Pojazdy elektryczne mogą przynieść środowisku więcej szkód, niż pożytku

Nevada to jedno najsuchszych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Średnia suma opadów deszczu wynosi tam około dwustu milimetrów rocznie. Pod zakurzoną prerią i skałami kryje się niespodzianka: ogromne, naturalne zbiorniki i warstwy wodonośne. Dzięki rozległym zasobom wód gruntowych rolnicy i hodowcy prowadzą swoją działalność bez przeszkód. Teraz może się to zmienić za sprawą inwestycji w tzw. proekologiczne rozwiązania.

Do produkcji pojazdów elektrycznych niezbędny jest lit (którego wydobycie wzrosło trzykrotnie w ciągu ostatnich sześciu lat) oraz kobalt (od 2017 roku odnotowano wzrost zapotrzebowania na ten minerał o siedemdziesiąt procent).

Organizacja Narodów Zjednoczonych przewiduje, że produkcja minerałów dla tzw. sektora zielonej energii będzie musiała wzrosnąć o pięćset procent do 2050 r. Inaczej nie uda się zaspokoić rosnącego popytu i ceny pójdą znacznie w górę.

Woda stanowi problem

Większość kopalni „proekologicznych” pierwiastków znajduje się w zmagających się z suszą rejonach Stanów Zjednoczonych, Australii, Chile, Argentyny, Boliwii, Meksyku, Kanady i Chin. Większość podobnych miejsc potrzebuje hektolitrów wody do sprawnego funkcjonowania, a korzysta z bardzo ograniczonych zasobów.

Eksperci już wcześniej ostrzegali przed niedoborami wody. Niektórzy twierdzą, że za dwa lata na obszarach ubogich w opady, rzeki, jeziora i studnie, będzie mieszkać już połowa światowej populacji. Jeśli nie rozwiążemy problemu, to w ciągu kilkunastu lat kilkaset milionów ludzi będzie musiało opuścić swoje domy.

Przewidywania nie uwzględniają marnowania wody na zwiększenie działalności wydobywczej.

Zielona energia nie taka zielona?

Władze Stanów Zjednoczonych obawiają się, że na niektórych obszarach kraju faktycznie dojdzie do niedoborów. W zeszłym roku Biały Dom opublikował raport, w którym wskazano na „bezpośrednie powiązania między wodą a bezpieczeństwem narodowym USA”.

Wielu urzędników i organizacji nie chce zmniejszać skali prac górniczych. Do wyprodukowania paneli słonecznych, akumulatorów i turbin wiatrowych niezbędne są m.in. nikiel, kobalt, miedź i grafit. Ich wydobycie pochłania miliony litrów wody.

Lokalne społeczności przekonują, że otwieranie nowych kopalń ograniczy im dostęp do wody. Dlatego organizują protesty i nie chcą się zgodzić na rozwój przemysłu górniczego w ich regionach.

Mają się czego obawiać. Jako przykład można podać projekt Cortez Hills w Nevadzie, gdzie z powodu „odwadniania”, poziom wód gruntowych obniżył się o prawie czterysta a metrów. Nie jesteśmy obecnie w stanie przewidzieć, jak wpłynie to na ekosystem.

Przeczytaj: Toyota, Mazda i Subaru stawiają na silnik spalinowy

Utrata wody

W Argentynie i Chile ludzie od lat protestują w związku z niszczycielskim wpływem wydobycia minerałów, w tym miedzi i litu, na ich zasoby.

Większość chilijskiego sektora górniczego znajduje się w suchym regionie pustyni Atacama – wykazała analiza przeprowadzona w 2021 roku. Działalność człowieka może „znacząco wpłynąć” na zasoby słodkiej wody na tamtym obszarze.

Od kilkunastu lat przeprowadzane są protesty przeciwko niedoborom. W 2013 roku ponad sześć tysięcy osób wyszło na ulice stolicy kraju (Santiago) i wręczyła ówczesnemu prezydentowi Sebastiánowi Piñerze petycję.

„Projekty wydobywcze wysuszają nasze zbiorniki, niszczą obieg wody, który od wieków utrzymuje nasze doliny, sieją śmierć na naszych terytoriach”

– czytamy w liście.

W odległej prowincji Jujuy w północnej Argentynie rdzenna ludność blokuje drogi prowadzące do kopalni litu. Od czerwca domaga się zaprzestania prac górniczych.

„Nie jemy baterii. Biorą wodę, życie zniknęło”

– brzmią hasła na ich transparentach.

Dwudziestego czerwca tego roku policja ostrzelała demonstrantów, a według lokalnych raportów ponad siedemdziesiąt osób zostało rannych.

Polecamy:

Ogromna władza korporacji

Niewiele osób spodziewało się, że zapotrzebowanie na rzekomo proekologiczne pierwiastki będzie rosło w takim tempie. Doprowadziło to także do wzrostu zysków największych kopalni. Niestety, korporacje kolejny raz udowadniają, że nie liczą się dla nich ludzie, ale pieniądze.

Przykład brutalnie rozgonionej demonstracji w Chile może świadczyć o silnych powiązaniach między władzami państwowymi a przemysłem górniczym.

Zasoby Ziemi nie są niewyczerpane. Dlatego powinniśmy je szanować i używać ich rozsądnie. Szczególnie w przypadku wody, bez której życie nie może istnieć.

Dowiedz się więcej:

Fot.: Vlad Chetan / Pexels

Opublikowano przez

dr Rafał Cieniek

Autor


Idealista wierzący w miłość, prawdę i dobro, których szuka na świecie i wokół siebie. Mimo to starający się racjonalnie patrzeć na człowieka i rzeczywistość. Od kilkunastu lat związany z mediami elektronicznymi, gdzie był autorem, redaktorem i wydawcą. Lubi być zaskakiwany nowymi odkryciami naukowców, czytać i pisać o rozwoju technologii, historii, społeczeństwie, etyce i filozofii. Ma doktorat z nauk o mediach.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.