Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Siłownia to miejsce, w którym urzeczywistniamy marzenie o atletycznym i zdrowym ciele. Przez minione dekady sport siłowy wytworzył własną ideologię i stał się jednym z najpopularniejszych sposobów spędzania czasu po pracy. Co sprawiło, że te monotonne i sprawiające ból ćwiczenia tak silnie zakorzeniły się w naszym stylu życia?
Fenomen siłowni można interpretować na kilka sposób. Z jednej strony siłownie funkcjonują dziś jako przestrzenie „quasi-religijne”, które gromadzą podobnie ubranych i wykonujący te same ruchy wyznawców zdrowego stylu życia. Nawet ich dieta, nastawiona głównie na zwiększenie ilości białka, jest do siebie zbliżona.
Z drugiej strony nic bardziej nie świadczy o podświadomej tęsknocie za ręczną, fabryczną robotą niż nowoczesna siłownia. Rytm taśm, dźwigni i pras nie rządzi już naszą pracą, ale dzięki siłowni importujemy pozostałości sprzętu przemysłowego do naszego czasu wolnego. Wychodzimy z biura, wchodzimy na bieżnię i biegniemy, jakbyśmy chcieli uciec przed niepokojącymi myślami. Z własnej woli wsadzamy nogi do maszyn przypominających maglownice lub poddajemy nasze ramiona naciskowi prasy.
Dla starożytnych Greków siłownia była ważną społecznie instytucją. Nazwa „gymnasium” pochodzi od greckiego „gymnazein”, które w dosłownym tłumaczeniu znaczy „ćwiczyć nago”, czyli tak, jak dosłownie robili to ziomkowie Platona i Arystotelesa; ten ostatni założył swoją szkołę filozoficzną w zadaszonym przejściu sali gimnastycznej. Dzisiejsza siłownia ma mało wspólnego ze swoim pierwowzorem. Wolni obywatele płci męskiej udawali się tam, aby trenować swoje ciała i przybliżać się do arete – doskonałości moralnej, fizycznej i intelektualnej.
Ze współczesnej perspektywy było to najważniejsze miejsce do promowania systematycznej edukacji młodzieży, a dla dorosłych stanowiło przestrzeń do prowadzenia swobodnej debaty, oddzielonej od jawnej polityki, którą postrzega się jako źródło zachodniej filozofii. Na siłowni młodzi i doświadczeni filozofowie mogli również cieszyć się nieskrępowanymi zbliżeniami erotycznymi, co stało się zarzewiem do skojarzenia między homoseksualizmem a siłownią, która trwa do dziś.
Po upokorzeniach w wojnie francusko-pruskiej niemiecki nauczyciel, Friedrich Jahn, doszedł do wniosku, że winna temu tragicznemu biegowi zdarzeń jest fizyczna degeneracja rasy germańskiej. Dlatego w 1811 roku powołał do życia pierwszą od czasów starożytnych instytucję poświęconą ćwiczeniom fizycznym, którą nazwał „Turnplatz”, czyli plac ćwiczeń. Było to miejsce na świeżym powietrzu, wyposażone w drążki, gimnastyczne pierścienie, akrobatyczne kozły oraz ścianki wspinaczkowe i drabiny. Pomysł na budowanie muskulatury poprzez ćwiczenia siłowe nie zadomowił się jednak w świadomości niemieckich mieszczan. Prawdziwy boom na kulturystykę miał nastąpić dopiero w następnym wieku.
Odrodzeniu siłowni sprzyjało najpierw powstanie fotografii, a później – filmu i masowych mediów. Nowo odkryta zdolność do postrzegania siebie tak, jak widzą nas inni, spowodowała znaczącą zmianę w ludzkim wizerunku. Lata 70. XX wieku to wciąż dominacja mężczyzn na siłowniach, jednak dzięki popkulturze coraz więcej kobiet przychylnym okiem spoglądało na ćwiczenia fizyczne. Tym, co przyciągnęło rzesze kobiet na siłownię, była „rewolucja aerobiku”, która połączyła odkrycia naukowe z hollywoodzkim blaskiem i geniuszem marketingowym Jane Fondy, która spopularyzowała zajęcia taneczne dzięki serii swoich bestsellerowych książek i filmów.
