Jak resocjalizować terrorystów? Dylemat dla państw Zachodu

Po upadku kalifatu Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie Europejczycy znowu zadają sobie pytania o bezpieczeństwo. Obawy są związane nie tylko z ludźmi, którzy przeżyli upadek Rakki i planują powrót na Zachód, ale także z tymi, którzy zostali już schwytani i przebywają w więzieniach

Po upadku kalifatu Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie Europejczycy znowu zadają sobie pytania o własne bezpieczeństwo. Obawy są związane nie tylko z ludźmi, którzy przeżyli upadek Rakki czy Mosulu, a teraz chcą wrócić na Zachód, niosąc ze sobą zbrodniczą ideologię ISIS, lecz także z tymi, którzy zostali już schwytani i przebywają w więzieniach. Czy możliwa jest resocjalizacja? Czy demokratyczne państwo może im zaufać, a może robiąc tak, naraża na niebezpieczeństwo życie niewinnych obywateli?

Telewizja w Bagdadzie pokazała wstrząsającą konfrontację pomiędzy Aszwak Hadżi Hamid, młodą jezydką z Iraku, i byłym członkiem Państwa Islamskiego, który kupił ją za 100 dolarów i wielokrotnie zgwałcił. Aszwak miała wtedy zaledwie 14 lat. Teraz wzburzona stoi przed skutym kajdankami mężczyzną w jaskrawożółtym kombinezonie, który nie ma odwagi, by na nią spojrzeć.

„Podnieś głowę. Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego? Dlatego, że jestem jezydką? Miałam 14 lat, kiedy mnie gwałciłeś. Kiedyś byłam w rękach ISIS, w twoich rękach. Teraz twoja kolej. Teraz ty zobaczysz, co znaczy być słabym. Zobaczysz, czym są tortury, zobaczysz, co to samotność” – mówi.

Nagranie trwa zaledwie półtorej minuty. Tyle dziewczyna wytrzymała, zanim zemdlała. Okazuje się, że to nie pierwsza konfrontacja między nią a oprawcą. Po ucieczce z jego rąk Aszwak trafiła do Niemiec, gdzie po jakimś czasie spotkała go na ulicy. Do Europy uciekł wraz z falą uchodźców, podając się za ofiarę. Zagroził jej nawet, twierdząc, że wie, gdzie jezydka mieszka.

Dziewczyna zgłosiła sprawę władzom, które twierdziły, że są bezradne, bo mężczyzna złożył wniosek azylowy. Jednak fakt, że islamista trafił do irackiego więzienia, pokazuje, że Niemcy znaleźli na niego sposób. Zważywszy na zeznania Aszwak, a może i nie tylko, oprawcę czeka bezwzględny wyrok wydany przez sądy, które nie cofają się przed posłaniem ekstremistów z ISIS na szafot.

Dwa sposoby na resocjalizację terrorystów

„W chwili obecnej są dwa modele podejścia do resocjalizacji
i deradykalizacji terrorystów  podejrzanych o przynależność do ISIS”
– podkreśla Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. „Pierwsza to metoda poznawcza polegająca na współpracy
z lokalnym meczetem i obejmująca mechanizm przekonywania, że islam ma niewiele wspólnego z przemocą stosowaną przez ekstremistów, a wręcz jej zabrania. To próby wykorzystania potencjału intelektualnego podejrzanego, mające zastosowanie do stosunkowo niewielu podejrzanych, głównie dowódców o potencjale intelektualnym pozwalającym w ten sposób rozmawiać” – tłumaczy.

Marokańczyk Naufal Rashid Zahri, podejrzany o związki z Państwem Islamskim, w sądzie w Chaskowie w Bułgarii. Mężczyzna został zatrzymany w lutym 2018 r. gdy próbował przedostać się z Turcji do Bułgarii (HRISTO RUSEV / NURPHOTO / GETTY IMAGES)

„Drugie podejście opiera się na europejskim modelu resocjalizacji,  pracy
z psychologiem, nauce zawodu i próbie powrotu do społeczeństwa, lecz wydaje się to mało skuteczne” – dodaje.

Liedel zauważa, że tego rodzaju modele działają na tyle krótko, że trudno jednoznacznie określić ich skuteczność. Z kolei izraelska ekspertka zajmująca się terrorem fundamentalistów islamskich, ppłk rezerwy
i kryminolożka Anat Berko, nie ma wątpliwości, że islamistów trzeba przede wszystkim karać z najwyższą surowością, nie idąc na żadne kompromisy oznaczające łagodzenie kary. Ekspertka przytacza przykład zamachowca z Londynu Usamy, który odsiedział 8 z 16 lat wyroku. Wyszedł na wolność, lecz nadzór okazał się niewystarczający. Mężczyzna zamordował dwie osoby, a kilka ranił, zanim został zastrzelony przez policjantów.

Rozkazy zza więziennych krat

„Wyroki skraca się komuś, kto wyraża skruchę i ma szansę na resocjalizację” – podkreśla Berko. „W przypadku terrorystów nie ma resocjalizacji, bo oni nie żałują tego, co zrobili. W odróżnieniu od »klasycznego« mordercy, terrorysta uważa, że jego błędem było niepowodzenie, fakt, że zabił za mało ludzi, a nie to, że odebrał życie człowiekowi. On nie widzi potrzeby wyrażania skruchy, bo nie uważa się za przestępcę” – dodaje.

