Edukacja
O edukacji w Bielsku-Białej: Holistic Talk EDU K’IDS już 3 grudnia
07 listopada 2024
Podróż do czasów dzieciństwa może mieć dwojaki wymiar: albo kojarzy nam się błogo i radośnie, albo wręcz przeciwnie – jest dla nas męczarnią. Jeżeli mamy tylko dobre wspomnienia związane z tym okresem, to naturalny wydaje się powrót myślami do tamtych czasów. Nasze wewnętrzne dziecko może być bardzo pomocne w radzeniu sobie z codziennością dorosłego człowieka.
Aby zrozumieć znaczenie dzieciństwa, należy najpierw pochylić się nad tym, co stanowi jego kluczowy składnik, którym jest dziecko. Wydaje się, że dzieckiem określamy młodego biologicznie człowieka, który przestaje nim być, kiedy osiąga dojrzałość. A gdybyśmy tak pod pojęciem „dziecko” zechcieli zrozumieć coś innego niż tylko wiek?
Cechy dziecka ma każdy z nas. Nikt nie chce się starzeć, pragniemy być raczej wiecznymi dziećmi. Nie ma w tym zresztą nic wstydliwego, skoro już nawet Jezus w Ewangelii zachęcał: „Bądźcie jak dzieci” (Mt 18:3), lub „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, albowiem do nich należy królestwo Boże” (Mk 10:14). Chrystus chciał przez to powiedzieć, że cecha człowieka związana z niewinnością dziecka jest niezbędna, by dostąpić zbawienia. Jezus często też powołuje się na cechy dziecięce, traktując je jako coś, do czego należy dążyć, a nie zwalczać w sobie.
To, co w człowieku dziecięce jest zazwyczaj kruche i delikatne. Dorosłość kojarzy się z siłą i walką o przetrwanie. Dziecko jest wrażliwe i podatne na zranienia, co wynika z braku doświadczenia, które dopiero musi nabyć. Delikatność ma swoje źródło w bezradności człowieka, która to prawdopodobnie jest najistotniejszą wykładnią ludzkiej egzystencji.
Pochodzący z Finlandii autor Tommy Hellsten w swojej psychologicznej książce „Hipopotam w pokoju stołowym” przypomina, że pomimo rozwoju cywilizacji człowiek nadal jest bezradny i osamotniony. Nasza pierwotna, archetypowa bezradność bierze się z niewiedzy na temat tego, skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy. Można zadać sobie pytanie: czy w ogóle skądś przybywamy i dokądś zmierzamy? Człowiek nie rozumie świata, w którym żyje. Nie wie, co to jest życie, co śmierć, co kosmos, nie rozumie też samego siebie. Wrażliwością i delikatnością dziecięcych cech w człowieku są również wywodzące się z bezradności potrzeba drugiego człowieka i zależność od niego.
Jesteśmy uzależnieni od innych, czy nam się to podoba, czy nie. Owa potrzeba obecności bliźnich niesłabnąco i bezlitośnie przejawia się w całym życiu człowieka od jego pierwszego do ostatniego dnia. Przychodzimy na świat, wychodząc z ciała drugiego człowieka, odbierają nas podczas porodu inni ludzie i chociaż można umrzeć w samotności, to jednak w pochówku naszych szczątków uczestniczą inne osoby. Ktoś odizolowany i pozostawiony sam sobie zaczyna chorować i umiera.
Do cech właściwych dziecku zaliczyć trzeba też ufność. Dziecko nie wie, co to jest podejrzliwość. Od pierwszych chwil oczekuje, że życie będzie mu sprzyjało. Ufność tę przenosi na relacje z innymi ludźmi, nieświadome, że potrafią oni skrzywdzić i ranić się nawzajem. Dziecko jest też prawdomówne i nie kłamie. W dzieciństwie wszystko jest prawdą. Szczerość ta wystawia je na łup tych, którzy mogą je wykorzystać. W świecie dziecka nie istnieją wykrywacze kłamstw, gdyż wszystko tam jest tylko prawdą. Popełniania oszustw i łamania danego słowa przyjdzie mu dopiero się uczyć, kiedy otrze się o świat dorosłych. Jedyne kłamstwo, jakiego się dopuszcza to fantazjowanie, czyli niegroźne społecznie błądzenie między światem realnym a zmyślonym.