Aby jednak ugruntować swoją pozycję, siłownia musiała stać się głównym nurtem aktywności fizycznej na równi z innymi głównymi sportami i rozrywkami. To, co przekształciło trening na siłowni w masową aktywność w połowie XX wieku, było skrzyżowaniem kalifornijskiej kultury hedonizmu, zawodów kulturystycznych i Hollywood. Moment otwarcia na kobiety domknął format ćwiczeń fizycznych, który dziś większość z nas postrzega jako termin „siłownia”, czyli miejsce, gdzie uprawia się ćwiczenia siłowe, cardio i zajęcia grupowe.
Idea nowożytnej siłowni zaczęła się jako przepis na podniesienie ducha narodu po wojennej klęsce, by następnie stać się kuźnią dla nowych idoli i superbohaterów, czyli profesjonalnych kulturystów. Pod koniec XX wieku, dzięki rozwojowi w Stanach Zjednoczonych, siłownie zaczęły obsługiwać przekrój społeczeństwa: mężczyzn, kobiety, homoseksualnych i heteroseksualnych, młodych i starych. Dziś trening stał się niezwykle dochodowym biznesem i nieodzowną częścią stylu życia odpowiedzialnego za swoje zdrowie konsumenta.
„Jeśli podziwiasz sylwetkę Chucka Norrisa lub Sylvestra Stallone’a, to nie poprzestawaj na zachwycie i zacznij ćwiczyć. Zrób, co trzeba, aby upodobnić się do nas i tym samym osiągnąć ideał antycznej Grecji – w zdrowym ciele, zdrowy duch” – stwierdził Arnold Schwarzenegger.
Przez długi czas debatowano nad tym, czy kulturystyka jest sportem, czy wyłącznie męskim konkursem piękności, w którym ciała wystawiane są na publiczną ocenę i oceniające spojrzenia sędziów, najczęściej innych mężczyzn. Jednak to właśnie kulturystyka w głównej mierze przyczyniła się do wielkiego renesansu ćwiczeń siłowych w połowie XX wieku, dzięki wytworzeniu skojarzenia między umięśnionym superbohaterem a siłownią i ćwiczeniami siłowymi, a nie na przykład z wymagającą fizycznie pracą drwala lub kowala.
Popkultura szybko przyjęła kulturystykę pod swoje skrzydła, tworząc z niej wyłącznie męski i heteroseksualny rezerwat, świetnie przedstawiony w filmie dokumentalnym „Pumping iron”, w którym widzowie obserwują drogę kilku kulturystów, w tym legendarnego Arnolda Schwarzeneggera, do finału konkursu Mr. Olympia; do dziś zawody te pozostają najważniejszym wydarzeniem w świecie kulturystyki.
Dziś podejście do kulturystyki nie jest jednoznaczne. Dla wielu, zamiast wzmacniać pewność siebie i poczucie własnej wartości poprzez samodoskonalenie, kulturystyka i siłownie stają się izolowanym schronieniem przed światem zewnętrznym, w którym każdy może w samotności zbudować fizyczny pancerz. W internecie znajdziemy już określenie na tego typu zjawisko. „Gymcel” ma opisywać emocjonalnie zablokowanego mężczyznę, który zanurza się w kulturystyce, aby zrekompensować sobie niezdolność w nawiązywaniu kontaktów towarzyskich lub brak aprobaty ze strony kobiet.
Współczesne siłownie są połączeniem klubu zdrowia, XIX-wiecznej fabryki oraz czerwonego dywanu lub wybiegu dla modeli i modelek. Innymi słowy, są to zatomizowane przestrzenie, w których wykonuje się nienaturalne ruchy w imię zdrowia i lepszego samopoczucia.
Siłownia stanowi również obietnicę czegoś znacznie potężniejszego – nieśmiertelność. Chodzi o zdolność do konserwacji i odmładzania naszego ciała. Dlatego osoba, która odmawia dziś ćwiczeń fizycznych, może jawić się jako powolny samobójca, który nie zamierza wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Pokusa wiecznej konserwacji rośnie wraz z uwielbieniem do atletycznych celebrytów. Pragniemy zachować nasze ciało w optymalnym stanie, nie po to, aby używać go w konkretnym celu, ale dla samego dobrego samopoczucia, pewności siebie i bezpieczeństwa, które daje nam złudne uczucie panowania nad przemijaniem ciała. Zdaje się, że jest to główny powód, dla którego wykupujemy miesięczne karnety, zadręczamy się dietami i sprawiamy fizyczny ból podczas podnoszenia sztangi. Niestety, jest to zachowanie na wskroś egoistyczne, bowiem nikt nie odziedziczy dobrego zdrowia po naszym odejściu.
Źródła: