Nauka
Badania genetyczne pozwolą na wybór IQ. Staniemy się nadludźmi
03 listopada 2024
Już niedługo ze swoich tradycyjnych przysmaków – psiego i kociego mięsa – będą musieli zrezygnować mieszkańcy stolicy Wietnamu. Ludowy Komitet Hanoi ogłosił 11 września br., że w „cywilizowanej i nowoczesnej stolicy”, jaką jest ta ośmiomilionowa metropolia, nie ma miejsca na takie przeżytki jak pies z rusztu czy psia kiełbasa.
W oświadczeniu Komitetu nie pozostawiono miejsca na domysły, jaki jest powód tego drakońskiego zakazu:
Sprzedawanie, rzeź i spożywanie psów oraz kotów spotykało się z negatywną reakcją turystów i cudzoziemców mieszkających w Hanoi.
Zakaz obowiązywać ma od 2021 r.
Tym samym stolica socjalistycznego Wietnamu wychodzi naprzeciw oczekiwaniom kapitalistycznego Zachodu, bo dla wielu mieszkańców sąsiednich krajów, takich jak Chiny, Kambodża czy Laos, konsumowanie „najlepszych przyjaciół człowieka” to wciąż jeszcze coś normalnego. Lecz nawet tam sytuacja zmienia się z roku na rok.
Zwyczaj jedzenia mięsa psów w wielu miejscach Azji Południowo-Wschodniej sięga jeszcze czasów prehistorycznych. W smaku przypomina ono wołowinę bądź kozinę. Doktor Magdalena Tomaszewska-Bolałek z Uniwersytetu SWPS, znawczyni kultury azjatyckiej i badaczka kuchni, autorka bloga Kuchniokracja, wyjaśnia:
Psie mięso jada się m.in. w Chinach, Korei czy Wietnamie. Jest produktem cenionym ze względu na smak oraz właściwości prozdrowotne. Psina jest bardziej produktem ekskluzywnym niż codziennym.
Co ciekawe, owe właściwości zdrowotne psiny są różnie interpretowane w różnych krajach. Koreańczycy zwykli ją jadać podczas letnich upałów – wierzą, że zupa o nazwie bosintang (mięso gotowane z zieloną cebulką, liśćmi perilli, mleczem i przyprawami) pomaga zbilansować ciepło w organizmie. Chińczycy, szczególnie z chłodnej północy, przeciwnie – uważają, że psie mięso ma właściwości rozgrzewające, więc idealnie sprawdza się w zimowe dni.
Jeszcze inny pogląd na konsumpcję szczekających czworonogów mają Wietnamczycy – oni z kolei wierzą, że… psina przynosi szczęście. Jej spożycie pod koniec miesiąca ma zneutralizować skutki pechowych zdarzeń, jakie zaszły w poprzednich tygodniach. Z tego też powodu wiele restauracji serwujących psinę w Wietnamie jest otwartych wyłącznie w drugiej połowie miesiąca.
Rocznie najwięcej psów, bo ok. 20 mln, zabija się na mięso w Chinach. Na drugim miejscu jest Wietnam z 5 mln. W Korei Południowej zarzyna się do 2 mln tych zwierząt rocznie.
Nie wszędzie w Azji jada się psie mięso. Związane jest to z lokalną dostępnością produktów, wyznawaną religią oraz innymi zwyczajami
– zaznacza dr Tomaszewska-Bolałek.
Polecamy: Wielka eksterminacja kotów w Nowej Zelandii
Paweł Soja, doktorant z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego i znawca Kambodży, uważa, że na pojawienie się psiny w menu mieszkańców tego kraju wpłynęły tragiczne warunki bytowe za rządów Czerwonych Khmerów w latach 70. XX w.
W Kambodży są inne zwyczaje żywieniowe niż w krajach sąsiednich. Jedzenie jest prostsze. W czasach Czerwonych Khmerów, gdy w kraju panowały głód i nędza, jadło się wszystko. To wtedy pojawiły się pewne tradycje, obecne po dzień dzisiejszy.
– tłumaczy.
W Kambodży wciąż się je dużo owadów i pajęczaków. Na straganach na prowincji można kupić larwy, skorpiony, chrząszcze, tarantule, pasikoniki itp. Paradoksalnie, wiele z takich stoisk jest nastawionych na żądnych kulinarnych przygód turystów. Często można spotkać wywieszoną na nich informację, że za samo zrobienie zdjęcia asortymentu należy się symboliczna opłata, co jasno wskazuje na ich potencjalny target.
– kontynuuje Soja.
W naszym kręgu kulturowym jedzenie psiny kojarzy się przede wszystkim z historycznymi okresami wielkiego głodu – np. podczas I i II wojny światowej w niemal całej Europie i w czasie Hołodomoru na Ukrainie w latach 30. XX w. Lokalnie istniejące zwyczaje związane z konsumpcją psów, takie jak wyrób kiełbasy z psiny w Szwajcarii czy wykorzystanie psiego smalcu w medycynie ludowej na południu Polski to jedynie wyjątki od reguły, które budzą obrzydzenie opinii publicznej i dostarczają sensacji mediom. Zjadanie mięsa zwierzęcia, które uważane jest za towarzysza i przyjaciela człowieka, generalnie nie mieści się w naszym pojęciu humanitaryzmu. Punkt widzenia Azjatów jest inny.
Pies jest traktowany tak jak inne zwierzęta, z których pozyskuje się mięso. Przeciętny Polak konsumujący wieprzowinę raczej nie postrzega uboju świń w kategorii barbarzyństwa
– mówi dr Tomaszewska-Bolałek.
Percepcja roli psa w Azji się jednak zmienia. Szczególnie w miastach popularność zyskuje koncepcja psa zwierzęcia domowego, której gorącymi rzecznikami są celebryci. Znana chińska aktorka Sun Li napisała na swoim profilu na Weibo (chińskim odpowiedniku Twittera): „Pies jest najbliższym i najbardziej lojalnym przyjacielem człowieka. Kocham psy, postrzegam je jako członków rodziny”. Wtóruje jej koleżanka po fachu Yang Mi: „Traktuję psa jak przyjaciela. Nie jem psiego mięsa i jestem przeciwna jedzeniu psów”.
Najczęściej podnoszonym przez przeciwników uboju psów argumentem jest okrucieństwo, jakie mu towarzyszy. Bywa, że psy idące na rzeź przetrzymywane są w skrajnie złych warunkach – stłoczone w ciasnych klatkach, bez pożywienia i wody. Wiele z nich może chorować na wściekliznę – względy sanitarne także odgrywają dużą rolę w dyskusji o delegalizacji handlu psim mięsem.
Psy rzeźne w ostatnich chwilach życia ogromnie cierpią – są topione, bite na śmierć w workach, nierzadko jeszcze żywe obdzierane ze skóry i gotowane. Czasami z pełną premedytacją. Paweł Soja mówi:
Mieszkańcy Kambodży wierzą, że podwyższony poziom adrenaliny w organizmie zwierzęcia poprawia smak mięsa. Dlatego przed zabiciem niektóre psy są torturowane.
Pochodzenie zwierząt rzeźnych również bywa w Azji tajemnicą. Oficjalnie mięso sprzedawane w sklepach pochodzi ze specjalnych hodowli – np. Koreańczycy nawet w swoim języku wyraźnie odróżniają psy domowe od psów „mięsnych”, które nazywają nureongi. W praktyce bywa różnie.
Paweł Soja podczas pobytu w Kambodży słyszał o kradzieżach psów, które kończyły swój los na haku w sklepie.
Są tam ludzie, którzy łapią psy i sprzedają do rzeźni. To nie są psy bezpańskie, one mają swoich właścicieli. Złodzieje wabią je i kradną nocą z cudzych posesji.
Nie należy też do rzadkości praktyka sprzedawania rzeźnikom psów gospodarskich, szczególnie starych i wysłużonych. W ostatnich latach rozgłosu nabrała sprawa chartów z jedynego w Chinach toru wyścigów psów, Canidromo w Makau. Obawiano się, że zwierzęta, które nie są już w stanie rywalizować w wyścigach, są sprzedawane na mięso na czarnym rynku. Po latach protestów obrońców zwierząt niesławny tor został zamknięty w lipcu br.
Warto przeczytać: Badania pokazują, że psy dingo nie pochodzą z Australii
Inaczej mają się sprawy w Japonii, gdzie konsumpcja psów jest zwyczajem zupełnie nieznanym. Islam uważa psie mięso za haram (nieczyste), więc jest ono niedostępne dla większości mieszkańców największego muzułmańskiego państwa świata – Indonezji. Psina jest jednak przysmakiem wielu mniejszości religijnych archipelagu. W tym chrześcijan, np. ludu Batak z północnej Sumatry.
W sierpniu 2018 r. rząd indonezyjski zapowiedział jednak wprowadzenie zakazu handlu psiną. Dyrektor ds. weterynaryjnego zdrowia publicznego w Ministerstwie Rolnictwa Syamsul Ma’arif wyjaśniał w oświadczeniu opublikowanym przez „The Jakarta Post”:
Mieszkańcy innych państw uważają nasz standard opieki nad zwierzętami za niski, a okrucieństwo wobec zwierząt jest dla nich nie do przyjęcia. Z tego powodu przestają odwiedzać Indonezję, co szkodzi turystyce.
Warto podkreślić, że inna wielka religia Azji Południowo-Wschodniej, buddyzm, za sprawą doktryny o reinkarnacji zaleca swoim wyznawcom ogólne powstrzymywanie się od spożywania innych istot, w tym oczywiście psów. Wiele akcji protestacyjnych przeciwko zabijaniu tych zwierząt w celach spożywczych motywowanych jest religijnie. Chińscy kapłani buddyjscy w Chongqingu oraz prowincjach Guangdong i Syczuan organizują specjalne modły, które mają na celu pocieszenie dusz zamordowanych psów.
W miejscach, które przez wieki były przyczółkami Europejczyków w Azji, zachodnie standardy panują już od dawna. Hongkong, mający za sobą długie rządy brytyjskie, zabrania zarzynania psów pod karą więzienia, a sprzedaż ich mięsa jest nielegalna także w Singapurze i Makau, czyli dawnych koloniach Wielkiej Brytanii i Portugalii.
Rok temu Tajwan, pierwsze państwo regionu, które zabroniło zabijania psów i kotów na mięso (w 1998 r.), wprowadził ustawę, która przewiduje za spożycie psiego mięsa grzywnę w wysokości 8,5 tys. dol. Bardzo restrykcyjne w tej kwestii jest również prawo Tajlandii, regionalnego giganta turystyki – policja często łapie przy granicy z Kambodżą khmerskich handlarzy psiny.
Koncepcja zwierząt domowych w tamtym rejonie świata jest wciąż nowa. Tajlandia bardziej to chłonie, jest mniej hermetyczna od Kambodży. Turystyka na pewno ma na to wpływ, bo pewnie zachodni turyści nie byliby zachwyceni, spacerując wśród straganów z obciętymi głowami psów. Ale teraz Kambodża również turystyką stoi, jest to ogromny składnik jej PKB, więc kto wie, co nastąpi w przyszłości. Niemniej jednak miejscowe władze nie sprzeciwiły się jeszcze jadaniu psiego mięsa i nie przypominam sobie wypowiedzi kambodżańskich polityków potępiających ten zwyczaj
– podkreśla Paweł Soja.
Temat zabijania psów na mięso jak bumerang powraca za każdym razem, gdy wzrok świata kierowany jest na Koreę Południową, np. przy okazji wydarzeń sportowych. Przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi Pjongczang 2018 powstawały internetowe petycje o bojkot zawodów, dopóki Korea nie zakaże zabijania psów i handlu ich mięsem. Formalnego zakazu wciąż nie wprowadzono, aczkolwiek władze wezwały restauratorów z miasta gospodarza igrzysk, by na czas ich trwania zrezygnowały z serwowania psiny i nie gorszyły zachodnich sportowców i kibiców.
Mimo wszystko prehistoryczna tradycja kulinarna wciąż jest zakorzeniona w kulturalnym DNA Azjatów. Dowodem jest impreza, która budzi najwięcej głosów oburzenia wśród obrońców praw zwierząt. Dziesięciodniowy Festiwal Liczi i Psiego Mięsa w Yulin w chińskiej prowincji Guangxi organizowany jest każdego lata od 2009 r., a więc bynajmniej nie jest zwyczajem o starożytnym rodowodzie.
Co roku internet zalewają drastyczne obrazy psów bitych na śmierć pałkami, obdzieranych ze skóry i gotowanych żywcem. Internetową petycję o zamknięcie imprezy podpisało w tym roku 2,6 mln osób.
Władze lokalne twierdzą, że mają związane ręce, ponieważ festiwal mięsa organizują osoby prywatne. Zwyczaju bronią również mieszkańcy. Agencja Reuters cytowała słowa Wanga Yue, mieszkańca Yulinu:
Tak zwany Festiwal Liczi i Psiego Mięsa w Yulinie jest po prostu naszym ludowym zwyczajem. Ludowe zwyczaje same w sobie nie mogą być dobre czy złe. A co do scen krwawej psiej jatki, jaką można zobaczyć w internecie, to chciałbym podkreślić, że zabicie każdego zwierzęcia jest krwawe. Mam nadzieję, że ludzie będą mogli spojrzeć na to obiektywnie.
Podczas pierwszych edycji festiwalu w Yulinie w weekend zabijano ponad 10 tys. zwierząt – w tym roku zaledwie 2 tys.
Warto przeczytać: Rozpoczyna się Grindadráp, czyli wielka rzeź delfinów na Wyspach Owczych
Oficjalnie od spożywania „najlepszych przyjaciół człowieka” odchodzi się ze względów higienicznych. Indonezyjczycy, zapowiadając zakaz handlu mięsem, tłumaczyli się także koniecznością zapobiegania wściekliźnie. Przywódcy z Dalekiego Wschodu rzadko pozwalają sobie na taką szczerość, jak włodarze Hanoi – dumni Azjaci niechętnie robią coś pod dyktando Zachodu.
Dlatego właśnie trudno przypuszczać, że psy całkowicie znikną z ich menu, skoro goszczą w nim od tysięcy lat. Stanowisko pana Wanga z Yulinu z pewnością podzielają miliony Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, Khmerów.
Czy Europejczycy i Amerykanie zrezygnują pod naciskiem wyznawców hinduizmu z jedzenia wołowiny? Czy pod wpływem wyznawców dźinizmu zrezygnują z jedzenia części roślin rosnących pod ziemią, bo przy ich wyrywaniu można nieumyślnie zabić owady?
– pyta retorycznie dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek.
Pytanie, czy Azjaci zrezygnują z mięsa psów pod naciskiem Zachodu, zakłada wyższość kultury europejskiej nad innymi, a przecież z punktu widzenia moralnego zabicie psa i krowy jest takim samym czynem
–dodaje.
Polecamy: Czy owce marzą o elektrycznych androidach? Świadomość i samoświadomość zwierząt