Humanizm
Patriotyzm na zakupach. Cudze chwalicie, a swego nie znacie
11 marca 2025
Żandarm Afryki – przez kilka dekad takie miano nosiła Francja. Dziś jej wojska posłusznie opuszczają kolejne państwa kontynentu. Nikt jednak nie spodziewa się, że miejsce po francuskich żołnierzach pozostanie puste. W końcu, jak można było przeczytać w wewnętrznej notatce Grupy Wagnera, „Afryka jest regionem świata, w którym zbiegają się interesy wszystkich globalnych mocarstw”.
Francja zajmowała dotąd w Afryce szczególną pozycję. Na przełomie lat 50. i 60., rządzona przez gen. Charlesa de Gaulle’a V Republika pogodziła się z ogłoszeniem niepodległości szeregu państw i tym samym utraty kolonii. Nie znaczyło to jednak, że wyrzekła się również swoich wpływów w zachodniej i środkowej części kontynentu. Jej strategia była obliczona na utrzymanie kontroli poprzez szybkie zbrojne reakcje w miejscach konfliktów, o które zresztą nie było trudno. Sytuacja w Afryce często wymagała zdecydowanych działań. W latach 1964–2014 Francja przeprowadziła ponad 50 operacji wojskowych w Afryce i pod tym względem wiodła zdecydowanie prym jeszcze na początku XXI w. Inne mocarstwa w zasadzie uznawały rozjemczą rolę Paryża w afrykańskich sporach.
Jednak w ostatnich kilku latach zbrojna obecność Francji w Afryce zaczęła topnieć.
W lutym tego roku Pałac Elizejski wycofał niemal wszystkie wojska z Wybrzeża Kości Słoniowej. W tym przypadku odwrót przebiegał w miarę spokojnych nastrojach. Miesiąc wcześniej wojska francuskie musiały opuścić Czad w bardziej napiętej atmosferze. Tamtejszy prezydent Mahamat Idriss Deby ostro zareagował na wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, krytykującego afrykańskie państwa za brak wdzięczności mimo udzielonej pomocy w zwalczeniu grasujących bojowników ISIS. W odpowiedzi prezydent Mahamat Deby wytknął swoim dotychczasowym koalicjantom m.in. brak ochrony przed terrorystami z Boko Haram, z rąk których przed paroma miesiącami poległo kilkudziesięciu czadyjskich żołnierzy.
Przed Czadem francuskich sił zbrojnych pozbyły się junty w Mali, Nigrze i Burkina Faso. Do końca roku francuscy żołnierze mają opuścić Senegal. W krajach zachodniej i środkowej Afryki coraz bardziej powszechna jest opinia prezydenta Czadu. A ten stwierdził, że „będzie budował wzajemne relacje tylko z przyjaznymi narodami, które szanują niezależność i suwerenność innych oraz pomagają sobie nawzajem w czasach kryzysu”. Jednocześnie Mahamat Deby zapowiedział zerwanie więzi z krajami, które „zachowywały się tak, jakby Czad pozostał ich kolonią”.
Warto przeczytać: Jak przezwyciężyć problemy Afryki? Kluczową rolę odegra młodzież
Podobna narracja nie wzięła się znikąd. Nad oficerami i przywódcami afrykańskich państw długo pracowały służby innych mocarstw. Najbardziej inwazyjne i skuteczne okazały się wpływy Rosjan, którzy docenili znaczenie Afryki dawno temu. Teraz znowu trafili na podatny grunt dla swojej propagandy.
O poważnym traktowaniu tej części globu może świadczyć choćby wewnętrzna notatka rosyjskich najemników z Grupy Wagnera z 2019 r., przytoczona przez dziennikarzy z Le Monde: „Afryka jest regionem świata, w którym zbiegają się interesy wszystkich globalnych mocarstw. Pozycja państwa na arenie międzynarodowej zależy bezpośrednio od jego wpływu na kontynent afrykański”.
Tradycje walki o rosyjskie wpływy na Czarnym Lądzie sięgają kilku dekad w głąb epoki Związku Radzieckiego. Kreml wykorzystywał propagandowo sytuację w Afryce i zawsze chętnie wytykał Zachodowi kolonializm i imperializm. Uwodzącymi hasłami o równości trafiał na szczególnie podatny grunt w biednej i zacofanej Afryce. Dlatego po rozpadzie kolonii wpływy ZSRR zaczęły się mocno zaznaczać w młodych państwach Algierii, Egiptu, Etiopii, Somalii, a potem Angoli i Mozambiku.
