Średniowieczny styl życia w postmodernistycznym świecie. Czy człowiek potrzebuje odosobnienia?

Człowiek bez wątpienia jest istotą społeczną. Od początku istnienia gatunku homo sapiens tworzyliśmy cywilizacje oparte na ludzkich relacjach, hierarchii, podziale ról. Dzisiaj samotność jest jednym z najbardziej dotkliwych stanów, których każdy z nas chce uniknąć. A jednak – wzorem starożytnych mistrzów – niektórzy z nas decydują się na życie z dala od zgiełku i krzyku współczesnego świata.

Rytm codzienności w XXI w. jest wyznaczany przez nieustanny obieg informacji. Stała się ona walutą i podstawą światowej gospodarki. Ten, kto jest dobrze poinformowany, ma przewagę nad innymi. A walka z konkurencją jest nieunikniona na naszej przeludnionej Ziemi, chociaż taki stan rzeczy niebezpiecznie kojarzy się z doborem naturalnym. Jednak dopóki jesteśmy wprawieni w ruch, dopóty posuwamy się do przodu. Bywa jednak, że w wyniku przeciążenia, przemęczenia i rezygnacji zaczynamy żyć na autopilocie i nie zatrzymujemy się, aż w końcu nasz organizm nie powie STOP.

Człowiek towarem na rynku informacji

„Jeśli coś jest za darmo, to znaczy, że to my jesteśmy towarem”. To obiegowe stwierdzenie ma w sobie wiele prawdy. Jesteśmy często zachwyceni dostępem do usług, które w znacznym stopniu ułatwiają nam zmaganie się z codziennością. Dzisiaj już praktycznie nikt nie wyobraża sobie życia bez wyszukiwarki Google, nawigacji czy portali społecznościowych.

Niekiedy ogrom rozwiązań i usług udostępnianych przez światowych gigantów IT może wprawić w zdumienie. Rodzi się zatem pytanie: w jaki sposób oni zarabiają?

Świat internetu już dawno zaadoptował direct marketing, czyli reklamę skierowaną do wąskiej grupy odbiorców z najwyższym prawdopodobieństwem zainteresowania usługą bądź produktem i nastawioną na interakcję. Każdy z nas na pewno spotkał się z sytuacją, gdy tylko jeden raz wpisał w popularnej wyszukiwarce określone hasło. Czy nie widzieliśmy potem reklam opartych na tej właśnie frazie?
Za każdym razem, gdy korzystamy z popularnych serwisów, jesteśmy analizowani, a potem podsumowywani. Jesteśmy niczym katalog cech, z których korzysta zaawansowany algorytm, oceniając naszą przewidywalność. Brzmi to bezwzględnie, jednak takie są realia i cena korzystania z internetu.

Brian De Karma / Pexels

Poza treściami promującymi sprzedaż do każdego użytkownika globalnej sieci płyną szerokim strumieniem konkretne treści, które mają go zainteresować. Nietrafione nagłówki to już praktycznie przeszłość. Na popularnych platformach znajdujemy przeważnie to, co może wzbudzić naszą ciekawość. Nasze kliknięcie brzmi jak dźwięk monety wrzuconej do skarbonki twórcy. Niby nic w tym złego. Ale gdy robi się tego zbyt dużo…

Układ nerwowy woła o pomoc

Bombardujące zewsząd informacje, mimo że często nie są głębiej przetwarzane przez nas poznawczo, w dalszym ciągu pobudzają nasz układ nerwowy. Atakują krzykliwe nagłówki, kolejne wiadomości, przytłacza mnogość komunikatów. Każda, nawet szczątkowa informacja, która pojawia się w naszym polu uwagi, aktywuje nasz mózg, działając niczym maleńkie piórko drażniące policzek. Nawet najbardziej delikatny bodziec, jeśli zbyt często na nas oddziałuje, w pewnym momencie wywoła rozdrażnienie i przemęczenie.

Zjawisko ciągłego śledzenia aktualnych informacji doczekało się swojej nazwy. FOMO (ang. Fear of Missing Out) to lęk przed „wypadnięciem z obiegu”, które może nastąpić, gdy nawet przez chwilę przejdziemy w tryb offline. Możliwości, które zyskaliśmy dzięki posiadaniu w kieszeni smartfonów, spowodowały, że ciągle chcemy być z wszystkim na bieżąco. Nerwowo sprawdzamy e-maile, wiadomości z (kilku różnych) komunikatorów, powiadomienia z aplikacji newsowych czy serwisów społecznościowych.

Jest tego po prostu tak wiele, że śledzenie aktualności wymaga sięgania po telefon niemal za każdym razem, gdy mamy wolną rękę. Wypracowany w ten sposób nawyk nieustannie daje o sobie znać, a brak możliwości scrollowania wprawia nieraz w stan niepokoju. Jego oznaki mogą przypominać objawy zaburzenia kompulsywnego: odczuwanie wewnętrznego przymusu, dążenie do powtarzalności, wyraźny dyskomfort w przypadku niemożności wykonania określonej czynności. To także symptomy zjawiska FOMO.

Może Cię również zainteresować:

Rwąca rzeka

Przemieszczając się na co dzień po dużym mieście, stykamy się z potokiem ludzi w tramwaju, na ulicy. Przeciskamy się w kolejkach, niespokojnie szukamy miejsca parkingowego lub frustrujemy się z powodu przymusowego postoju w ulicznym korku. W dalszym ciągu narażeni jesteśmy na bodźce, których niekoniecznie chcemy być odbiorcami.