Niezwykłą cechą dziecka jest jego pierwotna, niczym nieograniczona i nieskrępowana radość życia. Dziecko potrafi zadowolić się tym, co niesie życie. Nawet jeśli nie są to przedmioty czy warunki luksusowe, to i tak sprawiają dziecku ogromną radość. Bo dziecku – i chyba tylko jemu – wystarcza to co proste. Co więcej, dziecko nie boi się potknięć, których unikają, jak ognia dorośli. Dziecko wbiega w kałużę, chociaż mama woła: nie rób tego, bo się zamoczysz! Dzieciom bardzo odpowiada przyjmowanie mało komfortowej pozycji, nie kalkulują i nie przewidują. Przeciwnie, rzucają się w wir życia, pozwalając, by je pochłonęło, a podejmują ryzyko, ufając w niezwykłą siłę życia. Jest to bezpieczeństwo w niebezpieczeństwie, porządek w chaosie oraz odwaga, by pozostać w niewiedzy i w wiecznej drodze. Kiedy dziecko odpoczywa, robi to tylko po to, by zebrać siły przed kolejną podróżą, która odbywa się każdego dnia.
Dzieci zazwyczaj bywają radosne, jednak zdarza się im też smucić. Jest jednak znaczna różnica między smutkiem dorosłych i dzieci. O ile u tych pierwszych brak radości życia może prowadzić do depresji, a nawet samobójstwa, o tyle u dzieci smutek jest… zdrowy. Po pierwsze, nawet jeśli się przytrafi, to trwa krótko Po drugie, dziecko przyjmuje smutek jako stan, który jest częścią życia, tak samo jak radość. Wydaje się, że dzieci myślą według zasady: „czasem jestem smutny, ale za chwilę będę wesoły!”. Dziecko łatwo pociesza się czymkolwiek, byleby tylko zapomnieć o smutku i dalej cieszyć się życiem. Prostota takiego podejścia jest godna podziwu i warta naśladowania.
Wraz z końcem dzieciństwa kończy się przyzwolenie na cechy, które w dorosłości nie będą już tolerowane. Trzeba będzie nauczyć się, jest kontrola, panowanie nad sobą i nauka mówienia nieprawdy. O ile dziecku każdy wybaczy niefortunną uwagę na temat tuszy pani siedzącej w na siedzeniu obok w autobusie, o tyle dorosłej osobie takie zachowanie nie ujdzie już na sucho. Społeczeństwo sukcesywnie niszczy w każdym z nas cechy dziecka, które są prawdziwe i piękne. Nikt jednak nie wyobraża sobie życia w społeczności, w której przyzwala się na dominację cech dziecięcych. Dlaczego więc warto je w sobie zachować?
Odkryte w nas samych dziecko, o które zadbamy, pozwoli nam na przykład uporać się z najbrutalniejszą cechą dorosłości, jaką jest… smutek. To, czego najbardziej brakuje nam w dorosłym życiu, za czym uganiamy się stale i za co zapłacilibyśmy każde pieniądze to radość życia. Pomimo że mamy wszystko i żyje nam się coraz łatwiej, to zgubiliśmy gdzieś po drodze umiejętność cieszenia się z drobnych rzeczy. Nie umiemy doceniać codzienności, widząc w niej same trudności i kłopoty. A dziecko cieszy się i ze słonecznej pogody, ale i z deszczowej, bo lubi patrzeć jak krople dżdżu spływają po szybie. Tylko dziecko potrafi znaleźć radość wszędzie i we wszystkim.
Dziecko lubi też innych, czego nie można powiedzieć o dorosłych. Jakże często narzekamy na szefów, współmałżonków, a nawet, o ironio!, na własne dzieci. A to właśnie dzieci kochają każdego, bo nie wyobrażają sobie życia bez innych. Skoro nie mogę żyć bez innych, to bardziej „opłaca” mi się lubić ich niż nienawidzić. Gdyby tę zasadę umieli zastosować dorośli, życie byłoby znośniejsze.
Warto szukać w sobie dziecka nie po to, by być naiwnym, ale by odkryć piękno świata na nowo. Nigdy nie jest za późno, aby nauczyć się żyć pełniej i świadomiej. Nie chodzi też o to, by zdziecinnieć, czyli przestać myśleć, ale by właśnie to myślenie w nas i o nas obudzić z letargu i przemienić w radość i swobodę.
Może cię również zainteresować:
Czytaj więcej na Holistic News