Kadr do walki o zdobycze komunizmu nie brakowało, a kuźnią dla nich był choćby Uniwersytet Przyjaźni Narodów im. Patrice’a Lumumby. Wspomnianym patronem uczelni był kongijski polityk walczący z kolonializmem, zabity przez belgijskie służby.
Zachód uznawał radziecki uniwersytet za wylęgarnię rewolucjonistów, szpiegów i terrorystów. Nic dziwnego, skoro przez sale wykładowe uczelni, kształcącej studentów z krajów Trzeciego Świata, przewinęli się m.in. Rohan Wijeweer, lider Frontu Wyzwolenia Ludowego, który poprowadził rewolucję na Sri Lance, oraz Ilich Ramírez Sanchez, Wenezuelczyk znany jako Carlos Szakal, w latach 70. i 80. terrorysta numer jeden na świecie.
Gorący temat: Coraz mniej Rosjan. Przyszłość kraju stoi pod znakiem zapytania
Ponad dwie dekady po upadku Związku Radzieckiego tym razem Federacja Rosyjska ostro weszła na kontynent, wypierając m.in. Francuzów. Wykorzystała w tym celu między innymi uzbrojone po zęby prywatne oddziały najemników z Grupy Wagnera. Pomagała sobie też wyjątkowo prostą, choć skuteczną propagandą, którą wraz z bronią chętnie przyjmowały miejscowe rządy. Propagandowe animacje zdawały się również robić karierę wśród miejscowej ludności, która coraz częściej pojawiała się na demonstracjach z flagami w rosyjskich barwach. A sympatię mieszkańców Czarnego Lądu i sytuację w Afryce Rosja potrafiła świetnie wykorzystać.
„Fabuła” propagandowych filmików była przerażająco prosta. Na przykład: miejscowy obywatel czyta sobie gazetę, gdy nagle w podłodze robi się dziura i wyskakuje z niej niewielki szczur. Gryzoń łapie kawałek sera i ucieka przed rzuconą w niego gazetą. Jednak chwilę potem z dziury wyłazi dużo większy szczur, ubrany w sweter z francuską flagą. Kradnie jedzenie z półek i demoluje mieszkanie. Jednocześnie z radia płynie komunikat po francusku: „Szczury nigdy nie kradną. Przeciwnie, robią wiele dobrego…”. Szczur znika pod podłogą, ale po chwili zastępuje go jeszcze większy okaz, agresywny, z wielkimi zębami. Kieruje się od razu w stronę właściciela i mówi: „To mój dom, wynoś się”.
Wystraszony mężczyzna w gazecie odnajduje reklamę „Grupy Wagnera”. Słychać dźwięk wybieranego numeru telefonu i po chwili w drzwiach pojawia się wybawca – brodaty najemnik ze wspomnianej rosyjskiej grupy. Zamiast karabinu ma futerał na skrzypce, z którego wyciąga wielki młot z literą „W” jak Wagner. Dzielny brodacz wali w łeb szczerzącego zęby francuskiego szczura. Pojawia się komiksowy napis „BOOM!” i chwilę później starszy mężczyzna oraz umundurowany brodacz podają sobie ręce.
Następnej scence towarzyszą już wesołe afrykańskie rytmy. Nic dziwnego, widzimy bowiem sielankowy obrazek: właściciel domu siedzi z wnuczką i najemnikiem przy stole, popijając herbatkę, a obok żona właściciela piecze na rożnie wielkiego szczura z francuską flagą.
O tym się mówi: Chaos w Rumunii. Co się dzieje w tym kraju przed wyborami
Na innym filmiku widzimy z kolei zombie mówiące: „Zgromadzenie chce Macrona. Teraz to nasz kraj”. Zombie w hełmach z francuskimi barwami mechanicznie posuwają się naprzód pod ostrzałem malijskiego żołnierza, stojącego dzielnie z automatem na tle narodowej flagi. Jednak i on w końcu musi przyznać: „Jest ich za dużo. Brakuje mi amunicji”. Wówczas pojawia się helikopter, z którego wyskakuje najemnik z rosyjską flagą na rękawie i emblematem z trupią czaszką symbolizującą „Grupę Wagnera”. „Chcesz wsparcia, mój przyjacielu?” – pyta.
Chwilę później czarnoskóry żołnierz strzela z ciężkiego karabinu o okrutnej sile rażenia, a rosyjski najemnik dostarcza mu taśmę z pociskami. Zombie nie mają szans. Malijczyk dziękuje i słyszy w odpowiedzi „Jestem szczęśliwy, że mogłem ci pomóc”.
