Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
W narracji dzisiejszego świata bardzo duży nacisk kładzie się na branie odpowiedzialności za planetę. Ze wszystkich stron jesteśmy skrupulatnie uświadamiani, jak nasze czyny, wybory konsumenckie oraz codzienne przyzwyczajenia kształtują obraz świata. Kształtują go oczywiście w sposób niszczący, deformujący, zanieczyszczający i niegodny.
Da się słyszeć opinie, wcale nie niepopularne, że człowiek to najgorszy szkodnik i byłoby lepiej, gdyby nie istniał. Myślę, że warto jest przyjrzeć się słowom i ideom, które krążą w przestrzeni publicznego dyskursu i sprawiają, że przeciętny człowiek ma sumienie obarczone tak zwanym całym złem tego świata, przez co spada jego poczucie własnej wartości, ale też własnej sprawczości. Dziś zamiast doceniać swoje człowieczeństwo i wytrwale dorastać do jego potencjału, stale umniejszamy sobie, poddajemy się i przestajemy wierzyć, że ewolucja, tworząc człowieka, wybrała właściwą drogę.
Dzisiaj odpowiedzialność jednostki bardzo silnie ukierunkowywana jest globalnie. Rzecz jasna, wpływ populacji ludzkiej na stan planety jest realny i często szkodliwy, zasadnym jest więc dbanie o środowisko na miarę naszych możliwości. Jak w każdej innej dziedzinie świadomość wzajemnych powiązań i wpływów oraz skutków naszych działań jest stanem pożądanym. Jednak w dobie wielkich koncernów przypominanie nam o naszej odpowiedzialności zdaje się odwracać uwagę od prawdziwych winowajców.
Przeczytaj inny wyróżniony esej: Wartości akademickie dla szkolnictwa
Paradoksalnie, w tym samym czasie coraz większą popularność zdobywają nurty ideologiczne, które odpowiedzialność za emocje, życie wewnętrzne i samopoczucie jednostki wyprowadzają na zewnątrz, na innych ludzi i ich zachowania, słowa, sformułowania czy rodzaj języka. Dopóki celem było zrównanie praw różnego rodzaju mniejszości, które rzeczywiście niejedno przeszły, były to działania jak najbardziej humanistyczne. Jednak narracja ta poszła o krok dalej i, podpierając się hasłami równości i wolności, tworzy nakazy i zakazy w strefie języka, kneblując potencjalnych agresorów, żeby uchronić ludzi przed nieprzyjemnymi emocjami. Przed nieprzyjemnymi emocjami oraz przed wzięciem odpowiedzialności za swoje wewnętrzne zranienia, uczucia i za swój wewnętrzny stan. Co więcej, nie dotyczy to tylko mniejszości, ale raczej staje się jedynym słusznym postępowaniem wobec drugiego człowieka, częścią społecznej etykiety. Z jednej strony to uwrażliwianie społeczeństwa na drugiego człowieka, na wczuwanie się w jego położenie, zwiększanie świadomości na temat chorób psychicznych czy stanów takich jak depresja, normalizowanie i oswajanie inności, to kierunek, który może przemienić ten świat na taki, na którym ludziom żyje się lepiej i (z)godniej. Wierzę, że wojny zaczynają się gdzieś w naszym środku i dopiero to czyni nas podatnymi na różnego rodzaju konflikty zewnętrzne. Niestety sposób, w jaki niektóre grupy próbują forsować podejście empatyczne i inkluzywne jako obowiązującą normę zachowania w społeczeństwie, stoi często w sprzeczności z jego założeniami. Czy można winić człowieka za to, że pochodzi z czasów, gdy powszechna świadomość była na zupełnie innym poziomie? Czy do zmiany zdania zachęci go wymyślanie mu i często nawet agresywne reakcje, gdy ten na przykład nie rozpozna prawidłowo płci osoby transgenderowej? Wstyd i strach też mogą być motywacją do zmian, ale czy chcemy iść w tym kierunku? Dobrze zacząć od edukacji i dać czas na jej przyswojenie. Równolegle, ważne jest by pielęgnować w ludziach poczucie własnej wartości, szacunek do innych, do siebie oraz umiejętność asertywnego dbania o swoje granice.