Ekspertka, która prowadziła badania w izraelskich więzieniach, uważa, że narzędzia nadzoru i resocjalizacji stosowane wobec kryminalistów nie działają w przypadku  terrorystów. Przestępca widzi siebie jako społecznego wyrzutka, natomiast terrorysta ma poczucie przynależności do grupy, która darzy go wielkim szacunkiem. Zyskuje szacunek, jeśli uda mu się zabić kilku niewiernych.

Jej zdaniem kluczowe znaczenie ma dynamika grupowa. O ile zwykli kryminaliści przede wszystkim kierują się interesem własnym, chcą wyjść na wolność i w większości przypadków nie chcą łamać prawa, to terrorystami kieruje odmienna logika. Oni tworzą społeczności
i przekształcają zakłady karne w obozy szkoleniowe i rekrutacyjne. Dzieje się tak zarówno w Europie, jak i w Izraelu, gdzie nieraz okazywało się, że terroryści zza krat wydawali rozkazy i kierowali swoimi organizacjami,
a młodzi ludzie opuszczali więzienie bardziej radykalni niż w chwili, gdy do niego trafiali.

Członkowie Państwa Islamskiego zatrzymani w Rosji w maju 2018 r. Zostali skazani przez sąd w Moskwie na 9-15 lat pobytu w kolonii karnej za planowanie ataku terrorystycznego (RUSSIAN FEDERAL SECURITY SERVICE / TASS / GETTY IMAGES)

Proces ten można zaobserwować u wielu europejskich ekstremistów rekrutujących się spośród drobnych przestępców i wyrzutków społecznych. Islamiści dali im poczucie przynależności i celu w życiu. W rezultacie niektórzy z nich targnęli się na życie współobywateli, a inni, także młode dziewczyny, wyjechali szukać przyszłości w kalifacie. Teraz chcą wracać.

Bilet tylko w jedną stronę

„Moim zdaniem konieczne jest prawo na poziomie międzynarodowym zabraniające powrotu członkom Państwa Islamskiego, odbierające im obywatelstwo. Terrorysta musi wiedzieć, że to droga w jedną stronę”
– podkreśla Berko.  

Według obecnego stanu prawnego nie można odebrać obywatelstwa komuś, kto ma tylko jeden paszport. Są już przypadki, takie jak Shamimy Begum, Brytyjki pochodzącej z Bangladeszu, która jako nastolatka dołączyła do ISIS, a teraz, mimo protestów, straciła prawo powrotu do Wielkiej Brytanii. Służby bezpieczeństwa obawiają się, że takie osoby nie porzucą najbardziej ekstremalnej formy islamu i zorganizują nowe komórki terrorystyczne oraz będą szkolić i radykalizować kolejne pokolenie fanatyków.

Mężczyzna podejrzany o związki z ISIS zatrzymany przez policję w mieście Adana w Turcji w lipcu 2019 r. (OMER YILDIZ / ANADOLU AGENCY / GETTY IMAGES)

Co więcej, według norm demokratycznego państwa prawa każdemu przestępcy, także terroryście, trzeba najpierw jednoznacznie udowodnić winę, a następnie zastosować karę wynikającą z odpowiednich przepisów. Liedel zauważa, że w przypadku ekstremistów powracających z Syrii czy Iraku zebranie dowodów winy jest stosunkowo trudne.

Berko uważa, że konieczna jest zmiana prawa międzynarodowego pozwalająca odebrać danej osobie jedyny paszport, bo przecież wielu islamistów urodziło się w Europie i nigdy nie miało nic wspólnego z Bliskim Wschodem. Jest przekonana, że skoro dżihadyści wyjechali do Syrii i Iraku, to mogą tam pozostać, a problem jest po stronie krajów, które ich wpuściły.

Cios w demokrację

„Obowiązkiem państwa jest obrona obywateli. Pozwalając na powroty, stwarza się zagrożenie dla obywateli w imię praw człowieka terrorysty,
a przecież prawo do życia obywatela jest ważniejsze od praw człowieka terrorysty” – mówi izraelska ekspertka.

Sara O. w trakcie procesu w sądzie Düsseldorfie w Niemczech w październiku 2019 r. Kobieta, według prokuratorów, w wieku 15 lat wyjechała do Syrii gdzie poślubiła Ismaela S., urodzonego w Niemczech bojownika ISIS. Małżeństwo przetrzymywało w niewoli trzy Jezydki. Z kolei rodzice Ismael S. zostali oskarżeni o finansowe wspieranie terrorystów (LUKAS SCHULZE / GETTY IMAGES)

„Pamiętajmy, że jeśli ci ludzie mordują, to to też uderza w demokrację,
a zachwianie poczuciem bezpieczeństwa obywateli uderza w demokrację jeszcze bardziej,  bo obywatele godzą się np. na większe naruszanie prywatności. Pamiętam, jak kiedyś terrorysta w więzieniu powiedział mi, że my nie możemy zrobić im tego, co oni robią nam” – dodaje.

Liedel zwraca uwagę na statystyki, które pokazują, że 60–80 proc. kryminalistów wraca na drogę przestępczą po wyjściu z zakładu karnego. Natomiast w przypadku terrorystów jest to 10 proc. „Nie twierdzę, że to zasługa procesu deradykalizacji” – zaznacza ekspert. „Większość tych ludzi po odbyciu kary po prostu nie chce wracać na drogę zabijania i terroryzmu” – dodaje.

Opublikowano przez

Jarosław Kociszewski


Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.