Festiwale napędzane dieslem

Czy biznes muzyczny niszczy planetę? Słuchanie muzyki z „chmury” jest bardziej ekologiczne niż koncerty i festiwale

Słuchanie muzyki z „chmury” jest bardziej ekologiczne? Wydawałoby się, że tak. Przemysł fonograficzny dzięki serwisom takim jak Spotify czy Tidal nie produkuje już tak wielkich ilości plastiku jak kiedyś. Dlaczego więc emisje związane ze słuchaniem muzyki – również na żywo – wciąż rosną?

Na problem zwrócili uwagę naukowcy z Uniwersytetu w Glasgow. Ich raport pokazuje, że fani muzyki coraz bardziej dokładają się do ocieplania się klimatu. Dzieje się tak mimo odchodzenia branży od plastiku. Z badań wynika, że jeszcze w 1977 r. w Stanach Zjednoczonych wyprodukowano 58 mln kg plastikowych nośników muzyki.

Mniej plastiku, ale więcej emisji

Chodziło wtedy głównie o płyty winylowe wykonywane z PVC, tworzywa wytwarzanego z ropy naftowej. To materiał, z którego wykonywane są m.in. nowoczesne okna. W procesie jego produkcji do powietrza mogą się przedostawać lotne związki organiczne, takie jak benzen czy toluen. W ponad 70 proc. to substancje o działaniu rakotwórczym.

W 1988 r, gdy na topie znalazły się kasety, przemysł muzyczny w USA wyprodukował 58 mln kg plastiku. Najwyższy wynik padł w 2000 r. i wyniósł 61 mln kg. Był to również rekordowy rok pod względem liczby sprzedanych płyt CD. Plastik, z którego produkowane są te dwa ostatnie nośniki, również nie jest neutralny dla klimatu i środowiska.

Jak podaje Parlament Europejski, jego wytwarzanie przyczynia się do emisji 400 mln t gazów cieplarnianych rocznie w skali świata. Dzięki działaniu firm fonograficznych czystsze powinny być też zaśmiecone tworzywami sztucznymi oceany. W 2016 r. wyprodukowano już tylko 8 mln kg plastiku.

Liczby te mogą sugerować, że słuchanie muzyki poprzez serwisy takie jak SoundCloud, Tidal czy Spotify może pomagać w zwalczaniu ekologicznego kryzysu. Optymizm studzą jednak naukowcy z Oslo. Profesor Kyle Devine z tamtejszego uniwersytetu twierdzi, że doskonałe wyniki firm zajmujących się streamingiem muzyki mogą być fatalną informacją dla klimatu. A to dlatego, że „chmura”, w której znajdują się dostępne dla słuchaczy utwory, to tak naprawdę tony sprzętu elektronicznego zużywające ogromne ilości energii, która nadal w większości wytwarzana jest przy użyciu gazu i węgla.

Naukowcy z Oslo zastosowali specjalną jednostkę GHG (greenhouse gas equivalent), by porównać wpływ streamingu z produkcją fizycznych nośników muzycznych. Według nich w 2000 r. wytwarzanie płyt CD przełożyło się na równowartość ok. 140 mln kg gazów cieplarnianych wypuszczonych w powietrze. Jak wygląda więc porównanie z biznesem streamingowym? Według badaczy może on odpowiadać za nawet 350 mln kg szkodliwych dla klimatu emisji. To wartości roczne, ograniczone jedynie do terytorium USA.

Muzyczni potentaci XXI w. mogliby zniwelować swój ślad węglowy poprzez korzystanie z odnawialnych źródeł energii. Sytuację monitoruje organizacja Greenpeace, która co roku wydaje biuletyn Click Clean. Jego ostatni numer podsumowywał rok 2017. Można się z niego dowiedzieć, które z firm Doliny Krzemowej przeszły na czystą energię, a które pozostają w tyle.

Ostateczna ocena w amerykańskiej, szkolnej skali (od „A” do „F”) to wynik wielu czynników, takich jak np. działania danych platform na rzecz zaprzestania używania paliw kopalnych czy ekologiczna reputacja ich podwykonawców. Na czele tej rywalizacji na razie znajdują się Google i Apple. Zarówno Google Music, Apple Music, jak i wygaszany w tej chwili iTunes zasilane są w większości OZE. Popularny w Polsce Spotify zasłużył na ocenę „D” (odpowiednik polskiej „2”). Na „F”, czyli „1”, zapracował natomiast SoundCloud.

Światowe trasy ekologiczną katastrofą

Epoka strumieniowego przesyłania muzyki zmieniła przemysł fonograficzny nie do poznania. Ale niekoniecznie na lepsze. Sprzedaż muzyki (w tym częściej dostępu do niej) nie przynosi już profitów porównywalnych z okresem największej popularności fizycznych nośników.

Zarobek ze streamingu jest marny nawet w przypadku najbardziej znanych nazwisk branży. W proteście przeciwko słabym stawkom za odtworzenie utworu ze Spotify zniknęła Taylor Swift. W 2014 r. muzycy mogli liczyć na wypłaty od 0,006 do 0,0084 dolara za jedno przesłuchanie ich utworu. Do 2019 r. stawka ta poszła do góry – do 0,00437 dolara.

