemnie, słonecznie, błogo, o wojnie można zapomnieć. Jednak nie na długo. Zasłonięte pomniki przypominały, że nie jest tak jak zawsze. Że będziemy się cieszyć ich widokiem dopiero po zwycięstwie. W oczy rzucały się jeszcze informacje porządkowe, pouczające, że w trakcie alarmu trzeba opuścić daną kawiarnię czy restaurację i należy się udać do schronu.

W knajpach (tak się tu mówi o wszelkich lokalach gastronomicznych) nic się nie zmieniło. Co więcej, przybyły nowe lokale. Taras Masełko, szef promocji Fest, największego gastronomicznego holdingu we Lwowie (w Polsce to oni mają Pijaną Wiśnię), opowiada, że Lwów sprzed roku i ten dziś to inne miejsca. Otwierają nowe lokale (także w Polsce), szukają pomysłów. Klientów nie brakuje. Marianna Dushar, czyli Pani Stefa, blogerka i autorytet kulinarny oraz osoba zajmująca się profesjonalnie badaniem tradycji kulinarnych, wydaje właśnie w Polsce książkę o kuchni lwowskiej. Dużo dzieje się w świecie kulinarno-badawczym Galicji. Wszyscy też zbierają na ZSU, czyli siły zbrojne Ukrainy.

Lwów w maju 2023 roku jest inny niż ten, który zapamiętaliśmy z medialnych relacji z wiosny 2022 roku. W pamięci zapisał się obraz rzeszy uchodźców przyjeżdżających tu swoimi samochodami lub – częściej – koleją, w przepełnionych pociągach, nieraz ostrzelanych przez rosyjskich bandytów. Lwów stanął wówczas na wysokości zadania. Przyjął, wykarmił, zapewnił dach nad głową. Bardzo przydała się rozbudowana baza hotelarska i gastronomiczna, a przede wszystkim – zaangażowanie ludzi.

Czytaj również: Memy jako broń. Nietypowy sposób walki z Rosją

Turystyka w Ukrainie. Tulipany we Lwowie
Fot. Piotr Janczarek

Turystyka w Ukrainie. Prawie jak przed wojną

Lwów jest dużym miastem, liczącym ponad 700 tys. mieszkańców (dwie dekady temu ponad 800 tys.). Jednak tutejsza oferta gastronomiczna stworzona jest do zaspokajania potrzeb dużo większej rzeszy ludzi. Rozbudowana jest też baza noclegowa. Przed wybuchem wojny miasto odwiedzało ponad 2 mln turystów rocznie, nieco więcej niż np. Gdańsk. Lwowska turystyka była – a w zasadzie wciąż jest – dość specyficzna. Z badań wykonanych na zlecenie miejskiego samorządu wynika, że dla około 85 proc. gości podstawowym celem wizyty nie jest zwiedzanie zabytków, ale wypicie kawy na Rynku, odwiedzanie lokali gastronomicznych. Tak, Lwów ma bywalców zupełnie jak Berlin. Wśród nich znaczącą grupę stanowili Polacy. Gdyby ogłoszono konkurs na kulinarną stolicę Europy Środkowej, Lwów byłby faworytem.

Pytanie o to, dla kogo to wszystko, jest w obliczu wojny jak najbardziej uzasadnione. Odpowiedź jest prosta: dla turystów. Tak jak przed rosyjską napaścią. Mariany Oleskiv, przewodnicząca Państwowej Agencji Rozwoju Turystyki Ukrainy twierdzi wprost, że w czasie wojny turystyka krajowa ratuje ukraińską gospodarkę (za Ukrayina.pl). Istotnie, w 2023 roku ruch turystyczny był zbliżony do tego w 2021 roku. Teraz jednak turystyka koncentruje się w zachodniej Ukrainie. Tłumy przyjezdnych są nie tylko we Lwowie. Pełną parą pracuje turystyczna infrastruktura Truskawca, na brak gości nie narzekają Karpaty i Zakarpacie.

Dla wielu osób, które przeżywają długotrwały stres, wyjazd w góry czy podróż do Lwowa są wybawieniem. Wszystkie hotele i kawiarnie w Ukrainie mają schrony, na wypadek ataku rakietowego. Dysponują też generatorami prądu na wypadek przerw w jego dostawach

– podkreśla Oleksiv.

Dla Ukraińców z centrum i ze wschodu jest to podróż i odpoczynek w miejscach uznanych za bezpieczne, z dala od wojny.

Polecamy: HOLISTIC TALK: Poczucie własnej wartości. Jak odnaleźć siebie? (Krzysztof Zaniewski)

Dwieście tysięcy polskich turystów w Ukrainie

We Lwowie słychać język polski, choć nie tak często, jak przed 2022 rokiem. Najbardziej znacząca część spośród ponad 200 tys. turystów, którzy odwiedzili Ukrainę, najprawdopodobniej wybrała właśnie stolicę Galicji Wschodniej.

Z danych ukraińskich wynika, że w 2023 roku kraj ten odwiedziło około 2,4 mln zagranicznych turystów, o 400 tys. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania: przed wojną było to około 14 mln rocznie. Najczęściej przyjeżdżali Mołdawianie (około 1 mln), Rumuni (400 tys.) i Polacy. Zagraniczni goście najchętniej podróżowali do Kijowa, Odessy i Lwowa.