W następnej scenie widać Pałac Elizejski, skąd słychać o planach przejęcia Burkina Faso i Wybrzeża Kości Słoniowej. Mechanizm jest ten sam, trójkolorowy smok czy inna bestia próbuje zdobyć afrykański kraj, ale natrafia na miejscowy opór, który staje się skuteczny dopiero po wezwaniu na pomoc Grupy Wagnera. Całość opatrzona znanym zawołaniem „Precz z imperializmem!” i „Precz z Francją!”.
Nie bez powodu takie tanie chwyty zdają dobrze egzamin wśród Afrykanów. Rosja ma bowiem w Afryce przewagę na starcie. W końcu oficjalnie nie miała swoich kolonii na Czarnym Lądzie. Zatem z powodzeniem może dalej grać na nastrojach antykolonialnych, oferując usługi, jak dawniej, w ramach przyjaźni narodów.
Jak dalece „przyjazna” jest Grupa Wagnera, przemianowana później na Korpus Afrykański, można się zorientować obserwując jej „wyczyny” choćby w Republice Środkowej Afryki. Jednak mimo gwałtów, grabieży i zabójstw najemnicy za swoją „opiekę” są sowicie opłacani przez miejscowe władze, m.in. kontraktami na eksploatację złóż złota, kamieni szlachetnych czy uranu.
Z handlu takimi towarami opłacana jest dalsza rekrutacja i zakup broni. Miejscowi przywódcy w strachu przed rebeliantami wydają się być coraz bardziej uzależnieni od wagnerowców. Stąd na ulicach Bangi, stolicy RŚA, pomniki z brązu przedstawiające Jewgienija Prigożyna i Dmitrija Utkina, do śmierci dowodzących rosyjskimi najemnikami.
Warto przeczytać: „Granice Rosji nie kończą się nigdzie.” Rosjanie śnią o imperium
Pozbywająca się Francuzów Afryka stanowi smaczny kąsek nie tylko dla Rosjan. Coraz chętniej obwąchują ją Chiny, największy partner handlowy tego regionu świata. Przewodniczący Xi Jinping obiecał w zeszłym roku ponad 50 mld dolarów przeznaczonych na inwestycje infrastrukturalne i handlowe w Afryce. Chińska broń już zalewa koszary i magazyny afrykańskich krajów.
Opuszczający kontynent Francuzi zapewniają, że to jeszcze nie koniec. Minister sił zbrojnych Sébastien Lecornu zastrzegał wprawdzie podczas usuwania większości swoich sił: „Francja zmienia swoją obecność, Francja nie znika”.
Jednak zdaniem Thierry’ego Vircoulona, eksperta Centrum Afrykańskiego Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, „doszło do wyraźnego załamania się francuskiej polityki w Afryce. Wycofanie wojsk francuskich i zasadniczo koniec francuskiej obecności wojskowej jest jego symbolem”.
Nad Sekwaną zrozumiano nagle, że trzeba się bardziej zainteresować bezpieczeństwem interesów w Europie niż zabezpieczaniem dawnych kolonii. Czy jednak Francja będzie umieć wrócić na geostrategiczne pozycje? Tak by jak do niedawna móc decydować o stabilizacji w Afryce na własnych warunkach? W obecnej sytuacji odpowiedź twierdząca wydaje się być nazbyt optymistyczna. Podobnie jak nadzieja, że afrykańskie państwa uznają autorytet Paryża bez oglądania się na jego możliwości militarne.
Sprawdź, czego możesz spodziewać się w trakcie spotkania z nami na żywo. Już 5 kwietnia w Bielsku-Białej kolejna edycja konferencji Holistic Talk.
Organizowane przez redakcję Holistic News wydarzenie to możliwość wysłuchania wystąpień ze sceny. Mówcami edycji 2025 roku będą m.in.: dr Monika Wasilewska (psycholog), dr Tomasz Witkowski (psycholog), Marcin Możdżonek (sportowiec i myśliwy), Jacek Piekara (pisarz) i wielu innych. Pełny program znajdziesz TUTAJ.
Tylko do 20 marca bilety w wyjątkowej cenie 129 zł. Z kodem: HNHT2 czytelnicy Holistic News otrzymują dodatkowo 33% zniżki od aktualnej ceny.
Do zobaczenia w Cavatina Hall w Bielsku-Białej!
Redakcja Holistic News