Muzycy upatrują więc szansy na zarobek w coraz dłuższych trasach koncertowych. W górę idą też ceny biletów. Jeszcze w 2009 r. za najlepsze miejsca na koncercie Radiohead trzeba było zapłacić ok. 50 euro. Podczas ostatniej trasy zespołu najzagorzalsi fani musieli wydać na bilet nawet 85 euro. Wysokie stawki wiążą się też ze zdominowaniem rynku koncertowego przez wielkiego gracza, jakim jest agencja Live Nation. Artyści mimo to nie mają wyjścia – muszą liczyć na duży przychód z tras koncertowych, którego nie zapewni im żadna platforma streamingowa. A to rodzi kolejny problem.

„Ekolodzy twierdzą, że zespół U2 podczas swojej trasy wyprodukuje tyle samo dwutlenku węgla, ile Bono i spółka wytworzyliby w czasie podróży na Marsa. Dlaczego więc po prostu nie wysłać ich na Marsa?” – pytał ironicznie dziennik „Guardian” w 2010 r. Odnosił się w ten sposób do publikacji organizacji pozarządowej CarbonFootprint.com. Według niej, by zniwelować ekologiczny koszt swoich tras, Irlandczycy musieliby zasadzić ponad 20 tys. drzew rocznie. Oprawa koncertów grupy przed dziewięcioma laty była wyjątkowo spektakularna – z ważącą ponad 390 ton instalacją sceniczną. Zespół bronił się, twierdząc, że i tak robi dużo dla ochrony środowiska, transportując cały sprzęt drogą morską, a nie powietrzną.

O przynajmniej kilka kroków dalej idzie wspomniany zespół Radiohead i jego lider – Thom Yorke, nagrywający i koncertujący również solo. Grupa sama poprosiła naukowców Uniwersytetu w Oksfordzie o obliczenie śladu węglowego typowej dla nich trasy. Okazało się, że za lwią część emisji odpowiadają fani, docierając samochodem na miejsce koncertu. Brytyjski zespół, podobnie jak U2, przewozi swój sprzęt między kontynentami na pokładzie statków, co pozwala na redukcję emisji CO2 o 97 proc. w porównaniu z transportem powietrznym.

Radiohead był też jednym z pierwszych zespołów, które zaczęły oświetlać scenę za pomocą lamp LED. Zespół po każdym koncercie publikuje informację o bilansie ekologicznym każdego występu, rozliczając z niego również promotora. Ten ma zadbać m.in. o możliwość dojazdu na miejsce koncertu komunikacją zbiorową i zapobiec używaniu plastiku na stoiskach gastronomicznych. Mówiło się nawet, że w związku z tym ostatnim punktem Brytyjczycy długo nie decydowali się na występ na gdyńskim Open’erze.

Zielony aktywizm zmieni biznes muzyczny?

Muzycy Radiohead przez lata sympatyzowali z wieloma organizacjami ekologicznymi. Od dawna głośno wspierają Greenpeace, a ostatnio sympatia lidera zespołu przeniosła się na Extinction Rebellion – organizację odpowiedzialną za protesty i akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego w Londynie. Grupa współpracuje również z Green Music Initiative – niemieckimi aktywistami, którzy doradzają muzykom w sprawie ograniczania śladu węglowego.

GMI oprócz tego, co kilka miesięcy, publikuje raporty dotyczące rynku muzyki na żywo. Według aktywistów środowisko najbardziej zanieczyszczają wielkie festiwale. Przyczynia się do tego użycie agregatów prądotwórczych zasilanych olejem napędowym. W Wielkiej Brytanii agencje koncertowe spalają rocznie 380 mln l diesla. Ekolodzy zalecają organizatorom przejście na ogniwa wodorowe i fotowoltaiczne.

Według naukowców z Oksfordu 500 największych wydarzeń muzycznych w Wielkiej Brytanii odpowiada za emisję rzędu 84 tys. t CO2 rocznie. Najwięcej – bo aż 45 tys. t – generują osoby dojeżdżające na festiwal samochodami lub przylatujące samolotami. Wyliczyła to kolejna z organizacji doradczych, Julie’s Bicycle. 

Organizatorzy festiwali coraz częściej jednak wsłuchują się w głos naukowców i ekologów. Wielu z nich chwali się sukcesami – przejściem na odnawialne źródła energii czy ograniczeniem jednorazowego plastiku w strefach gastronomicznych. Organizatorzy zachęcają też do przejazdów transportem zbiorowym lub carpoolingu, czyli współdzielenia przejazdów samochodem. Niektórzy zapewniają też darmową komunikację miejską dla uczestników swoich wydarzeń.

Opublikowano przez

Marcel Wandas


Dziennikarz, autor między innymi Onetu, Magazynu Opinii WP i Weekend.Gazeta.pl. W przeszłości reporter radiowy związany między z Radiem Kraków, Radiem Eska i Radiem Plus. Fan muzyki, bywalec festiwali, wielbiciel krakowskiej Nowej Huty, hejter krakowskiego smogu.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.