Turystyczne wyjazdy do Ukrainy to temat delikatny. Trudno polecać komuś wycieczkę do kraju, w którym toczy się wojna. Nawet znajomi Ukraińcy zapraszają „gdy wojna się skończy”, zdając sobie sprawę z delikatności materii. Choć chcieliby, aby turyści przyjeżdżali już teraz, bo to ważne nie tylko z powodów gospodarczych, ale też psychologicznych.

Wielu Polaków, zwłaszcza bywalców i sympatyków Ukrainy, tęskni do tych wyjazdów. „Zaraz, jak tylko wojna się skończy…” Ale wojna się nie kończy. Jechać więc czy nie? Czy to jest bezpieczne? Czy to jest etyczne?

Bezpieczne podróżowanie po Ukrainie? Czy to możliwe?

Nie ma miejsc w pełni bezpiecznych. Jak sami widzimy, Kijów jest celem ataków rosyjskich bandytów. Z drugiej strony, patrząc na statystyki, zagrożenie nie jest tak wielkie.

Polskie ministerstwo spraw zagranicznych nie rekomenduje wyjazdu do Ukrainy. Jego brytyjski odpowiednik uwzględnia pewne niuanse. Ogólnie rzecz biorąc – nie zachęca, ale wskazuje najbardziej bezpieczne miasta w Ukrainie, czyli Lwów, Łuck, Równe i Żytomierz. Wielka Brytania odradza zdecydowanie wyjazdy w rejony znajdujące się w odległości 50 km od granicy z Białorusią lub przy granicy z Rosją. Najbezpieczniej jest w regionach: lwowskim, wołyńskim, rówieńskim, zakarpackim, iwanofrankiwskim.

Może Cię także zainteresować: Polacy porównani do innych. Zaskoczenie dot. Rosjan i Niemców

Turystyka wojenna w Ukrainie

Po wybuchu wojny w Ukrainie rozwinęła się turystyka wojenna, będąca odmianą tzw. dark tourismu. Są to podróże do miejsc, które były okupowane i zostały wyzwolone. Za takim wyjazdem przemawia jedynie to, że biura turystyczne znaczącą część przychodów ofiarują wojsku. Oczywiście podają mnóstwo argumentów, dlaczego warto pojechać. Choćby po to, żeby świat zobaczył rosyjskie zbrodnie. Dla miejscowych ludzi, ofiar tej wojny, taka turystyka polegająca na podglądaniu ich nieszczęść, jest raczej trudna do zaakceptowania.

Polecamy: Jak podbić kraj bez wystrzału? Wojna hybrydowa i dezinformacja

Jeśli jedziesz do Ukrainy

Zdecydowałaś/zdecydowałeś się na tę podróż?

  • Na początek trzeba sobie tę podróż oddemonizować. Wyjazd do Lwowa to nie jest survival ani żadna wojenna przygoda. Jeśli szukasz przygody – źle trafiłeś.
  • Bądź przede wszystkim podróżnikiem: słuchającym, rozumiejącym, ciekawym ludzi, a w dalszej kolejności turystą.
  • Najwygodniej podróżuje się pociągiem. Unikamy ryzyka utknięcia na granicy jak w wypadku podróży autobusem. Bilety najłatwiej kupić online na stronie kolei ukraińskich.

A gdy już tam jesteś…

  • Korzystaj z bogatej infrastruktury turystycznej, ofert wycieczek, zwiedzania. Poznaj bogactwo kulinarne. Odpocznij w Truskawcu albo w Karpatach. Jeśli jednak chcesz zorganizować wieczór kawalerski we Lwowie albo myślisz o innych hucznych rozrywkach – to zły pomysł.
  • Bądź uprzejmy dla ludzi, staraj się ich zrozumieć, nie oceniaj, nawiązuj przyjacielskie relacje.
  • W trakcie podróży raczej nie zetkniesz się z wojną, często zapomnisz o niej. Ale ona przypomni o sobie w przygnębiający sposób. We Lwowie zetkniesz się z konduktami pogrzebowymi zmierzającymi do garnizonowego kościoła św. Piotr i Pawła. Jeszcze bardziej przygnębiający jest cmentarz poległych przy nekropolii na Łyczakowie. Na to też trzeba być przygotowanym.
  • W Polsce wyjazdy turystyczne do Ukrainy (jedno-, dwudniowe) organizują dwa biura podróży.
  • Podróże kształcą, choć tylko nielicznych. Jeśli do nich należysz, rozważ wyjazd do Ukrainy, jeśli nie teraz, to zaraz po zakończeniu wojny.

Polecamy: Dziecko za setki tysięcy. Polki „wynajmują brzuchy” Ukrainek

Opublikowano przez

Piotr Janczarek

Autor


Politolog, dziennikarz, twórca i prowadzący dwujęzyczne czasopismo „Polska i Ukraina” (ukazywało się do 2021 r.), autor książki „Smaki Lwowa. Kulinarna biografia miasta” (2023 r.). Pomysłodawca i współautor książki: „Wojna w Ukrainie. Kobiece historie” (2022 r.).

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.