Humanizm
Hulaj dusza, piekła nie ma. Zetki, influencerzy i pieniądze
16 listopada 2024
Otyłość jest jednym z największych wyzwań zdrowotnych współczesnej Europy. Według OECD co roku prowadzi do 1,2 mln zgonów, skracając średnią długość życia o trzy lata. W Polsce problem ten dotyka 57 proc. społeczeństwa, a prognozy na najbliższą dekadę są niepokojące. Co jest przyczyną tego zjawiska i czy możemy je zmienić? O tym z psychodietetyczką Małgorzatą Akkus rozmawia Dariusz Jaroń.
Dariusz Jaroń: Ostatnie kilka dekad to czas bogacenia się Polaków, ale też narastającego problemu nadwagi i otyłości. Czy dobrobyt sprawia, że tyjemy?
Małgorzata Akkus*: Statystyki pokazują, że to populacje o gorszym statusie społeczno-ekonomicznym mają najwyższy wskaźnik otyłości. Osoby te mają gorsze zdrowie, częściej zajadają stres, a ich żywność jest mniej wartościowa pod względem odżywczym. W przypadku problemów emocjonalnych częściej sięga się po czekoladę, zamiast iść do psychologa czy inwestować w hobby. Planując obiad dla całej rodziny, bardziej opłaca się zrobić naleśniki z dżemem czy usmażyć kurczaka, co nasyci i zadowoli wszystkich, niż ryzykować potrawę wymagającą zakupu droższych składników, które nie nasycą i mogą zostać odrzucone przez domowników.
Brakuje pieniędzy czy wiedzy o odpowiednim odżywianiu?
Współczesne społeczeństwo ma łatwy dostęp do wiedzy o zdrowym stylu życia, ale ta wiedza nie zawsze przekłada się na praktykę. Otyłość zagraża zarówno bogatym, jak i biednym. Wiele mówi się o szkodliwości wysokoprzetworzonej żywności, ale ona przecież długo nie była integralną częścią naszej kultury. Tanie jedzenie to często węglowodany i tłuszcze, które zapełniają żołądek, ale nie dają nasycenia.
Otyli Amerykanie jedzą w fast foodach. Polacy też?
Na czele konsumentów wysokoprzetworzonego jedzenia stoją Filipińczycy, Amerykanie i Brytyjczycy. W Polsce restauracje fast food nie są dla ludzi ubogich. Osoby z niskimi dochodami częściej zjedzą kanapkę z pasztetem niż zestaw z McDonald’s. Zresztą do niedawna w Polsce jadło się sezonowo. Częściej gotowaliśmy w domu, a mimo to wiele osób przybierało na wadze. Sama byłam grubym dzieckiem, które w podstawówce jadło hamburgera trzy razy, w ramach wycieczek szkolnych. To nie przetworzone jedzenie decyduje o tym, czy tyjemy.
To też nie do końca jest tak, że tyjemy dlatego, że to wysokokaloryczne jedzenie jest wybitnie smaczne. Pewnie, jeśli nam jedzenia brakuje tak ogółem, to będziemy jeść ze smakiem. Gdy nie ma nic lepszego pod ręką, też zjemy. Ale czy faktycznie z przyjemnością? Przecież ono z czasem przestaje smakować, wręcz się nudzi. Nawet jeśli mamy do czynienia z mniej wartościowym jedzeniem, takim mało odżywczym, nadal nie będziemy się objadać z wielką przyjemnością, bo jesteśmy łakomi.
Polecamy: Otyłość jest chorobą, którą trzeba leczyć
A co z dostępem do zdrowej żywności? Ona nie zawsze musi być droga…
Rzeczywiście, bieda nie prowadzi bezpośrednio do otyłości z powodu braku dostępu do zdrowego jedzenia. Kasza jęczmienna, kapusta i fasola nie są drogie. Jeśli naprawdę chciałoby się jeść zdrowo, byłoby to możliwe. Kiedy byłam dzieckiem, całą zimę jedliśmy kiszoną kapustę, kiszone ogórki, przetwory warzywne i jabłka. Można było to zbilansować fasolą i kaszą, ale brakowało zarówno wiedzy, jak i chęci. Nasze babcie jadły to, co miały, a miały niewiele, więc to się sprawdzało. Nasze mamy jadły tak, jak się nauczyły, a potem wszyscy się odchudzali. Tylko po to, by wrócić do smażonych ziemniaków i naleśników.
Mówiąc o jedzeniu, często stosujemy bardzo mechanistyczne podejście, widząc w nim tylko składniki odżywcze. A posiłki muszą być nie tylko dobrze zbilansowane, ale i smaczne. Jeśli zdrowe, tanie jedzenie nie daje satysfakcji ze względu na smak, w końcu sięgniemy po ciastka i na dłuższą metę nie uchroni nas przed tym żadna ilość silnej woli.