Zmęczenie odczuwamy dopiero wieczorem, jeśli mamy na tyle szczęścia, aby usiąść spokojnie. Odpuszcza adrenalina, która nas napędzała, jednak kortyzol wciąż krąży w naszych żyłach na myśl o tym, że jutro przyjdzie nam zmierzyć się z tym samym. Czas liczymy od weekendu do weekendu, a wolne dni musimy przecież spędzić „produktywnie”. Planujemy więc nowe zadania, których realizacja pochłania kolejne zasoby naszego organizmu. Gonimy coś, a może przed czymś uciekamy?

Zatrzymanie się to ryzykowne posunięcie. Cisza jest złowróżbna. Brak bodźców zewnętrznych każe nam zwrócić się ku życiu wewnętrznemu. Co tam odkryjemy? Czy chcemy się z tym zmierzyć?

Mądrość pustelników

Biblijni prorocy, średniowieczni mnisi. Wszyscy oni szukali miejsca, w którym mogliby usłyszeć głos Boga. Ten, według ich wierzeń, nie pochodził z zewnątrz, mimo iż symbolicznie jest w ten sposób przedstawiany. Aby wejść w dialog z siłą wyższą i usłyszeć głos w głębi ducha, trzeba było odciąć się od wszystkiego, co na zewnątrz.

Intuicja średniowiecznych eremitów była zaskakująca. Wiedzieli oni, że rezygnując ze świata, wzbogacą swoją duszę, a więc nawiążą kontakt ze światem wewnętrznym, który mówi o ludziach więcej niż jakikolwiek fenomen obserwowany z zewnątrz.

Kondycja dzisiejszego człowieka wymaga, aby również i on zatrzymał się i zmienił perspektywę. Konieczny jest odpoczynek połączony z refleksją, ale wcale nie trzeba odseparować się na zawsze, aby poczuć wymierne efekty tymczasowej izolacji.

Polecamy: Hipokryzja oznacza samotność. Jedno z najboleśniejszych i najtrudniejszych doświadczeń człowieka

Klasztory pękają w szwach

Wiele domów zakonnych gości w swoich progach ludzi stęsknionych za ciszą, powolnym biegiem czasu, nudną rutyną i przewidywalnością dnia. Gdy wszystkie łącza nie nadają żadnych sygnałów, można bez poczucia winy udać się na spacer po parku, zadumać przy starych murach świątyni lub po prostu się wyspać. Nie trzeba być osobą wierzącą, żeby zagościć w tej przestrzeni. Wielu mnichów prowadzi domy, które służą każdemu, bez względu na przekonania i religię gościa.

Nasz erem nie musi być od razu klasztorem. Niesłabnącą popularnością cieszy się szlak Camino de Santiago (Droga św. Jakuba). Ciągnący się niemal przez całą Europę pielgrzymkowy trakt to obszar refleksji. W drodze do katedry w Santiago de Compostela pielgrzymi na nowo podejmują próbę wejścia w świat wewnętrznych przeżyć, przewartościowań, konstruktywnej zadumy i kojącego wysiłku. Mimo że cel to katolicka świątynia, na trasie można spotkać ludzi o różnych światopoglądach, reprezentujących odmienne religie i kultury.

Po prostu być

Nie jesteśmy perpetuum mobile. Nasza egzystencja nie wymaga pozostawania w ciągłym ruchu. Warto czasami zatrzymać się, aby uznać, że to, za czym gonimy, nie jest na zewnątrz, tylko w samym środku nas. Potrzeba awansu, uznania to być może efekt niskiego poczucia własnej wartości, które musimy w jakiś sposób kompensować. Ciągłe uleganie pokusie działania może także wiązać się z głęboko skrywanym poczuciem winy. Może wydaje nam się, że wobec kogoś znajomego byliśmy niewystarczająco cierpliwi, za mało obecni w jego życiu czy nie dość pomocni. Dyspozycyjność bez granic może również wskazywać na skrywany lęk przed odrzuceniem.

Spróbujmy wejść w kontakt ze sobą. Spróbujmy połączyć się z emocjami. Całkiem możliwe, że wtedy odkryjemy, że warto po prostu być. Tu i teraz.


Źródła:

B. Dudek, Pracoholizm – szkodliwy skutek nadmiernego zaangażowania w pracę, [w:] „Medycyna pracy” 2008, t. 59, nr 3.

A. Jupowicz-Ginalska et al., FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem – raport z badań, Warszawa 2018.

M. Popiela, Medytacja a mózg, [w:] „Wszechświat” 2016, t. 117, nr 7–9.

Może Cię również zainteresować:

Chcesz przejrzeć więcej podobnych artykułów? Wejdź na stronę Holistic News.

Opublikowano przez

Krzysztof Zaniewski

Autor


Uważny obserwator rzeczywistości, muzyk, hobbystycznie lubiący filozoficzne rozważania, a zawodowo pracujący terapeutycznie z dziećmi i młodzieżą, od których czerpie inspirację i pozytywną energię. Dumny właściciel psa Izoldy, która jest dla niego przykładem miłości bezwarunkowej. Gorący wielbiciel muzyki Ryszarda Wagnera.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.