Istnieje rodzaj odpowiedzialności wobec innego człowieka, wobec planety, wobec najbliższego społeczeństwa, w którym żyjemy. Jest też odpowiedzialność za siebie, która wydaje mi się podstawą wszelkiej innej odpowiedzialności. Nauka takiej odpowiedzialności, uświadamianie co do tego, że ostateczna odpowiedzialność dorosłych ludzi za ich życie spoczywa na nich, jest podstawą rozwoju świadomego i dojrzałego społeczeństwa. Nie chodzi o to, by sobie nawzajem nie pomagać, by się nawzajem nie potrzebować. Chodzi o to, żeby zachęcać do aktywnych postaw w kształtowaniu własnego losu, nawet jeśli działanie oznacza proszenie o pomoc.
Patrząc organicznie, początek odpowiedzialności za nas jest w nas, w tym odpowiedzialność za własne wnętrze, reakcje, emocje i swoje zranienia. Jeżeli panowałby odgórny nakaz zachowywania się w taki sposób, żeby nikt nie poczuł się urażony (co z góry skazane jest na niepowodzenie), przeżywanie świata zostałoby zubożone. Jeśli człowiek chce dostać się do swojej wewnętrznej siły, musi mieć możliwość mierzenia się także z trudnymi sytuacjami. Zakładanie klosza na rzeczywistość zakłada, że nie jesteśmy w stanie sobie z nią poradzić. To według mnie jest umniejszaniem mocy i godności człowieka.
Miło byłoby widzieć świat, gdzie wszędzie panowałaby szczera troska, delikatność i niewymuszona empatia, gdzie każdy mijany na chodniku przechodzień emanowałby bezwarunkową życzliwością i był w stanie wykazać się postawą w gruncie rzeczy iście matczyną. Byłoby pięknie, może to byłby właśnie Raj?
Ale czy to byłby świat dorosłych ludzi?
Warto przeczytać inne nagrodzone prace: Czy przedsiębiorstwa mogą wnosić prawdziwą wartość w życie społeczeństwa?
To byłby świat dzieci zupełnie nieprzygotowanych na ciosy, jakie czasem zadaje życie. Które oglądają się za matczynym pocieszeniem, gdy stłuką kolano. Które wypełnienia swoich luk, takich, z jakimi rodzi się każdy, szukają na zewnątrz, żyjąc w ciągłej zależności, a nawet roszczeniowości. To świat, w którym się czeka, aż ktoś powie, że jestem w porządku, bo sam dla siebie nie mam tego autorytetu. W takim świecie typowo męska energia działania i walki (a o dobro i prawdę też czasem trzeba zawalczyć) jest w zaniku, a wręcz nie na miejscu.
Dzieci nie dzierżą odpowiedzialności – nie odpowiadają za swój stan, prawnie nawet za czyny. Za dziecko odpowiedzialność bierze rodzic lub wychowawca – osoba, która wie lepiej. Takie dzieci będą szukały kogoś lub czegoś, kto je poprowadzi, kto da im poczucie bezpieczeństwa i ulgę, którą przyniesie zwolnienie z odpowiedzialności.
W rzeczywistości na co dzień „powierzamy się” całemu ciągowi osób trzecich: pracodawcy, partnerowi czy różnego rodzaju instytucjom państwowym lub religijnym. Mówimy: „nie mogę”, „muszę”, „nie mam wyboru”, przekonując samych siebie, że tak jest. Nic dziwnego, jeśli od dziecka szkoła uczy nas przede wszystkim słuchania, powtarzania, wykonywania poleceń i dostosowywania się. Uczy się nas podległości i uległości, którą zanosimy potem w życie dorosłe – i okazuje się, że wciąż do tej dorosłości nam czegoś brakuje. Że ta dorosłość, podczas której mieliśmy wreszcie móc „wszystko” i decydować sami o sobie, jest przepełniona tym samym poczuciem ograniczenia i stłamszenia jak dzieciństwo i dorastanie. Nagle okazuje się, że to ci „mniej pojętni” uczniowie, którzy nie radzili sobie z dostosowywaniem się do szkolnych norm, często dzierżą bardziej sprawcze funkcje.