Dziś młodzi ludzie często nie mają dyscypliny regularnego gotowania satysfakcjonujących pokarmów. Są zbyt przeładowani bodźcami i zadaniami, by poświęcić uwagę jedzeniu. Wielu nie zna podstawowych technik kulinarnych albo zamiast na właściwym żywieniu skupiają się na dietach i pogoni za iluzją idealnej sylwetki. Znają zasady zdrowego żywienia, ale nie mają z jedzenia satysfakcji. Nie mają siły i czasu na gotowanie, nie potrafią się skupić na jedzeniu. Zresztą, czy warzywa i owoce z supermarketu mają dzisiaj smak? Jak można stworzyć z nich smaczny posiłek?
Polecamy: Ciałopozytywność dla biednych. Piękno dla bogatych
Japonia nie ma problemu plagi otyłości. Dlaczego?
Należy pamiętać o dwóch kwestiach: kulturze i genach. Po pierwsze, zdrowa waga dla Azjatów jest niższa niż dla Europejczyków. Otyłość u Azjatów zaczyna się tam, gdzie u nas nadwaga. Po drugie, w krajach azjatyckich istnieje ogromna presja kulturowa dotycząca chudości. Stosują tam restrykcyjne diety. Co ważne, w samej Japonii łatwo dostępne jest dobrej jakości jedzenie, które można kupić w każdym sklepie. Kolejnym ważnym elementem kultury jest jedzenie mniej, czyli hara hachi bu – jedzenie do napełnienia żołądka w 80 proc. W naszej kulturze, aby sprawić przyjemność gospodarzowi, należy się objeść. Japończyk zostawi nieco jedzenia na talerzu. Okinawa jest jednym z miejsc z największą liczbą stulatków, gdzie ludzie podążają za prostymi zasadami: spędzaj czas z bliskimi, żyj aktywnie, jedz lokalne jedzenie, spędzaj czas na łonie natury. Ludzie, którzy zapominają o tych zasadach, zaczynają tyć i chorować.
Polecamy rozmowę z prof. Tomaszem Gosiewskim na naszym kanale: HOLISTIC NEWS: Dlaczego jelita nazywa się drugim mózgiem?
Podobnie jak u nas. Co takiego się wydarzyło, że obok bogacenia się społeczeństwa obserwujemy jego tycie?
Ostatnie dekady przyniosły wzrost problemu otyłości z wielu powodów. Współczesne społeczeństwo nie uczy się prawidłowego żywienia tam, gdzie to się powinno odbywać – w domu. Brak modelowania prawidłowych zachowań przez rodziców i presja chudości sprawiają, że ludzie są później zmuszeni przechodzić na diety, które są niesmaczne i nierealistyczne, z których niczego się nie uczą. Każda restrykcyjna dieta prowadzi do rozstrojenia organizmu, co powoduje, że po jej zakończeniu osoby te zaczynają jeść więcej i tyją jeszcze bardziej. Brak regularnego, smacznego i satysfakcjonującego żywienia powoduje, że w momentach wilczego głodu sięgają po cokolwiek. Podczas odchudzania głód często się ignoruje, posiłki są nieprzyjemne i niewystarczające albo zbyt pracochłonne. Po okresie wytężonej pracy nad przygotowaniem posiłków z ulgą przyjmują koniec diety. Nie tworzy się nawyk jedzenia regularnego, z głodu fizjologicznego i do komfortowej sytości.
W naszej kulturze istnieje też tradycja biesiadowania podczas świąt i specjalnych okazji. Brak świadomości ciała jest prostą drogą do powtarzania nawykowego przejadania podczas zwykłych posiłków. Ludzie, którzy nie znają komfortowej sytości, wracają do starych nawyków, pogarszając sytuację.
Dodatkowo jedzenie staje się formą znieczulenia w obliczu głębszych problemów. Ludzie z trudnymi doświadczeniami sięgają po jedzenie, by znieczulić swoje cierpienie. Niestety, z powodu powszechnie panującego mitu uzależnienia od jedzenia, tacy ludzie zaczynają kontrolować jedzenie za pomocą diet. Zamiast zająć się rzeczywistymi przyczynami otyłości, specjaliści często koncentrują się na detoksach cukrowych i silnej woli, co nie przynosi realnych efektów.
Jaki jest wpływ biedy na otyłość? W jaki sposób niskie dochody przekładają się na myślenie o jedzeniu?
Niskie dochody wiążą się z wieloma stresorami, które wpływają na naszą wagę. Brak poczucia bezpieczeństwa prowadzi do lęku o przyszłość, co często znajduje ujście w jedzeniu. Osoby zmagające się z problemami finansowymi często nie mają dostępu do psychologa, co sprawia, że jedzenie staje się ich mechanizmem radzenia sobie z emocjami. Jedzenie może zaspokajać potrzeby emocjonalne albo rozładowywać stres, co przy braku kontaktu z ciałem prowadzi do nadwagi. Tycie próbują odwrócić dietą, tracąc przy tym jedyne narzędzie dające im ukojenie – jedzenie. Brak zdrowych sposobów radzenia sobie z problemami, kult diety oraz brak wsparcia społecznego pogłębiają ten problem. W takich przypadkach jedzenie staje się formą ochrony i znieczulenia na cierpienie psychiczne.
Jak zadbać o dietę, gdy mamy ograniczone dochody?
Jeśli nasze dochody są ograniczone, mamy wiele sposobów na poprawę zdrowia i samopoczucia. Możemy budować dyscyplinę regularnych posiłków i uczyć się gotowania z internetu, stawiając na powtarzalne, ale pewne i smaczne jedzenie. Praca nad uważnością podczas jedzenia oraz nad świadomością ciała pomaga jeść z umiarem, czyli tak, by czuć się komfortowo. Unikając restrykcyjnych diet, unikniemy błędnego koła objadania się. Ważne jest codzienne zapewnianie sobie relaksu, na przykład poprzez czytanie książek, medytację czy gry towarzyskie. Rozwój osobisty i ruch, który sprawia przyjemność, także przyczyniają się do lepszego samopoczucia i dają poczucie sprawczości. Warto szukać wsparcia w grupach online lub lokalnych społecznościach – razem zawsze raźniej.
Co z najmłodszymi? Jak uczyć dzieci podstaw zdrowego żywienia?
Nie nauczymy dziecka zdrowej relacji z jedzeniem, jeśli sami jemy byle jak lub jesteśmy na wiecznej diecie. Dziecko wyrośnie na kompetentnego konsumenta, jeśli rodzic zastosuje dwie główne zasady: dyscyplinę i autonomię. Rodzic musi zapewnić regularne posiłki i przekąski, aby dziecko miało poczucie bezpieczeństwa i nauczyło się, że posiłki spożywa się o określonych porach. Posiłki powinny być skonstruowane tak, by dziecko miało coś pewnego do zjedzenia, czym się nasyci, coś nowego, by uczyć się nowych smaków, oraz coś, na co bardzo czeka, na przykład słodycz. Dzięki temu łakocie nie staną się zakazanym owocem, pocieszaczem, sposobem na nudę czy zapychaczem, lecz planowanym, neutralnym elementem posiłku. Autonomia oznacza, że dziecko ma prawo wyboru: może zdecydować, co chce zjeść z tego, co przygotował rodzic, ile chce zjeść i czy w ogóle chce zjeść. W ramach rodzicielskiej dyscypliny dziecko uczy się, że za kilka godzin będzie kolejny posiłek, co daje mu poczucie opieki i bezpieczeństwa.
Może Cię także zainteresować: „Wołanie pustki” – co myśli osoba stojąca na krawędzi?
Jakie wzorce żywieniowe warto wprowadzić do naszego życia?
Warto spojrzeć na kraje takie jak Włochy, Francja czy Japonia, gdzie jedzenie jest smaczne, różnorodne, regularne, spożywane bez poczucia winy i w przyjemnym towarzystwie. Powinniśmy jeść z głodu podczas planowanych posiłków, a nie w biegu, na przykład w drodze z supermarketu albo przed komputerem pomiędzy pracą. Należy jeść do komfortowej sytości, celebrując jedzenie, zamiast biesiadować w stylu „im więcej, tym lepsza impreza”. Nie musimy jednak patrzeć aż tak daleko. Nasze polskie tradycje żywieniowe również mogą być dobrym wzorcem. Śniadania z bułką i twarożkiem, obiady z obowiązkową zupą warzywną i kolacje z jajecznicą są realistyczne i pożywne.
Problemem jest nowoczesny styl życia, gdzie jedzenie jest przypadkowe, a brak planowania posiłków prowadzi do objadania się z powodu wilczego głodu, braku poczucia bezpieczeństwa i utraty kontaktu z ciałem. Otyłość to problem złożony, na który wpływa wiele czynników. Zarówno tych związanych z samym jedzeniem, tym, jak postrzegamy jedzenie, jak i z naszymi skrywanymi głęboko w podświadomości problemami. Ważne jest zrozumienie, że to nie tylko dostęp do jedzenia, ale także nasza mentalność, kultura i styl życia mają ogromny wpływ na naszą wagę. Budowanie zdrowych nawyków żywieniowych i świadomości ciała, a także zrozumienie emocjonalnych aspektów jedzenia mogą pomóc w walce o zdrowie. Ważne jest, abyśmy jako społeczeństwo zaczęli postrzegać jedzenie nie tylko jako źródło kalorii, ale jako sposób na pielęgnację naszego zdrowia i dobrostanu.
*Małgorzata Akkus – edukatorka jedzenia intuicyjnego, pasjonatka psychologii żywienia, autorka materiałów edukacyjnych w tematyce modelowania normalnego żywienia po latach odchudzania.
Polecamy: Jak państwa radzą sobie z otyłością wśród obywateli?