Wierzę w to, bez względu na deterministyczne teorie o braku wolnej woli, że człowiek, który nie przekierowuje odpowiedzialności za siebie na świat zewnętrzny, to człowiek, który ma moc, by kształtować przestrzeń: w sobie i wokół siebie. Wraz z poczuciem odpowiedzialności wzrasta poczucie sprawczości i własnej wartości. Poczucie własnej wartości jako osoby odrębnej, ale też jako członka grupy czy przedstawiciela gatunku, to fundament zdrowia psychicznego w społeczeństwie. Jeśli będziemy uważać siebie lub jakieś konkretne grupy za szkodniki, jaki będzie następny krok? Jak będzie się kształtować podejście do drugiego człowieka, przy którym umieściliśmy taką etykietkę? Tak, popełnialiśmy i wciąż popełniamy wiele błędów, bo jesteśmy ludźmi, którzy nie urodzili się ani doskonali, ani kompletni.
Zmiany to proces, dojrzewanie, to czekanie i cierpliwość. Rzeczywistość nie przeobraża się dotknięta słowem jak różdżką; raczej słowo, nowa myśl czy idea wyznacza kierunek na horyzoncie, który, wciąż ewoluując – jak to horyzont – stale się oddala. Zawsze najpierw jest świadomość, która się rozprzestrzenia i powoli zmienia świat. A w tym zmienionym świecie znów dostrzegamy braki i wyznaczamy nowe horyzonty.
Dzięki temu rozwój jest możliwy: dzięki myśli, idei, dzięki słowu, które było pierwsze. Dobrze jednak, jeśli umiemy patrzeć nie tylko na odległy, świetlisty horyzont, ale rzucić też kilka spojrzeń za siebie i docenić drogę, jaką już przeszliśmy jako społeczeństwo. Jeszcze w ubiegłym wieku szeroko przyjętą i stosowaną metodą wychowawczą były kary cielesne. Dziś rodzic jest zachęcany do uważnego przyglądania się słowom i zwrotom, których używa, bo wiemy już ile przemocy może kryć się w codziennym języku. Tego nowego bezprzemocowego podejścia tak naprawdę dopiero się uczymy. Kierunek wydaje się słuszny, ale czy nie zgubimy się podczas wdrażania tych wartości? Czy nie zaślepi nas ponownie ideologia, która ma tendencję do stawania się ważniejszą niż człowiek lub rzeczywistość? Czy znów nie zaczniemy widzieć wrogów wśród ludzi, dla których nasz horyzont po prostu nie jest jeszcze widoczny?
Nasz droga wciąż trwa, horyzont nie został osiągnięty przez nikogo, a my codziennie wybieramy – bardziej lub mniej świadomie. Czy wybierzemy słusznie i czy historia nam przyklaśnie, czy osądzi? Czy jeśli osądzi, powiemy „wtedy każdy tak robił”, czy może będziemy mieli już dziś odwagę, by wyważyć dla samych siebie własną drogę, zamiast delegować kształt naszego życia na osoby trzecie?
Pytajmy siebie, co należy zrobić, by nasze życie było spójne z naszymi zasadami i nie bójmy się zmieniania zdania, jeśli widzimy, że coś nie działa. Sprawdzajmy, próbujmy i mylmy się – przynajmniej będziemy mogli być autorami swoich własnych pomyłek i zarazem – swojego życia.
Sprostowanie: Tekst zawiera mnogą ilość generalizacji, gdyż nie sposób wyrazić żadnej myśli, biorąc WSZYSTKO pod uwagę. Za powstałe nieścisłości z góry przepraszam.
Przeczytaj inny wyróżniony esej: Ziarno współczesnego humanizmu
Powyższy esej został doceniony w kategorii Humanizm w konkursie Holistic News.
Tekst publikujemy w wersji oryginalnej, bez redakcyjnych ingerencji.
Wszystkie eseje konkursowe znajdziesz TUTAJ.